Rozdział 48

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Célia

Po dłuższym wpatrywaniu się w siebie nawzajem, w końcu znalazłam kilka słów, które chciałam jej powiedzieć. Chowając telefon do tylnej kieszeni jeansów, ruszyłam w stronę Luci.

— Pani Carrera! – podbiegł do mnie ochroniarz, który natychmiast zagrodził mi drogę. Fuck.

— Coś nie tak? – zapytałam oschle i mrużąc oczy, próbowałam wyglądać groźnie.

— Przyjechaliśmy tutaj do Gabrieli Rojas, więc teraz razem udamy się do Gabrieli Rojas – wkurzał mnie jego cyniczny ton głosu i to jak za każdym razem podkreślał imię i nazwisko mojej matki. Mam wrażenie, że uważa się za lepszego ode mnie i jego przerośnięte ego nie pozwala mu na ustępstwa.

— Zejdź mi z drogi albo o wszystkim powiem Cristóbalowi – spuściłam trochę z tonu, ale mój wzrok w tym momencie raził piorunami. Łysy goryl mojego męża słysząc tą malutką groźbę, w ciągu minuty zrobił się czerwony i zaciskając mocno zęby, przepuścił mnie. Pokręciłam głową z niezadowolenia, po czym stanęłam przed Lucią.

— Pani Carrera? – zapytała nagle, a jej wzrok podążył za moją ochroną.

— Co tu robisz?! – zlekceważyłam jej pytanie.

— Przyszłam do Gabrieli... Célia minęło tyle czasu... ja... ja wszędzie cię szukałam – chciała mnie przytulić, ale zdążyłam się odsunąć. Słysząc ten bełkot, zaśmiałam się głośno, a po chwili wyrzuciłam z siebie:

— Wiesz na czym polega przyjaźń? Na zaufaniu, na oddaniu i wzajemnym wspieraniu się. Sprzedałaś mnie. Zdradziłaś. Pozwoliłaś bym przeżyła piekło, powiedz tak szczerze Luci, ile to było warte? – kilka przechodniów spojrzało w naszą stronę, ale miałam to gdzieś. W tym momencie chciałam, by dowiedziała się jak bardzo mnie skrzywdziła.

— Célia, proszę... ja ci to wszystko wytłumaczę – dotknęła mojej dłoni, na co ja natychmiast reagując, cofnęłam ją.

— Nie mam ochoty tego słuchać – odwróciłam się do niej plecami i już miałam odchodzić, gdy nagle sobie coś przypomniałam: — i jeszcze jedno! Nie nachodź mojej matki, zniknij Luci raz na zawsze.

Nie czekając na jej i tak niewiele wartą odpowiedź, weszłam do wieżowca, a razem ze mną jeden z ochroniarzy. Po chwili stałam już przed drzwiami mieszkania, za którymi słychać było głośną muzykę. Oho, Gabriela urządziła jednoosobową domówkę – pomyślałam. Nacisnęłam dzwonek, ale to na nic. Było tak głośno, że z pewnością nic nie słyszała. Łysy gburowaty goryl zapukał mocno, ale to także nic nie dało. Wówczas sąsiadka z naprzeciwka uchyliła delikatnie drzwi, po czym zawołała mnie po imieniu.

— Céli, jak dobrze, że jesteś. Od tygodnia urządza te swoje imprezy. Wezwaliśmy nawet policję, ale to nic nie dało. Już dłużej tego nie zniosę. W dodatku non stop przychodzą do niej jakieś typy spod ciemnej gwiazdy. Zrób coś z tym, proszę – słowa sąsiadki wcale mnie nie zaskoczyły, no może, poza tym, że moja matka zaczęła sprowadzać do domu jakichś obcych facetów. To mnie zaniepokoiło, ale pierwsza myśl, jaka naszła mnie to to, iż pewnie zaciągnęła u nich długi. Szlag!

— Sprawdzę, co tam się dzieje i spróbuję porozmawiać z mamą. Mam tylko małą prośbę, bo zapomniałam wziąć kluczy, czy ma pani dalej ten zapasowy komplet? – skłamałam, ale w tej sytuacji kłamstwo było wytłumaczalne. Starsza kobieta zniknęła na chwilę, po czym przez malutką szparę między drzwiami podała mi komplet kluczy.

Ochroniarz wyrwał mi je z ręki, a następnie sam otworzył drzwi. Wyciągnął broń spod marynarki i mierząc nią na wszystkie strony, pierwszy wszedł do środka. No tak, przecież powinnam się tego domyśl, a mnie to dalej zadziwia. Chyba zapominam o tym, że już nie jestem zwykłą śmiertelniczką i teraz każdy, wszędzie czyha na moją zgubę – zaśmiałam się pod nosem, na tą myśl. Po chwili weszłam za ochroniarzem do środka.

Mieszkanie wyglądało tragicznie. Mogę głośno to powiedzieć, że melina przy tym to luksus. Wszędzie walające się butelki, resztki po pizzy i innych fast foodowych rarytasów. Odór alkoholowy był tak silny, że po paru głębszych wdechach miałam ochotę zwymiotować. Właśnie tak wyglądało moje życie. Muszę podziękować Gabrieli, że tak szybko mi o tym przypomniała. Najwidoczniej kasa od Cristóbala dała jej imprezowe życie, takie jakie lubi najbardziej. Wchodząc coraz głębiej, miałam dosyć. Muzyka grała tak głośno, że nawet nie mogłam usłyszeć, jak mój towarzysz krzyczał coś do mnie. Wkurzona podeszłam do stolika w salonie, na którym w stercie pustych butelek wódki zobaczyłam pilota. Wyłączając sprzęt grający, poczułam natychmiastową ulgę. 

— Twoja matka... – powtórzył, a w moich myślach pojawił się najgorszy scenariusz. Rzuciłam się w jego stronę i wchodząc do sypialni, zobaczyłam ją leżącą na podłodze. Podbiegłam do niej i odwracając na plecy, próbowałam wyczuć puls.

— Mamo! – krzyknęłam głośno. Nie! Ona na pewno żyje, to tylko moje głupie myśli, przerzuciłam wzrok na ochroniarza, który stał z założonymi rękoma i przyglądał się, jak sobie cholernie z tym nie radzę: — co tak stoisz?! Dzwoń na pogotowie! – wrzeszczałam na niego, ale tak naprawdę próbowałam zająć czymś swoje zgubne myśli.

Po nieudanej próbie wyczucia pulsu, nie miałam pojęcia co robić. Rozglądałam się po pokoju, szukając jakiekolwiek pomocy.

— Kurwa! – rzuciłam spanikowana, po czym usłyszałam za plecami spokojny głos Luci:

— Żyje. Napisała mi wiadomość jakieś pół godziny temu. Spróbujmy ją razem przenieść na łóżko i poczekamy, aż się obudzi – po tych słowach podeszła do mnie i kładąc dłoń na ramieniu, chciała okazać mi swoje wsparcie. Początkowo chciałam ją stąd wyrzucić, ale gdy usłyszałam cichy pomruk mojej matki, zgodziłam się na pomoc Luci. Podniosłyśmy ją i razem ułożyłyśmy na łóżku. Przykryłam matkę kocem i zrezygnowana usiadłam w fotelu.

— Zawsze to samo. Mam wrażenie, jakbym nigdzie stąd nie wyjechała. Nawalona i półprzytomna matka to obraz całego mojego pieprzonego życia – zapatrzona w śpiącą Gabrielę, mówiłam słowa, które nie do końca chciałam by usłyszała Lucia.

— Porozmawiasz z nią jak wytrzeźwieje i się obudzi. Célia nie mów czegoś, czego później możesz żałować – słysząc te śmieszne rady mojej przyjaciółki, mam ochotę zaśmiać się jej prosto w twarz.

— Co tu jeszcze robisz? Wynoś się z tego domu – rzuciłam jej gniewne spojrzenie, ale ona wcale się tym nie przejęła.

— Przyszłam do Gabrieli.

— Po co?! – mój głos stawał się coraz bardziej podniesiony.

— Chciałam cię odszukać, jedyny ślad, który miałam prowadził właśnie do niej. Możesz mi wierzyć lub nie, ale ja naprawdę żałuję. Zachłysnęłam się wizją lepszego życia, wiesz doskonale, że nie miałam łatwego życia.

— O czym ty do cholery pieprzysz?! Luci, czy ty w ogóle siebie słyszysz? Sprzedałaś własną przyjaciółkę dla kasy. Dla pierdolonej kasy! Zamieniłaś moje życie w piekło i gówno cię interesowało, co się ze mną wtedy działo! A teraz co? Zaczęło cię gryźć sumienie, czy dostałaś kolejne zlecenie? – byłam dumna i nie dałam po sobie poznać, jak bardzo mnie zraniła.

— Wybacz mi... to wszystko moja wina, wiem. Ale Célia, kocham cię jak własną siostrę i będę walczyć o naszą przyjaźń.

— Odpuść sobie. Nasza przyjaźń skończyła się w momencie, w którym zaciągnęłaś mnie do tego pieprznego klubu – wstałam z fotela i już chciałam wyjść, gdy nagle przypomniałam sobie o zdjęciach, które pokazywał mi Hector. Uśmiechając się pod nosem, zwróciłam twarz w stronę Luci, po czym zapytałam: — dalej bzykasz się dla kasy z biznesmenami? – podniosła na mnie wzrok, domyśliła się, że o wszystkim wiem. Chowając twarz w dłoniach, odpowiedziała:

— To dla mnie nic nie znaczyło. Zresztą tobie mogę powiedzieć... – podeszła do mnie i chwytając moją prawą dłoń, dodała: — wyszłam za mąż.

Przez dłuższą chwilę patrzyłam w jej duże oczy. Chciałam tą wiadomość przetworzyć na różne sposoby. Lucia – żoną? To niebywałe. Po chwili uniosła moją rękę i wpatrując się w obrączkę na palcu, zapytała cicho:

— Pani Carrera? Célia?

— Tak, dobrze słyszałaś. Ja też wyszłam za mąż i nie chcę na ten temat rozmawiać z tobą. Koniec dyskusji. Wyjdź stąd zanim karzę ochroniarzom cię wyrzucić.

— Obiecasz mi coś? Jedna rzecz, Céli... błagam. Zrób to dla mnie, a po tym obiecuję, że zniknę z twojego życia – taksowałam ją wzrokiem niepewnie, nie dam się nabrać na kolejną gierkę.

— Czego chcesz?!

— Szczerej rozmowy w cztery oczy. Chcę ci wszystko wyjaśnić, opowiedzieć, jak było dokładnie, a później odejdę. Błagam tylko o jedną rozmowę – patrzyła na mnie w tak błagalny sposób, że nie byłam w stanie jej odmówić.

— Dwudziesta, tam, gdzie zawsze – rzuciłam ignorancko.

— Dziękuję, to dla mnie wiele znaczy. Nawet nie masz pojęcia – chciała mnie objąć kolejny raz, ale ja tak samo wycofałam się dość szybko. Chciałam coś jej odpowiedzieć, gdy nagle drzwi od sypialni otworzyły się, a w nich stanął Cristóbal wraz ze swoimi ochroniarzami.

— Co tu się dzieje? – wysyczał, po czym zmierzył mnie wzrokiem, a następnie przerzucił swoje spojrzenie na Lucię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro