Rozdział 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Célia

Czy tak właśnie wygląda śmierć? Czy to już jest koniec mojego cierpienia? Ostatni raz wracam pamięcią do wydarzeń z tamtej nocy, widzę wyraźnie twarz Cristóbala. Później już tylko zadawany mi ból. Proszę go, by przestał, ale on nie mnie nie słucha. Błagam go o litość, gdy on całkowicie głuchy gwałci moje usta. Chcę się wyrwać, chcę uciec, ale nie mogę...

— Zgwałcił mnie... on mnie zgwałcił – wyrywam się z tego koszmaru, po czym cała zalana potem spostrzegam obok swojego łóżka Evę. Żyję.

— Célia jesteś bezpieczna. Już dobrze dziecko – wpadłam w jej ramiona i zalałam się łzami.

— Czemu mnie uratowałaś? Czemu pozwoliłaś mi dalej cierpieć? Eva! – głos mieszał mi się z gorzkim płaczem. Nie mogłam się uspokoić. Mój oddech znacznie przyspieszył, tak jakbym walczyła o każdy haust powietrza.

— Célia spójrz na mnie – złapała mnie mocno za ramiona, próbując mną wstrząsnąć, po czym ocierając dłonią łzy, dodała: — to nie ja cię uratowałam.

— A kto? – gdy tylko zadałam to pytanie, odpowiedź sama pojawiła mi się w głowie. Spojrzałam na twarz gosposi, która teraz patrzyła na coś za mną. Biorąc głęboki wdech, odwróciłam powoli twarz w tamtą stronę: — Cristóbal... – wymamrotałam.

Nasze spojrzenia spotkały się ze sobą doskonale widziałam, jak chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnował. Wtedy ja opuściłam wzrok na swoją rękę. Opatrunek, który zasłaniał ranę był cały przesiąknięty krwią. W jednej chwili zrobiło mi się słabo i nawet nie wiem, kiedy zemdlałam.

Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Otwierając powoli oczy od razu zauważyłam siedzącego w fotelu Cristóbala. Odebrał telefon, po czym prowadził całą rozmowę po francusku. Standard, nic z tego nie rozumiałam. Nie ruszając się z miejsca ciągle wgapiałam się w niego. Nie rozumiem, po co tu siedzi przy mnie, a przede wszystkim, dlaczego do cholery mnie uratował? Czy to taka jego zabawa? Ratuje mnie, a potem poniża. Chyba, że zrobił to wyłącznie dla Hectora. W sumie, jak niby wytłumaczyłby moją śmierć w drodze na spotkanie właśnie z nim?

Czułam okropną suchość w ustach, nawet nie pomagało to, jak próbowałam przełknąć ślinę. Przy kolejnej próbie, coś poszło nie tak i w jednej chwili zaczęłam się krztusić. Głośno kaszlałam, ściskając jedną dłonią kołdrę. Cristóbal rzucił telefon i stając przy moim łóżku, podniósł mnie do pozycji siedzącej. Gdy wreszcie kaszel ustał, wysyczałam przez zaciśnięte zęby:

— Nigdy więcej mnie nie dotykaj! – odepchnęłam go.

— Dlaczego to zrobiłaś? Do cholery Célia, dlaczego chciałaś się zabić?! – krzyknął, a do mnie znowu wróciły wspomnienia. Odsuwałam się od niego, zakrywając kołdrą. Dopiero teraz zauważyłam, że ktoś przebrał mnie w piżamę. Mam tylko nadzieję, że to nie był on, że nie on dotykał mojego ciała.

— Wynoś się stąd! – wykrzyczałam, a w moich oczach jak na zawołanie pojawiły się łzy.

— Nie wyjdę, dopóki nie porozmawiamy – chciał dotknąć mojej dłoni, ale natychmiast ją cofnęłam.

— Nie mamy o czym rozmawiać, Cristóbal. Usłyszałam już wiele i to mi w zupełności wystarczy – wytarłam dłonią samotnie spadającą łzę. Nie dam temu zwyrodnialcowi satysfakcji.

— Czyli to prawda – westchnął, po czym zaciskając mocno pięść, spojrzał w okno.

— Jedyną prawdą jest to, że zgwałciłeś mnie wpychając mi swojego obrzydliwego kutasa do usta. Nienawidzę cię za to. Z całego serca cię nienawidzę. Chcę byś zniknął z mojego życia i dał mi spokój raz na zawsze – odważyłam się wydusić z siebie to co siedziało mi na sercu.

Cristóbal natychmiast wstał z łóżka i gdy już miałam nadzieję, że wyjdzie stąd, podszedł do mnie z drugiej strony. Jednym gwałtownym ruchem zrzucił ze mnie kołdrę i uniósł wysoko. Następnie stawiając na nogach przyparł mocno do ściany. Rękoma zastawił mi jakąkolwiek drogę ucieczki i wbijając swoje zimne spojrzenie, wycedził:

— Susana zrobiła wam to pieprzone zdjęcie. Nawet nie masz pojęcia, jaka była dumna przynosząc mi je do biura. Célia, do czego tak naprawdę między wami doszło? Powiedz mi to! Chcę usłyszeć to z twoich ust, teraz! – głośno łapałam oddech, gdy zaczął na mnie krzyczeć. Bałam się, ale nie chciałam mu tego pokazać.

— Zostaw mnie... to i tak nie ma już żadnego znaczenia. Uwierzyłeś jej, nawet nie próbując wysłuchać tego co ja miałam ci dopowiedzenia. Zabawne, że nie uwierzyłeś nawet bratu – na jego ustach zagościł szyderczy uśmiech, a po chwili złapał mnie za szyję i przypierając jeszcze mocniej do ściany, rzekł:

— Uwierzyłem mu. Wiesz co powiedział, gdy zapytałem go o to zdjęcie..., że cię kocha, że jesteś cholerną miłością jego życia. Nawet nie zaprzeczył, kiedy przekazałem mu słowa Susany. Zaśmiał się mi do telefonu, informując, że to on cię zdobył. Zapytam więc cię ostatni raz... pieprzyłaś się z nim? – z moich oczu płynęły łzy, nie mogłam ich opanować. Ledwo łapałam oddech, gdy dłoń Cristóbala zaciskała się na mojej szyi. Dopiero po chwili rozluźnił uścisk i opuszczając dłoń, dał mi odetchnąć. Nie wytrzymałam już tych skrajnych emocji. Z całej siły wymierzyłam mu policzek.

— Nie! Nie pieprzyłam się z nim! Zadowolony jesteś?! – wyrzuciłam z siebie wściekła, po czym odpychając go od siebie, dodałam: — Pablo zabrał mnie do fryzjera i kosmetyczki. Później mieliśmy zjeść obiad, ale chciałam mu się jakoś odwdzięczyć za to co dla mnie zrobił i zaproponowałam, że sama coś ugotuję. Później... – spuściłam głowę nisko i biorąc wdech, cicho wymamrotałam: — ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył. To był przypadek i coś co nie powinno było się wydarzyć. Nie kocham go i nigdy nie poszłabym z nim do łóżka, bo w tamtym momencie... – złapałam się na tym, co chciałam powiedzieć i w porę przerwałam swój żałosny wywód.

— Dokończ. Chcę to usłyszeć – patrzył na mnie w zupełnie inny sposób niż wcześniej. Zniknął też jego zimny i władczy ton.

— To już jest nieważne – wyminęłam go, po czym wróciłam do łóżka.

— Ważne... dla mnie – usiadł z powrotem w fotelu i mierząc mnie wzrokiem, czekał na odpowiedź.

— Zaufałam ci, Cristóbal. Patrzyłam na ciebie zupełnie inaczej... kurwa! zależało mi na tobie. Wszystko to zniszczyłeś. Pozwoliłeś bym poczuła się jak zwykła dziwka. Wysłuchałeś kłamstw Susany i idiotycznych wyznań brata, a mnie po prostu oceniłeś. Nawet nie miałam żadnych szans, by się przed tym wszystkim obronić, by ci wytłumaczyć... Czuję się obrzydliwie, wiesz? Nawet nie jestem w stanie spojrzeć sobie prosto w twarz. Brzydzę się tego, co poczułam do ciebie. Brzydzę się wszystkich swoich myśli. Dlaczego pozwoliłeś bym przeżyła? Chcesz dalej się nade mną pastwić rzucając mnie w ramiona Hectora? Chcesz widzieć moje łzy i ból? To sprawia ci cholerną przyjemność?! Jesteś pieprzonym skurwysynem! Nienawidzę cię! – chowając twarz w dłoniach, wpadłam kolejny raz w rozpacz. Nie mogłam się uspokoić, z trudem przychodziło mi łapanie tchu, ale płacz dalej nie ustępował.

— Masz rację, jestem skurwysynem – to jedyne co usłyszałam od niego, a po tych słowach wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Zakrywając się kołdrą, dałam upust swoim emocjom. Krzyczałam i przeklinałam dzień, w którym poszłam razem z Lucią do klubu. Jak to możliwe, że kolejny raz dałam się poniżyć mężczyźnie?! Co do cholery jest ze mną nie tak?!

Leżałam w tym letargu dobre kilka godzin. Nie miałam na nic ochoty. Eva, która przynosiła mi kilka razy posiłki ciągle zmuszała mnie, bym coś zjadła, ale naprawdę nie dawałam rady. Próbowałam ułożyć sobie w głowie to co wydarzy się, jak tylko dopłyniemy do Barcelony. Hector i ja. Nie. Drugi raz tego nie zniosę.

— Boże, pomóż mi – wyszeptałam cicho, a wtedy weszła Eva.

— Célia musisz wstawać. Zaraz dopłyniemy do portu. Weź prysznic, a ja przyniosę ci jakieś ubrania. Jesteś silna, dasz radę. To tylko jeden dzień. Cristóbal na pewno...

— Nie chcę o nim słyszeć. Dla mnie ten człowiek nie istnieje – przerwałam jej natychmiast, po czym wstając z łóżka weszłam prosto do łazienki.

Zrzuciłam z siebie satynową koszulkę, a następnie na palcach weszłam pod prysznic. Odkręcając ciepłą wodę, zerwałam z nadgarstka opatrunek. Moja ręka wyglądała strasznie. Kilka chaotycznych przecięć, które wypełnione były resztkami krwi. Opuszkami palców delikatnie musnęłam nadgarstek, syknęłam, kiedy poczułam lekkie pieczenie. Natychmiast schowałam dłoń za plecami i zamykając oczy wróciłam wspomnieniami do tego momentu. Byłam odważna, pogodziłam się z własną śmiercią i pragnęłam jej. To nie jest normalne, ale całe moje życie jest w tym momencie takie pojebane. Wówczas poczułam czyjąś dłoń na plecach. Przestraszona odwróciłam się za siebie.

— Cristóbal... – wyszeptałam, kiedy przede mną stanął zupełnie nagi. Woda spływała po jego twarzy i torsie, a ja nieumiejętnie próbowałam zakryć rękoma swoje intymne miejsca, po czym od razu zaczęłam robić małe kroczki w tył, aż natrafiłam na szklaną ścianę kabiny. Nie ucieknę przed nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro