✉️28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-To jest chyba jakiś pieprzony żart...- wyszeptałam trzymając w rękach swój koktajl.
Przede mną stała zmora każdego ucznia w tym liceum, Samantha Dudley, prawdziwa księżniczka chodząca do kosmetyczki co sobotę, prawdziwa zakupoholiczka. Dziewczyna, która czerpała radość z poniżania, zastraszania innych a nawet znęcania się nad nimi. Szkolna dziwka a zarazem królowa. Każdy bał się wejść jej w drogę, nawet te najodważniejsze osoby. Chętnie miażdżyła każdego jak mrówkę. Zilustrowałam ją a ta prychnęła.
-Skończyłaś już się gapić?
-Ja..
-To świetnie- uśmiechnęła się szyderczo- a teraz wytłumacz mi co tak na nas patrzyłaś-przybliżyła się tak, że prawie dotykałyśmy się klatkami piersiowymi i odruchowo się cofnęłam dotykając tyłem swoich nóg ławeczki, na której przed chwilą siedziałam.
-Co zabrakło języka w gębie? Ojoj laleczko, nie uciekniesz mi.
Jak za machnięciem różdżki moi przyjaciele stanęli po moich bokach.
Samantha mierzyła nas wzrokiem, każdego z osobna, na mnie kończąc i próbując wywiercić mi dziurę w czaszce swoim wzrokiem.
-Naprawdę potrzebujesz obstawy? Oh proszę cie. Dam sobie radę nawet z trójką-podniosła głowę pewna siebie, wystawiła palec wskazujący i dźgnęła mnie w klatkę.- Przestań się kurwa na nas patrzeć bo i tak to Ci nic nie da. Życie to nie bajka skarbie, żaden popularny chłopak na ciebie nie spojrzy, a tym bardziej nie dostaniesz się do elity. Pamiętasz jakie piekło zgotowałam ci w szóstej klasie? Chętnie to powtórzę jeżeli zostanę do tego zmuszona- zmrużyła oczy.- A wy- spojrzała na moich towarzyszy- lepiej pilnujcie tej swojej przyjaciółeczki.
Ruda franca podeszła do Jacka i pogłaskała go po policzku.
-Przykro mi, że jesteś skreślony tylko dlatego, że zadajesz się z tymi marginesami. Szkoda, jesteś naprawdę przystojny- puściła do niego oczko.
W tym czasie rozejrzałam się do okoła i zauważyłam, że zebrał się niezły tłum uczniów obserwujących całe zajście. Samantha popatrzyła na mnie.
-Oh nic nie powiesz? Cóż to świetnie, nie będę dalej marnowała swojego czasu kiedy mogę porobić coś ciekawszego.
Obróciła się i powoli zaczęła kierować się do swojego stolika stukając przy tym swoimi nadnaturalne wysokimi obcasami. Poczułam nagły przypływ odwagi i ruszyłam kilka kroków do przodu.
-Czymś ciekawszym nazywasz pieprzenie się z kapitanem drużyny koszykarskiej Jackobem czy może tej footballowej, Greg'iem? O a może wolałabyś teraz robić loda Bolitarowi w kantorku woźnego?- dziewczyna odwróciła się napięcie i zaczęła iść powolnym krokiem w moim kierunku.
-Co powiedziałaś?-zapytała przez zaciśnięte zęby.
-Ale co?-uśmiechnęłam się sztucznie- a czekaj hm.. -udałam, że się zastanawiam- powiedziałam, że jesteś zwykłą dziwką.
Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę a jej oczy zaczęły się zwężać.
-Co? Nie dosłyszałaś?
-Amber wycofaj się...-usłyszałam za swoimi plecami głos Jack'a.
-Wyrwę ci te blond kudły.
Mnie i Samanthę dzieliło kilka metrów. Szybko obmyśliłam plan gdyby dziewczyna chciała się na mnie rzucić, a wiadome było, że jest do tego zdolna.
-Odwołaj to- rudowłosa nakazała.
-Niech pomyślę... nie- uśmiechnęłam się szeroko.
-Powiedziałam, że masz to kurwa odwołać ty ździro!
-Słucham?
-Amber ona cie prowokuje- usłyszałam głos Clay.
-Jesteś zwykłą ździrą.
-Przynajmniej nie taką szmatą jak ty- splunęłam.
-Proszę Cię, ja w odróżnieniu do ciebie jakoś wyglądam, jestem bogata, a ty? Popatrz na siebie. Znoszone conversy, różowe kimono, spodnie z dziurami na kolanach, biała koszulka, pseudo biżuteria i ta torebka- prychnęła- od razu widać, że pewnie ukradłaś bo nie byłoby Cie stać na Michael'a Korsa. Nie oszukujmy się. A te włosy? Nieudana koloryzacja i siano na głowie no a o makijażu już nie wspomnę-machnęła na mnie ręką.
-Pseudo wegetarianka albo tak sfrustrowana aby zadbać o swoje zwykłe kształty, przeciętna uczennica bez przyjaciół. A ja w odróżnieniu od ciebie potrafię o siebie zadbać i mam przyjaciół. Każdy facet mnie chce.
-Masz racje, jeżeli lubią zwęglone ziemniaki z solarium to napewno.
Usłyszałam jak ludzie dookoła zaczęli się śmiać. 
Podeszłam do niej na tyle blisko aby patrzeć jej w oczy.
-Zdradzę Ci sekret: to, że ktoś nie chwali się pieniędzmi nie znaczy, że jest biedny. Każdy ubiera się jak lubi i robi co chce a to już nie moja wina, że nie podoba Ci się to, że nie każdy jest Ci posłuszny i nie ubiera się jak na twój gust przystało- puściłam jej oczko i wylałam swój koktajl na jej głowę.
-Fletcher zmywamy się, idzie dyrektor!- Usłyszałam krzyk Jack'a.
-Fletcher? Od Fletcher Company Industry? - spytał ktoś z tłumu.
- Fletcher Company Industry to firma mojej mamy- powiedziałam a zdumione okrzyki przeszły po sali.
Spojrzałam na Samanthę, która wpatrywała się oniemiała we mnie.
-Ty mała szmato- dziewczyna rzuciła się na mnie ale w ostatniej chwili zderzyła się z klatką chłopaka w brązowych lokach, który mnie zasłonił odciągając rozwścieczoną Samanthę najdalej od mojej osoby.
-Styles puść mnie! Zabiję ją!
-Kurwa Amber zmywamy się!-Clary złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia ale ja dalej wpatrywałam się w twarz Harry'ego.
Ten skinął głową.
Pobiegłam z Clary i Jack'iem do tylnych drzwi, z którymi siłował się czarnowłosy chłopak.
- Jack pośpiesz się-sapnęłam.
W ostatnim momencie odebrałam od przyjaciółki moją torebkę i jak burza wypadliśmy na szkolny parking.
Biegliśmy ile sił w nogach do samochodu Jacka, kiedy zobaczyłam jak Samantha wyswobodziła się z uścisku Harry'ego i biegnie za nami.
-Otwieraj ten pieprzony samochód Jack'ie! - byliśmy już niedaleko aby chłopak mógł otworzyć samochód pilotem. Obróciłam się i zobaczyłam, że Sam wywraca się na ziemie przez swoje szpilki. Wskoczyliśmy do samochodu a Jack bez pośpiechu odpalił swojego Seata i odjechaliśmy z piskiem opon.
-Kurwa! Udało się! Amber! Jesteś mistrzem! -Clary wydarła się na cały samochód a nam tak udzielił się jej entuzjazm, że dołączyliśmy do jej krzyków zwycięstwa oraz przybiliśmy sobie wszyscy piątki.
-Jack'ie, ręcę na kierownicy- ostrzegłam go.
-Boże, widziałaś jej mine? Myślałem, że się zesra ze złości.
-Albo jak wylałaś na nią koktajl!-dołączyła Clary- myślałam, że wydrapie Ci oczy jak powiedziałaś o firmie swojej mamy! Jestem taka dumna! I to jest moja  dziewczyna!- krzyknęła i objęła mnie ramieniem.
- Szczerze to szkoda mi tego koktajlu, jestem teraz głodna bo nie zdążyłam zjeść sałatki- udałam smutek.
-Czyli jedziemy jeść!- Jack uśmiechnął się do nas w lusterku i włączył muzykę oraz otworzył dach, a uradowana Clary wychyliła się przez otwór i zaczęła tańczyć. Szczęśliwa dołączyłam do niej w akompaniamencie śmiechów naszego przyjaciela gdy w międzyczasie mój telefon wibrował w torebce.

Harry: Sam jest wściekła.
Harry:Boże Bambi to było coś, jesteś teraz bohaterką! 🎉
Nieznany: Amber ale ją załatwiłaś!

Powiadomienie z Facebook
- nowe zaproszenia do grona znajomych (217)
- nowe wiadomości (12)
-zostałaś oznaczona na zdjęciu użytkownika Clary Brent wraz z użytkownikiem Jack Wise "ariwederchie Scorpions!"

Powiadomienie z Instagram
- nowi obserwujący (159)
- nowe polubienia (4732)

Powiadomienie z Twitter
- nowe powiadomienia (59): w tym 97 nowych obserwujących

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro