Rozdział 41

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Célia

Cristóbal spojrzał na mnie pytająco, jakby do końca nie był pewny tego co przed chwilą powiedziałam. Nadgryzając dolną wargę, czekałam na jego reakcję. Uwierzyłam w jego słowa, a to wyznanie miłości... to ostatnia rzecz jakiej bym się po nim spodziewała. Perspektywa szczęśliwego życia z Cristóbalem, jest mi coraz bliższa. Chcę budzić się codziennie przy nim i zasypiać. Chcę mówić do niego „mężu" i cieszyć się z każdego pocałunku. Tego teraz pragnę.

— Célia! – krzyknął Carrera, a ja natychmiast wróciłam do rzeczywistości.

— Co się stało? – zapytałam, patrząc dalej na niego.

— Zamyśliłaś się. Kochanie mówiłem, że będziemy musieli przełożyć to na wieczór, bo mam dla ciebie niespodziankę – opuszkami palców przesunął po moim dekolcie, a mnie natychmiast przeszły dreszcze.

— Jest ona ważniejsza niż seks ze mną? – wyszeptałam kokieteryjnie, a następnie korzystając z jego nieuwagi, zawiesiłam mu dłonie na szyi i jednym ruchem rzuciłam na łóżko. Teraz to ja nad nim przejęłam kontrolę.

— Ktoś czeka na ciebie w salonie i bardzo chce się z tobą zobaczyć – zaciekawił mnie. Nie wiem, dlaczego, ale pierwsza osoba jaka przyszła mi do głowy to Hector. Najwyraźniej moja wyobraźnia płata mi figle.

— Kto to? – położyłam dłoń na jego twarzy, po czym delikatnie przesunęłam palcami po siniakach: — boli?

— Nie. Nie spodziewałem się, że z tego fiuta jest taki zawodnik. Mogłem od razu rozjebać mu głowę, ale z tyłu ciągle miałem ciebie. Nie chciałem, byś była tego świadkiem. Célia... nigdy nie byłem w prawdziwym związku i wiedz, że będę stale popełniał błędy, ale za każdym razem chcę wyłącznie twojego dobra. Zaufaj mi – objął mnie i przyciągając do siebie mocno, pocałował.

Całkowicie oddałam się temu. Nasze języki chłonęły siebie nawzajem, czułam, jak wzbiera we mnie pożądanie i nie mogę się temu oprzeć. Cristóbal przerzucił mnie z powrotem na plecy, po czym wsuwając dłoń pod moją sukienkę, zaczął muskać wewnętrzną stronę uda. Po chwili jego ręka znalazła się na krawędzi moich koronkowych majtek. Natychmiast oderwał się od ust i patrząc mi głęboko w oczy, przesunął palcami po kobiecości. Z moich ust wydobył się bezdźwięczny jęk.

— Jesteś tak cudownie mokra, mam ochotę w ciebie wejść – po tych słowach, czułam, jak rumienię się na twarzy. Wiedział dokładnie, jak sprawić, bym pragnęła go jeszcze bardziej.

— A co z niespodzianką? – droczyłam się z nim.

— Racja. Dokończymy to wieczorem, nie odpuszczę ci tak łatwo – wyciągnął dłoń, a następnie delikatnie pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się lekko i wstając z łóżka, wymamrotałam:

— Stresuję się... czy ta osoba mnie dobrze zna? – zaczęłam snuć dziwne teorie w głowie. Nie wiem skąd, ale nagle wpadłam na pomysł, że to może jednak być Lucia. Bo Hectora już dawno odrzuciłam.

— Ubierz coś wygodnego, w szafie masz kilka rzeczy i przyjdź do salonu. Będę tam na ciebie czekał – złożył kolejny pocałunek na czubku głowy, po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Otworzyłam szafę i wyciągnęłam pierwszą z brzegu sukienkę. Zwiewna, żółta mini będzie strzałem w dziesiątkę przy tym upale. Przebrałam się w mgnieniu oka, a następnie wchodząc do łazienki, umyłam się i związałam włosy w luźnego koka. Założyłam klapki, po czym udałam się do salonu.

Cristóbal siedział na kanapie wpatrując się nerwowo w zegarek. Dopiero, gdy spostrzegł mnie, wstał z miejsca i ruszył w moją stronę.

— Célia, ktoś nie mógł się doczekać tego dnia – złapał mnie za dłonie, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.

— Jakiego dnia? – zapytałam patrząc na niego podejrzliwie.

— Dnia, w którym mój syn przedstawi mi swoją przyszłą żonę – Melissa wstała z fotela i wyciągając dłonie w moją stronę, szła powoli.

— Melissa... – wyszeptałam, po czym odrywając się od Cristóbala, wpadłam w jej ramiona. Tak bardzo chciałam się z nią zobaczyć, porozmawiać... a przede wszystkim wyjaśnić to wszystko. Tuliła mnie mocno, po czym głaskając po włosach, rzekła:

— Już dobrze dziecko. Wszystko wiem – spojrzałam w jej duże oczy, chciałam wybaczenia.

— Ten ślub...zachowałam się egoistycznie, myślałam tylko o mordercy ojca. Gdybym mogła cofnąć czas, nigdy nie zgodziłabym się na ten układ...

— Nic by to nie zmieniło, bo Hector chce cię za wszelką cenę. Widzisz Céli, domyśliłam  się, że ten łajdak wybrał sobie ciebie od kiedy zjawiłaś się w naszym domu. Znam go trzydzieści pięć lat i naprawdę nie jest w stanie przede mną ukryć swoich intencji. Jego rzewna śpiewka o zapewnieniu mi opieki, dobre sobie! Nigdy go nie obchodziłam, a wieść, że mam nowotwór była czymś na co tylko czekał. Odliczał dni do mojej śmierci, ale ta szybko nie nadchodziła. Cristóbal wraz z Pablo stawali na głowie, by zawalczyć o każdy kolejny dzień mojego życia – mówiąc to zauważyłam na jej twarzy smutek, tyle lat tkwiła w jakimś pieprzonym związku z mężczyzną, który niszczył ją psychicznie i fizycznie. Jest dzielną kobietą, najdzielniejszą jaką znam.

— Tak mi przykro... nawet nie wiem co mam powiedzieć. Masz tyle siły w sobie, podziwiam cię.

— Cristóbal zostaw nas same – odwróciła się do syna, a ten wzdychając pod nosem, wyszedł z domu. Następnie objęła mnie swoim ramieniem i razem usiadłyśmy na kanapie. Patrząc na nią, westchnęłam:

— Wtedy w domu... opowiadałaś mi, że Hector i twoi synowie stali się nadopiekuńczy...to był blef, prawda? Nie chciałaś, bym dowiedziała się prawdy.

— Kochanie, gdy tylko dowiedziałam się o twoim przyjeździe, byłam wściekła. Sądziłam, że jesteś jedną z tych kobiet, co dla pieniędzy zrobią wszystko. W naszym świecie, co drugi wspólnik Hectora wiąże się z taką „dziewczyną", naprawdę wiele ich poznałam i modliłam się, by moi synowie nigdy na takie nie trafili. Ale wracając do ciebie... dopiero kiedy Cristóbal wraz z Pablo przywieźli cię do domu, zobaczyłam w twoich oczach strach. Wtedy wiedziałam, że mój..., że ten skurwiel o niczym ci nie powiedział. Pamiętam doskonale, jak stałaś przed domem dygocząc, zwłaszcza gdy na celowniku pojawił się Hector. Później ta kolacja. Obwiniam siebie, że nie powiedziałam ci prawdy, robiłam dobrą minę, ciesząc się tym, że w końcu uwolnię się od niego... było mi wstyd spojrzeć ci w oczy. Dopiero po rozwodzie, błagałam Cristóbala by cię uratował. Nie zasługiwałaś, by cierpieć tak jak ja – po policzkach Melissy zaczęły spływać łzy. Zacisnęła mocno rękę na moich dłoniach, po czym dodała: — mój syn cię kocha i naprawdę widzę to pierwszy raz. Wiem, że między wami wydarzyło się wiele. Cristóbal wszystko mi wyznał, gdy byłam w klinice. Możesz mi wierzyć lub nie, ale dostać telefon od dziecka w środku nocy, który kala się za to, co ci zrobił jest czymś niebywałym. Cristóbal jest mężczyzną, który nie okazuje żadnych uczuć względem kobiet. Nawet ten jego związek z Susaną, był raczej wybujałą fantazją Hectora, który pragnął większej władzy. Chciał poświęcić szczęście własnego syna, by dostać więcej.

— Melissa, ja mu wybaczyłam. Pokochałam go, choć starałam się zwalczyć to uczucie. Chcę być jego żoną, chcę być z nim szczęśliwa – w moich oczach pojawiły się łzy, ale pierwszy raz były to łzy szczęścia. Chciałam zapomnieć o wszystkich krzywdach i cierpieniach. Teraz przede wszystkim liczył się dla mnie on.

Większą część tego dnia spędziłam w towarzystwie Melissy. Opowiadała mi o dzieciństwie Cristóbala oraz o tym, jak ojciec robił z niego przyszłego zastępcę, pozbywając przy tym wszelakich uczuć. Każdego słowa słuchałam z wielką rozwagą, zwłaszcza gdy wspominała kary, jaki ten sukinsyn im wyrządzał. To było straszne. Najgorsze w tym wszystkim to to, że kochająca matka nie mogła okazywać uczuć własnym dzieciom. Za każdym razem Hector wyładowywał się na niej, bijąc ją i poniżając na oczach synów. To w ogóle nie mieści mi się w głowie. Trzydzieści pięć lat spędzić w związku z mężczyzną... tfu! Ze skurwielem, który jedyne co potrafi to krzywdzić – inaczej nie potrafię go nazwać. To cholernie smutne.

Wieczorem Cristóbal zabrał mnie na kolację. Nigdy wcześniej, nie wychodziliśmy razem, a już na pewno nie mogliśmy pójść do publicznych miejsc. Wystroiłam się w czarną dopasowaną sukienkę i do tego włożyłam szpilki w kolorze nude. Carrera mimo siniaków na twarzy, prezentował się obłędnie. Ciemnozielony dwuczęściowy garnitur idealnie podkreślał jego wyrzeźbioną sylwetkę. Całą drogę w samochodzie, wpatrywałam się w niego, jak jakaś głupio zakochana nastolatka. Ale tak właśnie się czułam.

Gdy dojechaliśmy pod restaurację, Cristóbal otworzył mi drzwi i podając rękę, pomógł wysiąść. Była to mała knajpka, gdzieś na obrzeżach Monte Carlo. Weszliśmy do środka trzymając się za ręce i już po chwili kelner wskazał nam wolny stolik. W środku nie było wielu gości, tylko kilka par, które tak jak my przyszli zjeść romantyczną kolację. Usiadłam naprzeciwko Cristóbala i przeglądając kartę, co jakiś czas spoglądałam na niego.

— Twoja mama to wspaniała kobieta – zaczęłam, po czym odłożyłam menu na bok.

— To prawda. Wiele zniosła będąc żoną mojego ojca, dlatego podziwiam ją i szanuję – mówiąc to patrzył mi głęboko w oczy.

— Pablo już o nas wie, więc to tylko kwestia czasu, jak dowie się też Hector. Boję się, Cristóbal. Ale pierwszy raz nie boję się o siebie, tylko o ciebie – wstał od stołu i podchodząc do mnie, uklęknął. Chwycił za dłonie i składając na nich czuły pocałunek, rzekł:

— Célia... nie myśl o tym. Kochanie powinienem zrobić już to dawno, ale wtedy nie byłoby to prawdziwe – zamarłam i wtapiając w niego spojrzenie, słuchałam dalej: — jesteś jedyną kobietą, dla której otworzyłem swe serce, jedną której pragnę i pożądam. Do końca życia będę błagał cię o wybaczenie, ale dzisiaj chcę prosić cię o jedno... – w moich oczach pojawiły się łzy, a dłonie mimowolnie zaczęły się trząść. Cristóbal wziął głęboki oddech, po czym wyciągnął z kieszeni małe, eleganckie pudełeczko. Serce waliło mi jak oszalałe: — wyjdziesz za mnie, Céli? – wyszeptał, a złoty pierścionek z brylantem lśnił przed moimi oczami. Łzy szczęścia pojawiły się kolejny raz.

— Przecież wiesz... – uśmiechnęłam się do niego, po czym donośnym głosem, rzekłam: — Tak! Wyjdę za ciebie! Kocham cię, Cristóbal – ujęłam jego twarz w dłonie, a następnie mocno pocałowałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro