Rozdział 25: Witaj, Shi Kirā

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

20.08.20XX, 11:47

Jadłodajnia "Japanifornia"

*

W błyskawicznym tempie dotarliśmy do "Japaniforni". Wysiedliśmy z auta i jak najszybciej weszliśmy do budynku.

- Przepraszam - Edgeworth zwrócił uwagę jednego z kelnerów. - Szukamy pani Shi Kirā, podobno tu pracuje. Musimy ją pilnie przesłuchać, to bardzo ważne.

- Oh, ona? Właśnie kończy zmianę, przebiera się na zapleczu...

- Dziękujemy! - podziękowałam i ruszyłam z Miles'em i Mayą do wskazanego pomieszczenia.

- Myślisz, że to ona? - zapytał mnie prokurator.

- Ja nie myślę... Ja to WIEM - odpowiedziałam mu. - Rano byłam tu, by napić się kawę i pomyśleć w spokoju... Właśnie ona mnie obsługiwała. Gdy tylko zobaczyła dokumenty, które przeglądałam, spanikowała i po chwili wybiegła stąd.

- Żadna normalna osoba tak nie robi! - zauważyła Maya. - Ej, to tutaj! Wchodzimy?

- Nie ma na co czekać.

Otworzyliśmy drzwi i o mało co nie wpadliśmy na osobę w środku. Cofnęła się, zaskoczona, co wykorzystaliśmy - weszliśmy błyskawicznie do środka i zamknęliśmy drzwi, odcinając jej drogę ucieczki.

- Oh, um... To... pomieszczenie służbowe - powiedziała, próbując ukryć zaskoczenie.

- Wiemy - odpowiedziałam. - Ale tak się składa, że mamy pozwolenie. Nazywam się Elyssa Justine, ale to chyba pani wie... Prawda, pani Kirā?

- Oh... Wie pani, jak mam na imię? No dobrze... W czym mogę pomóc?

- Tak się składa, że prowadzimy dochodzenie w sprawie morderstwa pana Oushi Heeded - wyjaśnił Edgeworth. - Słyszała pani o tej sprawie?

- Mhm... - zaczęła bawić się swoim naszyjnikiem. W sumie nie wiem czemu, ale przykuł moją uwagę - zawieszony na złotym łańcuszku wisiorek w kształcie puzzla z wygrawerowanym po japońsku jej imieniem (キラー). - Oczywiście... W końcu pracowałam w tej sali koncertowej, przy której to się wydarzyło. To chyba jasne że słyszałam o tym, co się stało.

Huh... Ona nie ukrywa faktu, że tam pracowała... Chyba wie, że to wydaje się mniej podejrzane... Ale ja wiem już swoje.

- A co dokładnie pani wie? Widziała pani może coś podejrzanego?

- Hm, niech pomyślę... Nie, przynajmniej nie tyle co inni. Koncert trwał w najlepsze, kiedy nagle rozległ się strzał. Wszyscy wybiegli i było widać ofiarę leżącą na ziemi. Dalej aresztowano Bendā czy jak mu tam było... I tyle. Nic więcej nie wiem. Skąd te wszystkie pytania?

Dziwne, ale w tym momencie ponownie poczułam ból głowy, podobny jak wtedy przy zeznaniach pani Oldbag. Co jest dzisiaj...? Jakiś spadek ciśnienia czy co? Nigdy mnie głowa tak nie bolała...

- No... - Maya zaczęła. - Dziś na rozprawie ktoś powiedział, że podobno pani brała łom... A tak się składa, że broń użyta do morderstwa została znaleziona w skrytce, do otwarcia której potrzebny był łom...

- Oh...! Rozumiem... - uśmiechnęła się, ale coś w tym uśmiechu nie podobało mi się. - I przez to jestem podejrzana? To prawda, brałam łom, ale nie otwierałam żadnych skrytek ani nikogo nie zabijałam. Po co miałabym to robić?

- Zaraz... - przerwałam jej. - Twierdzi pani... Że nie ma pani z tym nic wspólnego?

- Huh... Oczywiście. Mam to powiedzieć wprost? Proszę bardzo: nie mam absolutnie nic wspólnego z tą sprawą.

GH?!?

Dosłownie w tym momencie ból głowy, który na moment zniknął, wrócił z 10-krotnie większą siłą. Nie byłam w stanie ustać na nogach... I przez ułamek sekundy... Wydawało mi się, że widzę coś... Ale nie mogłam się na tym skupić w najmniejszym nawet stopniu. Czułam tylko, jak upadam i tracę przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro