2 - Nie wierzę, że kiedyś chciałem być taki, jak ty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaczynamy od maratonu😏👍
Niesprawdzony

Igor

Jest już prawie północ, gdy wracamy do domu. Parkuję auto na podjeździe, po czym całą piątką wysiadamy z samochodu i kierujemy się do wejścia do domu. Otwieram drzwi z klucza, a po chwili znajdujemy się w środku.

- Tato - podchodzi do mnie Sara - Boli mnie głowa.

- Chodź do mnie - podnoszę dziewczynkę na ręce - Zaniosę cię do łóżka.

Po chwili znajdujemy się już w pokoju blondynki. Kładę Sarę do łóżka i dotykam jej czoła.

- Masz  goraczkę - stwierdzam - Boli cię coś jeszcze?

- Nie  - odpowiada zakrywając się kocem - Ale zimno mi.

- Poczekaj na mnie.

Wychodzę z pokoju i kieruję się do kuchni. Po chwili wracam z syropem przeciwgoraczkowym dla Sary i podaję go dziewczynce.

- Niedługo powinno być lepiej. Zostaniesz jutro w domu - głaszczę ją po włosach - Dobranoc.

- Dobranoc, tato.

Cmokam rozpalone czoło dziewczynki i wracam na dół. Na kanapie siedzi Kuba, ogląda telewizję.

- Gdzie Laura? - pytam, gdy nie widzę dziewczyny w pokoju.

- Nie wiem - odpowiada nawet na mnie nie patrząc.

- Mhm - zakładam dłonie na biodra i siadam na fotelu tuż obok kanapy, na której siedzi szatyn - Na pewno nie wiesz?

- Poszła pomóc Natanowi w kąpieli - przewraca oczami - Zadowolony?

- Kuba - upominam go - Co się z tobą dzieje?

- Nic. O co ci chodzi?

- O to w jaki sposób się do mnie właśnie odezwałeś.

- Nie udawaj, że cie to obchodzi - parska.

- Słucham?

- Słyszałeś.

- O nie, tak nie będziemy rozmawiać - podchodzę do niego i zabieram mu z ręki pilot, po czym gaszę telewizor - Do łóżka.

- Hej! - podnosi głos i wstaje na równe nogi - Nie skończyłem jeszcze oglądać.

- Właśnie, że skończyłeś. W tej chwili na górę!

Szatyn patrzy na mnie z ogromną złością w oczach, zaciskując pięści.

- Mama w grobie się przewraca, jak widzi to, co zrobiłeś z naszym życiem - rzuca po chwili patrząc mi w oczy - Nie wierzę, że kiedyś chciałem być taki, jak ty.

Po tych słowach wbiega po schodach i już go nie widzę. To, co powiedział cholernie mnie zabolało.

Opadam na kanapę i chowam twarz w dłoniach. Do oczu napływają mi łzy.

Wiem, że Wiktoria nie chciałaby, abym był z Laurą. Chciałaby, abym był z Larą. Ale jej już nie ma. Każde z nas poszło w inną stronę. I tak chyba jest lepiej. Zależało mi na brunetce, ale nie chciałem jej po raz kolejny zranić. Dlatego odpuściłem i pozwoliłem jej odejść.

Tak bardzo chciałbym, aby Wiki tu była... tylko ona umiała do mnie dotrzeć. Kurewsko mi jej brakuje.

Z moich oczu wypływa łza, gdy do pokoju wchodzi Laura z Natanem. Od razu wycieram łzę, a gdy blondynka to zauważa, staje w miejscu i wpatruje się we mnie.

- Natan, idź do swojego pokoju - zwraca się do chłopca - Zaraz do ciebie przyjdę.

- Okej. Dobranoc, wujku - chłopiec podbiega do mnie i przytula się, co odwzajemniam.

- Dobranoc, Nat.

Po chwili chłopiec znika na górze.

- Co się stało? - Laura siada obok mnie - Słyszałam krzyki. Pokłóciłeś się z Kubą? - bardziej stwierdza niż pyta.

- To nic takiego - odwracam głowę i siłą powstrzymuje resztę łez.

- Igi - dziewczyna przekręca moją głowę tak, że teraz patrzę jej w oczy - Przecież widzę, że płaczesz. O co poszło?

- Nie wiem co się dzieje z Kubą - nie wytrzymuję i wyznaję przecierając kolana dłońmi - Zachowuje się kompletnie tak, jakby go podmienili. Nigdy mi nie pyskował.

- Kuba jest w trudnym wieku. Ma prawie czternaście lat, przecież to najgorszy wiek. Buntuje się. Przejdzie mu, zobaczysz.

- Cholernie boli mnie, gdy przypomina o Wiktorii, gdy robię coś, co mu się nie podoba - pociągam nosem.

- Próbuje cię wziąć na litość. Ale przecież nie może całe życie wypominać twojej żony, która zmarła cztery lata temu. Musisz dalej żyć, nie możesz pozwolić, aby twój czternastoletni syn układał ci życie...

- Chcę, aby moje dzieci były szczęśliwe - przerywam jej - A ewidentnie zrobiłem coś nie tak. Tylko co?

- Nic, oczywiście, że nic - przejeżdża dłonią po moich włosach - Jesteś świetnym ojcem, Igor - zapewnia - Daj mu jeszcze trochę czasu. Kuba to jeszcze dziecko, jest zbuntowany... to się zmieni.

- Kiedyś byłem dla niego autorytetem... - przypominam - A dziś? Sam powiedział, że nie chciałby być kimś takim jak ja - do moich oczu po raz kolejny napływają łzy.

- Ej, Igi - przyciąga mnie do siebie - Powiedział to pod wpływem emocji. Na pewno tak nie myśli.

- Sam już nie wiem - wzdycham.

- Skarbie, jesteś zmęczony - cmoka moje usta - Powinieneś się położyć, hum?

- Jesteś wspaniała - wyznaję po chwili ciszy patrząc jej w oczy - Cieszę się, że z nami jesteś.

- Ja też - uśmiecha się lekko, czym mnie zaraża - To co? Pójdziesz ze mną do sypialni?

- Z tobą zawsze - wstaję i podnoszę dziewczynę na ręce w stylu panny młodej, na co zaczyna się cicho śmiać. Prowadząc ją do sypialni, zaczynam całować jej usta.

Po chwilo znajdujemy się w sypialni. Kładę blondynkę na plecy i zawisam nad nią, nie przestając jej całować. Dziewczyna oddaje każdy mój pocałunek, a ja schodzę z nimi coraz niżej.

Wiem, że Kuba nie lubi Laury. Ale nic nie poradzę na to, że ja ją kocham.

A przynajmniej tak mi się wydaje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro