Rozdział 31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Célia

Podniosłam wzrok, spoglądając na zmaltretowaną twarz Cristóbala. Jeśli to, co przed chwilą usłyszałam było prawdą, chcę to ponownie usłyszeć. Przetarłam roztrzęsionymi dłońmi oczy, po czym dotykając ran na klatce piersiowej mojego męża, usłyszałam ponownie z jego ust:

— Célia... – nie przesłyszałam się, on naprawdę wypowiedział moje imię.

— Wszystko będzie dobrze... Cristóbal kocham cię – wycedziłam, choć z wielkim bólem musiałam powstrzymać napływające łzy. Sama już nie wiem, czy mogę wierzyć swoim słowom. Łudzić się, że Hector oprzytomnieje i zostawi nas w spokoju, czy pogodzić się z tym, co dla nas przygotował?

— Mój synek już się obudził, więc pora kontynuować zabawę – zaśmiał się szyderczo Hector, a następnie łapiąc mnie mocno za ramiona odciągnął od Cristóbala.

— Puszczaj! – krzyczałam, wyrywając się, ale on był zbyt silny.

Jednym szybkim ruchem popchnął mnie w stronę stojącego ochroniarza, po czym podnosząc Crisa z podłogi, usadził go z powrotem.

— Zostaw go! – wrzasnęłam kolejny raz, na co Hector obrócił się w moją stronę i przybierając okrutny uśmieszek, uderzył Cristóbala pięścią w twarz. Zawyłam łamiącym się głosem, po czym zrywając się w jego stronę, dostałam cios prosto w brzuch. Upadłam na podłogę, skręcając się z bólu. Wymierzona pięść uderzyła w miejsce, które po operacji jeszcze się nie zagoiło. Zaciskając powieki, próbowałam przezwyciężyć ten przenikający ból.

— Synu, zobacz kto nas odwiedził. Twoja piękna, naiwna i głupia żonka – podniosłam wzrok na Hectora, a on w tym momencie złapał mocno za kark mojego męża i siłą kazał spojrzeć mu na mnie.

Cristóbal uniósł lekko głowę, po czym otwierając powieki, wbił we mnie swój przenikliwy wzrok. Cholernie bolał ten widok, zważywszy na to, że jego cała twarz pokryta była krwią. Chciałam coś z siebie wydusić, lecz słysząc nad głową szyderczy śmiech Hectora, nie powiedziałam nic. Mój mąż w tym momencie potrzebował pomocy, a ja nie potrafiłam mu jej udzielić.

Spoglądając dłużej w zmęczone oczy męża, nie umiałam powstrzymać płaczu. Dlaczego wszystko wokół nas musi się walić? Kiedy wydaje nam się, że wreszcie odnaleźliśmy spokój, ktoś w brutalny sposób zabiera nam to szczęście. Cierpienie i ciągła walka sprawiają, że w pewnym momencie poddajemy się. Przyjmujemy na siebie okrutny scenariusz, który napisał nam los. To właśnie się dzieje.
Może życie nie rozpieszczało mnie tak jak bym tego chciała. Ale gdy sądziłam, że w końcu udało się znaleźć spokój i miłość to kolejny raz zostałam okrutnie sprowadzona na ziemię.

Nagle poczułam silne pociągniecie za włosy. Zacisnęłam zęby, nie wydobywając z siebie żadnego dźwięku. Muszę być silna, choć z trudem mi to przychodzi, ale jeśli nie spróbuję zawalczyć o Cristóbala, nigdy nie będę umiała spojrzeć sobie w twarz.

Ochroniarz siłą podniósł mnie z podłogi, a następnie ściskając mocno za szyję, przyparł plecami do swojego torsu.

— Amelia, wyjdź – wycedził Hector, na co brunetka natychmiast opuściła szopę, po czym stając za Cristóbalem, dodał: — powiedz Célia, ile jesteś w stanie poświęcić dla swojego męża?

— Proszę... – wyszeptałam trzęsąc się ze strachu, a po chwili poczułam zaciskającą się dłoń na mojej szyi. Brakowało mi tchu. Chcąc się uwolnić, wbijałam w rękę goryla paznokcie, ale to na nic. Stał nieruchomo, śmiejąc mi się wprost do ucha.

— Puść ją! – krzyknął stłumionym głosem Cristóbal. Natychmiast spojrzałam na niego.

— Właśnie tego nie mogę znieść! – wrzasnął oburzony Hector, a następnie uderzając Cristóbala w twarz, dodał: — ta suka zrobiła ci z mózgu wodę! Zapomniałeś co jest ważne, a co... – przerzucił wzrok na mnie: — nieistotne.

— Wypuść Célię... to sprawa między nami, nie mieszaj jej do tego – mój mąż z trudem wypowiadał kolejne słowa, choć wiem, że dla mnie próbował być silny.

Hector kiwnął w stronę ochroniarz, a ten natychmiast uwolnił mnie z uścisku. Trzymając za ramię wyciągnął z kieszeni pistolet, po czym przyłożył mi go do skroni. Zamarłam.

— Ile jest warte życie twojej żony? – westchnął dumnie Hector, a gdy Cristóbal chciał coś powiedzieć, ten przyłożył mu palec do ust i śmiejąc się w głos, rzekł: — nie chcę tego słuchać. Widzisz Cristóbal, jak łatwo jest cię złamać? Wystarczy byle jaka dziwka... Célia, poprawię się, a ty od razu zapominasz kim jesteś. Zdrada to jedno, ale pozbycie się tej... brudnej... to druga rzecz.

— Jeśli ją tkniesz, zabiję cię – wydusił z siebie Cristóbal, po czym wbijając we mnie wzrok, dodał: — Célia nie płacz, wszystko będzie dobrze.

— Cristóbal... proszę – jęknęłam zalewając się łzami, naprawdę nie mogłam się uspokoić.

— Kurwa! Dosyć tych sentymentów! – wrzasnął Carrera: — zaraz zobaczysz na własne oczy Célia, co musi przez ciebie znosić Cristóbal.

Otworzył drzwi, przez które do środka weszło trzech wysokich oraz postawnych mężczyzn. Jeden z nich trzymał w dłoni skórzany, gruby pas, którym z pewnością już wcześniej znęcał się nad moim mężem. Panikowałam, widząc jak podchodzą do Cristóbala. Kompletnie nie wiedziałam, co mam robić i jak mu pomóc.

— Nie! – krzyknęłam głośno, ale nikt na to nie zareagował.

Mężczyzna trzymający pas, nawet się chwili nie zastanowił. Jednym ruchem uderzył mojego męża w klatkę piersiową.

— Cristóbal! – wrzasnęłam zrozpaczona, chciałam podbiec do niego, ale wtedy trzymający mnie ochroniarz wbił mocniej lufę pistoletu w moją skroń.

— Piękny widok – wziął głęboki wdech Hector, po czym patrząc na mnie dodał: — tak uczę posłuszeństwa i tak kończę ze zdrajcami.

— To twój syn! – wyrzuciłam zapłakanym głosem: — błagam cię! Zlituj się!

— Milcz! To zdrajca, a nie syn!

Nie rozumiałam go. Dlaczego ojciec traktuje w ten sposób własne dziecko? Jak podłym i nieczułym trzeba być człowiekiem? Zachłysnęłam się powietrzem, a gdy oprawca mojego męża wymierzał mu kolejne ciosy, nie dałam rady. Upadając na podłogę, wyłam z bólu, jaki mi zadawano tym widokiem. Każdy cios odczuwałam, jak gdybym to ja go dostawała. Cierpiałam i nie byłam w stanie udawać, że tak nie jest. Po chwili mężczyźni pastwiący się nad Cristóbalem, zrzucili go z krzesła. Uniosłam wzrok, ale widok był okropny. Krew i liczne rozcięcia na ciele mojego męża nie pozwalały mi złapać tchu. Ten przeszywający ból był nie do zniesienia. Jak mam patrzeć, gdy ktoś rani mężczyznę, którego kocham?

— Kończcie to chłopaki. Ostatnie pożegnanie mam już za sobą – rzucił pod nosem Hector, po czym kierując się do wyjścia puścił mi oczko.

Mężczyzna trzymający pas w ręku, wyciągnął broń z kieszeni i mierząc do mojego męża, rzekł:

— Było miło.

Nie wiem, skąd w sobie miałam ten nagły przypływ odwagi. Podnosząc się z ziemi, ruszyłam w ich stronę. Odepchnęłam oprawcę, a następnie upadłam przed Cristóbalem. Nakryłam go własnym ciałem, osłaniając przed ostatecznym strzałem.

— Głupia dziwka! – wyrzucił, stojący za mną mężczyzna.

Nie dbałam o to, co zaraz się wydarzy. W tym momencie oboje straciliśmy siebie, już na zawsze. Ale jeśli dzisiaj mamy umrzeć, to chcę odejść z tego świata razem z nim.

Leżałam trzymając go w ramionach. Moja miłość... zawsze będę należeć tylko do niego. Ostatni raz spojrzałam w jego opuchnięte oczy, uśmiechnął się... a może tylko mi się wydawało. Tak bardzo chciałabym na koniec zobaczyć ten pełen blasku uśmiech, usłyszeć swoje imię, a przede wszystkim poczuć dotyk jego dłoni.

— Kocham cię, Cristóbal – wyszeptałam mu wprost do ucha, gdy zamykałam oczy przed nadchodzącą śmiercią.

— Célia...

Słysząc jego kojący głos, zacisnęłam objęcia wokół ramion. To sen... to cholerny sen, który zaraz się skończy. Obudzimy się i wszystko wróci do normy. Znów będziemy się kłócić i kochać, znów będziemy o siebie zazdrośni i kurwa! Znów powiem mu, jak bardzo go kocham.

Nagle poczułam rozdzierający ból. Okrutnik z pasem w ręce zadał mi cios. Zacisnęłam zęby, gdy kolejne uderzenie trafiło w plecy. Obejmując mocno Cristóbala, chroniłam go własnym ciałem przed mocnymi razami. Po kilku mocniejszych ciosach, wiedziałam, że moja skóra na plecach jest już w tragicznym stanie. Płakałam, krzycząc z bólu, ale oni nie przestawali. Uderzali na zmianę, pastwiąc się nade mną. Miałam wrażenie, że w tym momencie służyłam im, jako worek treningowy.

— Wytrzymam, dla ciebie – wyszeptałam Cristóbalowi do ucha, ale ból powoli odbierał mi nadzieję. Zamknęłam oczy, wtulając twarz w jego szyję, po czym słabym głosem rzekłam: — zawsze będę cię kochać. Przepraszam... – oddałam ostatnie tchnienie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro