27 - Ona jeszcze nic nie wie
Razem z Larą wchodzimy uśmiechnięci do mieszkania. Wchodzimy do salonu, a ja stawiam na podłodze bagaże brunetki.
- Gdzie dzieci? - pyta dziewczyna odwracając się w moją stronę.
- Na górze, a Natan w szkole. Zaraz ich zawołam - odpowiadam z uśmiechem.
- Natan? - pyta zaskoczona.
- No tak - potwierdzam - Przecież... Laura jest w szpitalu, jeszcze nie kazałem jej się wyprowadzić, a Natan... sama rozumiesz.
- Okej, w porządku. Nie musisz mi tłumaczyć, to tylko dziecko... rozumiem - zaciskuje usta w wąską kreskę, a ja cmokam jej czoło.
- Kuba! Sara! - wołam - Chodźcie na dół, mam niespodziankę! - dodaję, na co brunetka cicho chichocze.
Obejmuję Larę w talii, a po chwili słyszymy tupot stóp na schodach. Po kilku sekundach w pomieszczeniu pojawiają się dzieci i...
- Lara!!! - krzyczą w tym samym momencie, po czym podbiegają do dziewczyny.
Na jej ustach pojawia się szeroki, szczery uśmiech.
Brunetka kuca, a Kuba i Sara wpadają w jej ramiona, i mocno się do niej przytulają.
- To jakiś sen? - pyta Kuba odklejając się od Lary, a w jego oczach dostrzegam łzy.
Boże, jemu naprawdę, tak cholernie musiało na tym zależeć...
- Nie, oczywiście, że nie, kochanie - Lara wstaje na równe nogi i przejeżdża dłonią po włosach szatyna.
- Naprawdę do nas wracasz? - pyta uśmiechnięta Sara.
- Naprawdę - przytakuje brunetka i jeszcze raz mocno ich do siebie przytula.
- To jeden z najlepszych dni w moim życiu - wyznaje Kuba załamanym głosem.
Uśmiecham się szczerze widząc ten obrazek. Aż sam się wzruszyłem.
- Nie płacz - prosi Lara i spogląda w oczy szatyna.
- Tato - chłopiec zwraca się do mnie, a brunetka także przenosi na mnie wzrok, razem z Sarą - Obiecaj, że Lara już nigdy od nas nie odejdzie. Obiecujesz?
- Z ręką na sercu - przykładam dłoń do serca - Przysięgam - posyłam mu uśmiech.
- Ty też? Obiecujesz? - dopytuje teraz dziewczynę.
- Jeżeli tata obiecał, to... ja też obiecuję - skina głową i posyła Kubie i Sarze szczery uśmiech.
- Dobra, dajcie się Larze rozpakować, nie ucieknie wam. Tym razem jestem tego pewny - zapewniam, a oni zanoszą się śmiechem.
Kuba
- Hej - w moim pokoju pojawia się Majka.
- O, hej - odpowiadam zaskoczony - Nie wiedziałem, że przyjdziesz - dodaję chowając wszystkie rzeczy porozrzucane po pokoju do szafek.
- Spokojnie - marszczy na mnie brwi - Od kiedy interesuje cię porządek, gdy przychodzę? - zanosi się śmiechem i patrzy na mnie.
- Odkąd... właściwie to sam nie wiem - wzruszam ramionami i chowam ostatnie rzeczy.
- Widziałam, że Lara wróciła - uśmiecha się do mnie - Nic nie powiedziałeś - siada na łóżku.
- Tak, jeszcze nie zdążyłem - odwzajemniam jej uśmiech - Lara dopiero co przyjechała.
- Musisz być z siebie dumny. Udało ci się.
- Fakt, trochę jestem - śmieję się i zajmuję miejsce obok blondynki.
- Z tego co wiem, twój tata razem z Larą wpadną dziś do nas na wieczór. Też przyjdziesz? - przenosi na mnie wzrok.
- Jasne - posyłam jej lekki uśmiech.
- Wszystko okej? Powinieneś się cieszyć, a jesteś jakiś... przygnębiony? - zauważa blondynka.
- Nie, po prostu... jutro ze szpitala wychodzi Laura - zdycham.
- No i? Tu raczej nie wróci.
- Przyjedzie - odpowiadam - Ona jeszcze nic nie wie. Wydzwania do taty, ale on nie odzywa się do niej dokąd wczoraj trafiła do szpitala. Ani razu nawet do niej nie pojechał.
- Będzie afera jak wróci, to fakt - wzdycha.
- Tym się tak bardzo nie przejmuję..
- A czym w takim razie?
- Tym, że ta sucz będzie chciała zemścić sie na tacie.
- Może nie? Może w końcu zrozumie i da sobie spokój. Musisz być dobrej myśli - kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Na to bym nie liczył. To egoistka i kretynka. Nie odpuści dopóki nie dostanie tego, czego chce. Czyli mojego taty. Zastanawiam się tylko co wymyśli...
- Nic - zapewnia - Nie ma już nic do powiedzenia. Szkoda tylko Natana, jest uroczy.
- Natan tak... traktuję go trochę jak brata. Przykro mi, że jego matka to taka wariatka - zaciskuję usta w wąską kreskę.
- Masz rację. Ale chyba wszystko się ułoży, prawda? Teraz już nie ma wyjścia.
- Mam nadzieję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro