Może kiedyś to powtórzymy? 6️⃣

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

CHARLOTTE

Wycieczka do ruin okazała się w porządku. Nie odłączyliśmy się od grupy, żeby samodzielnie zwiedzać lochy. Chociaż bardzo mieliśmy na to ochotę.

Gdy byliśmy na tarasie widokowym odbyłam rozmowę z Jasonem. Zanim zdążyłam się odezwać znowu mnie przeprosił. Już chyba po raz setny. Dogadaliśmy się i zapewniłam go, że nie chowam do niego urazu.

Podczas naszej krótkiej wymiany zdań cały czas czułam na sobie czujny wzrok Gabriela.

Czy on nadal nie rozumiał, że umiałam sobie radzić w takich sytuacjach? Nie wiem, wyobrażał sobie, że nagle padnę mu w ramiona i go pocałuję?

Kretyn.

Przystojny, ale kretyn.

Wieczorem razem z Amber wyszykowałyśmy się na piknik.

Ja założyłam swoje ciemno-szare spodnie cargo i pudrowy top odkrywający ramiona. Do tego w takim samym kolorze trampki z serduszkami po bokach. Włosy rozpuściłam.

Podeszłam do lustra i stwierdziłam, że wyglądam całkiem nieźle.

Amber wyglądała podobnie. Rzeczy, które ja miałam w kolorze różu ona miała w kolorze pomarańczowym.

Stojąc przed lustrem zrobiłyśmy sobie zdjęcie.

- Czekaj, to co my miałyśmy zabrać?- zapytała.

- Koc i poduszki- odparłam.- Chyba zadzwonimy po któregoś, bo same tego nie zaniesiemy. Tylko, który z nich dostąpi tego zaszczytu?- powiedziałam po chwili namysłu.

- Może Gabriel?- zaproponowała Amber poruszając znacząco brwiami.- Przy walizce się sprawdził- zachichotała.

- Dobra.- Wzruszyłam ramionami. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer chłopaka.

-Em, cześć, Gabriel- przywitałam się.

- Stało się coś?- zapytał.

- Nie.

- Okej. Czemu dzwonisz?

- Bo mamy mały problem z Amber...

- Jaki?- natychmiast się zainteresował.- Jason znowu ci się narzuca?

- Co? Nie, oczywiście, że nie- powiedziałam zaskoczona. Czy to naprawdę była jego pierwsza myśl?- Chodzi o to, że miałyśmy wziąć poduszki. A jest ich trochę za dużo i same sobie nie poradzimy. Chciałam zapytać, czy nie przyszedłbyś nam pomóc?

- Jasne. Będę za pięć minut.

I rozłączył się.

- I co?- spytała Amber jak tylko odsunęłam telefon od ucha.

- Zaraz przyjdzie.

- A teraz ważne pytanie. Skąd masz jego numer?

- Dał mi?- Sama nie rozumiem czemu zabrzmiało to jak pytanie. Pewnie dlatego, że pytanie Amber było dość dziwne. Niby kto inny mógłby mi podać numer do Gabriela jak nie on sam?

- Kiedy?- spytała podejrzliwie.

- To jakieś przesłuchanie?- zapytałam zniecierpliwiona. Pokiwała głową.- Wczoraj na plaży. Dlaczego to cię tak dziwi? Nie można mieć numeru do przyjaciela?

Nie zdążyła odpowiedzieć, bo do pokoju wszedł Gabriel. Widząc nasze miny gwałtownie się zatrzymał. Chyba domyślił się, że coś było na rzeczy.

- Przeszkadzam? Mogę przyjść później- powiedział niepewnie. Powoli ruszył do drzwi.

- Nie- krzyknęłyśmy jednocześnie. Po chwili dodałam:

- Nie, zostań. Dobrze, że jesteś.- Wskazałam na stertę poduszek.- Jak mówiłam sama raczej nie damy rady.

- Sporo tego. Czy wy okradłyście jakiś sklep?- Patrzył na nas tak jakby głowił się nad zagadką stulecia.

- Nie sklep. Hotel. Są tu wszystkie poduszki z hotelu.- Amber nie udało się ukryć entuzjazmu. Była bardzo dumna, że zebrałyśmy tyle poduszek.

- Eee... to może weźmiemy trochę mniej? Odliczymy około dziesięciu?- zaproponował ostrożnie.

- Nie. Muszą być wszystkie- oznajmiłam pewnie.

Chłopak tylko westchnął i ruszył w stronę sterty.

- Zamierzacie pomóc?

Natychmiast poszłyśmy w jego ślady. We trójkę udało nam się przenieść wszystko.

My z Amber zaczęłyśmy rozkładać koce i poduszki na piasku, a Gabriel w milczeniu nam się przyglądał.

Po chwili usłyszałyśmy wrzaski dobiegające z lasu. Reszta ekipy dołączyła do nas.

- No hej- powiedziałam, ustawiając na kocu jedzenie, które przynieśli. Było tego dużo.

Gdy wszyscy usiedliśmy obejrzałam się na słońce. Do zachodu były jeszcze przynajmniej dwie godziny.

- Co robimy?

- Zagrajmy w butelkę- rzuciła od razu Amber.

No tak, mogłam to przewidzieć. To była jej ulubiona gra.

- Tak! Dobra. Możemy zagrać. Czemu nie? Jasne!- mruknęli wszyscy.

David wyciągnął z torby pustą szklaną butelkę. Jakim cudem on zawsze był na wszystko przygotowany?

- Kto pierwszy kręci?- zapytałam.

Wzrok wszystkich mimowolnie skierował się w stronę Gabriela.

- Czemu ja?!

- Bo jesteś nowy- Jason wzruszył ramionami.

Gabriel bez słowa wziął butelkę i zakręcił.

Wypadło na mnie.

Świetnie

- Wyzwanie- odparłam od razu.

- Dobra- powiedział powoli, zastanawiając się.- Wybiorę ci jakąś piosenkę, a ty pójdziesz na brzeg morza i do niej zatańczysz.

- Nic trudnego- prychnęłam. Zdjęłam buty i weszłam do wody. Byłam na brzegu więc fale rozbijające się o niego oblewały mi nogi. Moje spodnie już było trochę mokre, ale nie chciałam ich zdejmować.

Wszyscy usiedli i czekali aż Gabriel włączy muzykę. Też czekałam. Lubiłam tańczyć więc spodobało mi się to wyzwanie.

Chłopak chyba na coś się zdecydował, bo posłał mi złośliwy uśmieszek.

Później zrozumiałam czemu. Słysząc pierwsze nuty muzyki, znieruchomiałam.

Gabriel puścił mi Szopena.

I niby jak ja miałam do tego tańczyć?!

Ale spróbowałam i chyba poszło mi całkiem nieźle, bo na koniec dostałam głośne owacje.

Gdy wracaliśmy na koc szepnęłam do Gabriela:

- Odegram się.

Zakręciłam i wypadło na Jasona.

- Wyzwanie.

- W takim razie czeka cię kąpiel. David, masz piłkę?- zwróciłam się do rudzielca. Rzucił w moją stronę piłkę wielkości tej do tenisa.

- Żartujesz?- Jason nie wierzył, że mówię serio. Ale, że miałam okazję chciałam jeszcze odegrać się za wczoraj.

Wrzuciłam piłkę do morza.

- Zadanie będzie zaliczone jeśli wrócisz z nią.

Po chwili wahania chłopak rozebrał się do kąpielówek i wskoczył do wody. Gdy wrócił w ręku trzymał czerwoną piłeczkę.

- Ciepła woda?- spytałam uśmiechając się przy tym niewinnie.

- Może sama chcesz sprawdzić?- Ruszył w moim kierunku.

- Jason? Co ty robisz?- Zerwałam się. Chłopak chciał podejść i mnie przytulić. Rzuciłam się do ucieczki.

Raz byłam naprawdę bliska zamoczenia, ale przemknęłam pod jego ramieniem. W końcu gonitwa nam się znudziła i wróciliśmy do reszty.

Jason wykręcił Charliego.

- Pytanie.

- Jak nazywała się pierwsza pocałowana przez ciebie dziewczyna?

- Gaby.

Luke.

- Wyzwanie.

- Nie odzywasz się do końca dnia.

Luke widocznie zamurowało.

- Ale...

- Żadnego ale.- Charlie zrobił ruch zamykania buzi na kłódkę.

Dalej kolejność była następująca: Amber, Vince, ja, David, Amber, Jason, Gabriel, Luke, ja...

I mi udało się wylosować Gabriela. Popatrzyłam na niego wyczekująco.

- Pytanie.

Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenia z Amber. Obie chciałyśmy zadać mu to samo pytanie.

- Czy miałeś kiedyś dziewczynę albo masz obecnie? A jeśli tak to czy to coś poważnego?

- Nie miałem nigdy dziewczyny.

Ciekawe.

Czyli jednak Amber miała rację.

Graliśmy w to jeszcze chwilę, dopóki wszyscy nie stwierdzili, że to się robi nudne.

Padło na siatkówkę. Podzieliliśmy się na dwie drużyna po cztery osoby.

Trochę się wygłupialiśmy. Potem kalambury i tak dalej.

Później obejrzeliśmy zachód słońca. David puścił jakieś piosenki, do których zaczęliśmy tańczyć.

Uwielbiałam taniec. Od zawsze był dla mnie odskocznią. Pomagał zapomnieć o całym świcie. Dlatego gdy byłam zła, smutna albo szczęśliwa tańczyłam. Tak wyrażałam swoje emocje. Wolałam to od słów. Wyrażanie myśli ruchami.

Wczułam się w muzykę, zapominając o istniejącym świecie.

Moja siostra często proponowała mi zapisanie się na jakieś zajęcia taneczna, ale ja odmawiałam. Taniec był dla mnie zbyt osobisty. Robiłam to, bo to lubiłam i to mi pomagało. Nie lubiłam się tym dzielić z ludźmi.

W pewnym momencie zorientowałam się, że mam kogoś w rodzaju partnera. Gabriel bujał się blisko mnie. W podobnym rytmie, a nasza ruchy w jakiś sposób się dopełniały i synchronizowały.

Spodobało mi się to. Zaczęłam krążyć wokół niego. Gdy się zorientował, o co mi chodzi, chwycił mnie za rękę i obrócił. Teraz naprawdę tańczyliśmy razem.

I było to niesamowite uczucie. To nie były zwykłe podskoki z chłopakiem na imprezie. Tylko prawdziwy taniec gdzie się dotykaliśmy, a nasze ciała zachowywały się jak jedność. Rozpłynęłam się.

Gdy muzyka się skończyła odskoczyliśmy od siebie. Niepotrzebnie zareagowaliśmy tak gwałtownie- nikt nie zwracał na nas uwagi. I tak nie potrafiłam powstrzymać rumieńca, który wpłynął na moją twarz. Na szczęście było ciemno i nikt nie mógł go zobaczyć.

Gdy wracaliśmy do hotelu zauważyłam, że Gabriel idzie z tyłu w pewnym odstępie od grupy. Zrównałam się z nim.

- Całkiem nieźle tańczysz- powiedziałam cicho.

Widocznie się speszył.

- Dzięki. Ty też- wykrztusił.- Może kiedyś to powtórzymy?- odezwał się trochę pewniej.

- Bardzo chętnie.

Uśmiechnięta wróciłam do Amber, która nie mogła nie zauważyć mojego uśmiechu. Będę musiała jej się później wytłumaczyć, ale teraz się tym nie przejmowałam. Miałam większe problemy.

Chyba się zakochiwałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro