Rozdział 10-... ale z tym to chyba będę musiał zaczekać.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rano obudziłam się razem z budzikiem i praktycznie od razu wiedziałam, że będzie to dla mnie trudny dzień. Jednak najpierw ze zdziwieniem odrykłam, że nie jestem u siebie. Byłam w pokoju i łóżku Chris'a. Ale co ja tu robiłam? Nie mam pojęcia. Muszę iść dzisiaj do trenera a w dodatku jeszcze przetrwać z Sophie. Nie jest między nami najlepiej, bo po prostu nie odzywa się do mnie. Myśląc o tym wszystkim tylko niepotrzebnie się zestresowałam. 

Dlatego postanwiłam, że od razu wemę prysznic i jakoś się rozluźnię. Spojrzałam w bok, gdzie spał Chris i od razu się uśmiechnęłam. Chłopak miał lekko zmierzwione włosy i wyglądał słodko. Postanowiłam go nie budzić, dlatego wstałam po cichu, wzięłam swoje ubrania i bieliznę, i poszłam do łazienki. 

Jak się okazało gorący prysznic był strzałem w dziesiątkę, bo już po chwili moje mięśnie się rozluźniły. Po około 15 minut postanowiłam wyjśc spod prysznica, nabalsamowałam ciało, ubrałam się i zdecydowałam zrobić delikatny makijaż. Weszłam do pokoju i udiadłam przy biurku, który służył mi też za toaletkę. Nałożyłam podkład, korektor, przypudrowałam całość. Podkreśliłam brwi i pomalowałam rzęsy maskarę. Na usta nałożyłam balsam. Następnie rozczesałam włosy i odwróciłam się w stronę łóżka. 

Z zaskoczeniem stwierdziłam, ze Chris już nie śpi. 

-O, wstałeś?- powiedziałam. 

-Tak, chwilę temu.- odpowiedział z uśmiechem. 

-Dobra, co zjemy na śniadanie? Kawa herbata? Naleśniki, tosty, jajecznica?- zaczęłam wymieniać.

-A może po prostu podjedziemy do kawiarnii.- zaproponował.- Zaraz się ogarnę i bedziemy mieć wystarczająco dużo czasu, żeby coś zjeść przed szkołą. 

-Dobra, niech będzie.- przystałam na jego pomysł.- Tylko, żeby to nie trwało za długo.- dodałam po chwili.

-Ma się rozumieć.- powiedział znikając w drzwiach łazienki. 

Ja w tym czasie postanowiłam związać włosy w kucyka i zorientowałam się, że muszę jeszcze pójść do siebie po książki. Kiedy już skończyłam, Chris wyszedł z łazienki, trzymając jakieś opakowanie w ręce. 

-Smarowałaś?- zapytał a ja zrozumiałam, że chodzi mu o maść na kostkę.

-Nie.- odpowiedziałam.

-Siadaj.- powiedział stanowczo.

-Przecież sobie poradzę.- powiedziałam i wyciagnęłam rękę. 

-Nie, ja to zrobię.- złapał mnie za rękę i posadził na łóżku.- Daj tą kostkę. 

Niechętnie podniosłam nogę i mu ją "podałam".  Chris otworzył maść i wycinął niewielką ilość, następnie smarując moją kostkę jak najdokładniej i jak najdelikatniej mógł. Oczywiście zdarzyło się, że syknęłam z niewielkiego bólu, ale było do zniesienia. 

-Nie ruszaj się.- powiedział po chwili i ruszył szybkim krokiem do łazienki. 

Chwilę później wyszedł z niej z bandażem w ręku. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem i jednocześnie ze strachem w oczach. Chris natomiast spojrzał na mnie z rozbawieniem i pokręcił głową klękając przede mną. 

-Spokojnie, będzie dobrze. Owinę ci tylko kostkę i idziemy na śniadanie. Obiecuję, że będzie pyszne.- powiedział dodając mi tym otuchy. Pokiwałam twierdząco głową i zamknęłam oczy, żeby chociaż trochę o tym nie myśleć.- Gotowe.- powiedział chłopak po chwili, a ja otworzyłam oczy. 

Faktycznie było po wszystkim. Nie wiem czego się bałam. Nawet nic nie czułam, a moja kostka była dobrze zabezpieczona. 

-Dziękuję.- tylko tyle udało mi się wydusić. 

Wstałam z łóżka, zabrałam swoją torbę i razem z Chrisem zeszłam na dół. Tam zgarnęliśmy drugie śniadanie przygotowane przez panią Elizabeth. Następnie skierowaliśmy się do wyjścia, gdzie założyliśmy buty i wyszliśmy z mieszkania. 

-Muszę jeszcze pójść po plecak i zgarnąć książki.- poinformowałam od razu, gdy znaleźliśmy się na zewnątrz. 

-Jasne, iść z tobą, czy poczekać w samochodzie?-zapytał.

-Możesz poczekać. Nie potrzebuję pomowy we własnym domu.- odpowiedziałam i się zaśmiałam.

Chłopak pokiwał głową i skierował się auta, a ja do mojego domu. Wparowałam tam jak burza i szybko spakowałam potrzebne mi książki do torby. Zdążyłam jeszcze na szybko podkreślić brwi i pomalować rzęsy. Następnie zeszłam na dół i wyszłam z domu uprzednio zamykając go. Na podjeździe stało auto Chrisa, do którego od razu wsiadłam. 

-Masz wszystko?- upewnił się, a gdy pokiwałam twierdząco głową, ruszył do kawiarnii na śniadanie. 

Na szczęście oboje mieliśmy dzisiaj na później do szkoły, więc mogliśmy bez pośpiechu zjeść pyszne śniadanie.  Kilka minut później wchodziliśmy już do budynku, który zreszta znajdował się stosunkowo blisko naszych domów. 

Karta dań była ogromna. Naleśniki, gofry, gorąca czekolada, kako, jajecznica i jeszcze wiele innych dań. Siedziałam kilka minut i ją przeglądałam, ale nie miałam pojęcia na co się zdecydować. Wszystko brzmiało zachęcająco. 

Spojrzałam na Chrisa, obok którego stała czarnowłosa dziewczyna i wpatrywała się w niego maślanymi oczami. Czy dziewczyny myślą, że serio faceci lecą na jedno głupie spojrzenie? Okej, może czasem którejś się uda, ale przecież czego można dowiedzieć się o człowieku po uśmiechu? 

Chris odchrząknął i spojrzał na mnie znacząco. 

-Słuchasz mnie?- powiedział, a ja dopiero wtedy otrzeźwiałam. 

-Nie, przepraszam zamyśliłam się.- powiedziałam zakladając włosy za ucho.

-Okej, cóż... pytałem co zjesz? Patrzysz na kartę dań od kilku minut i chyba nie wiesz co wybrać.- powiedział i uśmiechnął się do mnie. 

Dziewczyna za jego plecami natomiast prychnęła, na co została przeze mnie zgromiona wzrokiem mordercy. 

-Cóż, może ty mi coś wybierzesz. Z tego co mi wiadomo, to gust masz niezły.- powiedziałam trochę za bardzo słodko, co Chris chyba zauważył. 

-Dobrze bella, masz rację. Mam dobry gust, bo inaczej nie siedziałabym tutaj z tobą.- odpowiedział mi. Zaraz co? Czy ona zaczął grać w moją "gierkę"? 

-W takim razie, niech to będzie niespodzianka. Zamów mi coś.- pochyliłam się w jego stronę mówiąc to, a zaraz potem oparłam się o krzesło. 

-Dobrze bella. W takim razie, poproszę to.- powiedział do zdegustowanej trochę kelnerki, chyba naszą wymianą zdań, i pokazał jej coś na karcie dań. 

Byłam cholernie ciekawa, co mi zamówił, ale sama powiedziałam, żeby to była niespodzianka, którą zobaczę już niedługo na moim talerzu. Na razie pewnie będę mieć zagwostkę co to i nie będę się skupiała na moim towarzyszu. 

-Znowu odpływasz...- powiedział już po chwili Chris.

Mhmmm, a nie mówiłam... odlatuję.

-Słucham?- zapytałam z grzeczności. 

-Nie słuchasz mnie dzisiaj. Co się z tobą dzieje? Bujasz w obłokach, nie wiem czy to dobre, ale mi się nie podoba. Nie myślisz o tym, co się wokół ciebie dzieje. To może mieć jakieś poważne konsekwencje i już nie mówię tutaj o skręconej kostce.- prowadził swój monolog. 

-Przepraszam... Naprawdę nie wiem co się dzieje. Jakoś taki dzień po prostu. Co mówiłeś?- zapytałam, żeby przekonać samą siebie, że moja uwaga będzie skuopina na chłopaku. 

Jadnak już po chwili znowu bujałam w obłokach. Co się ze mną dzieje? Nie miałam kompletnie pojęcia, co jest nie tak. 

-Lexie, znowu mnie nie słuchasz. Co sie dzieje?- zapytał chyba martwiony. 

-Nic naprawdę.- powiedziałam chcąc przekonać jego, a może samą siebie? 

-Przecież widzę. Coś cię trapi? Możesz powiedzieć mi wszystko, nikomu nie wygadam. 

-Chris. Nie wiem co się dzieje okej? Nie wiem czy mogę ci ufać. Wiem, że znamy się od dzieciaka, ale pojawiłeś się teraz w moim życiu tak nagle i ja naprawdę nie wiem, co mam robić. Nie wiem, jak mam się przy tobie zachowywać, na co mogę sobie pozwolić. Może to mnie trapi, chociaż sama już nie wiem co jest nie tak? Może lepiej byłoby, gdybyś już więcej się nie pojawiał i nie mieszał w moim życiu?- ostatnie zdanie wypowiedziałam szeptem. 

Zobaczyłam na twarzy chłopaka zaskoczenie i smutek. Wiem, że bardzo go zraniłam tymi słowami, bo bardzo dużo dla siebie kiedyś znaczyliśmy. Ale no właśnie. KIEDYŚ. To słowo warte podkreślenia. Teraz jest inaczej, a przynajmniej mi się tak wydaje. 

Myślę, że ta kilka lat, kiedy ja cierpiałam, że go nie ma, kiedy on też cierpiał, ukształtowały nas w dość znaczny sposób. Nie wiem, czy możemy pozwalać sobie teraz na burzenie naszych murów przed światem, który zbudowałam zarówno ja, jak i on. 

Spojrzałam na Chris'a ponownie i nie mogłam dostrzec w jego minie żadnych emocji, tak jakby je wyłączył. Nie miałam na nic dzisiaj ochoty. Potrzebowałam wszystko przemyśleć i zostać chwilę sama, dlatego zdecydowałam sie opuscić już kawiarnię. 

-Będę się już zbierać. Nie musisz mi pomagać. Poradzę sobie.- rzuciłam krótko zabierając trobę i wstając od stołu. 

Kiedy przechodziłam obok Chris'a, ten złapał mnie za nadgarstek. Byłam zaskoczona, dlatego spojrzałam na swoją rękę i na chłopaka, który nawet na mnie nie patrzył. Po chwili jednak spojrzał w górę i nadal nie ujawniając żadnych swoich emocji powiedział:

-Nie idź. Zostań ze mną. Tego właśnie teraz chcę. Chcę mieć przy sobie osobę, z którą mogę porozmawiać szczerze bez zastanawiania się czy mnie nie oszuka. Jesteś osobą, której mogę zaufać bezgranicznie. 

Nie wiedziałam co powiedzieć. On mi ufa bardziej niż komukolwiek innemu. Nie zrobiłam nic, tylko stałam i nadal wpatrywałam się w chłopaka. On chyba jednak nie wytrzymał tej całej sytuacji, więc wstał z krzesła i przylgnął do mnie swoim ciałem. 

Nie miałam dzisiaj ochoty nawet się temu sprzeciwiać, więc tylko poddałam się i również objęłam Chris'a wtulając się w niego jeszcze bardziej. Zamknęłam oczy i doszłam do wniosku, że dobrze, że jest w końcu obok mnie i mam przy sobie mojego...przyjaciela. 

Trwaliśmy tak dobre kilka minut, aż Chris odsunął się ode mnie i uśmiechnął szczerze. 

-Dobrze, że jesteś.- powiedział.- Zaraz będzie nasze śniadanie. Siadajmy, zjedzmy i jedźmy do szkoły. Coś mi się wydaje, że to bedzie ciężki dzień.- dodał po chwili.

-Dobrze, niech bedzie. Zjedzmy to szybko, bo chciałam iść jeszcze do trenera i powiedzieć mu wszystko.

-Może pójdziesz po lekcjach? Mam trening, nie będziesz musiała go specjalnie szukać, a poza tym mogę cię później odwieźć do domu.- zaproponował chłopak. 

-Cóż... sama nie wiem. Muszę się nad tym zastanowić. Dam ci znać. 

-Dobrze, jak uważasz. Mam nadzieję, że przyjdziesz poogladać jak gram. 

-Dawno cię nie widziałam.- powiedziałam do siebie.

-Tak zgadza się. Dawno nie widziałaś jak gram. Zresztą ja nie widziałem w ogóle jak grasz, ale z tym to chyba będę musiał zaczekać.- zaśmiał się, a ja otrzeźwiałam, bo uświadomiłam sobie, że powiedziałam to na głos. 

-Może kiedyś zobaczysz.- uśmiechnęłam się lekko.

-Mam nadzieję, że już niedługo.- powiedział. 

Chwilę później otrzymaliśmy nasze śniadanie i szybko je zjedliśmy, aby nastepnie ruszyć do szkoły. Będąc w drodze trochę rozmawialiśmy, o tym co się ostatnio dzieje, co się działo przez te wszystkie długie lata. Doszłam do wniosku, że takich chwil jak ta mi brakowało. Brakowało mi rozmowy z kimś, tak bliskim mojemu sercu jak Chris. Nie twierdzę, że nie miałam nikogo takiego, bo oczywiście była Soph, ale Sophie to Sophie. Jest moją przyjaciółką, znamy się od 3 lat, ale to nie to samo, co Chris, którego znam od dziecka i tak naprawdę spędziliśmy ze sobą prawie całe nasze dotychczasowe życie. Nie licząc oczywiście tych pięciu feralnych lat.  

-To jak przyjdziesz na mój treing?- zapytał Chris, parkując auto pod szkołą.

-Zastanowię się.- uśmiechnęłam się.- Napiszę ci.- dodałam od razu.

-Tylko nie każ mi zbyt długo czekać.- zaśmiał się. 

-Dobrze, nie będę kazała ci długo czekać.- zawtórowałam mu.- W razie czegos będę pisać.- powiedziałam wychodząc z samochodu, co chyba było moim błędem, bo wszystkie możliwe pary oczu były w tej chwili skierowane właśnie na mnie. 

-No to mamy małe przedstawienie.- usłyszałam głos przy swoim uchu, na co nieznacznie drgnęłam. 

-Taaa... teraz wszyscy będą gadać o tym, że do szkoły podwiózł mnie ten niesamowicie przystojny Chris, o którym marzy ostatnio każda dziewczyna.- powiedziałam sarkastycznie. 

-A więc mówisz, że jestem niesamowicie przystojny i lecą na mnie wszystkie laski w szkole łącznie z tobą?- zapytał i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Przełknęłam ślinę. 

-To nie były moje słowa. Cytowałam to, co usłyszałam od dziewczyn. A po drugie mówiąc wszystkie, miałam na myśli mataforyczne znaczenie.- powiedziałam dość szybko.

-Cóż... powiedzmy, że ci uwierzyłem.- odpowiedział zarzucając mi rękę na ramię. 

-Co ty robisz?- powiedziałam zdziwiona.- Teraz będą jeszcze większe plotki, że na pewno jesteśmy razem, bo mnie obejmowałeś.- westchnęłam.

-I co? Serio obchodzi cię to wszystko, co ktoś o tobie mówi?

-Nie, nie obchodzi mnie to. Po prostu jest to męczące. To nie ty będziesz musiał wysłuchwiać dziewczyn mówiących, że mam się od ciebie odczepić, bo jesteś czyiś. To nie tobie będą grozić, że jak jeszcze raz się do mnie zbliżysz to cię zabiją. westchnęłam po raz kolejny. 

-A skąd wiesz, że bedą tak mówić?- zapytał.

-Nie jedna taka historia miała miejsce w tej szkole. A plotki szybko się rozchodzą, a ja nie chcę mieć jakichkolwiek "problemów" i grożenia mi, bo to po prostu męczące i nie porzebne mi aktualnie. Jak pewnie wiesz, mam ważniejsze problemy na głowie.- powiedziałam. 

-Dobrze, w takim razie, co proponujesz?- zapytał. 

-Nie wiem, już i tak za poźno, bo wszyscy widzieli to, co widzieli.- powiedziałam zamykając oczy. 

-Lexie, niech mówią. Miej to gdzieś. Ludzie od zawsze plotkowali, plotkują i plotkować będą. Nie wystrzerzesz sie tego. To jest taki nieodłączny element ludzkiego życia. Chodź zaprowadzę cię pod klasę.- powiedział łapiąc mnie za rękę i ciągnąc pod salę.

---------------------- 

Hej, jak tam u was? Musze powiedzieć, że cała ta sytuacja z ciągłym siedzeniem w domu zaczyna mnie dobijać. Nie lubię być zamknięta w 4 ścianach. Potrzebuję przestrzeni... no ale cóż, zdrowie jest najważniejsze. 

Przepraszam jeszcze raz za brak rozdziału wczoraj, ale jak już mówiłam dałam się ponieć nauce i jakoś tak zleciała mi cała sobota. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

I pytanie już standardowe do rozdziałów . Jak wam się on podobał? Mam nadzieję, że był dobry. A na kolejny zapraszam już w nastepny weekend. 

Życzę dużo zdrówka i trzymajcie się. Do następnego. 
SKY

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro