Rozdział 44

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Célia

Patrzyłam wzruszona w postać Evy. Nawet nie drgnęłam, gdy posyłając mi ciepły uśmiech zaczęła iść w moją stronę. Byłam, jak zahipnotyzowana. Jej obecność tutaj, bardzo wiele dla mnie znaczyła. To ona okazywała mi swoje serce, gdy najbardziej tego potrzebowałam. Była nie tylko moim wsparciem w domu Carrery, ale... mogę powiedzieć to z dumą, że zastąpiła mi matkę, dając bezwarunkową miłość, której od dawna nie dostawałam od Gabrieli. 

— Célia, co to za mina? – tyrpnęła mnie w ramię, dzięki czemu wróciłam do rzeczywistości.

— Nie spodziewałam się... – nie pozwoliła mi dokończyć.

— Nie mogłabym przegapić tego dnia. A jeśli oboje z Cristóbalem sądziliście, że ukryjecie się przede mną... to niestety nie wyszło. Możecie się chować przed Hectorem czy Pablo, ale moja obecność na tym ślubie jest obowiązkowa, poza tym mam coś dla ciebie – ucałowała mnie w policzek, a po chwili wniosła do pokoju coś, dzięki czemu w moich oczach natychmiast pojawiły się łzy.

— Eva... – wyszeptałam, nie mogąc zatrzymać lecących po policzkach łez.

— Przestań! Żadnych łez! – zaczęła nerwowo wycierać mi je z twarzy, a po chwili dodała: — to wasz dzień, nie chcemy tutaj żadnej stypy tylko piękny ślub, prawda Melissa?

— Prawda. W końcu mój syn będzie miał u boku kobietę, która obdarza go prawdziwą miłością i sprawia mi to ogromną radość.

— Jestem szczęśliwa – westchnęłam, po czym mocno przytuliłam do siebie Evę i Melissę.

Do południa przesiedziałam z nimi w salonie wypijając przy tym chyba z pięć kaw. Co jakiś czas nerwowo patrzyłam na zegarek, odliczając kolejne minuty. To już niedługo. Moje dłonie zaczęły się nerwowo trząść, a do tego doszedł dziwny ucisk na żołądku. Fuck! Ja naprawdę się stresuję. Wstałam z kanapy, a następnie chodziłam po salonie tam i z powrotem czując na sobie spojrzenia Evy i Melissy.

— Célia, co się dzieje? – zaczęła matka Cristóbala.

— Stresuję się... mam dziwne przeczucie. Niby cieszę się, ale coś z tyłu głowy nie daje mi tej pełnej satysfakcji.

— Uspokój się dziecko. Zobaczysz, że będzie dobrze. Mój syn ma wszystko pod kontrolą – przytuliła mnie do siebie, a następnie odrywając się, dodała: — już czas. Chyba, że chcesz w szlafroku pójść do ślubu, to możemy jeszcze się stresować razem.

— Pójdę na górę – odpowiedziałam i uśmiechając się weszłam do sypialni.

Od razu skierowałam się do łazienki. Podchodząc do lustra, spojrzałam w swoje odbicie. Mimo iż byłam teraz myślami, przy Cristóbalu to zauważyłam, jak mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zależy mi na nim i kurwa! Ja naprawdę go pokochałam.

Wykonałam starannie makijaż, podkreślając swoje duże usta czerwoną szminką, a do tego zrobiłam delikatny kontur twarzy. Rzęsy mocno wytuszowałam, podkreślając tym tęczówkę oka. Następnie uczesałam włosy i delikatnie podkręciłam końcówki. Gotowa.

Na łóżku leżała suknia w pokrowcu, którą przyniosła ze sobą Eva. Biorąc głęboki wdech rozsunęłam zamek i nurkując dłonią po wieszak, wyciągnęłam ten cudowny prezent. Widok, który teraz miałam przed sobą sprawił, że nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Kłębiące się emocje zaciskały moje gardło zbyt mocno. Piękna, długa i zwiewna suknia w kolorze écru. Natychmiast zrzuciłam z siebie szlafrok i ubrałam tą piękność. Uzupełniłam cały look szpilkami i bardzo delikatnymi kolczykami w kolorze złota. Stając przed lustrem, nie mogłam uwierzyć, że to ja.

— Wychodzę za mąż... – wyszeptałam sama do siebie.

Suknia idealnie podkreślała moją sylwetkę, czego kompletnie się nie spodziewałam. W tym momencie chciałam wycałować Evę i podziękować jej za to. Bez niej poszłabym w zwykłym dresie bądź jeansach. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Biorąc głęboki wdech, otworzyłam je.

— Jesteś... boże, Célia! Wyglądasz zjawiskowo – wykrzyczała Melissa, a stojąca za nią Eva zaczęła płakać.

— Eva proszę, bo ja zaraz też nie wytrzymam... chyba tego nie chcesz? – próbowałam jakoś obie nas powstrzymać.

— Musimy jechać do urzędu, chyba że chcesz dać kosza mojemu synowi – objęła mnie w pasie i posłała lekki uśmieszek.

— Nigdy. Chcę być już jego żoną.

Na miejsce dojechałyśmy w ciągu kilku minut. Ochroniarz, który siedział za kierownicą co jakiś czas spoglądał w moją stronę, ale nie odezwał się ani słowem. Przez moment nawet zastanawiałam się, czy nie jest to jeden z ludzi Hectora, ale szybko pozbyłam się tej myśli, zwłaszcza gdy Melissa zaczęła z nim żywą konwersację. Co prawda kompletnie nie wyłapałam tego, o czym mówili, bo mój umysł już dawno był przy Cristóbalu.

Gdy tylko samochód zatrzymał się moje drzwi otworzył Carrera. Wyglądał rewelacyjnie. Uśmiechnęłam się w jego stronę, po czym podając mu dłoń, wyszłam.

— Célia wyglądasz... – nachylił się nad moim uchem, po czym dodał: — przepięknie. Kocham cię.

— A ja ciebie – pocałowałam go delikatnie w policzek, po czym trzymając się za dłonie weszliśmy do środka.

Cała uroczystość nie trwała więcej niż parę minut. Kilka słów urzędnika, złożenie podpisów i złożenie przysięgi, przy której czułam, jak łzy spływały mi po policzkach. Bowiem przede mną stał mężczyzna, którego w tak krótkim czasie potrafiłam znienawidzić i pokochać. Któremu oddałam swoje serce zanim umysł na to pozwolił. I którego będę wielbić i kochać do końca życia. Wymieniliśmy się obrączkami i już po chwili byliśmy małżeństwem. Melissa wraz z Evą złożyły nam przed urzędem życzenia, po czym w czwórkę wróciliśmy do domu.

Jestem szczęśliwa. Zostałam żoną Cristóbala. Ja pierdole! Od dzisiaj nazywam się Célia Carrera i chcę by to usłyszał cały świat.

Nasze skromne wesele składające się tylko z czterech osób, przerodziło się w istną nagonkę. Po obiedzie Melissa wraz z Evą próbowały nas uświadomić, jak to cudownie jest mieć dzieci. Czułam się troszkę tym zażenowana, ale widząc rozbawioną twarz Cristóbala obawiam się, że tylko ja miałam z tym jakiś problem. Popijając czerwone wino, co jakiś czas spoglądałam na obrączkę i na mojego męża. Aż trudno w to uwierzyć, że życie w końcu postanowiło mnie uszczęśliwić.

Wieczór dochodził coraz szybciej, a wraz z nim powrót Melissy do ośrodka i Evy do domu zanim ktokolwiek się zorientuje. Chcieliśmy z Cristóbalem utrzymać w tajemnicy nasz ślub i dopiero ujawnić się po powrocie Hectora, tak więc powrót Evy jak i jej uczestnictwo na ślubie musiało pozostać incognito.

Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, Cristóbal przerzucił mnie przez ramię i klepiąc po pośladkach, mówił:

— Czas na noc poślubną, żono.

Postawił mnie za podłodze i zamykając sypialnię, rzucił prowokujące spojrzenie.

— Muszę do toalety – bąknęłam pod nosem  i nie czekając na jego reakcję pobiegałam do łazienki.

To oczywiście był mój mały plan. Ściągnęłam z siebie suknię, która w tym momencie była mi całkowicie zbędna. Stanęłam przed lustrem, by poprawić szminką usta i patrząc na swoje odbicie, podziwiałam sylwetkę. Miałam na sobie bardzo seksowne body, które więcej odsłaniało niż zakrywało. Chwyciłam dłońmi za biust i w myślach, życzyłam sobie powodzenia.

Wychodząc z łazienki, zauważyłam leżącego na łóżku Cristóbala, przeglądał coś na telefonie przez co nie zauważył mojej osoby. Zirytowana trzasnęłam mocniej drzwiami od łazienki, a wtedy on podniósł na mnie swój wzrok. Jego oczy w ciągu sekundy zapaliły się pożądaniem, a ja pewnie wyglądałam tak samo.

Wolnym krokiem podeszłam do niego i ciągnąc go za krawat w swoją stronę, rzekłam:

— Chcę się pieprzyć z moim mężem. Co ty na to? – nadgryzłam dolną wargę, prowokując go w ten sposób.

Cristóbal nic nie odpowiedział. Jednym gwałtownym ruchem, rzucił mnie na łóżko, po czym stając przede mną zaczął rozpinać guziki w swojej białej koszuli. Nasze spojrzenia łączyły się ze sobą, chłonąc wzajemne pożądanie. Czułam, jak moje sutki robią się twarde i korzystając z tego zaczęłam powoli drażnić je dłonią. Pieściłam swoje piersi, nie tracąc przy tym kontaktu wzrokowego z Cristóbalem. Następnie palcami przesunęłam się nieco niżej. Rozstawiłam nogi dając mu idealny widok i wzdychając pod nosem zaczęłam drażnić łechtaczkę.

— Lubisz mnie prowokować, co? – mówiąc to był bardzo poważny, pokiwałam delikatnie głową zgadzając się z tym o co pytał, a wtedy on jednym pociągnięciem ręki ściągnął z siebie spodnie.

— Kurwa! – rzuciłam głośno, widząc jego olbrzymiego kutasa. Był już zwarty i gotowy by mnie na siebie nabić.

Cristóbal usadowił się między moimi nogami, po czym ściskając mocno za piersi, roztargał koronkowe body.

— Dzisiaj będziesz moją dziwką – na te słowa, chwyciłam go za szyję i ciągnąc w swoją stronę zaczęłam namiętnie całować. Napierałam na niego językiem, pragnąc każdego centymetra jego ust. Nasz pocałunek przypominał walkę dwóch dzikich zwierząt.

Dłoń Cristóbala powoli zsuwała się wzdłuż mojego ciała. Pieścił mocno prawą pierś, ugniatając ją i przy szczypując lekko sutka. Kręciło mnie to, a gdy zanurzył w piersiach swoje gorące usta myślałam, że odlecę. Zachłannie zasysał na zmianę sutki i zataczał wokół nich kółeczka. Nadgryzał delikatnie, po czym masował językiem. Wbijałam mocno paznokcie w materac, czując cholerne podniecenie. Cristóbal zaczął wyznaczać ścieżkę językiem wprost to mojej cipki. Odrywając się na moment, spojrzał w moje oczy i zanim zdążyłam wydusić z siebie jakiekolwiek słowa, gwałtownym ruchem rozstawił moje nogi.

Uśmiechnął się pod nosem, kiedy przesunął delikatnie po cipce. Zapewne wiedział, jak już nieziemsko jestem podniecona. Wsunął we mnie od razu dwa palce i zaczął nimi ostro pieprzyć. Pominął delikatność i czułość, ale chciał ostrego seksu i taki właśnie dostanie. Jęczałam głośno, gdy jego palce mocno mnie stymulowały. Fala rozkoszy napływała coraz szybciej i już doskonale wiedziałam, że nie dam rady tego zatrzymać. Tuż przed moim krzykiem, Cristóbal wyciągnął palce i obracając mnie na łóżku, podniósł za biodra do pozycji klęczącej. Chwyciłam dłońmi za prześcieradło czekając jak wbije się mocno w cipkę. Delikatnie ocierał czubkiem członka o moje wejście, po czym z całym impetem wsunął się. Natarł na mnie mocno, ale jego początkowe ruchy były bardzo delikatne. Czułam, jak z każdym pchnięciem penis mojego męża robi się coraz większy i jak cudownie mnie wypełnia. Po chwili jego jedna ręka znalazła się na moich włosach. Złapał je mocno i z całym impetem zaczął ostro rżnąć. W całej sypialni słychać było tylko nasze jęki i odbijające się od siebie ciała. Krzyczałam głośno, gdy orgazm opanował mnie całą, a zaraz za mną nadeszło spełnienie Cristóbala. Zalał mnie potężną falą nasienia, a następnie czubek kciuka zanurzył w mojej drugiej dziurce. Zawyłam.

— Rozluźnij się – wyszeptał, po czym natarł kciukiem jeszcze głębiej.

— Boli! – krzyknęłam czując rozdzierający ból, a wtedy on drugą dłonią wymierzył mi klapsa.

— To tylko kciuk, muszę cię jakoś rozciągnąć – pocałował mojego plecy, a po chwili zaczął stymulować kciukiem moje drugie wejście.

Ból, który był na początku powoli zamieniał się w rozkosz. Jęknęłam, a wtedy Cristóbal druga dłonią zaczął pieścić moją cipkę. Czuła, jak kolejna fala nadchodzi coraz szybciej. Carrera przyspieszył swoje ruchy, a wtedy z mojego gardła wydobył się okrzyk spełnienia. Leżałam na brzuchu, łapiąc oddech. Wypieprzył mnie, jak zwykłą dziwkę i to było kurewsko cudowne!

Po chwili Cristóbal położył się obok mnie i tuląc w swoich ramionach, rzekł:

— Co ty ze mną zrobiłaś? – spojrzałam na niego niepewnie, a wtedy on głaszcząc moje ramię, dodał: — pierwszy raz jestem w takim stanie. Ciągle myślę o tobie, nie mogę nawet na chwilę wyrzucić cię z pamięci, bo ciągle wracasz. Żałuję... – położyłam mu palec na usta, przerywając to co chciał powiedzieć.

— Ciii. Nie chcę do tego wracać, jestem z tobą szczęśliwa i to jest najważniejsze – pocałował mnie w czubek głowy, po czym wtulając mocno w tors, zasnęliśmy.

Naszą cudowną noc poślubną, przerwał głos kogoś, o kim chciałam zapomnieć:

— Ty pieprzona dziwko!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro