Rozdział 53

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Célia

Słowa Ethana spowodowały, że poczułam wszechobecny strach. Każda część mojego ciała wołała bezgłośne: pomocy. Kurwa, dlaczego jestem tak naiwną osobą? Dlaczego non stop ufam ludziom, którzy mnie krzywdzą? Chyba tego nigdy się nie nauczę i to jest moją największą wadą. Lucia wystawiła mnie drugi raz, choć zarzekała się, że pragnie wybaczenia. Na dodatek te wszystkie kłamstwa, które bezwstydnie wychodziły z jej ust były czymś czego kompletnie nie rozumiałam. Miała tupet dziewczyna mówić mi, o rzekomym romansie mojego męża i Susany. A pomoc, którą mi oferowała może wsadzić sobie głęboko w dupę. Napuszczając na mnie Ethana, pomogła już wystarczająco.

Moje nogi odmówiły jakiegokolwiek posłuszeństwa. Nie wiem, co dosypali mi do wina, ale to całkowicie pozbawiło mnie kontroli nad własnym ciałem. Choć bezskutecznie próbowałam wstać z podłogi, to ciągle miałam nadzieję, że uda mi się uchronić przed tym człowiekiem. Non stop słyszałam nad uchem jego głośny oddech. Był tak blisko mnie, a ja nie mogłam stąd uciec. Po chwili poczułam, jak dotyka moich pleców.

— Ethan, spierdalaj! – krzyknęłam, próbując odepchnąć napierającego na mnie eks faceta.

— Przypomnę ci, jak było nam razem dobrze. Ten kutas nawet w połowie nie daje ci tego co ja. Sama przyznaj, że kochałaś się ze mną pieprzyć. Możemy do tego wrócić, powiedz tylko słowo – jego dłoń powędrowała na mój policzek, po czym kciukiem musnął delikatnie wargi. Bałam się, że będzie próbował zrobić coś, czego bym nie chciała i to całkowicie mnie paraliżowało.

— Kocham Cristóbala i zawsze będzie on lepszy od ciebie – nie wiem skąd znalazłam w sobie tyle odwagi, by powiedzieć mu to prosto w oczy, ale stało się. Zadałam mu cios, który musiał boleć.

— Pożałujesz tego! Miałem być miły dla ciebie i prosić o szansę, ale dziwki nie da się o nic błagać. Dostanę to co moje, czy ci się to podoba czy nie! – siłą podniósł mnie z podłogi, po czym przerzucając bezwiedne ciało przez ramię, zaniósł do męskiej łazienki. Biłam go pięściami po plecach i wołałam o pomoc, ale ludzie wokół śmiali się tylko ze mnie, jakby nie było w nich żadnej empatii.

Gdy tylko przekroczyliśmy próg łazienki, rzucił mnie na podłogę i gniewnym tonem kazał wypierdalać facetom, którzy w tym momencie załatwiali swoje potrzeby. Kiedy zostaliśmy już zupełnie sami, zamknął na klucz drzwi. Wbijał we mnie mroczne spojrzenie, po czym ściągając pasek od spodni, zaczął iść powolnym krokiem w moją stronę.

— Nie! Błagam! – krzyczałam, czołgając się do tyłu na podłodze.

— Twój kochany mężulek kurwi się za twoimi plecami z innymi, a ty jak zwykle udajesz świętą. Co cię tak przy nim trzyma, co? To, że sra pieniędzmi i kupuje ci wszystko, o czym tylko zamarzysz? Czy to, że stałaś się jego zabawką, bez własnej wiedzy? – mówiąc to, uderzył mnie pasem w ramię. W ostatniej chwili schowałam twarz w dłoniach, by uchronić się przed kolejnym ciosem. Tego najbardziej się obawiałam. W jednej chwili wróciły do mnie bolesne wspomnienia. Tak kończyły się bowiem, każde nasze kłótnie. Ciosy zadawane pasem, a następnie silne uderzenia prosto w głowę.

— Proszę, przestań. Błagam cię, Ethan – mój głos powoli się załamywał. Do oczu zaczęły napływać łzy, które w bardzo szybkim tempie spływały po policzkach.

— O co mnie ty mnie jeszcze błagasz?! Już za późno kochanie. Wybrałaś skurwiela na męża, to skończysz w należny się sposób. Dam ci nauczkę, byś do końca życia zapamiętała z kim należy się wiązać – pchnął mnie mocno, po czym gwałtownym ruchem odwrócił na brzuch.

Leżałam między jego nogami, z twarzą przyciśniętą do brudnej podłogi. Zalewały mnie łzy, których nie potrafiłam powstrzymać. Nie dam rady przez to przejść. Nie tym razem. Po chwili poczułam, jak butem podciąga moją sukienkę do góry. Nie mogłam zrobić dosłownie nic.

— Gdybym chciał wyruchałabym cię tutaj bez mrugnięcia okiem, ale brzydzi mnie już twoje ciało. Zwłaszcza, że puszczałaś się z nim. Jak tylko o tym pomyślę, mam ochotę cię żywcem zajebać! – wkurwiony uderzył mnie drugi raz pasem w plecy, po czym zasapanym głosem, dodał: — brudna, obrzydliwa dziwka!

Ethan wpadł w furię. Z całej siły zaczął wymierzać mi razy paskiem. Bolało za każdym razem coraz mocniej. Płacząc błagałam go o litość, ale dla niego te słowa były niczym zapalnik. Uderzał na oślep, raniąc do krwi delikatną skórę. Czułam, jakby ktoś rozdzierał moje plecy żywcem. Paliło i szczypało w sposób, którego nawet nie byłam w stanie odpisać. Najgorsze było w tym wszystkim to, iż Ethan nawet nie śmiał przestać. Bawiła go ta sytuacja, a jęki wychodzące z mojego gardła dawały mu podwójną energię. Nie wiem, jak długo dam radę to przeżyć, jak szukać pomocy... I wówczas usłyszałam, jak ktoś z całym impetem wyłamuje drzwi od łazienki.

— Zajebię cię gnoju! – usłyszałam głos, a po chwili Ethan leżał już obok mnie.

— Célia, co z tobą? – głos rozpoznałam od razu, a następnie przekręcają lekko twarz ujrzałam postać Antonia.

— Boli... – wyjąkałam zapłakana. Antonio klęknął przede mną, po czym dotykając dłonią twarzy, wycierał spadające łzy.

— Zabiorę cię do domu. Wszystko będzie już dobrze. Jesteś bezpieczna, Célia – jego słowa sprawiły, że rozkleiłam się jeszcze bardziej, co od razu wykorzystał Ethan. Podniósł się szybko z podłogi i korzystając z chwili nieuwagi uciekł z łazienki. Początkowo Antonio chciał za nim biec, ale w ostatnim momencie złapałam go za rękę i rzekłam:

— Zostań. Zabierz mnie stąd, błagam.

Policjant ściągnął z siebie marynarkę, po czym ubierając mnie w nią, wycedził przez zaciśnięte gardło:

— Daj mi numer do Cristóbala, powiadomię go o wszystkim.

— Nie. Proszę tylko nie to – bałam się reakcji mojego męża. To wszystko stało się przeze mnie, bo go nie posłuchałam tylko wymknęłam się z hotelu. Jeśli dowie się, co zaszło w tym klubie... potępi mnie.

— Célia i tak się dowie, gdy zobaczy cię w hotelu. Nie dasz rady tego przed nim ukryć – wytarłam dłońmi twarz, po czym przybliżając się do jego ucha, odpowiedziałam:

— Zawieź mnie do domu, proszę. Nie mogę wrócić do hotelu, ochrona mojego męża od razu by mu o wszystkim doniosła, a ja nie chcę go niepotrzebnie martwić. Cristóbal i tak wróci dopiero jutro w południe. Proszę, zrób to dla mnie – trochę skłamałam. Prawda była taka, że nie miałam ochoty rozmawiać z Cristóbalem i cholernie bałam się tego jak zareaguje. Jest wybuchowy i szybko traci panowanie nad sobą, a ja nie mam ochoty uczestniczyć w kolejnej podbramkowej sytuacji.

— Zrobię, o co tylko mnie poprosisz.

Wychodząc z łazienki zauważyłam na stole leżący mój telefon, poprosiłam Antonia, by zabrał go ze sobą. Tłum ludzi patrzył na nas, ale nikt nawet nie odważył się podejść. Była to zapewne dziwna sytuacja, bo nikt nigdy w klubie nie wynosił zapłakanej dziewczyny na rękach, a mimo to ludzie dalej byli całkowicie obojętni. Zabawne, Ethan mógł mnie w tej łazience zaszlachtować, a setki ludzi dobrze bawiących się w klubie nawet by nie zareagowało. Niepojęta dla mnie rzecz.

Gdy tylko opuściliśmy klub, Serrato zaniósł mnie do swojego samochodu. Ułożył ostrożnie na przednim siedzeniu, ale mimo to ból był nie do zniesienia. Zamknął drzwi i okrążając szybko auto, zajął miejsce kierowcy. Podałam mu adres domowy i po kilku minutach znaleźliśmy się już na miejscu. W dalszym ciągu nie odzyskałam czucia w nogach, przez co Antonio zaniósł mnie pod same drzwi. Gdy chciał już nacisnąć dzwonek, przypomniałam sobie o ochroniarzach, którzy pilnowali mojej matki. Fuck! Chciałam dać sobie czasu, ale nie będzie mi to dane. Cristóbal dowie się o wszystkim w ciągu sekundy. Niestety nie ucieknę już przed tym.

— Zaczekaj! Tam są ludzie Cristóbala, jeśli cię zobaczą... – spanikowałam.

— Spokojnie Célia, potrafię się bronić. W tym momencie ty jesteś najważniejsza – chciałam się uśmiechnąć, by podziękować mu za pomoc, ale nawet gdybym bardzo się starała wymusić na sobie krótkotrwałą euforię, nie potrafiłam.

Antonio nacisnął dzwonek i po chwili otworzyła drzwi moja matka. Widząc mnie zapłakaną i w ramionach obcego mężczyzny, zakryła twarz dłonią. Była trzeźwa. Jej zasmucony widok sprawił, że moje serce pękło na pół. Rozpłakałam się w ciągu sekundy i wyciągając do niej dłonie, rzekłam:

— Mamo! Pomóż mi... – wtuliła mnie mocno w swoje ramiona i usłyszałam, jak sama zaczęła rzewnie płakać. Pierwszy raz nazwałam ją mamą, od śmierci ojca. W tym momencie potrzebowałam jej najbardziej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro