Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Célia

Zamarłam. Strach i panika mieszały się z pieprzonym uczuciem bezradności. Znowu stałam się przedmiotem, w rękach potwornego tyrana. Cristóbal obiecał mi trzy tygodnie spokoju, a nawet nie minął tydzień, a ja ponownie znalazłam się na krawędzi. Cholerny łajdak, krzyczał coś w moją stronę, ale byłam tak spanikowana, że te słowa całkowicie do mnie nie trafiały. Dopiero, gdy uderzył mnie mocno w twarz kolbą pistoletu, wróciłam do świata żywych. Leżąc na podłodze, poczułam w ustach metaliczny posmak krwi. Trzęsącą się ręką dotknęłam rozciętej wargi. Cholernie szczypało. Z tyłu głowy słyszałam drwiący śmiech dziewczyn i okrzyki mężczyzn dopingujące tego skurwiela. Z każdą minutą przychodziło mi coraz wolnej łapanie oddechu. Nie dam rady przez to przejść. Nie tym razem. Po chwili poczułam, jak blondyn podnosi mnie z podłogi, szarpiąc za włosy. Lekko podciąga w swoją stronę, tak bym klękała przed nim. Łzy pojawiają się w ciągu sekundy. Zalewają moje oczy oraz policzki.

— To chyba pierwszy dzień tej dziwki tutaj. Spokojnie, wszystkiego cię nauczymy – kpił, w międzyczasie jedną ręką zaczął rozpinać swoje spodnie, natomiast drugą trzymał mnie mocno za włosy.

— Proszę... – błagałam go cichym, prawie niesłyszalnym głosem. Wtedy on ścisnął mocno moją brodę i unosząc ją wysoko, wysyczał:

— Zerżnę cię tak mocno, byś do końca życia zapamiętała ten dzień – na te słowa zamknęłam oczy, zalewając się płaczem.

Głośne okrzyki towarzyszących mu ludzi, były niczym ciosy zadawane mi prosto w serce. Nie było w nich współczucia. Nawet wśród kobiet. Każdy z nich pragnął, by ten sukinsyn mnie zgwałcił. Bałam się. A kiedy puścił moją brodę, mimowolnie spojrzałam w stronę Cristóbala.

— Pomóż mi proszę... – wyrzuciłam z siebie, ale on nawet nie drgnął. Z nienawiścią wpatrywał się we mnie, jakbym była najgorszą rzeczą, jaka go spotkała. Żadnej reakcji ani współczucia, tylko ten zimny i całkowicie pozbawiony emocji wzrok.

— Ssij! – krzyknął w moją stronę blondyn i jednym pociągnięciem ręki przysunął mnie do swojego penisa.

— Nie... błagam – szarpałam się, ale za każdym razem on zaciskał mocniej dłonie na moich włosach, co sprawiało mi ogromny ból.

— Cristóbal! – usłyszałam głos Pablo, na co starszy Carrera od razu zareagował:

— Wyjdź stąd, natychmiast.

Pablo zacisnął mocno swoje dłonie, po czym wkurzony odwrócił się na pięcie i wyszedł. Zostawił mnie na pastwę losu. Nawet dla niego już nic nie znaczyłam.

— Paul już wystarczy. Jest moja – przemówił nagle Cristóbal.

— Inaczej się umawialiśmy. Pozwoliłeś mi ją przelecieć, więc teraz nie wycofuj się z naszej umowy – po tych słowach, przerzucił wzrok na mnie i przykładając mi swojego penisa do usta, dodał: — ssij, dziwko! – zacisnęłam mocno usta, nie chciałam tego. Nie zmusi mnie. Wolę śmierć niż takie upokorzenie.

— Pomogę ci – usłyszałam kobiecy głos, a po chwili podeszła do nas szatynka, z którą pieprzył się Cristóbal i gwałtownym ruchem pociągła moją głowę do tyłu, sprawiając, by usta same się otworzyły. Mój płacz wypełniał już całe to pomieszczenie. Nie dam rady. Kątem oka widziałam, jak blondyn zbliżał się w moją stronę. Drżałam ze strachu i próbowałam za wszelką cenę wyrwać się szatynce.

— Spokojnie dziewczynko, bo jeszcze komuś zrobisz krzywdę – śmiała mi się prosto w twarz.

Nagle padł strzał. Wszyscy dookoła zamilkli, a kobieta natychmiast puściła moją głowę. Szybko spojrzałam przed siebie. Cristóbal trzymał broń w ręku, z której strzelił w sufit drugi raz.

— Paul powiedziałem ci, że jest moja! – zagrzmiał groźnie.

— A ja sądziłem, że poważnie traktujesz nasze interesy – wysyczał naćpany blondyn, który w mgnieniu oka zapinał swoje spodnie.

— Traktowałem, ale lubię się też szybko rozmyślać. Sam się nią zajmę – schował pistolet pod marynarkę i pewnym siebie krokiem podszedł w moją stronę: — wynoście się stąd wszyscy! – wykrzyczał, na co każdy zabierając swoje rzeczy, wybiegł. Zostałam tylko ja i on.

Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Chciałam go zrozumieć, dlaczego mi to zrobił. Ale nie potrafiłam. Zalana łzami próbowałam podnieść się z podłogi.

— Nie wstawaj. Jeśli sądzisz, że to koniec to grubo się mylisz – na dźwięk tych słów, moje serce zaczęło bić mocniej.

— Obiecałeś mi..., dlaczego mi to robisz?

— Dlatego, że jesteś pieprzoną dziwką i skończysz, jak na kurwę przystało – bałam się tych słów. Gdy zaczął iść w moją stronę, wycofywałam się odpychając obiema rękoma.

— Błagam... – szeptałam zrozpaczonym głosem.

— Nienawidzę cię. Jesteś ostatnią kobietą, na którą mógłbym spojrzeć w jakikolwiek sposób. Upokorzę cię przed wszystkimi, w taki sam sposób jak ty mnie...

Podszedł szybko do mnie i chwytając za ramię postawił na kolana. Patrzyłam w jego zimne oczy. Szukałam w nich tego samego Cristóbala, który uratował mnie dwa razy. Niestety jego już nie było. Przede mną stał zupełnie inny człowiek. Obcy i wrogi. Jeszcze kilka godzin temu pragnęłam jego ust, a teraz pragnę go nienawidzić. Nie mam pojęcia co nim kierowało. Zadawał mi ból i cierpnie, przed którym sam niegdyś mnie obronił. Dlaczego?! Chciał, bym została jego żoną, by w ten sposób uchronić mnie przed tym chorym małżeństwem z Hectorem, a teraz? Stałam się rzeczywistym obrazem upodlenia.

— Zabij mnie – wyszeptałam, a wtedy on gwałtownym ruchem, rozerwał moją sukienkę.

— Będziesz o to błagać, a ja za każdym razem będę ci przypominał, jak to jest być zdradziecką kurwą – jego nienawiść w głosie aż krzyczała. Nie mam pojęcia, dlaczego traktował mnie w taki sposób.

Zrezygnowana nie broniłam się już przed niczym. To jak walka z wiatrakami. I tak nie miałam z nim żadnych szans. Jego słowa raniły mnie bardziej niż czyny. Pomyliłam się co do jego osoby, cholernie się pomyliłam. Zaufałam mu, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że w jakiś nieoczywisty sposób zaczęło mi na nim zależeć. Jak na mężczyźnie, który był dla mnie zakazany. Dlatego to teraz tak boli. Zawiodłam się kolejny raz.

— Brzydzę się tobą! – krzyknął głośno, po czym szarpnął mnie mocno za włosy i ciągnąc w swoją stronę, wycedził przez zaciśnięte zęby: — pieprzona dziwka.

Nie odpowiedziałam. Nie widziałam nawet sensu, dlaczego miałabym to robić. Wystarczy, że słyszę z jego ust te wyzwiska. Boli, każde z nich, ale nie będę z nim walczyć. Jeśli on mnie dzisiaj nie zabije, zrobię to sama.

Klękałam przed nim prawie naga. Rękoma próbowałam się zasłaniać, ale to na nic. Wówczas Cristóbal odłożył pistolet na stolik i stając przede mną zaczął rozpinać spodnie. Nie błagałam go już o nic. Już naprawdę nie miałam na to siły. Moja walka o siebie zakończyła się razem z wyjściem tego blondyna. Zamknęłam oczy i w myślach wróciłam do taty. Już niedługo znowu będziemy razem, a ja w końcu zaznam trochę szczęścia. Nagle poczułam mocny uścisk na mojej głowie. Ocknęłam się, a przed sobą ujrzałam jego penisa. Spojrzałam Cristóbalowi w oczy, mając jeszcze cień nadziei, że może się opamięta, ale to na nic. Przyciągnął moją głowę i bez ostrzeżenia wepchnął mi kutasa do ust. Łzy ponownie wezbrały się w moich oczach i jak na zawołanie, zaczęły lecieć po policzkach. Próbowałam odepchnąć Cristóbala, ale on zaciskając mocniej dłonie na moich włosach, wpychał coraz głębiej penisa. Dławiłam się jego wielkością, ale on nie odpuszczał. Po chwili łapiąc mnie za twarz, zaczął poruszać się do przodu i do tyłu. Pierwszy raz tak mocno odczuwałam ból psychiczny. Ethan może znęcał się nade mną bijąc, ale nigdy mnie nie zgwałcił. A to co robił teraz Cristóbal bolało mocniej. Czy można bardziej upodlić kobietę?

Podniosłam wzrok do góry, a wtedy on przyspieszył. Pieprzył moje usta, jakbym była zwykłą dziwką. W sumie taką przypisał mi dzisiaj rolę. Z moich oczu ciągle płynęły łzy, chciałam by już skończył i dał mi spokój. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, zobaczyłam, że jest już na skraju. Obawiałam się tylko tego, że będzie chciał skończyć w moich ustach. Spanikowana zaczęłam odpychać go jeszcze mocniej, by się uwolnić. Niestety i tym razem bez żadnego powodzenia. Cristóbal docisnął bardziej moją głowę i po chwili poczułam, jak spływa po gardle jego nasienie. Wyciągnął penisa, a ja natychmiast zaczęłam się krztusić i pluć próbując zwrócić to co przed chwilą połknęłam. Carrera uklęknął przede mną, po czym wyciągnął portfel z kieszeni i rzucając mi w twarz banknotem, rzekł:

— Tyle jesteś warta – po tym zacisnął mocno pięść i już chciał wstać, gdy nagle wyrzucił z siebie: — kurwa! Pieprzyłaś się z moim bratem, a ja byłem gotów oddać ci moje serce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro