18 - Nie myśl, że masz coś w sobie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Igor

Budzi mnie dźwięk otwieranych drzwi. Otwieram oczy i czuję przeszywający ból głowy.

Po chwili w salonie pojawia się Kuba.

Nie do końca pamiętam co się wczoraj wydarzyło.

- Kuba? - pytam przykładając dłoń do czoła.

- Ta - wzdycha - Miałeś po mnie wczoraj przyjechać wieczorem. Ale widzę, że miałeś inne priorytety - rzuca od niechcenia krzyżując ręce na klatce piersiowej - Co ci się stało w rękę?

Przenoszę wzrok na swoją zabandażowaną dłoń i coś sobie przypominam.

- Nic takiego... - odpowiadam wymijająco i podnoszę się do pozycji siedzącej - Przepraszam.

- Daj spokój - wzdycha - Nieważne.

- Nie, mówię serio... musimy porozmawiać - mówię poważnie - Siadaj - rozkazuję wskazując głową na wolny fotel obok mnie. Po chwili namysłu szatyn zajmuje na nim miejsce - Posłuchaj... ty i Sara jesteście jedynymi osobami, na których mi zależy. Bardzo was kocham, chcę, żeby było jak kiedyś.

- Dobrze wiesz, że nie będzie dopóki ona tu jest - spuszcza wzrok na swoje dłonie.

- Zróbmy tak... Laura nie będzie wchodziła ci w drogę. Nie będzie ci mówić co masz robić, a ty po prostu ignoruj ją, okej?

- Dlaczego po prostu nie każesz jej się wyprowadzić? Nie rozumiem tego. Przecież jej nie kochasz.

- Kuba, to nie tak, kocham ją...

- Wcale nie, słyszałem twoją rozmowę z Larą - przerywa mi. Przygryzam wargę i przenoszę wzrok prosto w oczy szatyna - To też sobie zrobiłeś dlatego, że spotyka się z kimś innym? - pyta patrząc na moją dłoń w bandażu - Nie wytrzymałeś. Poszedłeś się napić i naszły cię refleksje?

Kurwa... czasem mam wrażenie, jakby to dziecko siedziało w mojej głowie.. on zna mnie dosłownie na wylot.

- Teraz chyba sam widzisz, że ja i Lara to już przeszłość - ignoruję jego pytanie.

- No nie wiem - wzdycha - Chyba sam w to nie wierzysz - unosi brwi do góry.

- Chyba zaczynasz lekcje za godzinę - zmieniam temat - Idź się spakować.

- Ugh, muszę? - marudzi.

- Musisz. Już zbyt dużo nieobecności sobie ostatnio narobiłeś - przypominam.

- Okej - wzdycha i wstaje z fotela.

- Kuba - zatrzymuję go, na co szatyn przenosi na mnie wzrok - Chodź na chwilę.

Chłopiec siada obok mnie na łóżku, a ja obejmuje go rękoma i przytulam do siebie, po czym całuję w czubek głowy.

Ku mojemu zdziwieniu, szatyn odwzajemnia mój gest i wtula się we mnie jeszcze mocniej.

- Tato?

- Tak? - pytam.

- Ja ciebie też kocham.

Kuba

Wchodzę do szkoły,a na korytarzu od razu zauważam Majkę.

Bez zastanowienia podchodzę do niej.

- Hej.

- Hej - rzuca od niechcenia wyjmując książki z szafki i nawet na  mnie nie patrząc.

- Wszystko okej? - marszczę brwi.

- U mnie? Tak, idealnie. A u ciebie?

Unoszę jedną brew do góry i przyglądam się blondynce.

- Coś się stało?

- Od kilku dni się do mnie nie odzywasz, kompletnie ignorujesz moje wiadomości. Nawet dzwoniłam do ciebie kilka razy, ale ty nic.

- Majka... - wzdycham - Byłem u Lary, próbowałem coś zdziałać z tym faktem iż ją znalazłem, ale okazało się, że ona się z kimś spotyka.

- Serio? Z kim? - blondynka marszczy brwi.

- Z jakimś Alanem - przewracam oczami. W tym momencie wpada mi do głowy pewien pomysł - Zaraz... mam pomysł.

- Kuba, daj spokój. Co tym razem? - wzdycha dziewczyna.

- No popatrz, to banalne - parskam - Zrobię coś przez co ten cały Alan z nią zerwie - wyjaśniam z uśmiechem.

- Zwariowałeś? Chyba się w głowę uderzyłeś.

- Przecież to nie jest zły pomysł.

- Ależ jest. Przecież ona się załamie - zauważa.

- No wiem i o to właśnie mi chodzi - krzyżuję dłonie na klatce piersiowej.

- Że co? Dobrze słyszałam?

- Jeśli Lara się załamie, tata ją pocieszy, a wtedy... znów się do siebie zbliżą i wrócą do siebie. Jestem genialny!

- Raczej niespełna rozumu - dziewczyna przewraca oczami - Ale jak chcesz. Tylko mnie w to nie mieszaj.

- Ale chyba chociaż mi doradzisz co powinienem zrobić? - pytam z uśmiechem przerzucając rękę przez jej ramię.

- No nie wiem - odpowiada, a w jej głosie słyszę, że droczy się ze mną.

- A jeśli cię przekonam? - dopytuję przenosząc na nią wzrok, a nasze spojrzenia się spotykają.

- W jaki sposób?

Uśmiecham się do niej ponownie i składam czuły pocałunek na jej policzku, na co blondynka zalewa się rumieńcem.

- Na przykład tak. Przekonałem cię? - unoszę jedną brew.

- Okej - odpuszcza na co znów się uśmiecham - Ale nie myśl, że masz coś w sobie - dodaje po czym wytyka mnie palcem i odchodzi chwilę jeszcze na mnie patrząc.

- Jasne - mówię sarkastycznie sam do siebie, gdy blondynka odchodzi, chowając dłonie do kieszeni dresów - Jeszcze zobaczymy - uśmiecham się i odchodzę w stronę sali, w której zaraz mam lekcje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro