✉21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pożegnałam się z Harrym buziakiem w policzek i ruszyłam w stronę mojego domu. Obróciłam się w stronę chłopaka, gdy usłyszałam, że mnie zawołał. Obydwoje kroczyliśmy do przodu.
- Zapomniałem spytać co z twoją matematyką. -Harry uśmiechnął się głupkowato.
- Czekam aż sama się rozwiąże. Ewentualnie spalę ją w kominku bo noce są chłodne. Przynajmniej się do czegoś przyda.- Mój towarzysz zaczął się śmiać na mój komentarz. - Teraz tak serio, nienawidzę jej i nie umiem rozwiązać.
- Widzę, że stu procentowa humanistka się znalazła- uśmiechnął się złośliwie - Ale nie martw się jelonku, oto ja wielki ścisłowiec Harry Styles stojący tu przed tobą, wysłany przez Boga, kosmitów czy tam jednorożce jak wolisz, chętnie ci pomoże.
Spojrzałam na chłopaka i wybuchnęłam głośnym śmiechem ciągnąc zielonookiego za rękę w stronę mojego domu. Po drodze prawie umarłam ze śmiechu, kiedy to mój towarzysz opowiadał mi tak suche żarty, które normalnie by nie śmieszyły, ale w towarzystwie Harry'ego nie potrafiłam się nie śmiać. Dotarliśmy do domu po dwudziestu minutach. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam chłopaka do środka skinięciem głowy.
- Napijesz się czegoś?
- Amber czy ty proponujesz mi alkohol?- Chłopak patrzył na mnie z bardzo poważną miną. Widząc moje zakłopotanie zaczął się śmiać. - Wody poproszę.
Puścił mi oczko a ja poszłam nalać nam napoju do szklanek. Byłam w trakcie nalewania soku dla siebie, gdy usłyszałam otwieranie drzwi. Spanikowałam i pobiegłam w tamtą stronę, ponieważ bałam się tego jak zareaguje Marcus na Harry'ego. Gdy w drzwiach zobaczyłam brązowe loki mojej mamy odetchnęłam ulgą.
- Cześć mamoo...
- Amberlin Samantho Dorothy Flecher co nabroiłaś tym razem? Spaliłaś kuchnię, wrzuciłaś Kierana do stawu, wyprałaś ubrania w zmywarce, może znowu podlałaś moje kwiatki trutką na szczury czy jesteś lesbijką?
- Mamo! -oburzyłam się - Nie mów do mnie pełnym imieniem to po primo. Secundo odpowiadając na twoje pytania nie, nie, nie, nie i.. co? Nie, w żadnym wypadku.-w czasie naszej konwersacji mama zmierzała do kuchni z siatkami pełnych zakupów- I wiesz chodzi o to że..
- Dzień dobry proszę pani, jestem Harry Styles, kolega Amber. Miło panią poznać.-Uśmiechnął się szczerze.
- Dzień dobry Harry, ciebie również miło jest poznać, mów mi Gineve a nie 'pani' nie jestem jakoś bardzo stara. - odwzajemniła uśmiech loczka.
- Harry pomaga mi w matematyce.
Moja mama w końcu zwróciła na mnie swój wzrok.
- To świetnie, w końcu Ci się to przyda, ty moja amebo. - kobieta rzuciła w moją stronę paczkę ciastek - Zmykać się uczyć.- Powiedziała groźnym tonem.
Moja mama zaczęła się śmiać, gdy złapałam Harry'ego za rękę i pobiegłam z nim szybko na górę bojąc się jej tonu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro