~2~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przypominam, że w {..} są moje wtrącenia.

~~~~~***~~~~~~

[Ty] 'Ej! Michael! Wiesz, że wyszła nowa pianka do włosów?!'

Odpowiedziała ci cisza. Postanowiłaś spróbować inaczej.

[Ty] 'Alice! Gdzie jesteś? Znalazłam Jeff'a! Chce cię pocałować!'

Znowu cisza. Wystraszyło cię to, bo ona nigdy nie zignorowałaby takiego sygnału. Postanowiłaś spróbować ostatni raz.

[Ty] 'Luis! Chodź tu! Mam te cukierki, które ci tak smakowały! No na cukierka się nie skusisz?!'

Przez chwilę znowu była cisza, a ciebie zaczęło już boleć gardło od krzyczenia. Nagle poczułaś dotyk na swoim ramieniu, a po chwili usłyszałaś głos.

[Ktoś] 'Na cukierka zawsze się skuszę! Hahaha!'

Powoli odwróciłaś się i to co {a raczej kogo} zobaczyłaś.. No tego byś się nigdy nie spodziewała. Przed tobą stał sam Laughing Jack.

[L.J] 'No co? Mowę ci odebrało, czy co?'

[Ty] 'Em.. Nie.. Tylko.. Ty.. Ty istniejesz?!'

[L.J] 'Nie, jestem tylko wytworem twojej wyobraźni, hahaha!'

[Ty] 'Uff.. To dobrze.'

[L.J] 'Na wszystkie cukierki świata.. Czy ty wiesz co to sarkazm?'

[Ty] 'Wiem.. Czyli, że.. jednak istniejesz..? To niemożliwe..'

[L.J] 'A jednak! Hahaha, chcesz cukierka?'

[Ty] 'Ym.. Nie, dziękuję. Muszę znaleźć przyjaciół.'

[L.J] 'Przyjaciół? Ja miałem wrażenie, że oni się z ciebie nabijają. Wiem gdzie są i zaprowadzę cię do nich, ale weź cuksa.'

[Ty] 'Noo, nie jestem pewna, czy one nie są..'

[L.J] 'Zatrute? Hahaha, nie. Mówię prawdę. To jak, chcesz?'

[Ty] 'No.. Okej.'

Klaun podał ci cukierka. Ostrożnie wyjęłaś go z papierka i zjadłaś. Nagle zaczęło robić ci się ciemno przed oczami.

Ostatnie co powiedziałaś to; "A jednak..". Potem poczułaś jak osuwasz się na ziemię, ale ktoś cię łapie i bierze na ręce. Później tylko ciemność. Okropna, dołująca ciemność..

Obudziłaś się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Poczułaś, że siedzisz na krześle, a na dodatek jesteś do niego przywiązana. Nagle usłyszałaś dziwny, wręcz psychopatyczny śmiech, a na środku pomieszczenia zapaliła się żarówka zwisająca z sufitu. O dziwo dawała bardzo dużo światła. Zauważyłaś, że pomieszczenie jest dosyć duże, a na ścianach i podłodze jest krew i.. moment! Czy tam w rogu leży ludzka dłoń?! Ten widok cię nie obrzydził. {Wspominałam, że ciebie to fascynuje?} W drugim rogu stał stół, a na nim leżały; kombinerki, noże, skalpele, strzykawki z jakimś płynem, sól, nożyczki, młotek i kilka innych. Ale chwila.. Ty nie jesteś tu sama. Tutaj jest 5 krzeseł ułożonych w coś, co chyba miało przypominać kółko. {Wiesz o co mi chodzi, prawda?} Na jednym siedziałaś ty, na drugim Alice, na trzecim Luis, na czwartym Michael, a piąte stało puste. Twoi znajomi również byli przywiązani, ale jeszcze nieprzytomni. Znowu usłyszałaś ten śmiech. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu i zauważyłaś JEGO. Stał, śmiał się i wam przyglądał, a po chwili zajął puste krzesło.

[L.J] 'Obudziłaś się już, cukiereczku? Hahaha.'

[Ty] 'Yh.. Niestety.'

W tym momencie zaczął się budzić Luis. Przez chwilę nie ogarniał co się dzieje, ale po chwili zaczął się wydzierać.

[Luis] 'Co tu się kurwa odjebało?! Co to ma do cholery być?!'

[L.J] 'Ooo! Kolejny cukiereczek się obudził! Hahaha!'

[Luis] 'Kim albo czym ty kurwa jesteś?!'

[Ty] 'Możesz się tak do cholery nie drzeć? Nie jesteś tu sam.'

[Luis] 'Nie mogę się nie drzeć! Nie wiem kim jest ten idiota przebrany za klauna!'

[Ty] 'Tak się składa, że to moja ulubiona postać z creepypasty, z której cały czas się nabijałeś, czyli Laughing Jack! A teraz się zamknij z łaski swojej!'

[Luis] 'Nie rozkazuj mi szmato! Jesteś zwykłą idiotką bez przyjaciół. Tak naprawdę nigdy cię nie lubiliśmy. Cały czas się z ciebie nabijaliśmy. Dzisiaj też chcieliśmy cię tylko nastraszyć i tutaj zostawić!'

[Ty] 'Oh, co za ironia. Właśnie tak podejrzewałam. Tylko wiesz.. Serio było warto ryzykować życie, żeby mnie nastraszyć?' 

Byliście tak pochłonięci kłótnią, że nawet nie zauważyliście, że Alice już się budzi. Kiedy tylko odzyskała świadomość i zauważyła Jack'a zaczęła się wydzierać, przerywając przy tym kłótnię twoją i Luisa.

[Alice] 'OMG! JACK! Powiedz mi gdzie jest mój Jeffuś! Słyszysz?!'

[L.J] 'Na wszystkie cukierki świata.. Kolejna fangirl.. Tylko nie to.. Dziewczyno, zamknij się!'

[Alice] 'Nie! Gadaj gdzie mój Jeffuś albo cię zabiję!'

[Ty] 'No nie wierzę.. Serio? Prędzej to on zabije ciebie.'

Jej głupota cię rozwalała. Miałaś ochotę strzelić facepalma, ale miałaś związane ręce.

[L.J] 'Właśnie. Mogę skończyć twoje życie w każdym momencie, hahaha!'

[Alice] 'Ale ja chcę do Jeff'a! To on miał mnie porwać, a nie ty!'

[Ty] 'Zamknij się! Jack.. Ja cię błagam.. Ty jej odetnij język albo chociaż ją zaknebluj, bo nie dożyję swojej śmierci!'

Po tych słowach Roześmiany zapchał jej buzię jakąś brudną szmatą, bo stwierdził, że na 'krwawą zabawę' za wcześnie, ponieważ jeszcze jeden śpi.

[Luis] 'Taka jesteś? Że skazujesz swoją przyjaciółkę na utratę języka?'

[Ty] 'Przyjaciółkę? Śmieszny jesteś. Już nie pamiętasz, co powiedziałeś?'

Nagle usłyszeliście krzyk Michaela, który najprawdopodobniej już się obudził.

[Michael] 'Aaa! Kurwa! Gdzie my jesteśmy?!'

[Luis] 'A nie widać, idioto? Ten klaun nas porwał!'

[Michael] 'A co z moimi włosami? Ruszał je?!'

[Luis] 'Niestety nie. A mógł ci je ściąć. Byłoby zabawnie!'

[Michael] 'A ty się zamknij, małpo z lasu! Zazdrościsz mi i tyle!'

[Ty] 'Jenyy! Zamknąć się! Jack, błagam. Zabij mnie już, bo nie wytrzymam z nimi, ani minuty dłużej!'

[L.J] 'Taka odważna jesteś? Hahaha!'

[Ty] 'Ano żebyś wiedział, że odważna. Poza tym zginąć z rąk ulubionej postaci z creepypasty, to zaszczyt.' -zaśmiałaś się.

[L.J] 'Jestem twoją ulubioną postacią?' -zapytał zdziwiony.

[Ty] 'Aż takie to dziwne? Zresztą.. Zabijasz nas, czy będziemy tak gadać wieczność?'

[Alice] 'Yhmyphybuhy..' -próbowała coś powiedzieć, ale przez tą szmatę jej nie wyszło. 

[Ty] *Sama sobie nagrabiła. Gdyby nie gadała tyle o Jeff'ie to by jej nie zakneblował.* -pomyślałaś.

[L.J] 'Hahah, właściwie to mam dla was propozycję, właściwie dwie. Pierwsza jest taka, że jedno z was może się poświęcić i zabić, a resztę wypuszczę. Może wypuszczę.. Hahaha!'

[Luis] 'Może wypuścisz?! Dobra.. A ta druga opcja?'

[L.J] 'Druga jest taka, że jedno z was może zabić kogoś innego z waszej paczki i wtedy reszcie może pozwolę uciec. Ale jeśli atakowana osoba się obroni, to wtedy wszyscy oprócz niej zginą w męczarniach. Zrozumiano? Hahaha! A tak właściwie jak się nazywacie, cukiereczki?'

[Ty] 'Ta fangirl to Alice, ten z bzikiem na punkcie swoich kłaków to Michael, ten wredny emos to Luis, a ja jestem (T.I). Miło nam. A bynajmniej mi..'

[L.J] 'No dobrze. Więc kto chce zadecydować o losie reszty, hmm..? Może Michael? Hahaha.'

[Michael] 'J-ja? Ja nie w-wiem.. Nie ch-chcę..'

[Luis] 'Dobra. Ja zakończę ten cyrk. Dawaj mi jakiś nóż.'

Luis po otrzymaniu noża od Jack'a przez chwilę stał i myślał, a następnie zaczął iść w twoją stronę. Nie wiedziałaś co robić.

[Ty] *Przecież nawet jeśli mnie zabije, to nie mam pewności czy Jack ich wypuści. Ale tak właściwie, to czemu mam zginąć za nich? Oni mnie skrzywdzili. Jednak jeśli się obronię, Jack i tak może mnie zabić. Ale wolę zginąć z rąk Roześmianego, niż tego idioty Luisa..* -zaczęłaś analizować swoją sytuację. Miałaś pełno myśli w głowie, zdecydowałaś się bronić. Jakimś cudem udało ci się uwolnić ręce. Liny na nogach były słabo zawiązane i kiedy poruszyłaś nogą, to same spadły. Kiedy chłopak był wystarczająco blisko, wyrwałaś mu nóż z ręki i odrzuciłaś gdzieś na bok. Następnie powaliłaś Luisa na ziemię i usiadłaś na nim okrakiem. Jego ręce przytrzymywałaś mu nad głową, a nogi zablokowałaś swoimi. {Zapomniałam napisać, że jesteś silną dziewczyną i trenowałaś kiedyś karate.} Później chwyciłaś nóż, który leżał obok was i przyłożyłaś mu do szyi. Było widać, że bardzo się wystraszył.

[Ty] 'I co? Już taki odważy nie jesteś?'

[Luis] 'A-ale ja tylko żartowałem.. P-przecież nic b-bym ci nie zro-zrobił..'

[Ty] 'Żartowałeś? No właśnie. Całe życie żartujesz. Całe twoje życie to jeden wielki żart!'

[Luis] 'A-ale przecież tyle lat byliśmy przyjaciółmi.. A t-teraz zginiemy przez ciebie w męczarniach..'

[Ty] 'Tak właściwie, to tylko dwa lata. I pomyśleć, że przez jakiś czas się w tobie podkochiwałam.. Alice mimo tego, że jest jaka jest, traktowałam jak siostrę. A z Michael'em spędzałam godziny na kupowaniu odżywek i innych pierdół do włosów. A wy.. Cały czas mnie obgadywaliście za moimi plecami! Należy wam się!'

[Luis] 'To nie tak! Ja.. (T.I), ja.. ja cię kocham!'

[Ty] 'O jejciu.. Jakie to słodkie.. Takie słodkie, że zaraz kurwa tęczą zwymiotuję! Jack, ta obrona polegała tylko na obronieniu się, czy zabiciu tego gnoja?'

[L.J] 'Obronieniu, hahaha. Ta wasza rozmowa była.. Taka śmieszna! Hahaha!'

Po tych słowach klaun kazał ci z niego zejść, a sam z powrotem przywiązał go do krzesła. Luis się wyrywał, ale Roześmiany był silniejszy. Tobie kazał wrócić na krzesło ale tym razem cię nie przywiązał. Powiedział, że skoro skazałaś ich na tortury, to mu pomożesz, a później pozwoli ci wrócić do domu jak gdyby nigdy nic. 

[Ty] 'A nie możesz sam tego zrobić..?' -spytałaś.

[L.J] 'Nie. Chyba, że też chcesz zginąć?'

[Ty] 'Nie. Więc zgadzam się.'

[L.J] 'Bardzo dobry wybór.

[Ty] 'To.. Od kogo zaczynamy?'

[L.J] 'Hmm.. Może od naszej kochanej fangirl? Tak, to jest świetny pomysł. Hahaahaha!'

Podeszliście do niej i wyjęłaś jej szmatę z ust. Ona od razu zaczęła krzyczeć, żebyście ją zostawili, i że da się zabić tylko Jeff'owi. Nie mogliście tego dłużej wytrzymać, więc Jack odciął jej język i położył Michael'owi na włosach. Ten od razu zaczął się drzeć, żebyście zabrali to z jego ''ukochanych włosków''. Postanowiłaś zapchać mu usta tą samą szmatą, którą przed chwilą wyjęłaś z ust Alice. Następnie Jack mocno uderzył trzy razy młotkiem w jej prawe kolano, a ty zrobiłaś to samo z lewym. Było słychać jak kość się kruszy. Dziewczyna płakała i próbowała krzyczeć, ale brak języka wcale jej tego nie ułatwiał. Michael przez knebel nie mógł krzyczeć, więc tylko się popłakał, ale Luis darł się, że macie ją zostawić. Podeszłaś do niego i nacięłaś mu policzek, a ten tylko syknął z bólu. Wróciłaś do Alice i razem z Jack'iem zaczęliście wyrywać jej paznokcie. Nie wiesz co się wtedy z tobą działo, ale podobało ci się to. Zrobiłaś na jej lewej ręce kilka nacięć i zaczęłaś je posypywać solą. Dziewczyna cały czas płakała. W pewnym momencie Jack rozciął jej brzuch. Zaczął wyciągać jej wnętrzności. Chłopcy byli cali zaryczani. Zamknęli oczy, bo nie mogli na to patrzeć. Zdecydowałaś się zakończyć jej cierpienia i poderżnęłaś jej gardło.

Następnie zajęliście się Michael'em. Najpierw obcięliście mu włosy, bo to na ich punkcie miał obsesję. Później Jack odciął mu język, a ty rzuciłaś nim w Luisa, który wyglądał jakby miał zaraz zwymiotować. Poobcinaliście mu palce, zmiażdżyliście kości w łokciach i kolanach oraz wydłubaliście oczy. Potem podcięłaś mu gardło tak samo jak chwilę wcześniej Alice.

Został tylko Luis. Chciałaś, żeby najbardziej cierpiał, bo to on zranił cię najbardziej. Najpierw wyjęłaś mu szmatę z ust i odcięłaś język oraz powyrywałaś zęby. Następnie podeszłaś do tego co zostało z Alice, wydłubałaś jej oko i wsadzi Luisowi do buzi. Następnie zrobiłaś mu głębokie nacięcia na skórze i posypywałaś je solą. Zauważyłaś, że chłopak odchodzi na tamten świat, więc wstrzyknęłaś mu adrenalinę i kontynuowałaś zabawę. Powyrywałaś mu paznokcie i obcięłaś palce u rąk. Wtedy Jack, który cały czas się przyglądał podszedł do was, rozciął mu brzuch i zaczął wyciągać wnętrzności. Wtedy ty podcięłaś chłopakowi gardło. Kiedy usta chłopaka wypełniły się krwią, a jego serce przestało bić, popłakałaś się, rzuciłaś nóż na ziemię i wybiegłaś z pomieszczenia. Okazało się, że byliście w jakimś starym magazynie na terenie tego opuszczonego wesołego miasteczka. Zaczęłaś biec do domu. Biegłaś taką drogą gdzie nikt nie chodzi. Weszłaś do domu tylnymi drzwiami..

~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~

No to kto chce kolejny rozdział? :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro