Lepiej ze mną nie zadzierać5️⃣

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

CHARLOTTE

Gdy zeszłyśmy na stołówkę wszyscy już czekali. Zajęłyśmy swoje miejsca.

- Tylko sześć minut spóźnienia- mruknął z podziwem Vince.- Idziemy na rekord.

Wpakowałam mu łokieć pod żebra. Chyba zrobiłam to mocno, bo się skulił.

- Dobra, spokój, a teraz wróćmy do tematu komentarzy- oznajmił Jason.

- Co macie na swoją obronę?

- Żartujecie sobie?- spytała Amber.

- Nie, mówimy całkiem poważnie- powiedział David. Zauważyłam jednak, że chłopak ledwo powstrzymywał śmiech.

- Po pierwsze, jesteśmy szczere, a w USA jest coś takiego jak wolność słowa. Po drugie, co jakiś czas musimy jakoś zareagować na wasze zdjęcia. A nie należymy do lasek, które się tylko za wami oglądają i wzdychają do was- wyjaśniłam.

- Okej- powiedział powoli Charlie, po czym uśmiechnął się przebiegle.- Ale i tak czeka was kara.

- Jaka kara?- zapytałyśmy jednocześnie.

- Przez cały dzień będziecie robić to co chcemy.

- A jak nie?

- To przestaniemy się do was odzywać- powiedział Luke.

- To kara czy nagroda?- mruknęła Amber.

- Nie wytrzymacie pięciu minut- parsknęłam.

- Założysz się?- drążył David.

Uniosłam ręce pokazując, że się poddaję.

- Ale bez przesady- zastrzegłam.

- Spokojnie. Dzisiaj idziemy na plażę, więc nawet nie będziemy musieli się wysilać.- Jason się uśmiechnął.

Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Ja zwróciłam uwagę na to, że Gabriel nie uczestniczył w naszej rozmowie. Może dlatego, że jego po prostu to nie dotyczyło? Nie chciałam tego roztrząsać.

Chociaż gdy chłopcy wspomnieli o tej plaży miałam wrażenie, że miał ochotę coś powiedzieć.

...

Dzisiaj było naprawdę ciepło i świeciło słońce. Idealny dzień na plażowanie.

Gdy tylko ratownik skończył omawiać zasady oddaliliśmy się od grupy. To nie tak, że ich nie lubiliśmy czy uważaliśmy się za nie wiadomo kogo. Chodziło o to, że lubiliśmy spędzać czas w swojej ekipie. I po prostu mieliśmy więcej miejsca na wygłupy.

Rozłożyliśmy ręczniki. Ja i Amber od razu rozebrałyśmy się do kostiumów i położyłyśmy się na nich. Niestety nasz spokój nie trwał długo.

- Skoro już jesteście w kostiumach to wstawajcie- odezwał się Charlie klaszcząc w dłonie.

- Po co?- jęknęła Amber.

Ja przeczuwałam czego chcą.

- No jak to po co? Idziemy do wody!- wykrzyknął David.

Niech to szlag.

Wstałyśmy i niechętnie ruszyłyśmy w stronę morza.

Nagle usłyszałam pisk Amber. Zanim zdążyłam się odwrócić poczułam, że czyjeś ręce oplatają mnie w tali i podnoszą. Poszłam w ślady Amber. Zaczęłam piszczeć i kopać.

Zobaczyłam skrawek brązowych włosów i już wiedziałam kto jest moim oprawcą.

- Charlie, natychmiast odstaw mnie na ziemię! Puszczaj! Zabiję cię!- Nie zdążyłam dodać nic innego, bo brutalnie spotkałam się z wodą.

Wynurzyłam się i zobaczyłam, że razem z Amber jesteśmy otoczone przez chłopaków.

- To jest ta wasza kara?- spytałam. Naprawdę oczekiwałam czegoś gorszego.

- Poczekaj, dopiero się rozkręcamy- odparł David.

Kiwnął głową, a my oberwałyśmy strumieniami wody. Ci idioci chlapali nas bez opamiętania. Przestali gdy usłyszeli gwizdek ratownika, który wrzeszczał na nas od jakiegoś czasu.

- Spokój tam! Jeszcze jedna taka akcja i wychodzicie!

Oni tylko przeprosili i wróciliśmy do zabawy, ale teraz już bez chlapania. Pływaliśmy i nurkowaliśmy.

W pewnym momencie poczułam, że ktoś podpływa pode mnie i już po chwili siedziałam u Jasona na barana.

- Jason, puść mnie- powiedziałam.

- Jesteś pewna, że tego chcesz?

- Tak. Znaczy nie! Nie puszczaj!-krzyknęłam, modląc się w duchu, żeby nie posłuchał mojej pierwszej prośby.

- Hm, sama chciałaś- odparł. Puścił mnie. Czekałam aż uderzę w wodę, ale tak się nie stało.

Poczułam za sobą ciepło ciała. Ktoś oplatał mnie ramionami, ratując przed upadkiem. Stanęłam stabilnie i odwróciłam się do osoby, która mnie uratowała.

Gabriel.

To on mnie złapał.

- Dzięki- mruknęłam, ale on wcale nie zwracał na mnie uwagi. Patrzył na coś nad moim ramieniem. Albo na kogoś.

- Pogrzało cię?!- wybuchł.- Mogło jej się coś stać! Czy ty w ogóle masz jakiekolwiek szare komórki?!

- Dobra, stary, wyluzuj. Nic się nie stało. Wszystko już w porządku.- Jason próbował się bronić. Było widać, że sam nie był do końca pewny swoich słów.

- Przeproś ją- wycedził Gabriel.

Jason zwrócił się w moją stronę:

- Przepraszam, Charlotte. Nie pomyślałem, że to mogło się źle skończyć- powiedział ze skruchą,

- Nic się nie stało- odparłam. Stałam jak wmurowana.

Co tu się właśnie wydarzyło?

- Jesteś cała?- Nawet nie zauważyłam kiedy chłopak zmaterializował się obok mnie. Jak w amoku pokiwałam głową.- Chodź. Wyjdźmy z wody.

Gabriel chwycił mnie za rękę i pociągnął mnie w stronę brzegu. Nie stawiałam oporu.

Pomógł mi usiąść na ręczniku po czym okrył mnie swoim. Niepewnie przysiadł przy mnie.

- Dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam w końcu.

- Co dlaczego? Dlaczego cię złapałem?- Nie spodziewał się takiego pytania.

- Nie.- Pokręciłam głową.- Dlaczego tak naskoczyłeś na Jasona? To były tylko wygłupy. Podobne sytuacje powtarzają się co roku.

- Po prostu nie lubię gdy faceci znęcają się albo dokuczają dziewczyn. Nie szanują ich zdania i robią z nimi to co chcą. Wtedy włącza mi się chyba jakiś syndrom starszego brata i chcę je chronić- wyjaśnił.

- To było nawet miłe. Pierwszy raz chłopak mnie obronił.- Popatrzyłam mu w oczy.- Nigdy więcej tego nie rób. Umiem o siebie zadbać- powiedziałam stanowczo.

- Serio? Nie, żebym chciał cię obrazić, ale przed chwilą jakoś tego nie pokazałaś.- Niezręcznie podrapał się po karku. Ta rozmowa go zawstydzała.

- Tak sądzisz? Myślisz, że nie umiem o siebie zadać?- Pokiwał głową.- W porządku. Zaraz udowodnię ci, że się mylisz.

Gabriel na pewno nie spodziewał się, że ta rozmowa potoczy się takim torem.

- Nie musisz mi nic udowadniać. Naprawdę.

Zbyłam go machnięciem ręki. Przyglądałam się naszej ekipie, która właśnie wychodziła z wody i kierowała się w naszym kierunku.

Gdy byli jakieś dwa metry od ręczników wstałam i podeszłam do Jasona, który stał na przodzie.

Wyciągnęłam rękę i najmocniej jak potrafiłam przywaliłam mu z liścia. Jego głowa odskoczyła w tył. Za jego plecami rozległo się pełne podziwu „Uuuu" wydane przez chłopaków.

Pochyliłam się i wyszeptałam mu do ucha:

- Nigdy więcej tego nie rób. Lepiej ze mną nie zadzierać.

Odwróciłam się zarzucając włosami. Uśmiechnęłam się pod nosem i posłałam Gabrielowi, który patrzył na to wszystko z szeroko otwartymi oczami, spojrzenie pełne satysfakcji i zadowolenia.

Ruszyłam w jego stronę, a za mną rozległy się ciche brawa. Byłam z siebie dumna. Normalnie nie przywaliłabym Jasonowi, ale musiałam coś udowodnić Gabrielowi. I wyszło lepiej niż się spodziewałam.

Reszta dnia minęła spokojnie. Świetnie bawiliśmy się na plaży i w wodzie. Jedynie Jason trzymał się trochę na dystans i uważał, żeby mi nie podpaść.

Na obiedzie też było w porządku. Jason i Vince chwilę się spóźnili, ale nie wnikałam czemu.

- Ej, bo jutro jest ta wycieczka do ruin, no nie? Czyli wieczór mamy wolny. To co powiedzie na mały piknik?-zaproponowała Amber. Mi pomysł bardzo się spodobał.

- Jasne. Ja chętnie.

Wszystkim propozycja przypadła do gustu. Ja od razu podzieliłam rzeczy do przyniesienia.

Weszłyśmy z Amber do pokoju. Miałam ochotę skoczyć na łóżko i iść spać. Nawet w ubraniach.

Ale czekała na mnie niespodzianka.

Moje łóżko było pięknie pościelone (czego ja sama oczywiście nie zrobiłam). Leżały na nim płatki czerwonych róż. Na środku z elektrycznych świec było ułożone serduszko. W nim była jakaś kartka i opakowanie czekoladek. Moich ulubionych.

Chwyciłam kartkę i szybko przebiegłam wzrokiem po tekście.

Kochana Charlotte

Jeszcze raz bardzo przepraszam za sytuację z dzisiaj. Naprawdę nie chciałem cię skrzywdzić. To miała być tylko głupia zabawa. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.

Twój Jason♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro