Rozdział 29: Ostatnia szansa na rozmowę

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

20.08.20XX, 14:10

Areszt Śledczy

*

Dotarliśmy do aresztu. Chciałyśmy razem z Mayą porozmawiać z panem Bendā przed ostatnią rozprawą...

Dokładnie: OSTATNIĄ rozprawą. W Japonii panuje prawo, że każda sprawa sądowa może trwać maksymalnie 3 dni. Jeśli w tym czasie nie zostanie wyjaśniona, podejrzany zostaje skazany - nie ważne czy słusznie czy nie. Zostało wprowadzone kilkanaście lat temu, ponieważ niektóre sprawy trwały nierozwiązane latami, co praktycznie blokowało pracę sądu i policji; nie uważam jednak by było to w 100% dobre posunięcie. Czasem jest to wystarczająco dużo czasu, ale zdarzają się przypadki, gdzie potrzeba go więcej.

Mam nadzieję, że to, co mamy, wystarczy..., pomyślałam, czekając z Mayą w pokoju przesłuchań. Byłam zdenerwowana... Co jeśli teraz zawiodę, na samym końcu...? Nie mogę, ale... co jeśli nie uda mi się...?

- Elyssa? - usłyszałam Mayę. Spojrzałam na dziewczynę, która patrzyła na mnie. - Denerwujesz się?

Westchnęłam.

- Tak...

- Nie martw się... Będzie dobrze, zobaczysz! Mamy dowody, wiemy, kto to zrobił...! Dasz radę, wierzę w ciebie!

Uśmiechnęłam się. Ma rację... Nie po to walczyłam, by teraz się martwić ewentualną porażką. Dam radę!

- Justine...! Panno Fey! - w tym momencie naprzeciwko nas usiadł pan Bendā. - Jak się macie, panienki?

- Dobrze, dziękujemy...! - odpowiedziałam. - Heh... Znowu uciekłam zaraz po rozprawie... Przepraszam za to.

- Nic się nie stało - odparł z uśmiechem. - Sądząc po okolicznościach nie mogłyście czekać... Tak przy okazji dziwię się że pani Oldbag nie zauważyła tego drugiego prawnika na widowni. Sędzia prawie go wydał... Widziałem jak zbladł, gdy brodacz wspomniał o nim...

Zaśmiałam się. Z tego co już widziałam, Edgeworth nie toleruje Oldbag, delikatnie mówiąc.

- To prawda...

- Tak... No dobrze, zmieńmy temat. Co się wydarzyło po rozprawie? Nic nie wiem poza tym, że praktycznie wybiegłyście z sali...

Wtedy opowiedziałyśmy mu wszystko - pomijając oczywiście fragment o moich mocach. Słuchał nas z zainteresowaniem, a w pewnym momencie nawet z niedowierzaniem.

- Zaraz... twierdzicie że to ta dziewczyna jest sprawcą tego wszystkiego...? - zapytał, gdy w końcu dotarłyśmy do końca. - Nie wierzę w to... Ale...

- Panie Bendā... - przysunęłam się bliżej. - Ja wiem, że panu ciężko... Ale czy ostatnio widział się pan z nią? Czy rozmawiał pan albo przynajmniej gdzieś ją zobaczył?

- Nie wiem... Dajcie mi pomyśleć... - odchylił się na krześle i przymknął oczy. - Hm...

Ja i Maya popatrzyłyśmy na niego.

- Teraz jak o tym myślę... Chyba widziałem ją raz czy dwa w okolicy mojego sklepu... A jeśli dobrze pamiętam... Raz nawet była w sklepie...

- Naprawdę! - Maya się ożywiła.

- Tak... teraz sobie przypominam... To było dzień przed zniknięciem mojej broni... Rozmawiałem akurat z człowiekiem, który miał wymienić mi zamek w tylnych drzwiach... GH!

- CO TAKIEGO?!? - ja i Maya praktycznie krzyknęłyśmy, gdy pan Bendā nam to powiedział.

- Czyli... Ona mogła wiedzieć o tym, że da się wejść do mojego sklepu... Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem...? Nawet do głowy mi to nie przyszło...

- Nie ma na to teraz czasu, panie Bendā - zwróciłam mu uwagę. - Najważniejsze jest to, że dowiedzieliśmy się o tym teraz. Możemy to wykorzystać, by w końcu pokazać, jaka jest prawda.

- Panno Justine... Jesteś pewna...?

Kiwnęłam głową.

- Tak... Niech się pan nie martwi, panie Bendā... Bo od jutra będzie pan oficjalnie niewinny!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro