Rozdział 51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co takiego?! - Thranduil zamarł 

- Jeden z elfów widział jak ork zadaje mu śmiertelny cios, po bitwie szukaliśmy jego ciała całymi godzinami lecz nigdzie go nie było - Elreler widząc jak król bezwładnie pada na krzesło stojące tusz za nim, powoli załamuje się, elf ukłonił się i wyszedł 


Pole bitwy pokryte było w większej liczbie ciałami orków, elfowie zdążyli zebrać rannych. Słońce wyglądało zza ciemnych chmur ale nie takich jak wcześniej były odrobinę  jaśniejsze, mury twierdzy powoli rozpadały się. Lecz nie wszyscy orkowie polegli została garstka niedobitków którzy i tak najprawdopodobniej wkrótce pomrą od ran. Na małym wzgórzu leżało truchło dowódcy orków a zaledwie parę metrów dalej ciało blondwłosego elfa jego zbroja była zakrwawiona obok leżał miecz, na twarzy miał drobne zadrapanie ostrzem nie licząc innych poważnych ran na jego ciele. Ziemia zdążyła przeschnąć przez co kurz spadał na jego policzki, usta miał sine nagle otworzył je wziął głęboki wdech wręcz zakaszlał, zakrztusił się piaskiem, otworzył poczerwieniałe oczy, podniósł się obolało ale energicznie wciąż siedząc przetarł powieki. Ręką wyszukał miecz, złapał go silnym chwytem i podparł się go wstając na własne nogi. Rozejrzał się szukając odpowiedzi na wygraną, po tym widoku było trudno mu stwierdzić kto wygrał. Postawił pierwszy krok poczuł straszliwy ból w plecach, jego ciało wciąż przebijało orcze ostrze nie powinien go wyjmować ze względu na to że zaraz może się wykrwawić ale z drugiej strony nie może przez to chodzić, wyjął szablę całą w jego krwi i odrzucił na ziemię. Odgłos upadku był nawet głośny, jedno z elfickich ciał poruszyło się Legolas zauważył to, stawiając ciężkie, powolne kroki klęknął nad ciałem swojego przyjaciela 

- Lethorinie - blondwłosy elf starał się go pobudzić, złapał go za ramię. Elf miał otwarte oczy patrzył w niebo czekając na własną śmierć, spojrzał na Legolasa jego wyraz twarzy zmienił się patrzył z niedowierzaniem, sam nie wiedział czy jeszcze żyje. Książe nie czekając na żadne słowo podniósł go i zaczął iść razem z nim podtrzymując ramię Lethorina aby przyjaciel mógł iść. Legolas nie czuł się dobrze, krew uleciała z niego do ostatniej kropli, nie widział dobrze przez oczy, suchość w gardle i głód pozostawiały go bez sił podobnie było z Lethorinem tyle że on wydawał się bardziej wykończony. Legolas idąc prawie potknął by się przez jedno z martwych ciał, droga do obozu mogła potrwać im nawet pół dnia tym bardziej w tym tempie, Lethorin upadł na kolana podpierając się rękoma, z jego ust zaczęła lecieć krew 

- Zostaw mnie tu, mi już nic nie pomorze - Lethorin mówił kaszląc krwią 

- Idziemy dalej - powiedział Legolas i podniósł elfa 

Szli ponad 3 godziny, oboje rozmawiali ze sobą aby podtrzymać się na przytomności. W oddali ujrzeli znajome drzewa z tamtego miejsca było bardzo blisko do ich celu, zatrzymali się, usłyszeli głosy i postacie chodzące niewiele dalej od nich, ciarki przeszły im po skórze gdyby mieli choćby odrobinę więcej siły mogli by stawić czoło orkom. Legolas spostrzegł duży głaz, skrył się za nim z Lethorinem, orkowie byli coraz bliżej mimo że nie było ich dużo bo może z dziesięciu lub mniej za to byli w lepszej formie niż dwójka elfów 

- Legolasie, nie przedostaniemy się tam we dwójkę 

- Damy radę 

- Nie, ja nie dam rady - Lethorin odsłonił kawałek swojego płaszcza ukazując dużą ranę, wyglądała strasznie i prawdopodobnie wdało się w nią zakażenie, Legolas zaniemówił 

- Ulżyj mi cierpienia - wyjął mały sztylet i wcisnął go w rękę blondwłosego elfa 

- Nie - Legolas powiedział stanowczo 

- Jeśli orkowie znajdą mnie tu żywego sprawią aby moja śmierć była bolesna 

- Nie zostawię cię tu - oczy Legolasa stały się wilgotne 

- Jeśli jesteś moim przyjacielem pomóż mi, wbij ten sztylet tak by moja śmierć była bezbolesna - łza spłynęła z policzka Lethorina, chciał to wykrzyczeć ale nie miał już sił, krew ponownie zaczęła lecieć z jego ust , teraz już wiedział że to koniec 

- Navaer (Żegnaj) Mój Panie, przyjacielu... - oczy Lethorina zamknęły się na dobre, zgasło w nim życie...

Legolas ukrył twarz w dłoniach wziął wdech i wyszeptał - Navaer, mellon (Żegnaj, przyjacielu) - chciał pożegnać go w godny sposób ale nie mógł tego zrobić, orkowie byli parę kroków od niego. Legolas zaczął czołgać się po ziemi, uważając na to czy orkowie go nie zauważyli, gdy znalazł się z dala od nich wstał i przyśpieszył tempa, zastanawiał się czy dane mu będzie ujrzeć to co kocha, rodzinę, dom. Dotarł do drzew, ziemia była porośnięta trawą, słyszał głosy elfów, był wykończony, stracił przytomność padł na trawę

-----------------------------------------------------------------

Edit1 - next opóźni się, ostatnio mam mało czasu na pisanie, następny dział będzie na poniedziałek


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro