Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Legolas szybko dogonił Tauriel zanim opuściła Mroczną Puszczę, zajechał jej drogę koniem

- Tauriel, wróć ze mną - zaczął Legolas

- Nie mogę

- Dlaczego, gdzie chcesz jechać?

- Jadę na naradę u Elronda, Jedyny Pierścień został odnaleziony

- Jadę z tobą - Legolas wiedział co oznaczało odnalezienie jedynego pierścienia

Jechali już niecałe dwa dni a ich oczom ukazała się Dolina Imladris, dziś świeciło nad nią blade słońce a na trawie można było dostrzec rosę, powietrze tu było świerze. Dojechali do pałacu, zsiedli z koni, powitał ich czarnowłosy elf Lindir, zaprowadził na miejsce w którym ma się odbyć narada. Stały tam krzesła ustawione koło siebie w krąg było tam krzesło odsunięte na pewną odległość od innych wyglądem przypominające tron przyszykowany dla Elronda po środku krzeseł znajdował się nie duży kamienny stół. Było tam już parę osób krasnoludy, elfowie, ludzie, na jednym z krzeseł siedział czarodziej Gandalf, wyglądało na to że Tauriel była tam jedyną kobietą, po wszystkich przybyszach było widać ślady wędrówki jaką przebyli. Tauriel i Legolas usiedli obok siebie pośród elfów, nagle do sali zawitał Elrond zasiadł na swym krześle, niedługo po nim do sali wszedł niziołek ten zaś usiadł koło maga.

- Nieznajomi z daleka, starzy przyjaciele wezwano was tu abyście przeciwstawili się groźbie Mordoru! - mówił Elrond

- Środziemiu grozi zagłada która nikogo nie ominie możecie się zjednoczyć lub ulec. Nad wszystkimi rasami wisi jedno fatum!

- Przynieś pierścień Frodo - spojrzał na hobbita wskazując ręką na kamienny stół, Frodo powoli położył pierścień na stole po czym oddalił się na swoje miejsce, wszystkie oczy były skierowane na pierścień, wokół miejsca w którym był pierścień czuć było zło, zło pochodzące od jego pana, Saurona

- A więc to prawda... - wyszeptał człowiek o imieniu Boromir, wstając z krzesła

- We śnie widziałem ciemniejące niebo wschodu ale na zachodzie migotało blade światło jakiś głos wołał ''twoje przeznaczenie jest blisko''

- Znalazła się zguba Isildura - Boromir wyciągał rękę po pierścień

- Boromir! - zawołał Elrond próbując powstrzymać go od wzięcia pierścienia

- Ash nazg durbatulug, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatuluk agh burzum-ishi krimpatul - Gandalf zaczął przemawiać w czarnej mowie a niebo pociemniało, wszyscy zebrani poczuli w sobie wewnętrzny ból, gdy skończył przemawiać niebo znów było takie jak wcześniej

- Jeszcze nikt nie ośmielił się przemówić w Imladris słowami tego języka! - Elrond oburzył się

- Nie będę prosił cię o wybaczenie Elrondzie bowiem czarna mowa Mordoru może dotrzeć w najgłębsze kąty zachodu, pierścień to zło wcielone! - mówił Gandalf

- To dar! Dar dla wrogów Mordoru, wykorzystajmy go! Mój ojciec namiestnik Gondoru długo trzymał siły Mordoru w szachu. Krew naszych braci zapewniała bezpieczeństwo waszym ziemiom! Dajcie nam broń wroga użyjemy ją przeciwko niemu! - mówił Boromir

- Nie posłucha żadnego z nas pierścień zna tylko jednego pana Saurona! - przemówił człowiek Aragorn

- Co strażnik może o tym wiedzieć?! - Boromir spojrzał na niego

- To nie byle strażnik to Aragorn następca Isildura, syn Arathorna jesteś winien mu posłuszeństwo! - Legolas stanął w obronie Aragorna

- Następca Isildura? - spytał Boromir

- Następca tronu Gondoru - mówił Legolas

- Gondor nie ma króla nie potrzepuje go! - mówił Boromir

- Aragorn ma rację nie możemy go użyć - przemówił Gandalf

- A więc na co czekamy? - krasnolud Gimli, wstał i uderzył swoim toporem w pierścień, topór rozpadł się na kawałki, krasnolud upadł na ziemię, na pierścieniu nie było nawet rysy

- Gimli synu Gloina zniszczenie pierścienia przerasta nasze możliwości ukłuto go w ogniu Góry Przeznaczenia i tylko tam będzie unicestwiony, trzeba go zanieść do Mordoru i cisnąć w płomienie z których powstał, jeden z was musi się tego podjąć! - Elrond spojrzał na nich

- Nie można tak po prostu wejść do Mordoru jego bram nie strzegą sami orkowie czai tam się zło które nie śpi a wielkie oko trwa na straży to jałowe pustkowie pełne ognia popiołu i pyłu powietrze to zatrute opary i 10000 armia orków. To szaleństwo! - mówił Boromir

- Jeśli pierścień nie zostanie zniszczony całe te zło z Mordoru przemieści się po wszystkich zakątkach śródziemia, Pierścień trzeba zniszczyć! - Tauriel w końcu przemówiła

- Co elficka kobieta może o tym wiedzieć, czujesz się do tego powołana?! - Gimli spojrzał kpiącym wzrokiem na elfkę, Legolas słysząc jego słowa już wstawał do niego lecz Tauriel powstrzymała go ręką, patrząc na niego łagodnie dając tym znak że wszystko jest w porządku

- Jeśli się nie uda Sauron odzyska pierścień! - mówił Boromir

- Wolę śmierć niż oddać pierścień elfom nie można ufać elfom! - wykrzyczał Gimli rozpoczynając kłótnię między przybyszami

- Zrozumcie wy się kłócicie a Sauron rośnie w siłę, zniszczy was wszystkich! - Gandalf wstał ze swojego krzesła lecz nic nie wskórał swymi słowami, kłótnia po między ludźmi, elfami, krasnoludami rosła w siłę 

- Ja to zrobię! Ja to zrobię! - Frodo wstał z miejsca, a wszystkie oczy skierowały się na niego, przerwał kłótnię

- Zaniosę pierścień do Mordoru... chociaż nie znam drogi

- Pomogę dźwigać ci te brzemię dopóki spoczywa na twoich barkach - mówił Gandalf

- Jeśli żyjąc lub ginąc zdołam cię ocalić zrobię to, masz mój miecz! - Aragorn podszedł do niziołka

- Wielka odwaga w tobie drzemie Frodo, podążę za tobą choć śmierć w tej wyprawie będzie nam bliska, masz moje sztylety! - dołączyła się Tauriel

- I mój łuk! - Legolas poszedł za Tauriel

- I mój topór! - krzyknął Gimli

- Nasz los jest w twoich rękach niziołku skoro taka jest wola rady Gondor ją wesprze! - podszedł do nich Boromir

- Beze mnie nie pójdzie! - zza krzaków wyskoczył hobbit o imieniu Sam

- Widzę że trudno was rozdzielić choć to jego wezwano na tajną naradę a nie ciebie - przemówił Elrond

- My też pójdziemy, albo wsadzicie nas do worka! przyda się ktoś rozumny podczas tej wyprawy! - zza murów wyskoczyli kolejni hobbici Merry i Pippin

- Dziesięciu piechurów! Niech tak będzie, tworzycie Drużynę Pierścienia! - Elrond spojrzał na wszystkich ochotników

 Wszyscy poszli szykować się do wyprawy. Tauriel była już gotowa siedziała na dużych schodach znajdujących się na zewnątrz pałacu w oczekiwaniu na pozostałych członków wyprawy

- Dlaczego nie powiedziałaś mi że jedziesz na naradę? - spytał ją Legolas przysiadając się koło niej

- Nie rozumiesz Legolasie... ta wyprawa jest warunkiem powrotu do Leśnego Królestwa - mówiła Tauriel

- Jak to? - nie wiedział o co jej chodzi

- Twój ojciec... - nie wiedziała czy powinna mu to mówić - Skazał mnie na banicję - zdecydowała że powie mu o tym

- Jak on mógł, nie daruję mu tego, powinna byłaś mi to powiedzieć, przekonał bym go! - spojrzał na nią

Nie zdążyła mu nic odpowiedzieć, pozostali członkowie Drużyny Pierścienia przeszkodzili im w rozmowie wszyscy byli już gotowi. Legolas i Tauriel wstali ze schodów, Legolas był zły na swojego ojca za to co uczynił Tauriel, był też trochę zły na Tauriel za to że nic mu nie powiedziała. Drużyna przechodziła przez wrota Rivendell, Tauriel podczas wyjścia dojrzała Arwene pomachała jej, nawet nie miała czasu porozmawiać ze swoją dawną przyjaciółką. Teraz kierowali się w stronę Gór Mglistych musieli stawić czoło złej pogodzie która zwykle panowała na szczycie Caradhras przez który chcieli się przedostać 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro