Rozdział 51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Célia

Przekręcając się na łóżku w drugą stronę chciałam, by zauważył, że nie byłam z tego pomysłu jakoś bardzo zadowolona. Po tych słowach, nawet jestem w stanie uwierzyć w to, iż ten nasz cały wyjazd pseudo „podróż poślubna" jest tylko zaplanowaną inwestycją biznesową. Naprawdę ma tupet powiedzieć mi coś takiego zaraz po naszym seksie.

Czując jego dłoń na plecach, natychmiast reaguję. Zrywam się z łóżka, po czym podnosząc swoje ubrania z podłogi wchodzę bez słowa do łazienki. Nie mam ochoty z nim rozmawiać, niech zajmie się interesami, w końcu po to tu przyjechał, a ja zajmę się sobą. Wyciągnęłam z ratanowej szafki puszysty ręcznik, po czym wieszając go na bocznej ściance prysznica, weszłam do środka. Odkręciłam kurek, a następnie wchodząc pod strumień ciepłej wody, zamknęłam na moment oczy. Wkurzyłam się, to fakt. Może odstawiłam niepotrzebną szopkę pod tytułem „obraza majestatu", ale nic nie poradzę na to, że właśnie tak się czuję. W pewnym sensie zawiodłam się na nim..., bo od kiedy wylądowaliśmy w Walencji ma ciągle jakieś swoje sprawy. Zabawne jest to, że dla mnie ma tylko czas, by zaspokoić swoje potrzeby. Jeśli tak ma wyglądać całe nasze małżeństwo, to nie wróżę nam nic dobrego.

Z zamyślenia wyrwał mnie czuły pocałunek w szyję. Natychmiast otworzyłam oczy i odwracając się w stronę Cristóbala, wymamrotałam:

— Nie wyszedłeś?

— Co się dzieje, Céli? – ujął w dłoń mój podbródek i uniósł go tak wysoko, bym spojrzała mu prosto w oczy.

— Ty mi to powiedz. Zabrałeś mnie tutaj z jakiego powodu? – nie dałam za wygraną.

— Jesteś zła, że muszę zająć się interesami... Célia to naprawdę ważne. Proszę cię, nie urządzaj mi takich scen. Wiesz doskonale co do ciebie czuję i jak ważna jesteś dla mnie, ale są rzeczy, których nie mogę tak zwyczajnie zostawić. To tylko jeden wieczór, później jestem już cały twój. Ufasz mi? – choć w pierwszym momencie chciałam wykrzyczeć, że nie, to jednak powstrzymałam się od tego idiotycznego kłamstwa. Wiem, że teraz targały mną przede wszystkim złe emocje i nie mogę pozwolić, by zdominowały mnie całą. Przytakując głową, wtuliłam się w jego ramiona.

— Kocham cię, Cristóbal i przepraszam, że czasem zachowuję się jak rozkapryszone dziecko. Moim jedynym sensowym wytłumaczeniem jest to, że nienawidzę się tobą dzielić z nikim. A zwłaszcza teraz, gdy wszyscy dowiedzieli się o naszym związku. Po prostu boję się o ciebie.

— Wszystko jest tak jak powinno być i nie masz czym się przejmować. A co do dzielenia się mną... pamiętaj, że należę tylko do ciebie, już na zawsze Célia – po tych słowach połączył nasze usta w gorącym pocałunku. Ja pierdole, wystarczy tylko jedno jego zdanie, a moja cała złość przechodzi w ciągu sekundy. Czy tak właśnie wygląda miłość?

Wzięliśmy razem prysznic, po czym Cristóbal założył na siebie ciemnozielony garnitur i czarną koszulę. Niedbale ułożył włosy, a następnie  całując mnie w czubek głowy wyszedł.

Siedząc w szlafroku na krawędzi łóżka przyglądałam się kwiatom, które dostałam od męża. Minęło kilka miesięcy, a moje życie zmieniło się całkowicie. Jestem żoną, człowieka, który doniedawna chciał mojej śmierci. W dodatku planujemy dzieci. Coś niewyobrażalnego! Gdyby ktoś rok temu, powiedział mi o tym wszystkim co wydarzy się przez tak krótki czas, wyśmiałabym go i nie uwierzyła. A tu proszę...los jest cholernie przewrotny.

Z tych dziwnych przemyśleń wyrwał mnie mój brzuch, który coraz głośniej dawał znać o sobie. Wstałam z miejsca i podchodząc do szafki stojącej obok łóżka, wzięłam do rąk swój telefon. Była dziewiętnasta. Wówczas w moich myślach pojawiła się Lucia. Czy powinnam? Czy chcę? Zapewne nie ma do powiedzenia nic, co w jakiś niezwykły sposób mogłoby mnie zaskoczyć, a tym bardziej sprawić, bym jej wybaczyła. Czuję ból, który zostanie w moim sercu na zawsze. Ból, który zadała mi osoba najbliższa, do której miałam pełne zaufanie i którą darzyłam siostrzaną miłością.
Nie spotkam się z nią, tak będzie lepiej.

Biorąc głęboki wdech, podeszłam do szafy stojącej w kącie sypialni. Eva, jak zwykle zadbała o mnie i spakowała kilka walizek ubrań i butów. Gdybym chociaż mogła połowę założyć na siebie, byłoby fantastycznie. Przeglądając wieszaki, trafiłam na perełkę. Satynowa sukienka, na bardzo cienkich ramiączkach prawie niewidocznych, a w dodatku w moim ulubionym kolorze – czerwonym. Czy wypada założyć ją na samotną kolację w hotelowej restauracji? Odpowiedź brzmi... TAK. Zrzuciłam z siebie biały szlafrok, po czym założyłam koronkowe, czarne stringi oraz sukienkę. Dobrałam do niej złote sandałki na wysokiej szpilce, a następnie weszłam do łazienki wykonać delikatny makijaż i fryzurę. Nie byłam w tym perfekcyjna, ale podstawowe kreski czy podkreślenie ust szminką potrafiłam zrobić. Spięłam włosy w wysokiego koka, po czym chowając telefon do małej torebki, wyszłam z pokoju. O dziwo, pod drzwiami nie koczowali ochroniarze. Nie wiem czy to sprawka mojego męża i po części jego zadośćuczynienie, ale cieszyłam się tym. Trochę normalności w tym powalonym świecie, o ile mogę nazwać to jakąkolwiek normalnością.

Zeszłam na dół, a w holu już czekali moi goryle. Więc, tu się ukrywaliście. Bingo – pomyślałam. Na mój widok od razu stanęli na baczność, jakby wyczekiwali moich poleceń. Nie powiem, wyglądało to trochę groteskowo, ale czułam się znakomicie. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym weszłam do hotelowej restauracji. Obsługa była dla mnie bardzo uprzejma, co wiązało się pewnie z tym, kto był moim mężem. Zjadłam kolację w samotności, wypijając do tego całą butelkę czerwonego wina. Co jakiś czas przerzucałam wzrokiem po gościach, którzy tak jak ja jedli kolację. Kilka par, które non stop okazywały sobie uczucia plus jeden staruszek, czytający w samotności gazetę to wszystko, co zaplanował dla mnie ten dzień. Mogę sobie pogratulować. Dobrze, że chociaż mam wino. Wyciągnęłam z torebki telefon, chcąc zadzwonić do męża. Chciałam powiedzieć mu, że bardzo go kocham i tęsknie. Ale nim to zrobiłam, natknęłam się na wiadomość, która spowodowała, że miałam ochotę rzucić smarfonem w ścianę.

„Sprawy się przedłużyły, wrócę jutro w południe. Kocham cię"

Kurwa. To była jedyna słuszna reakcja na tego SMS. Przez moje myśli przechodziły najgorsze scenariusze. A jednym z nich był... a raczej była kochanka. Jeśli puszcza się z jakąś dziwką za moimi plecami... Nie! Kurwa, muszę przestać tak myśleć. To mój mąż, kocham go i ufam mu bezgranicznie. Ogarnij się, więc Célia, zanim kompletnie popadniesz w jakiś obłęd. Jednym haustem wypiłam całą zawartość kieliszka, po czym napisałam wiadomość do Luci:

„Spóźnię się."
Célia

On się może bawić, to ja też. W głowie układałam prosty plan, jak pozbyć się natrętnych ochroniarzy i w końcu wpadłam na genialny pomysł. Podeszłam do jednego z kelnerów i poprosiłam o zamówienie mi taksówki, po czym robiąc niewinną minę wybłagałam, by pozwolili mi wyjść tylnymi drzwiami od restauracji.

Siedząc już w samochodzie, zdałam sobie sprawę z tego, że będę miała duże kłopoty, jak o wszystkim dowie się Cristóbal, ale w tym momencie chciałam utrzeć mu nosa. Skoro przylecieliśmy tutaj na rzekomą podróż poślubną, to powinny nas obowiązywać takie same prawa. Zresztą jestem jego żoną, a nie niewolnicą.

Po kilku minutach byliśmy już pod klubem, w którym umówiłam się z Lucią. To miejsce, które niegdyś często razem odwiedzałyśmy i to właśnie tu poznałam Ethana. Zapłaciłam kierowcy, po czym wysiadłam z samochodu. Stojąc przed wejściem poczułam się, jakbym cofnęła się kilka miesięcy do tyłu. Głośna muzyka, tłumy ludzi i morze alkoholu. Przeszłość, która jeszcze niedawno była moją teraźniejszością. Jednak dzisiaj, przyszłam tutaj z innego powodu. Rozmowa, na którą początkowo nie miałam ochoty, po wiadomości od męża zaczęła być idealnym planem na wieczór.

Przekroczyłam próg klubu, po czym szukając wzrokiem Luci, zobaczyłam kogoś, kogo się kompletnie nie spodziewałam. Antonio stał oparty o bar i czytając coś na swoim telefonie nie zwrócił na mnie uwagi. Może to i dobrze, w sumie nie wiem, co mogłabym mu powiedzieć. Jestem teraz żoną Cristóbala, którego nie ukrywając on nienawidzi. Nagle usłyszałam za plecami swoje imię. Odwróciłam się na pięcie słysząc głos mojej przyjaciółki.

— Cieszę się, że przyszłaś – podeszła do mnie natychmiast i chciała objąć, ale szybko się odsunęłam.

— Luci przyszłam tylko dlatego, że chcę... – podniosła w górę dłoń, przerywając mi tym samym zdanie.

— Cristóbal Carrera nie jest z tobą szczery! – wyrzuciła z siebie wściekła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro