•~Rozdział 5~•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



.·:*¨༺ ༻¨*:·..·:*¨༺ ༻¨*:·..·:*¨༺ ༻¨*:·.

Po chwili myślenia co mam zrobić obejrzałam się po nowej krainie. Była inna? Jakby miała drogi czy chodniki coś takiego. Także było troche unoszących się platworm. I taka gra z lat 80 czy coś może mieć takie rzeczy. No dobra alentak pozatym to chłodno było. Jako iż miałam jakąś bluzę ubrałam ją. Następnie Zaczęłam podarzac drogami. Nie było tu za dużo drzew. Za to było pełno latających platworm? Czy coś takiego. Z nich często zlatywaly płaczą albo powstawały wodospady. Ciekawe czy ktoś tam jest. Więc szłam sobie lecz nagle ktoś wziął znów moja rękę. Coś jak wcześniej eh cieka2e czy dadzą mi jedzenie.

Tym razem jednak osoba wygląda ba bardziej uzbrojoną. Wymieszanie pistoleta z czymś i także ubranie przez które wtapiał się idealnie w otaczające nasz widoki. Nawet niezauwazylam że jest.

-Ummm dzień...
-Cicho
-Co cicho
-No skąd jesteś!
-Kurwa znikąd?
-Japierdole... ee tam 2127 chodź!
-Co...

Nagle ktoś złapał mnie plecy. Poczułam uderzenie więc automatycznie kopnełam. Wyrwałam się także z usciku a bardziej przetrzynywania. Spojrzałam na nich jak na wariatów po czym usłyszałam jakiś dziwny dźwięk i żucilo się na mnie z 10 takich typów. Próbowałam zaaragowac ale byłam za późno. Nie rozumiejąc o co kurwa chodzi szybko zostałam złapana. Następnie jeszcze raz mnie kopneli i spytali

-to skąd jesteś?
-Kurwa nie jestem stąd nie jestem w tej grze
-. . .
-KURWA SKAD JESTEŚ!
-nie.. jestem... znikąd!

Krzyknęłam i spróbowałam się jeszcze raz uwolnić. Moja próba nie powiodła się jednak. Wtedy poczułam jakby kopnięto mnie prądem... straciłam przytomność.

.·:*¨༺ ༻¨*:·..·:*¨༺ ༻¨*:·..·:*¨༺ ༻¨*:·.

Obudziłam się w zimnym miejscu. Jeszcze bardziej niż na dworze. Leżałam na jakiś czarnych kafelkach. Miałam cala obolałą głowę. Spojrzałam na pasek i okazało się że nie mam... serca? Znaczy z 3 zostały 2 . Usiadłam oparta o ścianę pokoiku a bardziej celi w której się znalazłam. Trochę krwi miałam na rękach ale chuj.

-Przewodniczko...
-....
-Przewodniczko!
-....
-KURWA PRZEWODNICZKO!

Krzyknęłam na całe gardło. Bez skutku. Kopnelam z całej siły kamyk który był obok i sapnęłam.

-Co ja mam? Pstryknąć palcem?

Wtedy wykonałam ruch i jak za pomocą magicznej różdżką pojawiła się zjawia. Jasna szata na której jest pasek z pochwą na miecz. Włosy długie i lśniały jak nie wiem co. Były koloru kasztanowego. U jej głowy był wianek pełen różnych kwiatów wypełniany też liśćmi i patyczkami. Postać otworzyła oczy. Mialy one kolor Niebiesko zielony.

-W czym pomóc?
-Serio;-; ja tu drę japę a mogę cię za pomocą pstryka wezwać.
-Umm tak? A więc co się dzieje?
-Stracilam serce? Jak to mogło się stać?
-Zostalas porażona prądem. Służy im jako przedmiot do zabójstw. Może pomyśleli że nie masz już więcej serc i że umrzesz. Jesteś w innej krainie już?
-Nie no świetnie. I tak jestem a co?
-Oj oj nic poprstu. Czyli teraz czeka cię walka
-Żartujesz
-Nie
-nie wierzę... mogę umrzeć przez nią?
-Tak potwór z którym się zmierzysz jest to 10 mentrowy dziko-Elf
-Dziko elf?
-Wygpad i siła dzika. Umiejętności władania natura jak Elf.
-o kurde...a ja nie umiem nic!
-Ja nie mam prawa tak pomagać ją jestem prowadząca tylko mam mówić podstawowe rzeczy.
-Ale to podstawa!?
-Nie w tej grze. Tu głównie dobre granie zdań bierzemy pod uwagę.
-Ze co;-;
-No tak hehe

Popatrzyłam na istotę . Mój wzrok wskazywał moje niezadowolenie, zawiedzenie jak i wszystkie gorsze rzeczy. Mam do cholery z czymś takim walczyć. Świetnie. Śmierć pewna.

-Nie ma sposobu uciec?
-Nie
-Ktos to coś pokonał?
-tak dasz rade:>
-Nie przekonujesz mnie a tym bardziej uśmiechając się

Prychnęłam przewracając oczami. No świetna wiadomość... Nie umiem walczyć nic nie wiem tylko wiem że to jakiś dzik co będzie mógł używać mocy natury. Co tu taki zwierz wogule robi;-;. Ehhhh

.·:*¨༺ ༻¨*:·..·:*¨༺ ༻¨*:·..·:*¨༺ ༻¨*:·

Żyje! Choć nie wiem czy dożyje. A tak serio to witam ponownie.  Wiem że krótkie te rozdziały ale no bywa takie życie heheheh

637 słów. 


Papa♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro