﴿ 8.3 Inny świat ﴾

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Przepraszam za to, co powiedziałem wcześniej. Chciałem powiedzieć ci coś miłego, ale nie przemyślałem, jak to w ogóle zabrzmi. To nie tak, lubię twoją niezłomność i siłę ducha, niestandardowe zainteresowania, a przede wszystkim wielkie serce. Naprawdę przepraszam za to wszystko, co się stało. Ten szantaż był totalnym głupstwem, ale wystraszyłem się, że zupełnie odsuniesz mnie na bok. Zapomnij o wszystkim, co wtedy powiedziałem. Nie powinno dojść do tych zaręczyn, tak bardzo cię przepraszam. Błagam uwierz mi, że nie chciałem, by tak to wyglądało.

Mówił pośpiesznie, przez co księżniczka jeszcze bardziej rozumiała, iż bardzo się stresował. Jego silnie zaciśnięte dłonie lekko drżały, jak również momentami głos. Prawdopodobnie szybkie tempo wypowiedzi miało temu zapobiec. Wbrew woli urokowca i tak Aria to wychwyciła. Po jego wypowiedzi nastała cisza, która tylko budowała napięcie. Księżniczka wręcz mogła wyczuć wzrastające w młodzieńcu emocje. Nie przypuszczała, że wzmogą się one bardziej, gdy już powie, co go męczyło. Musiał naprawdę obawiać się odpowiedzi. Aria nie mogła nic poradzić na to, że owładnął nią żal. Czuła nieodpartą potrzebę objęcia go. Dostrzegła, że nie jest jedyną osobą, która została wplątana w niechcianą rzecz. W tamtym momencie jeszcze nie była pewna, co to, ale wyczuwała w Garonie coś znanego sobie. Miała mały mętlik w głowie, lecz jego niewinność była dla niej jasna.

- Wierzę ci.

- Naprawdę? – zapytał, niedowierzając.

- Naprawdę.

Młodzieniec padł na kolana, ale oczy miał cały czas utkwione w księżniczce. Szal, który puścił, swobodnie opadł na podłogę i tylko utworzona przez niego pętla zatrzymała się wątpliwie na jej sukni. Aria chwyciła ten oplatający ją ciemny materiał, po czym zaczęła owijać go wokół szyi Garona. Doskonale potrafiła odtworzyć jego poprzednie ułożenie. Urokowiec wyglądał na poważnie wstrząśniętego, co przejęło księżniczkę. Prawdopodobnie nie sądził, że to wszystko tak się skończy. Musiał spodziewać się odrzucenia przez Arię już przy samych drzwiach, natomiast ona postąpiła inaczej. Pozwoliła mu wejść i nawet go wysłuchała. Zastanawiał się czy czasem nie śni, gdyż ta chwila była zbyt idealna. Księżniczka nie powinna mu tak łatwo wybaczyć. Przypuszczał, że może ona jedynie grać, ale jakoś nie potrafił w to uwierzyć. Nawet nie zauważył, kiedy skończyła układać jego szal. Wybudził się z zamyślenia, gdy uklękła przed nim.

- Nie tylko ty popełniłeś błędy. Powinnam była lepiej się tobą zająć na samym początku. Przepraszam, musiałam załatwić kilka pilnych spraw.

Na te słowa w Garonie rozlało się ciepło, lecz nie było ono przyjemne. Palący żar szybko obiegł całe jego ciało. Przypomniał sobie, co odkrył w dniu, kiedy jego cierpliwość się wyczerpała. Opuszczona szkoła i nieznane mu dotychczas istoty, a pośród nich jedna, która wydawała się Arii bliższa. Szczęka Garona nieco się zacisnęła, a brwi lekko zbliżyły ku sobie. Na samą myśl o tym, jak tamten białowłosy odmieniec patrzał na księżniczkę, gorąc wgryzał się w niego mocniej. Jego krew była niczym świeżo stopiony metal. Upokorzenie, jakiego wtedy doświadczył nie miało dla niego znaczenia. To przez Ikiego płonął, przez jego relację z Arią. Nieraz o tym myślał i za każdym razem czuł to samo uczucie ciepła. W tym czasie jego twarz przybierała złowrogiego wyrazu.

- Mówisz o tamtych ze szkółki? – zapytał ponuro.

- Tak, nie mogłam ich jeszcze zostawić. Musiałam dotrzymać obietnicy.

- Czyli już więcej się z nimi nie spotkasz?

- Póki sytuacja tutaj się nie uspokoi.

- Znowu mnie zostawisz. – mruknął i lekko pochylił głowę.

- Nie oznacza to, że nie lubię twojego towarzystwa. Teraz będziemy mogli spędzić razem więcej czasu i poznać się bliżej.

Nagle palące odczucie złagodniało i stało się przyjemnym ciepłem, niczym to promieni słońca w chłodny dzień. Twarz Garona również się rozpogodziła. Wciąż nie czuł się dobrze z tym, że Aria i tak miała zamiar wrócić do obcych mu istot, ale już same jej ochocze słowa wywołały w nim radość. Nie chciał, żeby uległo to zmianie. Księżniczka nawet nie wyglądała na zaniepokojoną, gdy o nich wspomniał. Raczej powinna być bardziej ostrożna i może spróbować mu zagrozić, aby nikomu nie wyjawił tej tajemnicy. Tymczasem jej zachowanie wskazywało na to, że mu ufała. Tak właśnie przypuszczał i był gotów zrobić wszystko, aby tak zostało. Wcześniej powiedział, że nie powinno dojść do ich zaręczyn, ale teraz nie potrafiłby tego powiedzieć. W tamtej chwili czuł, iż nie było najmniejszej szansy, aby Aria mu wybaczyła. Jego odczucie jednak się zmieniło i zapragnął księżniczki tylko dla siebie. Za nic nie cofnąłby swoich słów, gdyż właśnie dzięki nim był pewien, że jest już jego. Nie mógł pozwolić, żeby osoba, która traktuje go normalnie, zniknęła z jego życia. Była to dla niego jedyna szansa na szczęście, jakiego w głębi serca zawsze pragnął.

- Nie zostawisz mnie?

- Zależy, co przez to rozumiesz. Stałeś się częścią zamku, więc będziemy spędzać codziennie czas, chyba że nagle mi coś wypadnie. Mam też inne obowiązki poza pilnowaniem tego miejsca. Teraz chodźmy, bo znowu zamkną nam drzwi.

Aria podniosła się z kolana i wyciągnęła ku młodzieńcowi dłoń. On wstając chwycił ją delikatnie za palce, aby nie przyszło księżniczce do głowy, żeby go podnieść. Jednocześnie zadbał o to, by nie urazić dziewczyny, przez zignorowanie tego gestu. Następnie ułożył jej rękę na swoim przedramieniu, zabezpieczając tę niewielką dłoń kciukiem. Spojrzał porozumiewawczo na swoją towarzyszkę i powoli ruszył w stronę jadalni. Aria była zaskoczona tym, jak sprytnie to rozegrał. Osłoniła twarz na moment przed wyjściem z komnaty i zaczęła rozmyślać, co ją czeka. Sądziła, że podejście pozostałych nie zmieniło się od poprzedniego dnia. Ostatecznie zaczęła rozważać powrót do swojego pokoju, aby uniknąć spotkania z dostojnikami. Podczas posiłków i tak z nikim nie rozmawiała, ani też nie jadła, zatem siedzenie tam nie miało najmniejszego sensu. Mówiąc do Garona, bez zastanowienia użyła liczby mnogiej. Dopiero teraz zauważyła swój błąd. Mogła siedzieć i rozmawiać z Aruką, a wrobiła się w to całe bagno. Grząskie, duszące i niebezpieczne mokradło zamieszkane przez majestatyczne ptaki, które tylko czyhały aż ktoś wpadnie w kłopoty, aby móc zamęczyć i pożreć swoją ofiarę.

- Nie martw się, w razie potrzeby będę cię bronił.

Tak właśnie powinien powiedzieć rycerz do swojej księżniczki. Aria odwróciła głowę w jego stronę, a on tylko spojrzał na nią kątem oka i trochę mocniej zacisnął palce na jej dłoni. Księżniczka poczuła, że robi się coraz bardziej niebezpiecznie. Nie chciała dawać mu złudnej nadziei. Próbowała się uspokoić myślą, iż te słowa nie musiały oznaczać tych wypowiadanych swojej miłości. Przecież w wojsku też nieraz padały takie zdania. Nagle oblał ją zimny pot, gdyż uświadomiła sobie, że Garon ucałował ją w dłoń. Musiał wiedzieć, co oznacza ten gest.

- Garonie... - zaczęła, ale na chwilę zamilkła – Czy ty coś do mnie czujesz? W romantycznym znaczeniu.

Urokowiec zatrzymał się bez słowa. Myślał przez chwilę, nawet nie spoglądając w jej stronę. Osadził brodę w swoim szalu i brodził wzrokiem w podłodze. W odczuciu Arii czas oczekiwania na odpowiedź dłużył się niemiłosiernie. Wydawało się, że odpowiedź jest oczywista, lecz miała jeszcze nadzieję na odpowiedź przeciwną. Każde jego zachowanie próbowała sobie wyjaśnić w oparciu o przyjacielskie stosunki i utęsknienie do zwyczajnego traktowania. Nie chciała go zranić, dlatego wolała, aby nic do niej nie czuł. Zniecierpliwiona patrzała na jego twarz, wyczekując jakiegokolwiek znaku.

- Tak.

Była to krótka i klarowna odpowiedź, bez żadnych tłumaczeń i historii. Tym bardziej wybrzmiała dla Arii przerażająco. Na moment zanurzyła się w stanie pustki. Sama nie rozumiała, czemu tak bardzo przejmuje się tą sytuacją. Prawdopodobnie już na tyle się do niego przywiązała lub może było to jedynie współczucie. Domyślała się, jakie to uczucie, gdy oddajesz komuś całe swoje serce, ale tamta osoba nie może go zaakceptować, ponieważ przyjęła już inne. Bolesna, nieszczęśliwa miłość, całe życie patrząca, jak wybranek trwa u boku kogoś innego. Pragnąca być na jego miejscu i również zaznać tego szczęścia. Tłumione emocje, przeraźliwie wołające z otchłani rozpaczy, lecz zamknięte przez bramy milczenia. Istniała też inna wersja, budząca trwogę wśród splecionych dusz. Miłość rozpaczliwa i żądna równości w nieszczęściu. Ta, która zamienia uczucia i skupia się na wyniszczeniu. Obecna zawsze, cierpiąca razem. Kierująca się myślą, że skoro szczęście nie jest im pisane, to podzielą ból. Połączeni przynajmniej w ten sposób. Niezłomna miłość walcząca, która nie potrafiła się podać. Wykorzystująca każdą okazję, aby pokazać swoją obecność. Podejmując próba za próbą, żeby dosięgnąć upragnionego serca. Wyrwać je dla siebie i stać na jego straży. Prowadzona przez emocje związane nierozerwalną nicią z pragnieniami. Wzmacniająca skrzydła przy każdym niepowodzeniu.

- Nie mogę odwzajemnić twoich uczuć. – powiedziała, pochylając głowę.

- Przez tamtego o białych włosach, prawda?

Dopiero w tym momencie Garon na nią spojrzał. Jego głos był spokojny, jakby już pogodził się ze swoją przegraną. Tylko czy na pewno właśnie to oznaczało jego zachowanie? Przecież był osobą nieprzewidywalną. Opanowanie mogło szybko zmienić się we wrogość. Chwila ciszy zawsze zwiastowała nadejście burzy. Nieoczekiwanej i niszczącej wszystko, co napotka na swojej drodze. Ten młodzieniec był zbyt tajemniczy, aby stawiać wszystko na jedną kartę. Aria nie wiedziała, czego się spodziewać. Przez nerwy nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego dźwięku, więc tylko skinęła głową. Akise mieli pozostać bezpieczni, ukryci i bez wrogów, ale teraz wydawało się to wątpliwe.

- To znaczy, że się spóźniłem, ale teraz nie możemy spóźnić się na posiłek.

Dlaczego nie wydawał się przejęty choć odrobinę? Aria czuła się naprawdę źle, a jego obojętność tylko to pogłębiła. Księżniczka naprawdę miała wrażenie, że przejęła się tym bardziej niż on. Czyżby Garon tyle razy już doświadczył odrzucenia, że nie robiło to na nim wrażenia? Ta opcja wydawała się niemożliwa. Wyglądał na osobę odizolowaną, więc raczej nikomu nie miał okazji wyznać swoich uczuć. Poza tym, mu zapewne też nikt swoich nie wyznał. Idąc tymi myślami, Arii robiło się go coraz bardziej żal. Musiał udawać, według niej nie było innej opcji. Nie był pustym narzędziem. Co się stało już się nie odstanie, a księżniczką owładnęły zbyt silne emocje. Nim cokolwiek pomyślała, znalazła się przed Garonem, wtulona w jego tors. Wiedziała, że nie powinna tego robić, ale to było silniejsze.

- Przepraszam. – powiedziała zduszonym głosem.

Urokowiec był na tyle zaskoczony, że w pierwszym momencie zesztywniał. Dopiero po chwili ostrożnie ją objął. Spojrzał na jej rogi skierowane do boku, aby nie zrobić mu krzywdy. Niby była to oczywista rzecz, ale dla niego nowa, gdyż nikt nie był tak blisko. Jak miał ją odpuścić? Jak miał oddać upragnione normalne życie? Mógł jedynie zawalczyć z nadzieją, że zdoła zwyciężyć. Nie znał swojego rywala, więc nie wiedział, jakie są jego mocne strony czy też, jak zaimponował Arii. Bez tej wiedzy, musiał sam dojść do tego, co zrobić, żeby zdobyć względy wybranki swojego serca. 




12.06.2023

Dostatek uśmiechu wszystkim 
   ヽ(✿゚▽゚)ノ

Cóż innego powiedzieć jak tylko: No to się porobiło.

Dzień wolny wykorzystany w pełni na ten fragment 
Praktycznie w całości napisałam go od zera
Zauważyłam, że mam brzydki przeskok w akcji, więc pozwoliłam sobie wyjaśnić pewne kwestie, dotyczące naszej dwójki bohaterów
Uznałam, że to najlepszy czas

Teraz chyba przysiądę do rysowania i w międzyczasie (jak się tym zmęczę) postaram się usiąść do pisania, lecz w pierwszej kolejności pójdą Odmienni 


Niech wena będzie z Wami (ノ◕ヮ◕)ノ*:・゚✧  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro