Koniec

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od ślubu Legolasa i Tauriel minął rok, przybyło na niego wielu, inni elfowie, ludzie a nawet krasnoludy, byli i starzy przyjaciele z którymi to dane było im ponownie się spotkać, dawni sprzymierzeńcy którzy znacznie przyczynili się do upadku zła wywołanego przez Saurona i posłusznych mu orków oraz zniewolonych przez pierścień Nazgulami, zwanymi także Upiorami Pierścienia. 

Klątwa i postrach opuściło śródziemie raz na zawsze, może z tego powodu zaczęło one pustoszeć...

Pałac Thranduila wydawał się pusty, choć dziś trwało tu o wiele większe poruszenie niż zwykle. Ostatnio taki zamęt panował tu prawie pół roku temu podczas kiedy to trwało podobne wydarzenie, król tej krainy opuścił swoje królestwo z częścią poddanych by udać się do Szarych Przystani i przemierzyć morze. Pozostawiając w Leśnym Królestwie jedynie księcia, jego żonę ich córkę i garstkę poddanych głównie strażników. Zostali ci którzy uważali że nie są jeszcze gotowi ale ich dni w tych krainach dobiegały końca, o wschodzie porannego słońca elfowie mieli wyruszyć w bezpowrotną podróż 

Elaren kapitan pałacowej straży krzątał się po królestwie pilnując aby wszystko było tak jak należy tak naprawdę wiedział że robi to już tylko dlatego aby zająć się czymś co można by uznać za pożyteczne w oczach innych. Mrok spowijał niebo czas leciał nie ubłaganie wolno, elf przysiadł na jednej z pałacowych ławeczek by patrząc przez okno na korony drzew Mrocznej Puszczy przypomnieć sobie dni spędzone w królestwie te dobre i te złe, chciał w ten sposób doczekać wczesnego ranka. Z korytarzy dochodziły szmery przechodzących elfów, większość mieszkańców Leśnego Królestwa nie potrafiło zmrużyć oka. Elaren przysnął na chwilę, licząc na to że obudzi się w porę, przecież dawno nie spał a cała ta praca wykończyła go nie miłosiernie a musiał znaleźć jeszcze siły na podróż. Promienie słońca powoli wstąpiły na twarz elfa, budząc go ze snu, przetarł twarz jego odpoczynek trwał nie wiele ponad godzinę. Poderwał się na nogi, prawie by zapomniał przygotować sobie konia do drogi i złożyć raport księciu. Przyśpieszył kroku postanowił najpierw iść do Legolasa, po drodze zerknął jeszcze przed bramy upewniając się że nic się nie zmieniło i nie nastąpiły komplikacje. Wtargnął do sali tronowej, Legolas rozmawiał z dwoma jak się zdaje strażnikami nie mieli na sobie mundurów ale elf rozpoznał ich po twarzach. Kiedy książę ich odprawił Elaren podszedł pewnym krokiem 

- Panie! Wszystko jest gotowe, czekamy na twój rozkaz - oznajmił kapitan straży 

- Dobrze, wyruszamy za 20 minut - Elaren ukłonił się po tych słowach i odszedł by w jak najszybszym tempie znaleźć konia 


Legolas odprowadził elfa wzrokiem aż do drzwi, potem jego wzrok przeniósł się na puste pomieszczenie pełniące niegdyś funkcję sali tronowej. Elf wziął do ręki miecz oparty o ścianę przyjrzał mu się dokładnie i schował go do swojego boku w myśli wiedział że już raczej mu się nie przyda ale przez te wszystkie lata towarzyszyło mu dziwne przyzwyczajenie by broń mieć zawsze przy sobie. Śródziemie nie było dla niego już taką samą krainą jak wcześniej, elf przyzwyczajony do walki która trwała prawie całe jego dotychczasowe życie, nie czuł już sensu swego życia w tej krainie choć tam gdzie się wybierał na bitwy i wojny też nie było miejsca. Legolas wyszedł z sali, z początku szedł wolno ale gdy wyrwał się z zamysłu przyśpieszył kroku i ani się obejrzał stał w progu swojego pokoju, rozejrzał się, było pusto. Pewnie gdzieś wyszła... może jest już na dworze ale miała na mnie tu czekać, nigdy mnie nie słucha! Legolas pokręcił głową. Elf usłyszał kroki, które po chwili umilkły i głośne chrząknięcie mające zamiar zwrócić jego uwagę na postać elfki skradającej się za nim 

- Gdzie ty byłeś, szukałam cię! - Tauriel mówiła z pretensjami 

- Nie, nie to ja cię szukałem a ty miałaś na mnie tu czekać - Legolas zmarszczył brwi a Tauriel przewróciła oczami w pewnym momencie odwrócił od niej wzrok spojrzał w bok a na jego twarzy zawitał uśmiech 

- Zaczynam rozumieć mojego ojca - powiedział a rudowłosa elfka spojrzała na niego pytającym wzrokiem 

- Te twoje nie posłuszeństwo bywa czasami drażniące i nie chodzi mi o to że nie czekałaś na mnie tylko... ty chyba nikogo się nie słuchasz - jego wzrok powrócił na jej lekko zarumienioną twarz 

- Dobrze już dobrze, byłam tylko zaprowadzić Amarié do powozu opiekunka się nią zajmie a ty już zaczynasz! 

- Możemy już powoli schodzić przed pałac - Legolas nieco spoważniał a elfka kiwnęła głową na znak zgody, przeszli niewielki odcinek w ciszy która momentalnie została przerwana 

- Po co ci miecz? - spytała Tauriel, Legolas przejechał omackiem ręką po jej udzie

- Tak jak myślałem - elf odnalazł przymocowany do jej uda sztylet schowany pod tuniką, wyjął go 

- A tobie po co sztylet? 

- Żeby się bronić 

- Przed czym!? 

- No nie wiem na przykład przed tobą, ostatnio wasza wysokość bywa nieco nerwowy  - powiedziała rozbawiona elfka 

- Bardzo śmieszne - Legolas pokręcił głową 

Wyszli na zewnątrz, wszystko było gotowe, spoglądali na elfów próbujących zająć się czymś pojąc wierzchowce lub rozmawiając między sobą. Ich konie stały już przygotowane, dwóch elfów pilnowało ich gdy zobaczyli Legolasa i Tauriel szybko przyprowadzili do nich wierzchowce, podali wodze, ukłonili się i odeszli 

- Jeśli się pośpieszymy dotrzemy tam za dwa miesiące - powiedział Legolas, wzrok Tauriel utkwił w murach pałacu spojrzeniem przemierzała wrota, wieżyczki i okna chciała jak najlepiej zapamiętać ten widok, Legolas chwycił jej rękę 

- Musimy już jechać - powiedział jakby szeptem 

- Czas elfów w tej krainie dobiegł końca... - elfka spojrzała na niego 

- Tak - odpowiedział

Dał jej jeszcze chwilę której sam także potrzebował na zebranie myśli, uspokojenie się tak jak ona, ciągle trzymając ją za dłoń. 

- To co, możemy już jechać? - Tauriel po chwili spytała przeciągając swój wzrok na Legolasa on dotknął dłonią jej policzka i lekko go pogładził na co ona uśmiechnęła się i jeszcze bardziej wtuliła się w jego dłoń 

- Jedźmy już - puścił ją i pozwolił aby wsiadła na konia 

Sam szybkim ruchem wsiadł na swojego ciemnego, ciemniejszego niż złowrogie obłoki Mordoru konia i pospieszył razem z elfką na sam początek ludu elfów, niektórzy widząc księcia robili mu przejście. Gdy wszyscy ustawili się już w równych szeregach ruszyli opuszczając Leśne Królestwo aby dotrzeć do Amanu i już nigdy nie powrócić na ziemie Śródziemia, czas elfów dobiegł końca.




-----------------------------------------------------------------------------

Wiem, wiem musieliście czekać na ten dział parę miesięcy, mam nadzieję że mi wybaczycie. To już ostatni dział tej książki, do końca tego tygodnia wstawię jeszcze podziękowania.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro