﴿ 8.2 Inny świat ﴾

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Dlaczego tu jesteś skoro wcześniej nie mogłaś wyjść?

- Nie mam złych zamiarów. – zapewniła - Niewiele pamiętam z dnia powstania Muru. Po prostu tkwiłam w nim nie mając sił, gdyż prawie wszystko oddałam mej pani. Gdyby nie ty, nadal bym tam tkwiła. – uklęknęła – Wybacz, że posiliłam się twoją mocą bez pytania.

- Wstań, nie ma powodu, abyś mnie za to przepraszała. Możesz się nią posilić w każdym momencie, kiedy niebezpiecznie mi wzrośnie. Obie będziemy miały z tego korzyści.

- Bardzo ci dziękuję.

Aria rozumiała sytuację bogini i pomogła jej się podnieść. Była to jedyna szansa Aruki, żeby uciec. Wyzwolić się od samotności, w której tkwiłaby prawdopodobnie wiecznie. Potrafiła sobie wyobrazić, co musiała czuć. Przemawiała ona całym ciałem. Gesty bogini wydawały się ciągnąć za sobą ogromny ból. Spojrzenie miała przepełnione tęsknotą tak wielką, że lada moment mogła wylać z siebie potoki łez. Relacja między nią a dostojnikami z pewnością nie była tą między panem a sługą. Zdecydowanie stanowiła nieodzowną część tamtej rodziny. Aria mogła sobie tylko wyobrażać, jak wspaniałe musiało być ich życie. Zapewne pełne wsparcia i czułości, właśnie takie, o jakim marzyła.

- Skoro jesteś boginią to, czemu nazywasz kogoś, jakby był twoim właścicielem?

- Jak już wspominałam nie jestem silnym bóstwem i dzięki dobroduszności tamtej rodziny zostałam związana z nimi paktem. Dwoje dostojników, jedno małżeństwo, najwspanialsze osoby, jakie znałam. Bardzo dobrze strzegli swojego terenu, bo spora część ziem do nich należała, wraz z będącym tam ludem. Cieszyli się ogromnym uwielbieniem, można by rzec, że na poziomie bogów. Do dziś pamiętam ten obraz dobrobytu. Pomyśleć, że z początku ich ziemia była jałowa i niezamieszkana. Oni sami stworzyli raj na ziemi i podzielili się nim ze swoją rasą i potrzebującymi. Ich potęga wywołała zawiść wszystkich władców, co stało się przyczyną przeraźliwej tragedii.

- Boskiej wojny. – powiedziała zszokowana.

- Dokładnie tak. Nigdy nie zrobili nic złego, więc czym zasłużyli sobie na tą nienawiść?

Aria poczuła ogromny żal i przywiązanie bogini. Mówiła ona z takim przejęciem, że mogła wyraźnie doświadczyć każdej emocji, która jej towarzyszyła. Księżniczka zapragnęła możliwości poznania tych osób. Bardzo ubolewała nad tym, że mogło okazać się to nierealne. Chciała słuchać o nich bez końca. Nie mogła nic na to poradzić. Ich opisy brzmiały niczym te z opowieści o wspaniałych bohaterach. Niestety, tak jak w większości książek i ta historia skończyła się tragicznie.

- Skoro byli tacy wielcy, to może udało im się jakoś uchronić. – próbowała jakoś pocieszyć Arukę – Mówisz, że twoja pani żyje... Gdzie ona jest?

- Strzeże Muru, będąc gdzieś w nim uśpiona.

- Czemu strzeże Muru?

Bogini myślała przez chwilę, jakby już tego nie pamiętała i spojrzała ożywiona na księżniczkę. Rozejrzała się po pomieszczeniu dość powolnie. Niepewnie położyła dłoń na jednej ze ścian i zamknęła na moment oczy. Oddychała spokojnie, przejeżdżając ręką po kamiennej masie, po czym wyjrzała przez okno. Uważnie przyglądała się krajobrazowi. Obejrzała dokładnie każdy budynek, przeanalizowała rozmieszczenie roślinności. Zacisnęła swoje dłonie i z ciężkim westchnieniem odwróciła się ku Arii.

- Moja pani strzeże nie Muru, a jej własności, którą Mur otacza. Ten zamek był kiedyś znacznie okazalszy. Jak widać musiał ucierpieć przez te wszystkie lata.

- Poznajesz to miejsce?

- Tu był dom moich właścicieli, to królestwo ich ziemią. Co prawda nie władali nią sami, ale byli jej przedstawicielami jak i swej rasy.

- Jakiej rasy? – wypytywała dalej zaciekawiona Aria.

- Tego powiedzieć nie potrafię. Ich wygląd w mojej pamięci jest niewyraźny. Nie mogę sobie przypomnieć nikogo, kto był blisko nich. Nie wiem nawet czy kogokolwiek bym teraz rozpoznała. Minęło tyle czasu. – mówiła bezradna.

- Mam nadzieję, że żyją gdzieś spokojnie. – powiedziała łagodnym głosem księżniczka.

Aria doskonale rozumiała, że skoro przez lata nie powrócili do swojej własności to prawdopodobnie nie żyją lub się ukrywają. Wolała wierzyć w drugą opcję, ale nie mogła wykluczyć pierwszej. Jakoś dziwnie ją to bolało. Może to uczucia Aruki na nią przeszły, ale naprawdę miała wrażenie, że byli jej bliscy. Równie dobrze mogło to być zamiłowanie księżniczki do takich historii. Zawsze silnie wczuwała się w takie opowieści. Z pewnością jej empatia tylko potęgowała ten stan. Nie mogła się tego wyprzeć, ale też nie chciała. Wolała chłonąć każdą emocję niż stać się pustym arystokratom, który patrzy wyłącznie na własne dobro.

- Pamiętasz ich imiona?

- Przecież muszę je pamiętać...

Aruka była przerażona. W jej głowie panowała zupełna pustka. Wszystkie informacje o nich zawarte we wspomnieniach zupełnie zagubiły się gdzieś w odmętach pamięci bogini. Miała wrażenie, że ktoś je wręcz wymazał. Swoim wystraszonym wzrokiem brodziła w podłodze pokoju. Po chwili zaczęła naprawdę sądzić, że specjalnie zostały w niej ukryte, aby nikt nie poznał tej tajemnicy. Musiał to być sposób ochrony ich tożsamości. Kobietę przepełnił dziwny spokój. Poczuła, że muszą oni żyć, skoro nikt nie miał zbyt dużo o nich wiedzieć. W końcu dzieci tego małżeństwa na pewno już dorosły oraz dla niepoznaki, niejednokrotnie zmieniały swój wygląd. Ta myśl rozżarzyła się w niej i ogrzała jej serce. Uśmiechnęła się pogodnie oraz spojrzała beztrosko na księżniczkę.

- Nie pamiętam, ale to dobry znak.

Aria nie rozumiała entuzjazmu i spokoju bogini, ale ufała jej przeczuciu. Czas gonił, więc szybko się przygotowała do kolejnego, prawdopodobnie ciężkiego dnia. Na samą myśl o tym wolała zachorować i spędzić czas z boginią. To byłoby takie wygodne, ale nie mogła sobie pozwolić na pokazanie tak przeciętnej słabości. Sytuacja była zbyt poważna, żeby zachowywać się tak dziecinnie. Niewątpliwie wieść o dziwnym zjawisku w ogrodzie królewskim rozniosła się aż po same granice. Musiała być czujna, otworzyć oczy i nastawić uszy na znacznie większy zasięg. Mówiąc prościej, rozbudzić swoje niezwykłe zdolności. Przez większą moc one również dużo zyskały, mimo to pewne rzeczy pozostały bez zmian lub mogły nawet się pogorszyć. Stare rany były wobec Arii bardzo pamiętliwe. Wzięła leki, porządnie owinęła bandażem swoje prawe przedramię i postanowiła porozmawiać jeszcze przez chwilę z Aruką.

- Czy to możliwe, że już kiedyś się spotkałyśmy?

- Uważam, że nie ma takiej możliwości. Żyjesz tak krótko... - zamilkła na moment – Twierdzisz, że twoja dusza nie jest sama, tak?

- Tak i chyba ta druga cię zna.

- Nie byłoby to dziwne, skoro dokończyłaś przepowiednię. W dodatku moja obecność nie wywarła na tobie wrażenia.

- Te rzeczy sprawiły, że zadałam to pytanie. Wprawdzie wobec różnych osób i miejsc mam podobne odczucia. Mogę kogoś nie znać, ale dużo o tym kimś powiem. Po niektórych miejscach poruszam się bardzo swobodnie, choć nigdy tam nie byłam.

- Samotne dusze mają różne zdolności. Może twoja towarzyszka jest wszechwidząca. To by dużo wyjaśniało.

- W takim razie nie musi to być dusza, która poznała cię za życia. - powiedziała przygaszona.

- Dokładnie, ale dziękuję za twoje zaangażowanie w tej sprawie.

- Mam nadzieję, że będę mogła liczyć na twoją pomoc. Radosne chwile są niezwykle ulotne i ustępują miejsca smutkowi. Gdy zapadnie zmrok, a ja będę nieprzytomna, zajmij się moją siostrą. – mówiła, przelewając myśli na niewielkie kartki, które odłożyła zwinięte na biurku.

- Jak to nieprzytomna? – zapytała zaskoczona.

- Kto nieprzytomny? – spojrzała na nią zdziwiona.

Obie patrzały na siebie szeroko otwartymi oczami. Wiedziały, że to nie Aria. Ledwo bogini rozchyliła usta, a rozległo się pukanie. Księżniczka bez zastanowienia zawołała, aby ta osoba weszła do środka. Doskonale wiedziała, kto tam czekał. Nikt inny nie chciał tam przychodzić, a bardziej śmiałe osoby z zamku pukały ostrzegawczo i od razu wchodziły. Tak jak nieomylnie wyczuwała, drzwi ostrożnie otworzył Garon. Był on zaskoczony tym, że dziewczyna go wpuściła, a nawet nie zareagowała na jego widok.

- Naprawdę chcę z tobą pomówić.

- Możemy już iść. – rzuciła szybko i szła ku wyjściu.

- Proszę. – chwycił ją za ramię, aby nie uciekła.

- Radzę ci mnie nie dotykać.

Postawa Arii była na tyle poważna, że Garon natychmiast ją puścił. Zdecydowanie samo jej spojrzenie wystarczyłoby, aby zniechęcić każdego śmiałka. Nie czekała na nic więcej i ruszyła dalej. Musiał działać szybko, gdyż nie chciał przekładać tej rozmowy. Nie dawałoby mu to spokoju. Jedyne, co na tamtą chwilę przyszło mu do głowy, mogło wydawać się głupie, ale to była jego ostatnia szansa. Był to idealny moment, ponieważ dziewczyna akurat poprawiała swoje włosy przy zakładaniu maski. Korzystając z okazji, że podniosła ręce wyżej, błyskawicznie zdjął szal i przełożył go przed księżniczkę. Zatrzymał go na jej tali, przy czym dość swobodnie skrzyżował swoje ręce. Tak oto Aria znalazła się w pętli. Zaskoczona tym pomysłem odwróciła się do młodzieńca, który stał w odległości dwóch kroków od niej.

- Miałem cię nie dotykać, więc trzymam ręce daleko.

Księżniczka zaśmiała się, rozbawiona jego kreatywnością. Nie szło ukryć tego, że właśnie takie podejście wzbudzało jej zainteresowanie. W końcu postanowiła go wysłuchać, choć łatwo mogłaby mu uciec, gdyż wcale mocno jej nie trzymał. Ten jego akt desperacji rozmiękczył serce Arii, więc nie potrafiła się już dłużej wzbraniać. Mieli jeszcze czas do śniadania, zatem lepszej okazji by nie było, w końcu nie wiedzieli, co miał przynieść ten dzień. Księżniczka po pytaniu bogini tylko przeczuwała, że nie będzie łatwo. Założyła ręce i spojrzała na niego, natomiast on lekko odwrócił twarz. Zerknął na nią, po czym ponownie uciekł wzrokiem niczym zawstydzone dziecko.

- Czy mogłabyś zdjąć maskę? To nie tak, że mnie odrzuca, ale chcę porozmawiać z prawdziwą tobą.

Aria oniemiała na te słowa. Doskonale rozumiał, co ta osłona dla niej oznacza. Po chwili zamknęła oczy i dotknęła jej. Połyskujący pył, który po niej pozostał, szybko znikł, a księżniczka spojrzała na tego osobliwego młodzieńca. Wzrok miała zupełnie inny. Wyglądała jakby odnalazła kogoś, kogo szukała bardzo długo, tracąc już nadzieję. Ręce opuściła swobodnie i z uwagą przyglądała się urokowcowi. Musiała go tym zestresować, bo zupełnie pochylił głowę. Westchnął głośno i zebrał się w sobie, lecz wciąż patrzał w dół. 




27.06.2023

Dostatek uśmiechu wszystkim 
      ヽ(✿゚▽゚)ノ

Już myśleliście, że drugiego fragmentu nie będzie?
Otóż przyszłam zburzyć to przypuszczenie 

Stwierdziłam, że utnę w tym momencie, aby może potrzymać kogoś w niepewności 
   ψ(`∇')ψ

Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że fragment bez Garona to już nie to samo XD

Mam nadzieję, że szybko wrzucę następny
Znaczy najpierw chcę trochę Odmiennych bujnąć 



Niech wena będzie z Wami (ノ◕ヮ◕)ノ*:・゚✧


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro