część 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ROZDZIAŁ 8 – PRZEKLĘTY

Ten dzień był dniem w piekle!

Kiedy Zayn się obudził, jego Alfy nie było już w kabinie; Liam pozostawił jednak dla niego uchylone okienko, by świeże powietrze i promienie słońca zalały pomieszczenie. Początek dnia wydawał się być dość przyjemny, ponieważ było znacznie cieplej niż w ciągu ostatnich kilku dni.

Zayn umył się, używając umywalki, która znajdowała się w rogu pomieszczenie, po czym założył na siebie kremową koszulę, niebieskie spodnie i użył wody kolońskiej, aby w końcu wyruszyć na poszukiwania swojej Alfy. Chciał zapytać o to, gdzie mógłby znaleźć świeżą pościel. Chciał również, aby Liam go pocałował.

Był w drodze na pokład główny, gdy nagle usłyszał krzyk mężczyzny. Natychmiast skierował się w tamtą stronę, dostrzegając to, iż całe to zamieszanie dotyczyło mężczyzny, który potknął się i upadł; wyglądał na dość starego, leżąc nieprzytomnie na deskach. Upadek musiał być dla niego dość ciężki.

Zayn z ogromnym poczuciem winy dostrzegł swój kapelusz, który z pewnością nie powinien był znajdować się w miejscu wypadku; pobladł, gdy zdał sobie sprawę z tego, iż mężczyzna upadł, ponieważ nadepnął na kapelusz i osunął się na nim.

Niall uklęknął na jedno kolano, nachylając się nad mężczyzną i klepiąc go po twarzy, aby go obudzić. Tłum marynarz zebrał się dookoła w kilka sekund, rzucając swoimi propozycjami, które dotyczyły tego, w jaki sposób powinni byli obudzić mężczyznę.

— Co tu się, do jasnej cholery, stało!? — Huknął Liam.

— Myślę, że się na czymś poślizgnął — Odezwał się Zayn, nawet nie odwracając się w stronę swojej Alfy i starając się brzmieć na niewinnego.

— To nie było coś, Omego — Wtrącił się jeden z członków załogi, wskazując na pomięty kapelusz, który leżał na deskach — To był twój kapelusz.

Zayn został niemal zmuszony do przyjęcia pełnej odpowiedzialności za wypadek mężczyzny.

— Tak — Przyznał — To prawda. Jego upadek jest moją winą. Czy wszystko będzie z nim w porządku, Niall? Naprawdę nie chciałem, aby cokolwiek takiego w ogóle się wydarzyło...

— W porządku, Zayn — Przerwał mu Niall, litując się nad bełkotliwą Omegą — Nie przejmuj się.

Zayn rozejrzał się dookoła, dostrzegając to, iż wszyscy przytaknęli w zgodzie.

— Nie martw się, droga Omego — Odezwał się mężczyzna z czerwoną brodą — Ivan z pewnością zaraz odzyska przytomność. Nic strasznego się nie wydarzyło.

— Murray! — Zawołał do kogoś Niall — Przynieś mi wiadro wody!

— Czy Ivan będzie w stanie ugotować dziś dla nas zupę? — Zapytał Chester, spoglądając gniewnie w stronę Omegi.

Zayn również spojrzał w jego stronę gniewnie; oczywistym było to, iż Chester obwiniał go za to, iż przez niego Ivan nie będzie w stanie ugotować dla nich posiłku.

— Widzę, że twój żołądek jest ważniejszy niż zdrowie bliźniego — Oskarżył go Zayn; uklęknął obok nieprzytomnego mężczyzn, klapiąc jego ramię, aby w jakikolwiek sposób spróbować go obudzić, ale to nie poskutkowało; kucharz wciąż leżał nieprzytomnie z uchylonymi ustami.

— Zabiłem go, Niall? — Wykrztusił, spoglądając w jego stronę z niepokojem.

— Oczywiście, że nie — Odpowiedział takim tonem głosu, jakby uważał to pytanie za naprawdę głupie — Wciąż oddycha. Po przebudzeniu będzie go po prostu strasznie bolała głowa.

Liam chwycił swoją Omegę, unosząc ją ku górze, po czym odciągnął ją od tłumu na bok pomimo tego, iż Zayn wciąż mamrotał pod nosem przeprosiny, obwiniając się za ten wypadek; chciał zostać przy nieprzytomnym marynarzu, aby przeprosić go, gdy się obudzi.

— Nie sądzę, że będzie w nastroju do wysłuchiwania twoich przeprosin, gdy się obudzi — Odezwał się Liam.

— To prawda — Zgodził się Eddy — Ivan jest nazywany również Groźnym. Nie wybacza zbyt szybko i często ma wiele pretensji.

— Będzie wściekły — Dodał ktoś inny.

— Ivan jest jedynym kucharze? — Zapytał Zayn.

— Tak.

Zayn po raz pierwszy tego dnia odwrócił się w stronę swojego męża, spoglądając w jego twarz i poczuł, jak zaczęło robić mu się gorąco; nie wiedział, czy było to spowodowane zamieszaniem, które spowodował, czy faktem, iż zmierzył się z nim pierwszy raz od ostatniej nocy.

— Dlaczego nazywają go Groźnym? — Zapytał z ciekawością — Dlatego, że ma okropny temperament?

Liam nawet na niego nie spojrzał.

Jeden z marynarzy podszedł do nieprzytomnego mężczyzn z wiadrem wody i natychmiast go oblał; Ivan otworzył oczy, kaszląc jak opętany, a gdy tylko Liam zobaczył, iż było z nim wszystko w porządku, skinął głową i oddalił się od zbiorowiska.

Zayn nie mógł uwierzyć w to, iż jego Alfa go zignorowała. Poczuł się zawstydzony. Musiał dać swojej Alfie wykład na temat tego, w jaki sposób powinien był traktować swoją Omegę. Zaczął układać w głowie całą swoją przemowę w oczekiwaniu na to, aby dostać szansę, by przeprosić kucharza. Gdy tylko mężczyzn uniósł się ku górze, siadając na deskach, Zayn uklęknął tuż przy nim i wziął jego dłoń w swoją.

— Błagam o wybaczenie. Jestem winny tego wypadku. Kapelusz, na którym się poślizgnąłeś należy do mnie, ale gdybyś tylko patrzył, dokąd idziesz, to z pewnością byś go zauważył. Niemniej jednak błagam o wybaczenie.

Kucharz złapał się za głowę, pocierając ją delikatnie, aby złagodzić ból, po czym uniósł swój wzrok, spoglądając w stronę Omegi; już był gotowy, aby zacząć obwiniać go za ten wypadek, ale gdy dostrzegł zmartwienie na jego twarzy, a także to, iż była to Omega jego kapitana, postanowił mu wybaczyć.

— To nic takiego — Odezwał się — Nie zrobiłeś tego celowo.

— Oczywiście, że nie zrobiłem tego celowo. Masz wystarczająco dużo siły, aby się podnieść? Pomogę ci.

Kucharz spojrzał nieco przezornie w stronę Omegi, a gdy kilku ludzi pośpieszyło, aby mu pomóc, warknął na nich wszystkich.

— Poradzę sobie sam — Wstał i potarł swoje plecy — Odsuńcie się wszyscy i zejdźcie mi z oczu. Obawiam się, że dziś nie ugotuję zupy. Bolą mnie plecy i głowa. Niech mnie szlag, muszę dostać się do łóżka.

— Uważaj na język — Ostrzegł Niall, dając mu do zrozumienia, by nie przeklinał w obecności Omegi.

Horan podniósł kapelusz, który był w opłakanym stanie, podając go Omedze; Zayn wiedział, iż będzie musiał się go pozbyć.

— Zamierzam ugotować zupę dla załogi — Ogłosił z entuzjazmem, uważając to za najlepszy pomysł, na jaki mógł wpaść.

— Nie zamierzasz — Odpowiedział surowym tonem głosu Niall — Jesteś Omegą naszego kapitana. Nie powinieneś wykonywać żadnej pracy.

Zayn nie chciał się z nim kłócić, więc poczekał aż odejdzie, a potem zapewnił resztę załogi o tym, iż ugotuje dla nich zupę; kucharz wydawał się być szczęśliwy tą propozycją, więc zaprowadził go do kuchni, do której prowadził dość ciemny korytarz.

— Gotowałeś wcześniej? — Zapytał, spoglądając w stronę Omegi, która była kompletnie zafascynowana pomieszczeniem.

— Oczywiście — Skłamał — Wiele razy.

— Myślałem, że Omegi jak ty, nie powinny wykonywać tego rodzaju pracy.

— Nudziłem się przez większość czasu, więc po prostu pomagałem kucharzowi — Odpowiedział — Nie martw się. Dam radę — Zapewnił go.

Ivan wyglądał w taki sposób, jakby mu uwierzył.

Na środku pomieszczenia znajdował się ogromny piekarnik, który był największym, jaki Zayn kiedykolwiek widział; kiedy powiedział o tym na głos, Ivan natychmiast postanowił go poprawić.

— To nie jest piekarnik. To piec kuchenny. Po drugiej stronie znajduje się komora, w której gotuję mięso. Spójrz tutaj. Właściwie, to przygotowałem już mięso. To, które nie nadaje się do zjedzenia już odłożyłem. Większość dobrej wołowiny już się gotuje. Zrobiłem to zanim udałem się na górę na pokład, aby porozmawiać z Chesterem. Tutaj robi się dość duszno, a ja potrzebowałem świeżego powietrza — Wyjaśnił — Nie ma tutaj zbyt dużo do zrobienia. Posiekaj warzywa i dodaj przyprawy. Znasz się na tym. Chcesz, abym został przez chwilę?

— Nie — Odpowiedział — Poradzę sobie. Idź i poproś, aby ktoś spojrzał na twoją głowę. Może dostaniesz coś, co złagodzi twój ból.

Ivan machnął dłonią w stronę mięsa, które nadawało się jedynie do wyrzucenia, ponieważ było zepsute, chcąc dodać, iż pozbędzie się go natychmiast, gdy tylko poczuje się lepiej, ale jego głowa znów zaczęła pulsować i zupełnie o tym zapomniał.

— Rzeczywiście już pójdę. Z pewnością dadzą mi coś, co złagodzi ból.

Tak szybko, jak kucharz opuścił pomieszczenie, Zayn wziął się do pracy; był zdeterminowany, aby zrobić najlepszą zupę, jaką kiedykolwiek załoga jadła w swoim życiu. Dodał resztę mięsa, które stało z boku, doprawiając zupę przyprawami; znalazł pokruszone brązowe liście, które miały dość ostry aromat, więc dodał ich jedynie odrobinę.

Spędził swój poranek i część popołudnia w kuchni, uważając, iż dziwnym było to, iż nikt go nie szukał. Myśląc o kimś, miał oczywiście na myśli swoją Alfę, co sprawiło, iż jego nastrój znacznie się pogorszył.

— Nawet odpowiednio się ze mną nie przywitał — Mruknął do siebie.

Otarł swoje czoło ręcznikiem, który zarzucił na swoje ramię, po czym odgarnął wilgotne kosmyki swoich włosów z linii własnego wzroku.

— Kto się z tobą odpowiednio nie przywitał?

Zayn poczuł, jak jego serce przyśpieszyło swojego bicia, tłukąc w klatce piersiowej niczym oszalałe, gdy rozpoznał głos swojej Alfy, który doszedł go od strony drzwi.

Odwrócił się w tamtą stronę, marszcząc swoje brwi, po czym skrzyżował ramiona na wysokości własnej klatki piersiowej.

— Ty się ze mną odpowiednio nie przywitałeś.

— Co tutaj robisz?

— Gotuję zupę — Odpowiedział — A ty co tutaj robisz?

— Szukam cię.

Zayn był pewny, co do tego, iż powodem, dla którego poczuł się nieco oszołomiony było to samo błogie uczucie, które dawno temu wypełniło jego ciało, gdy palił jakieś zioło; nie powinien był reagować w taki sposób tylko dlatego, iż jego Alfa spoglądała w jego stronę.

— Ugotowałeś kiedykolwiek jakąś zupę? — Zapytał, unosząc jedną ze swoich brwi ku górze.

Omega ruszyła w jego stronę, stając tuż przed nim.

— Nie, nigdy wcześniej nie ugotowałem żadnej zupy, ale to wcale nie jest aż tak trudne — Wzruszył ramionami.

— Zayn...

— Obwiniali mnie o wypadek kucharza — Przerwał mu — Musiałem zrobić coś, aby zdobyć ich lojalność. Poza tym, to chcę, aby moja załoga mnie lubiła.

— Twoja załoga?

Zayn skinął głową.

— Nie mieszkamy w posiadłości, więc nie mamy służących, ale mieszkamy na statku i mamy załogę, która jest czymś w rodzaju twoich pracowników. Naszych. Kiedy tylko spróbują zupe, to znów mnie polubią.

— Dlaczego się tym przejmujesz?

Liam wyprostował plecy i zbliżył się do niego odrobinę; zupełnie tracił swoją kontrolę, pragnąc być tak blisko, jak tylko się dało, co było tylko i wyłącznie winą tego, iż jego Omega była zbyt słodka i zbyt atrakcyjna. Twarz Omegi była nieco zarumieniona od gorąca, które buchało z pieca, a kilka kosmyków czarnych włosów było przyklejonych do jego czoła, podczas gdy jego usta były nieco opuchnięte przez to, iż przygryzał je w koncentracji, gdy siekał warzywa.

— Ponieważ wszyscy chcą być lubiani.

— Ja nie chcę — Odpowiedział Liam.

Zayn posłał mu nieco rozgniewane spojrzenie, które było spowodowane tym, iż Alfa znów się z nim nie zgodziła; byli teraz tak blisko, iż ich uda stykały się ze sobą.

— Zayn?

— Tak?!

— Czy wciąż jesteś obolały po ostatniej nocy?

Rumieniec, który wkradł się na twarz Omegi był natychmiastowy.

— Bolało odrobinę, gdy skończyliśmy — Wyszeptał.

Liam ujął jego podbródek, unosząc jego twarz ku górze, aby spojrzał w jego oczy.

— Nie o to zapytałem — Odpowiedział miękkim szeptem.

— Nie?

— Nie.

— W takim razie, co chcesz wiedzieć?

Zayn brzmiał na nieco zdyszanego, co Liam wziął za wskazówkę, iż potrzebował odrobiny świeżego powietrza; Alfa naprawdę nie chciał, by Omega znów zemdlała.

— Chcę wiedzieć, czy wciąż cię boli, Zayn.

— Nie — Odpowiedział — Teraz nic mnie nie boli.

Patrzyli na siebie w milczeniu przez dłuższą chwilę; Zayn przez chwilę pomyślał, iż może Liam chciał go pocałować, ale nie był tego pewien.

— Wciąż odpowiednio mnie nie przywitałeś, Liam — Oświadczył, układając swoje dłonie na klatce piersiowej Alfy, po czym przymknął powieki, czekając.

— Czym, do jasnej cholery, jest odpowiednie przywitanie? — Zapytał Liam, doskonale wiedząc, czego chciał Zayn, ale był ciekawy tego, jak to wszystko potoczy się dalej.

Zayn otworzył oczy, marszcząc swoje brwi.

— Powinieneś mnie pocałować.

— Dlaczego? — Drażnił się.

Rozdrażnienie Omegi było zbyt oczywiste.

— Po prostu to zrób — Rozkazał; zanim Liam zdążył zadać kolejne irytujące pytanie, Zayn ułożył swoje dłonie na jego policzkach, przyciągając go do siebie — Nieważnie — Wyszeptał — Zrobię to sam.

Liam nie zaoferował żadnej pomocy ze swojej strony, ale to nie sprawiło, iż Zayn się poddał; złożył niewinny i czysty pocałunek na jego ustach, po czym trącił jego nos swoim.

— Byłoby to znacznie lepszym pocałunkiem, gdybyś współpracował, Leeyum — Odezwał się — Powinieneś oddać pocałunek swojej Omedze.

Głos Omegi był niczym muzyka dla uszu Alfy, a jego zapach był niezwykle słodki, mieszając się z ciepłem, które emanowało z jego ciała. To było wszystko, co Alfa mogła znieść. Żadnego więcej drażnienia się. Liam pochylił swoją głową, pocierając jego usta swoimi. Zayn westchnął, natychmiast pogłębiając ich pocałunek i niemal topiąc się z przyjemności w jego ramionach. Sposób, w jaki Zayn reagował na jego dotyk sprawiał, iż Liam zupełnie tracił swoją kontrolę; trzymał go w swoich silnych i potężnych ramionach, chłonąc jego jaśminowy zapach, który mieszał się z nutą cynamonu.

— Kto nauczył cię całować się w ten sposób? — Mruknął Liam; było to dość nielogicznym pytaniem, ale i tak nie potrafił powstrzymać się przez wypowiedzeniem go na głos.

— Ty mnie nauczyłeś.

— Nigdy wcześniej nikogo nie całowałeś? — Dopytał, aby się upewnić.

Zayn potrząsnął głową.

— Nie — Odpowiedział — Chyba, że powinienem policzyć Lou, którego pocałowałem, gdy mięliśmy dwanaście lat.

Liam zachichotał.

— Posłuchaj, jeśli nie podoba ci się...

— Podoba mi się — Przerwał Liam, składając miękki pocałunek na jego ustach, a Zayn nie zamierzał protestować; nawet wtedy, gdy Liam odsunął się odrobinę i chwycił jego dłoń, ciągnąc go w stronę wyjścia z kuchni.

— Nie sądzę, że mogę opuścić kuchnię.

— Potrzebujesz drzemki — Zadecydował Liam.

— Potrzebuję czego? — Odpowiedział — Nigdy nie robię sobie drzemek.

— Od dziś robisz.

— A co z moją przepyszną zupą?

— Cholera, Zayn — Warknął — Nie chcę, abyś gotował.

Zayn zmarszczył brwi, ponieważ Liam nagle stał się zbyt apodyktyczny.

— Wytłumaczyłem ci już to, dlaczego to robię.

— Czy naprawdę myślisz, że możesz zdobyć lojalność mojej załogi dzięki misce zupy?

Zayn chciał go kopnąć, ale Liam kontynuował energiczny spacer, dopóki nie wrócili do kabiny, a Omega była dość zaskoczona tym, że Liam wszedł za nim do środka.

Czy on również potrzebował drzemki?

Liam zamknął za sobą drzwi i je zaryglował.

— Odwrócić się, Zayn — Odezwał się, zaczynając go rozbierać; Omega nie protestowała do czasu, gdy Alfa chwyciła również jego bieliznę, a wtedy Zayn natychmiast go zatrzymał.

Liam stał w miejscu, dokładnie mu się przyglądając; Zayn był znakomitą Omegą. Jego ciało było giętkie i perfekcyjne. Takie, jakie powinno było być. Gorące spojrzenie Alfy wkrótce sprawiło, że Zayn poczuł się nieco niekomfortowo. Przesunął ciężar swojego ciała z jednej nogi na drugą nogę i skrzyżował ramiona na wysokości klatki piersiowej, aby odrobinę się zakryć. Przestał być nieśmiały, gdy zobaczył, że Liam również zaczął się rozbierać.

— Też potrzebujesz drzemki?

— Nigdy nie potrzebuję drzemki — Odpowiedział Liam.

Zayn wycofał się do tyłu, gdy Liam zaczął ściągać buty.

— Nie przebierasz po prostu swoich ubrań, prawda, Liam?

Liam zatrzymał się na chwilę, uśmiechając się tak szeroko, iż drobne zmarszczki pojawiły się w kącikach jego oczu, co sprawiło, iż serce Omegi przyśpieszyło swojego bicia.

— Nie, Zayn.

— Chyba nie chcesz...

— Oh, oczywiście, że chcę — Odpowiedział, rozpinając swoje spodnie.

— Nie ma mowy — Odmówił.

Reakcja Alfy była natychmiastowa; wyprostował się, układając swoje dłonie na własnych biodrach, po czym zrobił kilka kroków w stronę Omegi.

— Nie?

Zayn potrząsnął głową.

— Dlaczego nie?

— Jest środek dnia.

— Zayn — Warknął — Tylko nie mów mi, że znowu się boisz. Nie mogę przejść przez tą mękę jeszcze raz.

— Mękę? Nazywasz kochanie się ze mną męką? — Odparł ostro i nieco piskliwie, gdy Liam stwierdził, iż naprawdę powinien był nauczyć go tego, w jaki sposób powinna była zachowywać się Omega w stosunku do Alfy.

— Boisz się?

Zayn przez chwilę wyglądał w taki sposób, jakby bał się swojej własnej odpowiedzi; wiedział, iż wcale nie musiał być szczery, ale natychmiast odrzucił ten pomysł, ponieważ nie zamierzał okłamywać swojej Alfy.

— Nie boję się.

— Dobrze — Odpowiedział — Powiedziałeś również, że już nic cię nie boli.

— Nie, ale oboje wiemy, że będzie, jeśli wciąż będziesz się upierał, aby to zrobić.

Liam uśmiechnął się, ukazując swoje rozbawienie.

— Czy to naprawdę jest aż tak nie do zniesienia?

Zayn poczuł, jak coś ciepłego rozlało się w dolnych okolicach jego brzucha; wystarczyło, aby Liam jedynie spojrzał na niego w ten szczególny sposób, a on stawał się papką, oddając się w jego ręce, by Alfa zrobiła z nim to, co tylko chciała.

— Nie — Wyszeptał.

Liam nie potrzebował kolejnej odpowiedzi, objął w pasie swoją Omegę, przyciągając ją do siebie, po czym zatrzasnął drewniane drzwi, a w pomieszczeniu zapadła ciemność, gdy zaczęli się całować; pocałunek był gorący, mokry i niezwykle tęskny.

Kiedy tylko Alfa odrobinę się odsunęła, odwrócił się, aby zapalić świecę, ale Zayn go powstrzymał.

— Nie — Wyszeptał.

— Chcę cię widzieć, gdy...

Liam zaprzestał swoich wyjaśnień, gdy poczuł dłonie Omegi na swoich biodrach; Zayn zaczął rozpinać jego spodnie, muskając opuszkami swoich palców jego umięśniony brzuch. Payne wstrzymał swój oddech na kilka krótkich sekund, co było potwierdzeniem tego, iż dotyk Omegi go podniecił, a to było wystarczająco zachęcające, by Zayn kontynuował. Malik oparł czoło na jego klatce piersiowej, powoli ciągnąc za jego pasek.

— Chcesz mnie widzieć, gdy co, Liam? — Wyszeptał mimochodem.

Alfa potrzebowała ogromnej samokontroli, aby skupić się na tym, co mówił jego słodki Zayn, dotykając go tak blisko miejsca, którego pragnął, aby dotknął.

— Chcę cię widzieć, gdy masz orgazm — Odpowiedział z niskim jękiem — Kurwa, Zayn, dotknij mnie.

Zayn doskonale widział, jak twardy był dla niego Liam, co sprawiło, iż uśmiechnął się do siebie, do tej pory nie mając pojęcia, iż mógł wypłynąc w ten sposób na swoją Alfę.

— Dotykam cię, Liam — Mruknął.

Teraz Omega zaczęła drażnić się z nim, ale Liam nie potrafił już dłużej tego znieść, więc chwycił dłoń swojej Omegi, układając ją tam, gdzie najbardziej potrzebował jego dotyku; Zayn zaczął gładzić go leniwie i bardzo powoli, ale zatrzymał się, gdy Liam warknął gardłowo, bojąc się, że zgubi się w samych dłoniach swojej Omegi.

— Nie — Warknął — Po prostu zaciśnij swoje palce, ale nie... do jasnej cholery... Zayn.

Zayn odsunął swoją dłoń, gdy Liam przyciągnął go jeszcze bliżej siebie, inicjując kolejny pocałunek; kiedy Omega rozluźniła się w jego ramionach, poddając się jego upartemu językowi, a jego upór zniknął, Liam wpadł na genialny pomysł.

— Zayn?

— Tak? — Zapytał bez tchu.

— Postanowiłem sprawić, że będziesz mnie o to błagał — Odpowiedział, dociskając go do swojej nagiej klatki piersiowej; pogłębił pocałunek, podczas gdy Zayn zaczął jęczeć z tyłu gardła.

Liam uniósł go ku górze, niosąc go w stronę łóżka, na które niezbyt delikatnie ułożył jego ciało, a potem odwrócił go do siebie plecami; zsunął jego bieliznę, odsłaniając jego cudowny tyłek, który zaczął ugniatać w swoich dłoniach, gdy Zayn zacisnął zęby na skórze własnego przedramienia, aby stłumić swoje przeciągłe jęki.

— Nie ma mowy — Warknął Liam — Pozwól mi cię usłyszeć.

Liam pochylił swoją głowę, rozciągając jego pośladki, aby mieć dobry widok na jego zaróżowioną dziurkę; chuchnął, drażniąc swoim rozgrzanym powietrzem jego wrażliwą skórę, co sprawiło, iż Omega zadrżała. Liam zauważył, że Zayn zdążył się tym już podniecić, ale pomimo tego przesunął językiem po brzegu jego dziurki, nasłuchując jego reakcji.

— Oh, Liam — Jęknął — Nie.

— Nie mów mi nie — Odpowiedział, klepiąc dokuczliwie z otwartej dłoni jego pośladki; zaczął drażnić go swoim językiem, co sprawiło, iż Zayn zaczął drżeć, jęczeć i płakać z przyjemności, błagając go o to, aby przestał i nigdy nie przestawał w tym samym czasie.

Liam wsunął pomiędzy jego pośladki swój uporczywy język, smakując jego słodyczy, gdy przeszył go nagły dreszcz przyjemności, co sprawiło, iż zatrzymał się na chwilę.

— Ty mała cholero! — Warknął, gdy zdał sobie sprawę z tego, iż Zayn skorzystał z ich więzi, aby przerzucić na niego swoje podniecenie.

Liam chwycił jego biodra, odwracając go w swoją stronę, aby go zobaczyć; Zayn miał szkliste oczy, wiśniowe usta i był taki twardy, jak Liam.

— Proszę — Wyszeptał.

— O co prosisz?

Zayn warknął, będąc zirytowany, ponieważ wszystko, czego tak naprawdę chciał w tamtym momencie, to mieć swoją Alfę w sobie. Wiedział, co Liam chciał usłyszeć, ale nie był pewien, czy mógłby powiedzieć to na głos. Liam przesunął palcami po jego twardym kutasie i to było jego zgubieniem.

— Proszę, chcę, abyś w końcu wszedł we mnie — Wyjęczał, wyginając swoje plecy w pogodni za dotykiem swojej Alfy.

— Z przyjemnością — Warknął, nie tracąc ani jednej minuty, gdy chwycił uda swojej Omegi, wsuwając się w niego jednym potężnym pchnięciem, które sprawiło, iż oboje stęknęli na tę nagłą przyjemność.

Liam oparł swoje czoło na jego ramieniu, przygryzając jego skórę w miejscu, w którym jego znak wciąż jeszcze był świeży, gdy kontynuował swoje silne pchnięcia, podczas gdy Zayn przesuwał paznokciami po jego plecach; tym razem było znacznie inaczej, ponieważ w tym samym czasie mógł poczuć nie tylko swoją własną przyjemność, ale również przyjemność swojej Omegi, co było podwójną dawką ekstazy. Nie mógł się dłużej powstrzymywać, ale Zayn był ważniejszy i Liam pragnął, aby oglądać go w momencie, gdy osiągnie orgazm jako pierwszy; uderzał w jego słodki punkt raz po raz, obserwując sposób, w jaki Zayn osiągnął swój punkt kulminacyjny, a drżące ciało jego Omegi wokół niego sprawiło, iż on również zaczął drżeć.

Kiedy również doszedł, opadając na jego ciało i w końcu odzyskał zdolność myślenia, to zdał sobie sprawę z tego, iż Zayn płakał.

— Kurwa, kochanie, zraniłem cię? — Musiał zapytać pomimo tego, iż wiedział, że nie mogło to być spowodowane ich więziom.

— Nie — Wyszeptał nieśmiało — Oczywiście, że nie, ale to było po prostu... czułem to wszystko. To było wspaniałe, ale to... zbyt wiele.

Liam doskonale wiedział, o czym mówił Zayn, więc pocałował go ponownie, aby odrobinę go uspokoić, gdy nagle uświadomił sobie to, iż to wszystko również dotarło do jego serca; dźwięk gwizdka, który ogłosił zmianę załogi na statku, przypomniał coś na wzór dźwięku ostrzegawczego w umyśle Alfy. Jego Omega nie mogła pociągać go aż tak bardzo, ponieważ było to niebezpieczeństwem, głupstwem, nieodpowiedzialnością. Wiedział, iż przejmowanie się i troszczenie się o Zayna mogło uczynić go bezbronnym, wrażliwym, podatnym na zranienie. W ciągu swojego życia nauczył się, iż przede wszystkim musiał chronić sam siebie za wszelką cenę.

Kochanie Zayna mogłoby go zniszczyć.

— O czym myślisz, Liam?

Liam nie odpowiedział, a jedynie złożył miękki pocałunek na jego czole i wstał z łóżka, po czym odwrócił się plecami do swojej Omegi, ubierając się tak szybko, jak tylko potrafił i w końcu wyszedł z kabiny. Zayn był zbyt oszołomiony jego zachowaniem, aby zareagować. Zmarszczył swoje brwi. Czy zrobił coś źle? Czy był aż tak nieistotny dla swojej Alfy, że nie zasługiwał nawet na pożegnanie? Otarł łzy gniewu, które zaczęły spływać po jego policzkach, po czym chwycił z frustracją poduszkę, aby się na niej wyładować, ale to nie pomogło na zbyt długo, ponieważ poczuł zapach swojej Alfy.

Odrzucił poduszkę na bok, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo głupi był. Ubrał się, chwytając swój szkicownik, aby w ten sposób pozbyć się swojego gniewu; zaczął szkicować statek za pomocą węgla, co sprawiło, iż na chwilę oderwał swoje myśli od Alfy. Harry przerwał mu, gdy zapukał do drzwi, by zapytać, czy chciał zjeść obiad, ale Zayn odmówił, odpowiadając mu, że poczeka i podzieli się posiłkiem z kuzynem. Zayn chciał dowiedzieć się, co załoga myślała o jego zupie. Aromat był całkiem przyjemny, kiedy skończył mieszać wszystkie przyprawy. Zupa powinna była mieć obfity smak, bo gotowała się przez wiele godzin. Kwestią czasu było to, aby marynarze zaczęli przychodzić do niego z podziękowaniami. Wkrótce wszyscy mięli być wobec niego całkowicie lojalni. Zrobienie zupy było ogromnym krokiem w tym kierunku. Jeszcze przed zmrokiem wszyscy mięli przekonać się, iż był bardzo wartościową Omegą.

•••

Notatka: Jak podoba wam się do tej pory? 🤔

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro