Rozdział 41

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mijały kolejne tygodnie, Legolas dzielił swój pokój z Tauriel, ich relacje z Thranduilem poprawiły się odrobinę. Legolas uchylił drzwi komnaty Tauriel nie było w środku, domyślał się gdzie mogła być, wyszedł z pałacu, Tauriel przechadzała się po królestwie rozglądając się, nie potrafiła przyzwyczaić się do bezczynności teraz mogła tylko wspominać swoje misje cało godzinne patrole, zwiady okolicy które potrafiły trwać nawet kilka dni, podróże do Esgaroth w celach handlowych, warty przy bramach czy lochach tęskniła za tym chociaż nie za wartami, warty wydawały jej się być przynudzające bezsensowne stanie w jednym miejscu w którym od kąt żyje ponad 600 lat rzadko kiedy coś się wydarzyło. Legolas jako że był księciem nie wypadało mu obejmowanie wart częściej uczestniczył w patrolach chyba że Thranduil wysyłał go na jakieś spotkania w których omawiano współpracę między królestwami droga do innego królestwa  potrafiła ciągnąć się mu tygodniami, była niebezpieczna mimo to Legolas nie lubił brać ze sobą nikogo dla swojej ochrony. Elf odnalazł Tauriel, chwycił jej rękę 

- Zamknij oczy - powiedział 

- Dlaczego? - spytała elfka 

- Mam coś dla ciebie 

Tauriel zamknęła oczy, Legolas wsunął na jej palec piękny pierścień wykonany ze srebra i białych klejnotów niegdyś strzeżonych w Samotnej Górze przez Smauga 

- Możesz otworzyć oczy - powiedział elf, Tauriel otworzyła oczy jej rękę zdobił pierścień, elfka obejrzała go z zachwytem 

- Vanima (Piękny)- Tauriel rzuciła się na szyje Legolasa 

- Ty jesteś piękniejsza - Legolas pocałował ją lekko 

- Zaraz idę na patrol - powiedział elf 

- Ja w tym czasie poszukam sobie większych ubrań nie mieszczę się w stare - mówiła Tauriel kładąc rękę na swoim delikatnie zaokrąglonym brzuchu 

- Odpoczywajcie - Legolas położył rękę na jej brzuchu uściskał ją po raz ostatni i odszedł 

Tauriel szła do komnaty zatrzymał ją jednak Elaren

- Pani - powiedział Elaren 

- Mów do mnie tak jak wcześniej - Tauriel uśmiechnęła się do niego

- Thranduil po twoim odejściu mianował mię na twojego zastępcę przyszedłem spytać czy wyrażasz zgodę abym to ja był kapitanem straży - mówił ciemnowłosy elf

- Z pewnością doskonale poradzisz sobie na tym stanowisku - powiedziała rudowłosa elfka 

- Hannon le Tauriel (Dziękuję, Tauriel)- na twarzy Elarena pojawił się uśmiech

- Kapitanie! - jeden z elfów przywołał go, Elaren poszedł do niego Tauriel poszła do pokoju, zrobiła się senna położyła się na łóżku i zasnęła. 

Legolas po całym dniu spędzonym na patrolu wracał z oddziałem do pałacu, dziś śledził orków przemieszczających się po Mrocznej Puszczy nie przekraczali oni jednak granicy Leśnego Królestwa

- Lethorinie, przekaż królowi że wróciliśmy i zdaj mu raport o tym co widzieliśmy - Legolas zwrócił się do jednego z towarzyszących mu elfów 

- Jak rozkażesz, Panie - powiedział elf i zwrócił się ku drodze do Thranduila 

Było już późno Legolas wrócił do Tauriel ujrzał ją śpiącą, odłożył broń zdjął z siebie płaszcz, przeszedł na taras obserwował powoli gasnące światła w oknach elfowie szli spać, spojrzał w górę na migoczące gwiazdy, spojrzał jeszcze za siebie na Tauriel znowu spojrzał na gwiazdy 

- Dziękuję - powiedział do gwiazd, elf nigdy nie wyobrażał sobie większego szczęścia niż posiada teraz nie oddał by żadnej chwili sprzed swojego wcześniejszego życia za tą która trwa teraz. 700 lat swego życia czuł że nikt nie uratuje go od pustki, samotności, zabójczej ciszy, był zimny nie czuły, jego serce rozgrzewała ona kiedyś nie mógł z nią nawet normalnie rozmawiać przez to kim był, władza ciążyła jego sercu 

Legolas opuścił wzrok, powoli wypuścił powietrze ze swoich ust i położył się obok Tauriel. Jego powieki zamknęły się a on sam pogrążył się w śnie 













Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro