Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Célia

Bałam się. On był nieobliczalny, a myśl, że kiedykolwiek mogłabym mu zaufać porzuciłam wczorajszego wieczoru. Zakrywając twarz szczelnie dłońmi czekałam na pierwszy wymierzony mi cios. Kolejny raz przyjdzie mi się zmierzyć z upodleniem i hańbą. Jednak zaskoczyłam siebie samą, bo to nie nastąpiło. Cristóbal chwycił mnie mocno za nadgarstki, odkrywając tym samym moją zapłakaną twarz.

— Co tu robisz?! – wrzasnął zachrypniętym głosem. Patrząc na niego, trzęsłam się ze strachu.

— Ja...– nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć, dopiero po chwili wydusiłam z siebie: — dlaczego ty mi to robisz? – wyrwałam dłonie z mocnego uścisku Carrery i zasłaniając się szczelnie marynarką, żałowałam, że tu przyszłam.

— Jutro dopłyniemy do Barcelony, gdzie spotkasz się ze swoim przyszły mężem. Chyba się stęsknił za tobą staruszek – zamknęłam oczy, słysząc te słowa. Były niczym koszmar, z którego chciałam jak najszybciej się obudzić.

— Ile? – zapytałam cicho.

— Co, ile?

— Ile mam ci zapłacić, byś wreszcie ze mną skończył?! Ja tego nie przeżyję! Nie dam rady kolejny raz! – wpadłam w szał, dopiero teraz dotarły do mnie słowa Cristóbala. Jutro spotkam się z Hectorem. Kolejny czarny scenariusz właśnie kończył się pisać.

— Mateo możesz odjeść – kiwnął na ochroniarza, który stał za mną. A ten w ciągu sekundy zniknął za pierwszymi drzwiami. Cristóbal mierzył mnie wzrokiem, po czym łapiąc za dłoń, ciągnął za sobą w głąb jachtu.

— Puść mnie! – krzyczałam, próbując oswobodzić się z tego uścisku. Szłam boso za nim, a marynarka, którą miałam na sobie zaczęła powoli spadać z moich wychudzonych ramion. Gdy doszliśmy do miejsca, w którym się obudziłam, Carrera otworzył drzwi i wepchnął mnie do środka siłą.

— Odebrałem ci godność tyle powinno ci wystarczyć – po tych słowach zamknął drzwi, przekręcając w nich klucz.

Oparłam się o nie plecami, po czym zsuwając się w dół zaczęłam szlochać. Ile ja jeszcze muszę wycierpieć?! Przez co muszę jeszcze przejść, by w końcu zaznać trochę szczęścia?! Ja nie wytrzymam tego psychicznie. Już czuję się fatalnie, myśli powoli doprowadzają mnie do skrajności, o której marzę. Odebrał mi godność, on to tak nazywa. Nie! Ty mnie zgwałciłeś, Cristóbal! Poniżyłeś, sprawiając bym poczuła się jak najgorsze gówno. Nienawidzę cię! Nienawidzę chwili, w której marzyłam o naszym pocałunku.

Ocierając policzki, podniosłam się z podłogi i weszłam za szklane drzwi, które prowadziły prosto do łazienki. Niepewnym krokiem podeszłam do stojącego lustra. Moje odbicie spowodowało, że natychmiast upadłam na kolana wijąc się z rozdzierającego bólu. Nie umiem sobie z tym poradzić, nie potrafię spojrzeć prosto w twarz. Dlaczego muszę czuć się tak podle względem samej siebie? Najgorsze, że zaczynają przychodzić pierwsze wyrzuty sumienia. Obwinianie siebie za to, że dałam się namówić Pablo na ten klub. Przecież przeczuwałam, że może wydarzyć się coś złego. Dlaczego siebie nie posłuchałam?! Może gdybym była nieco brzydsza Hector nie zwróciłby na mnie uwagi i tym samym sposobem nic by się nie stało. Ja pierdole, dlaczego muszą męczyć mnie teraz takie myśli?! Uniosłam delikatnie głowę w górę, a kiedy mój wzrok padł na swoje odbicie, chwyciłam za wazon stojący w rogu łazienki i rzuciłam nim prosto w lustro. Krzyczałam z rozpaczy, wbijając swoje paznokcie w podłogę. Nie dam rady! Nie tym razem. Po chwili wycierając twarz z płynących łez, poczułam w ustach posmak krwi. Spojrzałam na dłonie, w kilku miejscach miały drobne ranki od potłuczonego szkła. Przyglądałam się im dobre kilka minut, chłonąc ten widok jak najlepszy narkotyk. Wtedy przed sobą zauważyłam leżący dość duży kawałek rozbitego lustra. Chwyciłam go do ręki i nie zastanawiając się dłużej weszłam pod prysznic. Ściągnęłam z siebie marynarkę, rzucając ją na podłogę w łazience i odkręcając kurek z gorącą wodą, zsunęłam się powoli. W krótkim czasie moje włosy i całe ciało stały się mokre. Teraz płacz idealnie mieszał się z ciepłą wodą. Zamknęłam oczy, a myśli natychmiast wróciły do wczorajszego wieczoru. Od nowa czułam przeszywający ból, tak jakby działo się to teraz. Jego dotyk, brutalność i zmuszenie mnie do... dalej czuję ten obrzydliwy smak w ustach. Chcę zwymiotować, ale nie potrafię. Ciągle przed oczami mam jego rządne spojrzenie i to z jaką nienawiścią gwałcił moje usta. Uderzając się pięściami po głowie, chcę usunąć to wspomnienie. Pragnę zapomnieć o tym upokorzeniu i wiem, że właśnie nadszedł ten dzień, kiedy moje wszystkie problemy i cierpienia znikną. Dotykam delikatnie swojej prawej dłoni, na niej najwięcej miałam drobnych ranek. Już nie krwawię, woda zmyła pozostałości i teraz widoczne były tylko małe zaczerwienienia. Całkowicie wyprana z emocji, chwytam za szkło i z wielkim bólem przecinam cienką skórę lewego nadgarstka. Szczypie, ale po krótkiej chwili daje mi ukojenie, o którym marzę. Krew zaczyna spływać, ale ja nie mam dosyć. Robiąc drugą linię wzdłuż żyły czuję absurdalną przyjemność. Zaciskając mocniej prawą dłoń na kawałku szkła z całym impetem wbijam głębiej ostrze. Z moich ust wydobywa się cichy jęk. Jednak później widząc w jak szybkim tempie krew sączy się z mojej ręki, mogę odetchnąć. To koniec. Koniec dalszych upokorzeń, ciągłego zadawania mi bólu, koniec marzeń o lepszym życiu i walki z całym światem. Powoli czuję się coraz słabsza. Zakrwawione szkło wypada mi z dłoni, a ja opierając głowę o szklane drzwi kabiny, oddaję ostatnie tchnienie.

Eva

To co wydarzyło się wczorajszej nocy sprawiło, że moje serce pękło na pół. Wiedziałam, jaki jest Hector, ale to co uczynił Cristóbal względem tej niewinnej dziewczyny jest najgorszym jego wcieleniem. Czasem mam wrażenie, że zaprzedał duszę diabłu i staje się powoli taki sam jak własny ojciec. To bolesne widząc jak zatraca swoje człowieczeństwo, ale nie jestem w stanie mu pomóc.

Wczorajszego wieczora zadzwonił do mnie Pablo prosząc o pomoc. Powiedział mi, co zaszło między nim a Célią i w jaki szał wpadł Cristóbal, wymyślając w efekcie podstęp, by zwabić ją do klubu i upokorzyć. Musiałam ratować tą dziewczynę, przed jego nieobliczalną twarzą. Biorąc taksówkę, pojechałam prosto do klubu, o którym wspomniał mi Pablo. On sam stał przed wejściem, chodząc nerwowo w ten i z powrotem. Widząc mnie, podbiegł od razu i opowiedział wszystko, co do tej pory się wydarzyło. Zaprowadził mnie na górę i wtedy zauważyłam jak jakiś postawny mężczyzna niesie na rękach nagą Célię, a za nim podąża kompletnie wyprany z uczuć Cristóbal. Pablo wyciągnął broń, mierząc w stronę mężczyzny niosącego Célię. Podchodząc do Cristóbala, chwyciłam go za twarz i spoglądając mu w oczy, wiedziałam już wszystko.

— Ćpałeś – rzuciłam zdenerwowana.

— Zdradziła mnie... a ja...

— Kochasz ją – dopowiedziałam to, co zauważyłam od przyjazdu tej małej do tego domu. To dzięki niej Cristóbal wreszcie zaczął sprzeciwiać się ojcu wskrzeszając w sobie uczucia, które dawno w nim umarły.

Zawsze traktowałam go jak syna i doskonale potrafię sobie wyobrazić przez co musi teraz przechodzić. Chociaż boli mnie, że w tak brutalny sposób potraktował tą biedną dziewczynę. Na widok Pablo, Cristóbal zareagował bardzo agresywnie. Kazał mu odejść, nawet mało brakowało, a uderzyłby własnego brata. Później odebrał Célię z rąk tego bandziora i zakrywając ją swoją marynarką, zaniósł do samochodu.

W drodze do portu Hercules poprosił mnie, bym towarzyszyła mu w podróży do Barcelony, gdzie umówił się z ojcem. Wiedziałam, iż był to kiepski pomysł, zważywszy na Céli, ale nie chciał słuchać żadnych wymówek. Zaniósł ją do kajuty na końcu jachtu, a następnie opowiedział mi wszystko, co zaszło w klubie. Nie wiem, czy żałował, bo wkółko powtarzał, to jak bardzo nienawidzi Céli. Bałam się nie tylko o nią, ale także o niego. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie, nawet nie chciał mnie słuchać, gdy próbowałam przedstawić mu wersję, którą opowiedział mi Pablo. Na sam koniec obiecałam mu, że zaopiekuję się tą niewinną istotą.

Idąc z jedzeniem do kajuty, w której była Célia z daleka zauważyłam otwarte drzwi. Najgorsze, bo kobieca intuicja podpowiadała mi, że coś się wydarzyło. Pospiesznym krokiem weszłam do środka i na ten widok natychmiast wypuściłam z rąk tacę.

— Célia! – krzyknęłam przerażona.

— Eva przynieś szybko apteczkę z łazienki! – Cristóbal trzymał na rękach bezwiedne ciało Céli, po czym od razu położył ją na łóżku: — Kurwa! – bluzgał, gdy nie mógł opanować krwotoku.

— Boże! Moje dziecko... – zasłoniłam ręką twarz, a z moich oczu momentalnie popłynęły łzy.

Cristóbal roztargał swoją koszulę, po czym jej kawałkiem przewiązał rękę Céli tuż nad raną. Nie mogłam znieść tego widoku. Wyszłam stamtąd i chodząc nerwowo po pokładzie myślałam tylko o niej. Cierpienie tej dziewczyny było dla mnie ciosem. Nawet nie chcę o tym myśleć, w jakim trzeba być stanie, próbując odebrać sobie życie. Po dłuższym czasie Cristóbal wreszcie wyszedł. Jego wyraz twarzy nie zwiastował niczego dobrego. Podchodząc do mnie opadł na kolana, na co mi od razu stanęło serce.

— Co z Célią? Czy ona..., ona żyje prawda? – nie wiedziałam co mam rozumieć przez jego gest.

— To wszystko moja wina.

— Wstań natychmiast! Cristóbal jeszcze masz okazję by to naprawić, tylko daj sobie szansę.

Całą noc nie zmrużył oka, bo siedział przy jej łóżku. Célia mocno gorączkowała, a do tego co jakiś czas nawiedzały ją koszmary. Gdy nad ranem przyszłam go zmienić, zauważyłam jak zmieszany puścił jej dłoń. Zapewne nie chciał, bym to zauważyła. Usiadłam po drugiej stronie łóżka i głaskając ją po głowie wyczułam, że znowu zaczęła gorączkować. Jej blada twarz była mokra od potu, a dłonie takie wiotkie i słabe. Wpatrywałam się w nią przez dłuższą chwilę, co jakiś czas rzucając okiem na Cristóbala. Był nią pochłonięty, kompletnie nie zwracał na mnie uwagi. Dopiero kiedy Célia zaczęła się trząść, a koszmary przejęły kontrolę nad jej ciałem poprosił mnie o pomoc. Trzymałam ją mocno za rękę, a z jej ust wydobywały się jęki, które szybko zamieniły się w słowa:

— Nie! Proszę!

— Célia obudź się! To tylko zły sen – powtarzałam w kółko, a wtedy ona zrywając się spojrzała w moją stronę.

— Zgwałcił mnie... on mnie zgwałcił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro