Historia Opal

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

01.07.2001 r.
Rodzice gdzieś wyjechali zostawiając mnie u wujka Victora, taty Alfiego.
Dziwne.
Powiedzieli tylko, że niedługo wrócą i przywiozą kogoś jeszcze.
Mam nadzieję, że chodzi o pieska, zawsze o nim marzyłam.
Pamiętam tylko, jak mama mi jeszcze pomachała nim samochód odjechał.
O! Miała taki ogromny brzuch. Większy niż tata!
Wróciłam wtedy do domu mojego przyjaciela i zaczęłam bawić się jego zabawkami.
On był taki malutki, że nawet nie wiedział, że mu je zabrałam.
To było zabawne.

02.07.2001 r.
Jest już drugi dzień, a rodziców nie ma!
Czy oni mnie zostawili?
A może ktoś ich uprowadził?
Zapytałam się wtedy oto taty Alfiego.
Odpowiedział mi, że nie mam się czego obawiać. Na pewno są cali.
Mam nadzieję.

07.07.2001 r.
Bawiłam się na podwórku, gdy nagle usłyszałam dźwięk samochodu.
Wyjrzałam przez płot.
To mama i tata!
Biegłam do nich, ale przystanęłam w połowie drogi.
Mama wysiadła z samochodu trzymając... coś.
To "coś" miało pomarszczoną, czerwoną skórę i... po prostu było brzydkie.
To na pewno nie był piesek.
Mama podeszła do mnie i powiedziała, że to moja siostra. Kendra.
Zaczęłam płakać.
Nie chciałam mieć siostry! W dodatku takiej brzydkiej!
Pewnie będzie krzyczeć i płakać.
I będzie mi zabierać zabawki!
A ja będę się musiała nią zajmować!

23.08.2001 r.
Leżałam w pokoju i płakałam w poduszkę.
Ten mały potwór cały czas płakał.
W dodatku rodzice poświęcali uwagę tylko jemu!
Mnie całkowicie olali.
Prosiłam ich, żeby dali sobie spokój z Kendrą.
Oddali ją, albo po prostu wyrzucili.
Ale oni tylko na mnie nakrzyczeli.
Czy oni mnie już nie kochają...?

04.07.2003 r.
Dzisiaj Kendra kończy dwa latka.
Przepraszam...
Ten mały potwór kończy dwa lata.
Mimo, że minęło już tyle czasu od jej urodzenia, ja nadal jej nienawidzę.
Brudzi wszystko, płacze, krzyczy...
Rodzice całą uwagę skupiają na niej.
A ja poszłam w odstawkę.
Dlaczego ona się urodziła?
Gdy jej nie było, było wszystko dobrze.
A teraz?

24.09.2003 r.
Mimo, że Kendra ma już trochę ponad dwa latka, nadal nie mówi.
Dziwne.
Mama z tatą nawet się tym nie przejmują.
Uważają, że kiedy będzie gotowa, to zacznie mówić.
Ja natomiast uważam, że tak nie powinno być.
Mimo, że jej nienawidzę postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.

25.09.2003 r.
Zaczęłam uczyć Kendrę mówić od takich słów, jak 'mama', czy 'tata'.
Momentami miałam wrażenie, że ona wcale mnie nie słucha i tego nie chce.
Mimo to uczyłam ją dalej.
Nie poddawałam się.

08.10.2003 r.
Gdy już myślałam, że Kendry się jednak nie da nauczyć mówić - powiedziała swoje pierwsze słowo.
Co więcej nie było nim 'mama', ani 'tata', a... Opal.
Moje imię wypowiedziane jej głosem sprawiło to, że ją pokochałam.
Stała się moją małą siostrzyczką, którą mam chronić.

10.08.2007 r.
Bawiłam się razem z Kendrą i Alfiem w sadzie.
Było bardzo ciepło, a nawet gorąco.
W pewnym momencie chłopiec uklęknął przed moją siostrą i wyjął z kieszeni plastikowy pierścionek.
Przypatrywałam się im z uśmiechem.
To było urocze.
Chwilę potem Alfie podbiegł do mnie, oświadczając, że będę księdzem.
Zgodziłam się.
Stanęliśmy pod starą już jabłonką i zaczęliśmy ceremonię.
Pod koniec Alfie cmoknął Kendrę w usta i się zarumienił, tak samo jak Kendra.
A ja się śmiałam, ciesząc się, że moja siostra jest szczęśliwa.

10.08.2008 r.
Tego dnia przyszedł do nas Alfie.
Był cały smutny i zapłakany.
Oznajmił nam, że jutro wyjeżdża.
Tak nagle.
Kendra długo płakała i nie mogła się uspokoić.
To był dla niej ogromny cios.
Kilka godzin później Alfie przyszedł znowu i powiedział, że plany się zmieniły i wyjeżdża właśnie teraz.
Kendra biegła za samochodem, dopóki jej nie odciągnęłam.
Ja sama starałam się pokazać, że jego wyjazd mnie nie boli.
Ale to bolało jak diabli.
Gdy nikt nie patrzył płakałam w poduszkę.
Tęskniłam za nim.

15.02.2014 r.
Wracałam ze szkoły.
Było już ciemno i zimno, więc pomyślałam sobie, że wrócę skrótem.
I tak zrobiłam.
Idąc przez jedną z ciemnych ulic, zaczepił mnie jakiś brązowowłosy mężczyzna.
Zaproponował mi heroinę.
Za darmo.
Odmówiłam.
Facet szedł cały czas za mną i prosił mnie, żebym wzięła.
Po kilku minutach błagań z jego strony, w końcu się zgodziłam.
Miałam niespełna piętnaście lat i rozsądek nie podpowiedział mi, żebym zadzwoniła na policję.
Mężczyzna wyjął strzykawkę.
Bałam się tego, ale co mogłam zrobić?
Chciałam uciec, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
Brunet wstrzyknął mi narkotyk do krwi, po czym bez żadnego pożegnania odszedł.
Stwierdziłam, że nie będę wracać do domu.
Poszłam do parku, gdzie położyłam się na ławce i natychmiastowo zasnęłam.

16.02.2014 r.
Obudziło mnie przeraźliwe zimno.
Otworzyłam oczy.
Przede mną kucała cała zapłakana Kendra.
Nie wiedziałam co się dzieje.
Czemu w środku zimy spałam na ławce?
Nagle wspomnienia z wczoraj wróciły.
Wzdrygnęłam się na myśl, że wzięłam od obcego mi mężczyzny heroinę.
Kendra zdjęła swoją kurtkę i mnie nią okryła, mówiąc, że nie pójdę dzisiaj do szkoły.
Ale ja chciałam iść.
Chciałam spróbować więcej heroiny i tym razem nie zasnąć, żeby zobaczyć jak czuje się osoba na haju.
Poszłam więc na drugą lekcje.
Po skończonych zajęciach poszłam tą samą uliczką, którą wracałam wczoraj.
Stanęłam pod ścianą jednego z budynków i czekałam.
Wkrótce brunet się pojawił i znowu zaproponował mi narkotyk.
Wstrzyknął mi heroinę do krwi i dał mi moją osobistą strzykawkę i około czterysta mg substancji.
Powiedział, że jak narazie mam to wziąć za darmo, ale następnym razem mam już zapłacić.
Zgodziłam się.
Odeszłam od mężczyzny i chciałam się przejść zobaczyć jak to jest być na haju, ale moje zmęczenie wzięło górę i zasnęłam na ławce.

17.02.2014 r.
Obudziłam się.
Było mi cholernie zimno.
Opatuliłam się mocniej kurtką i wróciłam do domu.
Nie zastałam tam rodziców, jedynie w kuchni na lodówce wisiała karteczka, mówiąca o tym, że na szafce w pokoju leżą pieniądze i gdy przyjdę do domu, mam sobie iść coś kupić do jedzenia.
To przykre, że rodzice się nawet nie przejęli moim zniknięciem na noc.
No cóż...
Miałam tylko nadzieję, że przynajmniej Kendra się o mnie martwi.
Chciałam się teraz do niej przytulić, ale jej pewnie nie było w domu.
W końcu dzisiaj jest normalny dzień.
Weszłam do naszego pokoju i zobaczyłam ją, przeglądającą album fotograficzny.
W momencie, gdy mnie zobaczyła, rzuciła mi się na szyję.
Chciała, żebym jej powiedziała czemu nie wróciłam na noc do domu.
I wczoraj, i dzisiaj.
Powiedziałam jej, że po prostu byłam zmęczona i usunęłam na ławce.
Skłamałam.
Po części, ale skłamałam.
Byłam do tego zmuszona, nie chciałam jej martwić.

06.04.2014 r.
Tego dnia obchodziłam swoje piętnaste urodziny.
Był tort, pełno gości...
Właściwe nie chciałam tego, nie potrzebowałam.
Potrzebowałam tylko jednej rzeczy:
Heroiny.
Plan był prosty:
Pójdę za dom, wezmę niedużą działkę i wrócę.
Wtedy nie rozpoznają, że brałam.
Jak chciałam, tak zrobiłam.
Poszłam za budynek i gdy już miałam wbijać igłę w skórę, zobaczyłam zbliżającą się w moją stronę Kendrę.
Jak najszybciej odrzuciłam gdzieś strzykawkę i spojrzałam się na nią.
Patrzyła się na mnie wzrokiem pełnym bólu, a jej usta wypowiedziały bezdźwięcznie słowo 'dlaczego'.
Chciałam to jakoś wytłumaczyć, powiedzieć, że to nie tak, ale nie umiałam już tego dłużej ukrywać.
Powiedziałam jej tylko, żeby nikomu nie mówiła.
Z wielkim bólem, ale zgodziła.
Zanim odeszła w stronę domu, powiedziała jeszcze, żebym nie robiła sobie nic gorszego.

15.02.2016 r.
Tego dnia zostałam sama w domu.
Kendra poszła do szkoły, a rodzice pojechali do pracy.
Norma.
Postanowiłam sobie, że tego dnia wezmę większą dawkę heroiny.
Poszłam do łazienki i nabrałam więcej niż normalnie.
Po wstrzyknięciu heroiny, czułam się tak, jak po normalnej dawce.
Nagle zrobiło mi się niedobrze.
Bardzo niedobrze.
Po kilku minutach zrobiłam się blada i słaba.
Usłyszałam, jak ktoś wchodzi do domu.
Chciałam krzyknąć, żeby ktoś mi pomógł, ale nie mogłam.
W pewnym momencie ktoś wszedł do łazienki.
Nie widziałam kto to, dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że to moja siostra.
Moja młodsza siostra patrzyła się jak umieram.
Widziałam ból w jej oczach.
Krzyczała, żebym nie zamykała oczu, że karetka już jedzie.
Ale było za późno.
Zamknęłam je.

???
Nie wiem gdzie byłam i który to był dzień.
Wiem jedno, że było bardzo zimno.
Zimniej niż na ławce.
Otworzyłam oczy.
Zaraz... Ja mogłam otworzyć oczy.
A ponoć umarłam.
W każdym razie...
Naprzeciw mnie rozciągały się dwie drogi.
Czarna i błękitno-biała.
Nie wiedziałam, o co chodzi.
W pewnym momencie zobaczyłam dwóch mężczyzn.
To nie byli zwykli mężczyźni.
To Szatan i Bóg.
Bóg zaoferował mi wieczne życie w Niebie.
Brak smutków i same pozytywne emocje.
Za to Szatan powiedział, że jak będę się dobrze sprawować, to da mi trochę czarnej magii i będę mogła wrócić do siostry.
Na początku myślałam, że to sen.
Ale nim nie był.
Po kilku minutach rozmyślań wybrałam Szatana.
Poszłam za nim, a on zaprowadził mnie do jednego z czarnych budynków.
Miałam robić za sekretarkę, nic więcej.
W dodatku Władca Piekła był tak dobry, że postawił mi w pokoju monitor, z którego mogłam obserwować siostrę.

20.02.2016 r.
Minął niecały tydzień odkąd tu jestem.
Przez cały czas oprócz robienia papierkowej roboty, obserwowałam też Kendrę.
Chodziła regularnie do psychiatry, ale leki, które jej przepisywał po prostu wyrzucała.
Chciałam do niej podejść, przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że ja tu jestem.
Ale nie mogłam.
Kończyłam już podpisywać ostatnie papiery, gdy przyszedł do mnie Mój Pan.
Powiedział, że bardzo dobrze się spisałam i może mnie wysłać na Ziemię.
Będą duchem, ale będę też mogła się przemieniać w człowieka.
Zaczęłam mu dziękować.
Byłam mu naprawdę wdzięczna.
Cieszyłam się, że w końcu zobaczę moją młodszą siostrę.
Zamknęłam oczy i poczułam lekko ból w klatce piersiowej.
Ale po chwili byłam już na Ziemi.
Trochę czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do mojej nowej postaci.
Chwilę później postanowiłam, że pójdę do Kendry.
Skierowałam się w stronę naszego domu i podleciałam do okna naszego pokoju.
Moja siostrzyczka leżała na łóżku, a obok niej siedział czerwonowłosy chłopak.
Nie miałam pojęcia kto to.
Podleciałam bliżej okna i usłyszałam skrawek rozmowy.
Kendra chciała, żeby czerwonowłosy wstrzyknął jej powietrze do żył, ale ten się nie zgadzał.
Przeraziło mnie to, że najmłodsza z rodu Sandersonów chce popełnić samobójstwo.
Z mojej winy, mojej własnej głupoty.
Wleciałam jak najszybciej do pokoju.
Na początku, gdy Kendra mnie zobaczyła zaczęła płakać.
Najpewniej ze strachu.
Potem podeszła do mnie i wyciągnęła rękę.
Chciałam ją przytulić, ale Kendra zaczęła bardziej płakać, po czym straciła przytomność.
Nieznany mi chłopak położył ją na łóżku i podszedł do mnie.
Zaczęliśmy rozmawiać.
Dowiedziałam się, że ma on na imię Kastiel i był jedynym przyjacielem mojej siostry.
Wkrótce młoda Sanderson się obudziła i zaczęła krzyczeć, że ja nie jestem jej prawdziwą Opal.
Zrezygnowana opuściłam budynek i podleciałam do garażu, gdzie spędziłam noc.

21.02.2016 r.
Obudziłam się w garażu, w mojej ludzkiej postaci.
Przez większość nocy trenowałam zamianę z ducha w człowieka i na odwrót.
Jako istota żywa wyglądałam niby tak samo, jak przed śmiercią, ale jednak inaczej.
Byłam strasznie blada i wychudzona.
Nie wyglądało to zbyt dobrze.
I miałam ochotę sobie przyćpać.
Czyli moje uzależnienie nie zostało dobrze zlikwidowane.
Wyjęłam z jednej z szafek strzykawkę i heroinę.
Zawsze ją tam chowałam.
Wstrzyknęłam sobie narkotyk do krwi i ułożyłam się wygodnie na materacu.
Zawsze tak robiłam.
Po chwili już spałam.
Obudziłam się kilka godzin później.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, przypominając sobie, gdzie właściwie jestem.
Gdy już wiedziałam gdzie jestem, usłyszałam czyjś głos.
Był to Kastiel.
Powiedział, że Kendrą jest bardzo źle.
A ja zaczęłam płakać.
Że to wszystko jest właściwie przeze mnie.
Przez moją głupotę, moja siostra robi to wszystko.
Chciałam to naprawić.
Postanowiłam, że pójdę do niej jeszcze raz.
Zamieniłam się w ducha i poleciałam do jej pokoju.
Kendra spokojnie, słuchając muzyki na kolumnach, sprzątała pokój.
Podleciałam do niej bliżej.
Wtedy ona się odwróciła i znowu zaczęła płakać, mówiąc, że to nie ja.
Chciałam jej wszystko wytłumaczyć, ale to tylko pogorszyło sprawę.
Wyleciałam więc z pokoju i wróciłam do garażu.
Czułam się podle.

27.02.2016 r.
Minął już tydzień odkąd pojawiłam się na Ziemii.
W między czasie bardzo mocno zaprzyjaźniłam się z Kastielem.
Ale jak siostra nie chciała mnie widzieć, tak dalej nie chce.
Ani w mojej ludzkiej postaci, ani jako duch.
To jest przykre.
Postanowiłam się przejść dzisiaj na spacer.
Nad rzekę, nad którą bawiliśmy się razem z Alfiem.
Przechadzałam się powoli między drzewami, gdy zobaczyłam Kendrę.
Wieszała sznur na jednej z grubszych gałęzi.
Chciałam do niej podbiec i wyrzucić linę do rzeki.
Ale nie mogłam, nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
Patrzyłam się, jak moja młodsza siostra wchodzi na kawałek drewna, żeby po chwili go kopnąć i zacząć się dusić.
Gdy robiła się już sina, udało mi się odzyskać władzę w nogach, podbiegłam do niej i przecięłam sznur moim scyzorykiem.
W końcu się do czegoś przydał.
Kendra rzuciła mi się w ramiona i zaczęła płakać.
Tak jak ja.
Powiedziała mi, że teraz uwierzyła, że jestem jej Opal.
Ucieszyło mnie to, a jednocześnie zasmuciło, że w taki sposób uwierzyła.
Mimo wszystko, jest ona moją kochaną, młodszą siostrzyczką.

13.03.2016 r.
Minęło już dużo czasu odkąd się tu pojawiłam z powrotem, a nadal się nie pokazałam rodzicom.
Bałam się to robić.
Bałam się ich reakcji.
Ale w końcu musiałam przestać być tchórzem i to zrobić.
Zeszłam na dół i weszłam do salonu.
Mimo, że była ze mną Kendra to trzęsłam sie ze strachu.
Weszłam w głąb pomieszczenia i zobaczyłam moich rodzicieli.
Byli ubrani cali na czarno i wyglądali conajmniej źle.
Cali bladzi i pozbawieni życia.
Gdy tylko podeszłam bliżej, zobaczyli mnie.
Z ich twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji.
Jednak po chwili tata rzucił mi się na szyję, płacząc.
Natomiast mama... no cóż... Nie uwierzyła mi.
Patrzyła się na mnie jak na największe zło na świecie.
Zasmuciło mnie to.
Nawet bardzo.
Ale z jednej strony cieszyłam się, że przynajmniej jeden z moich uwierzył, że jestem Opal.
Jego córką.

Czas teraźniejszy
Minęło już bardzo dużo czasu.
Zdążyłam się zapisać razem z Kendrą i Kastielem do Akademy Of Symphony.
W dodatku zaczęłam chodzić z Kastielem.
Stałam się chyba jedną z najszczęśliwszych osób na świecie.
Jedną z najszczęśliwszych osób na świecie, bo najszczęśliwszą jest moja siostra.
Do akademii zapisał się również Alfie, z którym potajemnie się kontaktowałam.
Jak narazie nie chcemy jej mówić, że to ja go tu ściągnęłam.
Dla niej.
Oprócz tego, jak narazie wszystko jest idealne.
Właśnie... narazie...

~*~

Taki mały bonusik do akademii, żebyście poznali lepiej historię naszego duszka. ^^

Nie umiem jakoś szczególnie dobrze w pisanie, więc prosiłabym o poprawianie moich błędów, itd.

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro