Rozdział 9-Powiedz przynajmniej, że jest ładny.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV. CHRIS

Lexie zasnęła prawie natychmiast po tym, jak położyła się do łóżka. Ona przebrała się przy mnie. Jakby w ogóle nie była tym skrępowana. Jestem ciekawy dlaczego tak zrobiła. Może to przez zmęczenie... 

Jej dzisiejszy... nie wiem jak to nazwać. Napad, wybuch złości? Mniejsza z tym. Nie miałem pojęcia, jak ją uspokoić. Wydawało się, jakby była w kompletnie innym świecie, z którego nie mogła się wyrwać. Bedę musiał z nią o tym porozmawiać, chociaż nie jestem przekonany, czy będzie chciała o tym temacie mówić, ale chcę wiedzieć, będę musiał to z niej jakoś wyciągnąć. 

Leżałem tak jakieś pół godziny rozmyślając o tym, co powinienem zrobić. Miałem milion mysli na sekundę, co sprawiało mi olbrzymi kłopot. Nie miałem pojęcia co robić. Chciałem, żeby Lexie była ze mną szczera, ale z drugiej strony nie chciałem jej do niczego zmuszać, żeby mogła mi na nowo zaufać. 

Nagle usłyszałem jak drzwi do pokoju dziewczyny się otwierają, a w nich staje jej mama. 

-Dzień dobry- szepnąłem.

-Witaj Chris. Wszystko w porzadku?- zapytałą z troską kobieta. 

-Tak proszę pani. Założę koszulkę i zaraz zejdę, wszystko pani opowiem.- odpowiedziałem.

-Dobrze, zrobię ci herbatę, chcesz?

-Tak, poproszę.- powiedziałem, a kobieta chwilę później zniknęła w drzwiach. 

Wstałem po cichiu, aby nie obudzić dziewczyny i założyłem swoją koszulkę, która leżała na fotelu. Zabrałem też z biurka swój telefon i wychodząc po cichu zamknąłem drzwi. Następnie zszedłem po schodach i ruszyłem w kierunku kuchni. Tam oprócz pani Woods, znalazł się także pan Woods. 

-O witaj Chris. Miło mi cię widzieć.- powiedział mężczyzna i przywitał się ze mną męskim przytulasem.

-Proszę twoja herbata.- powiedziała miło pani Woods i dodatkowo otrzymałem kawałek brownie.- Mówiłeś, że jak zejdziesz, to wszystko mi opowiesz, o co chodziło?- zapytała.

-Powiem szczerze, że nie wiem jak zacząć.- przyznałem.- Nie jest to bardzo komfortowa sytuacja, bo wiem, że powinienem zapytać o to Lexie, ale jestem przekonany, że nic z niej nie wyciągnę.- zacząłem. 

-Dobrze, więc o co chodzi. Postaramy się tobie pomóc, jak tylko będziemy mogli- powiedziała kobieta, a mąż ją poparł. 

-Dobrze, chodzi o to, że Lexie dzisiaj miała jakiś wybuch gniewu, czy coś takiego. Nie wiem, jak to dokładnie nazwać, bo nigdy w życiu się z czymś takim nie spotkałem. Ale po prostu wydało mi się to niej niepodobne. Nie mogłem jej uspokoić, tak jakby znajdowała się w jakimś innym świecie.- powiedziałem i w tym momencie spojrzałem na przerażone miny państwa Woods.- Coś nie tak? 

Kobieta westchnęła tylko i schowała głowę w dłoniach. Natomiast jej mąż zaczął opowiadać mi historię. 

-Posłuchaj, nie jest to łatwe dla nas wszystkich. Szczególnie dla Lexie. Ma wielkie trudności, żeby o tym mówić, więc myślę, że masz rację sądząc, że nie wiele się od niej dowiesz.- rozpoczął swoją wypowiedź.- Chodzi o to, ze po tym, jak twoi rodzicie zdecydowali o nagłym wyjeździe, Lexie nie mogła znaleźć dla siebie miejsca. Straciła ważną w swoim życiu osobę, nie wiedziała co się  tobą dzieje- powiedział a moje serce zaczęło szybciej bić, byłem dla niej ważny- Nie mogła poradzić sobie z tym wszystkim. W sumie to od tego się zaczęło. Miewała napady lęku, złości. Zmieniła się. Nie umiała tego zwalczyć. Nie rozmawiała z nikim, nawet z nami. Ciągle siedziała w oknie z nadzieją, że może któregoś dnia wrócisz.- kontynuował- Nie mogliśmy na to patrzeć. Niszczyła sobie życie tym. Musieliśmy działać, więc zabraliśmy ją do psychologa, któy stwierdził poważną depresję.- powiedział, a ja się przeraziłem- Chcieliśmy, aby mogła z tego wyjść. Przez 4 lata chodziła na regularne wizyty. Z początku bardzo często, ale z czasem coraz rzadziej, aby zaczęła samodzielnie radzić sobie z problemami. Rok temu skończyła leczenie. Od tego czasu była u psychologa zaledwie kilka razy. uważamy to za duży sukces, ale też nie chcemy, żeby choroba powróciła.- powiedział kończąc swoją wypowiedź. 

-Nie wiem co powiedzieć, naprawdę.-przyznałem ze smutkiem- To ni był mój wybór. Niestety. Rodzice zadecydowali, że przeprowadzamy się do dziadków, ponieważ mój dziadek był chory. Niestety po kilku miesiącach zmarł, a rodzice nie chcieli zostawiać babci samej z tym wszystkim.- kontynuowałem dochodząc od części chyba najmniej miłej- Później mama zaszła w ciążę. Wszystko układało się świetnie, aż któregoś dnia, gdy wrcała do domu, miała wypadek.- kontynuowałem- Była w 6 miesiącu ciąży. Niestety mojej siostrzyczki nie udało się uratować.- powiedziałem na jednym wdechu. 

-O boże.- powiedziała pani Woods zakrywając usta dłonią- Jak się czuje twoja mama? 

-Już dobrze. Minęło kilka lat od tego zdarzenia i chyba aczyna sobie z tym wszystkim radzić. początki były najgorsze i ktoś zawsze musiał jej pilnować.- powiedziałem- Zaliczyła kilka prób samobójczych.- westchnąłem. 

-O matko... może wpadniecie kiedyś do nas na kolację.- zmieniła temat widząc, że nie jest on dla mnie zbyt wygodny.- Kiedyś świetnie się dogadywaliśmy, może spróbujemy odbudować nasze relacje.- zaproponowała. 

-Porozmawiam z nimi o tym.- przekonałem ją. 

Niedługo później usłyszeliśmy kroki na schodach, a nasze wzroki powędrowały w tamtym kierunku. Okazało się, że to Lexie. Dziewczyna weszła do kuchni i spojrzała na nas zaspanym wzrokiem.

-O cześć.- powiedziała- Już wróciliście?- skierowała pytanie do swoich rodziców.

-Tak.- przyznała jej mama- Jak się czujesz skarbie?- zapytała z troską.

Oczy dziewczyny, od razu zrobiły się wielkie.

-Powiedziałeś im?! A wy jemu?!- zaczęła krzyczeć. 

-Lexie, kochanie. Proszę cię nie denerwuj się.- poróbwała uspokoić ją mama, jednak to nic nie dawało. 

Wtedy postanowiłem wkroczyć ja i tak jak poprzednim razem złapałem ją w tali i przyciągnąłem do siebie obejmując i głaszcząc po głowie. 

-Ciii, już wszystko jest dobrze.- powiedziałem cicho.- Nie musisz się martwić. Nie chcemy robić nieczego przeciwko tobie. Jeśli zechcesz to z siebie wyrzucić możesz śmiało do mnie przyjść. Nic na siłę. Chcesz coś zjeść, czegoś się napić?- zapytałem nadal głaszcząc dziewczynę po głowie. 

Pokręciła przecząco głową nic nie mówiąc, tylko wtulając się we mnie jeszcze bardziej. 

-Dobrze, może w takim razie wypijemy razem herbatę? Musimy niedługo jechać do lekarza. Pamiętaj, że mi to obiecałaś.- powiedziałem poważnie. 

-Wiem.- szepnęła- Dobrze, wypijmy herbatę.- dodała po chwili i spojrzała na mnie. 

Skinąłem tylko głową i pociągnąłem aby usiadła przy blacie, podczas gdy jej mama już zaparzała nam herbatę. Usiadłem badzo blisko Lexie tak, aby mogła ona oprzeć głowę na moim ramieniu, co też od razu uczyniła. 

Siedzieliśmy tak w ciszy i popijaliśmy napój. Kiedy już skonczyliśmy przyszedłczas, aby zbierać się do lekarza. Pan Woods chciał nas zawieźć, ale przekonałem go, że damy sobie radę, bo przecież też mam prawo jazdy. 

I tak właśnie jesteśmy  drodze do lekarza. Jedziemy w ciszy, w tle cicho pogrywa spokojna muzyka. Nie odzywamy się do siebie. Wiemy, że tej ciszy nam właśnie teraz potrzeba, a zbędne rozmowy mogłyby wywołać niepotrzebne kłótnie, których ostatnio u nas za dużo. 

Kilkanaście minut później podjeżdżam pod klinikę, w której pracuje moja ciocia. Jest za dziesięć szesnasta, więc mamy dobry czas. Wychodzę z samochodu, a następnie otwieram drzwi Lexie. Dziewczyna wysiada, a ja zamykam z nią drzwi i łapię ją za rękę. Uśmiecham się lekko, ale nic nie mówię. To byłoby niepotrzebnę. Prowadzę ją do wnętrza budynku i proszę alby poczekała na mnie chwilę na krzesełku w poczekali. Dziewczyna zgadza się, a ja idę ku gabinetowi mojej cioci. 

Pukam lekko w drzwi, a po krótkim 'proszę' wchodzę do środka i witam się z kobietą:

-Cześć ciociu!- mówię wesoło.

-O! Witaj Chris! Co cię do mnie sprowadza?- pyta od razu.

-Moja koleżanka skręciła prawdopodobnie kostkę i ledwo zmusiłem ją, żeby tutaj przyszła. Mogłabyś to zobaczyć? Zleży mi na tym, bo ona gra w siatkówkę i jest kapitanem drużyny...- zacząłem tłumaczyć.

-Czy to ktośważny dla ciebie?- zapytała z uśmiechem, na co tylko westchnąłem.

-To Lexie.- przyznałem.

-Lexie?! Ta Lexie?!- prawie krzyknęła. 

-Tak ciociu. Ta Lexie. Proszę cię bądź delikatna.- poprosiłem.

-Oczywiście, przyprowadź ją tutaj.- powiedziała i usiadła za biurkiem. 

Ja natomiast poszedłem po dziewczynę i powiedziałem, że lekarz już na nią czeka. Nie chciałem mówić, kto nim jest, bo nie byłem pewien, czy się zgodzi, gdy się dowie, ale było już za późno na odmowę. Zaprowadziłem ją do gabinetu, a gdy tylko do niego weszła, zamknąłem drzwi i oparłem się o nie, aby nie mogłą wyjść. 

Dziewczyna stnęła osłupiała i nie miała pojęcia co zrobić. Cofnęła się o kilka kroków, ale wtedy wpadła na mnie i się na mnie spojrzała. Wzruszyłem jedynie ramionami i wskazałem, aby usiadła na krzesełku obok biurka. Ciocia natomiast patrzyła na całą tą sytuację z lekkim rozbawieniem.

-Witaj Lexie.- odezwała się w końcu- Tak się cieszę, że cię widzę. Myślałam wprawdzie, że spotkamy się nie w takiej sytuacji, ale cóż można zrobic.- uśmiechnęła się lekko.- Chris powiedział mi, że prawdopodobnie skręciłaś kostkę. Chciałabym ci pomóc, więc może usiądziesz na kozetce, a ja obejrzę twoją stopę?- wyjaśniała jej jak małemu dziecku. 

-D...dobrze. Niech będzie.- powiedziała dziewczyna z lekkim zawachaniem i wstała, gdy ciocia wskazała jej kozetkę. 

Podszedłem bliżej, aby byc obok w razie czegoś. Dziewczyna usiadła, zdjęła butai skarpetkę. Moja ciocia natomiast podeszła i lekko podniosła jej nogę. Następnie dotknęła kostki, a Lexie cicho syknęła. Widziałem po minie kobiety, że wie już jaką diagnozę postawić. 

-Dobrze Lexie.- zaczęła- Muszę cię zmartwić, bo to faktycznie jest skecona kostka.- powiedziała- Chris powiedział mi, że grasz w siatkówkę, dlatego muszę powiedzieć ci, że niestety jesteś wykluczona z jakichkolwiek treningów i zawodów przez najbliższe 2-3 tygodnie. Przepiszę ci maść, która będzie miała za zadanie złagodzenie bólu.- dodała podchodząc do biurka i zaczynając wypisywać receptę- Najlepiej byłoby, gdybyś wykupiła ją już dziś.- powiedziała i spojrzała na mnie.- Zapiszę cię na wizytę kontrolną za 2 tygodnie i wtedy ustalimy, czy możesz już wrócić do treningów, czy lepiej jeszcze zaczekać. I proszę cię.- spojrzała tym razem na dziewczynę- Nie rób nic na siłę. Możesz tylko pogorszyć sprawę, a wtedy wykluczysz siebie z gry nawet na kilka miesięcy. Lepiej poczekać te kilka tygodni prawda? 

Lexie skinęła tylko głową zakładając już swojego buta. Podszedłęm do cioci i wziąłem receptę, aby jak najszybciej wykupić zapianą maść. 

-To tyle z mojej strony. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie w jak najlepszym kierunku i za 2 tygodnie będziesz już mogła wrócić do gry.- uśmiechnęła się i podała jej rękę.- Miło cię było spotkać Lexie.- dodała po chwili.

-Dziękuję. Panią również.- odezwała się po raz pierwszy po wejściu do gabinetu i uśmiechnęła szczerze. 

-Dziękujemy ciociu- zabrałem głos.- Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy, może już nie w takich warunkach.- zaśmiałem się.- Musimy już wracać, ale obiecuję, że niedługo cię odwiedzę.- powiedziałem i pocałowałem kobietę w policzek na pożegnanie. 

Następnie złapałem Lexie za rękę i wyszliśmy z gabinetu kierując się do auta. Otworzyłem jej drzwi, a kiedy wsiadła zamknąłem je z nią i sam usiadłem w fotelu kierowcy. Odpaliłem silnik i obrałem na cel najbliższą aptekę. Na miejscu byliśmy juz po kilku minutach. Powiedziałem Lexie, że muszę coś załątwić i szybko wyskoczyłem z auta, żeby obyło się bez zbędnych pytań. Kilka chwil później byłem już z powrotem i wsiadając podałem dziewczynie pudełko z maścią. Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, ale nic nie mówiła. 

-Maść, którą przepisała ci moja ciocia.- powiedziałem tylko i wzruszyłem ramionami. 

-Przecież mogłam ją kupić sama.- powiedziała lekko podirtowana. 

-Ale już nie musisz.- powiedziałem i uśmiechnąłem się szelmowsko.

Lexie już nic mi nie odpowiedziała, jedynie pokręciła głową i zaczęła wpatrywać się w widok za oknem, a ja ruszyłem w kierunku jej domu. Widziałem, że dziewczyna przysypia opierając swoją głowę o szybę, dlatego postanowiłem pomóc jej zasnąć i zacząłem gładzić jej udo. 

-Co robisz?-powiedziała zdziwiona. 

-Nic, pomogam ci zasnąć.- powiedziałem nie odwracając głowy od drogi.- Śpij.- dodałem tylko. 

Dziewczyna nie odpowiedziała już nic. Jedynie poprawiła się na siedzeniu i ponownie oparła głowę o szybę. Kilka minut później już miarowo oddychała, co oznaczało, że smacznie śpi. Niedługo potem byliśmy już pod naszymi domami. Nie chciałem jej budzić, dlatego wziąłem teleon z jej kolan. 

Od: Lexie 
Dobry wieczór, są państwo w domu? Chris 

Od: Mama
Nie, jesteśmy na mieście o co chodzi?

Od: Lexie 
Nic się nie stało. W takim razie Lexie będzie spać u mnie. Zasnęła w drodze i nie chcę jej budzić. 

Od: Mama
Jasne, nie ma sprawy. Dziękujemy ci. 

Od: Lexie 
Nie ma za co. 

Schowałem telefon dziewczyny do swojej kieszeni w spodniach i wysiadłem z samochodu. Następnie skierowałem się do drzwi pasażera, otworzyłem je i wziąłem Lexie na ręce, zaraz potem zamykając auto.  Skierowałem się do mojego domu. Niestety nie mogłem sobie poradzić z otworzeniem drzwi, dlatego zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili otworzyła moja mama ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. 

-Chris?- zapytała. 

-Tak, mamo. Lexie u nas nocuje. Jej rodziców nie ma w domu, a usnęła w samochodzie. Nie chciałem jej budzić. Jest przemęczona.- powiedziałem i wszedłem do środka. 

-Jasne, mam pościelić w gościnnym? 

-Nie, Lexie śpi u mnie.-powiedziałem stanowczo i od razu zobaczyłem uśmiech mojej mamy- Nawet o tym nie myśl- szepnąłem zażenowany. 

-No już dobrze. Miłej nocy.- powiedziała i zaśmiała się, a ja dopiero wtedy zrozumiałem sens jej słów. 

No nic, nie chce mi się już kłócić, wię tylko westchnąłem i podążyłem do mojego pokoju. Tam położyłem Lexie na łóżku, a następnie wziąłem jakieś bokserki i skierowałem się do łazienki w celu wzięcia prysznica. Kiedy wróciłem, zobaczyłem, że dziewczyna nie śpi, tylko siedzi i rozgląda się po pokoju. 

Nagle jej wzrok trafił na mnie i spojrzała na mnie zdumiona nie wiedząc co powiedzieć. 

-Co...co ja tu robię?- zająknęła się. 

-Zasnęłaś w aucie, dlatego postanowiłem cię nie budzić.- odpowiedziałem spokojnie.

-Przecież mam swój dom. Nie muszę tutaj siedzieć. Mogłeś zanieść mnie do mojego pokoju.- odparła.

-Twoich rodziców nie ma w domu.- powiedziałem, na co usłyszałem tylko jęk zrezygnowania ze strony dziewczyny. 

-Mogę się umyć?- zapytała aby zmienić temat. 

-Jasne. Chcesz jakieś ubrania na zmianę?- zapytałem patrząc na nią. 

Lexie wstała i pokiwała nieznacznie głową, więc zacząłem szukać czegoś, co będzie na nią nie aż tak za duże. W końcu dałem jej jąkąś bluzę i spodnie dresowe. 

Dziewczyna poszła do łazienki, ja nastomiast usiadłem przy biurku i sprawdziłem wiadomości na moim telefonie. Było ich kilka od Ethana.

Od: Ethan 
Stary Britney truje mi o ciebie głowę. 

Od: Ethan
Pomógłbyś, a nie nie dajesz znaku życia. Ona chce się z tobą spotkać. Chyba chce cię przelecieć. 

Od: Ethan
Jeśli nie odpiszesz, to podam jej twój adres i to będzie już tylko i wyłącznie twój problem. 

Ostatnia wiadomość przyszła dosłownie przed chwilą, dlatego spokojnie odpisałem.

Od: Chris
Jeśli jeszcze u ciebie jest to powiedz jej, żeby na nic nie liczyła, bo aktualnie jestem z Lexie. 

Kiedy wysłałem wiadomość, drzwi od łazienki się otworzyły, a w nic stanęła dziewczyna. O dziwo nie założył spodni, więc miała na sobie tylko moją bluzę i bieliznę. Kiedy zauważyła, że się na nią gapię, powiedziała: 

-W spodniach byłoby mi za ciepło.

-Jasne. Na Ethana napadła Britney, bo chce się ze mną spotkać.- zaśmiałem się. 

-Chyba pomyliła adresy, powinna pogadać o tym z tobą.-powiadziała poważnie, zbyt poważnie. 

-Napisałem mu, że jeśli jeszcze u niego jest to niech na nic nie liczy bo jestem z tobą.- odpowiedziałem i spojrzałem na nią. 

Lexie była zdziwiona moimi słowami, ale co miałem zrobić. Narazić się na Britney? W życiu

-Serio tak napisałeś?

-Tak. Mam nadzieję, że się ode mnie odwali. 

-Z pewnością.- powiedziała sarkastycznie- A przyczepi się do mnie, żebym zostawiła ciebie, bo jesteś jej. Nie jedna dziewczyna w szkole to przerabiała.- powiedziała. 

-Może tym razem będzie inaczej.- wzruszyłem ramionami.- Chodź, idziemy spać.- dodałem i ruszyłem do łóżka, lecz dziewczyna nie ruszyła się nawet o krok. Spojrzałem na nią i zoabczyłem jej smutną minę.- Hej, co jest?- zapytałem z troską. 

-Muszę iść jutro do trenera i wszystko mu powiedzieć.- powiedziała bardzo smutna.- Pewnie Britney zostanie kapitnem, a je będę mogła się już pozegnać z drużyną, kiedy tak się stanie.- dodała i westchnęła. 

-Nic takiego się nie stanie.- zapewniłem ją- Trener były chyba głupcem, gdyby to zrobił.- powiedziałem i ją przytuliłem całując w czoło.- Na pewno nic takiego się nie stanie. Bądź spokojna. To tylko dwa tygodnie. Zobaczysz, jak szybko zleci. 

-Cóż, nie jestem pewna.-odpowiedziała i spojrzała na mnie.- Ale niech będzie. Idźmy spać. Jestem zmęczona.- dodała po chwili. 

-Jasne. Wybierz sobie stonę.- powiedziałem.

Dziewczyna podeszła do łóżka i położyła się po lewej stronie, dlatego ja zająłem prawą. Przykryłem nas kołdrą i wyłączyłem lampkę. Odwróciłem się do Lexie, która leżała do mnie tyłem i spostrzegłem, że podwinęła jej się bluza, dzięki czemu miałem idealny widok na jej idealny tyłek. 

No to teraz z pewnością nie będę mógła zasnąć. Pomyślałem sobie. 

-Nie patrz na mój tyłek.- usłyszałem po chwili i dziewczyna odwróciła się do mnie przodem. 

-Co?- zapytałem lekko zaskoczony. 

-Przecież wiem, że patrzyłeś się na mój tyłek.- powiedziała od razu. 

-Nie prawda.- trzymałem się swojego.

-Mnie nie oszukasz.- pwiedziała i przytuliła się do mnie.- Powiedz przynajmniej, że jest ładny.- dodała i zaśmiała się, a ja wraz z nią. 

-Jest.- powiedziałem i przytuliłem ją do siebie jeszcze bardziej. Nie musiałem długo czekać na nadejście snu, dlatego już kilka chwil później smacznie spałem, mając w objęciach jedną z najważniejszych osób w moim życiu. 

---------------------------------------------

Kochani kolejny mój rekord! Ponad 2700 słów! Ostatnio udaje mi się pisać dłuższe rozdziały. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza. I najważniejsze! Jak wam się podobał rozdział? I jak sytuacja wygląda u was? Ja od środy mam lekcje online i z jednej storny widzę tego plusy i minusy. :/ Ale wierzmy, że będzie tylko lepiej. Musi. 

Życzę miłego dnia i zdrowia przede wszystkim!
SKY 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro