𝒫ℯ𝓌𝓃𝒶 𝓅𝓇𝓏𝓎𝓈𝓁𝓊ℊ𝒶

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tak więc, jak mi powiedzieli tak zrobiłam. Poszłam do siebie. Czas dłużył mi się jak diabli.

Postanowiłam więc przejrzeć sobie Messengera. Przeszukałam cały pokój w poszukiwaniu torebki z telefonem w środku.

Nie. Nie. Nie!

Poprostu pięknie. Zostawiłam torebkę w salonie.

Było już dość późno w nocy.
Trzeba było się zorientować wcześniej...

No cóż. Mówili że mogę być w salonie... ale... jest już po 20.

Dokładniej 20⁰³
Chyba nic się nie stanie jak wyjdę o te 3 minuty później niż miałam...

Zanim pójdę po torebkę, umyję się i zrobię wszystko wokół siebie... z sukienką byłoby trudniej się skradać...

Gdy ubierałam swoją białą piżamkę w truskawki i postanowiłam iść po ten nieszczęsny telefon.

Ostrożnie ruszyłam tymi samymi korytarzami co parę godzin przedtem. Szło łatwiej niż myślałam.

Zmieniłam zdanie gdy dodałam do schodów. No cóż. Ryzyk fizyk.
Nagle przypomniałam sobie trik którego używałam jako malec bojący się schodów.

Usiadłam na najwyższym stopniu i powoli zsuwałam się na dół.

Nawet nie wiecie jaka dumna byłam z siebie Gdy bezpiecznie się po nich zsunęłam.

Ostatni punkt trasy: salon

Wtedy dotarłam tam tylko dzięki głosom. Teraz panowały tam egipskie ciemności. Oraz totalna cisza.

Gdy wreszcie udało mi się znaleźć trasę. Przyznam się. Ledwo.

Postanowiłam wziąć wreszcie torebkę i to zakończyć.

Bez problemu odnalazłam zgubę. Wyjęłam telefon, chwyciłam go w prawą dłoń i ruszyłam w kierunku schodów.

Na szczęście szybko dotarłam na górę.

Gdybym miała lepszą pamięć może nie popełniłabym wtedy tego błędu.

Już sięgałam ręką by pociągnąć klamkę, usłyszałam kroki dobiegające z pokoju. Także trochę urwanej rozmowy.

- Chcę byś zrobił dla mnie pewną przysługę... - usłyszałam głos.

- Co tym razem?

- Scott. - powiedział ktoś niskim tonem - dam ci 50,00 za samą likwidację

Co tu się odpierdala?! Jaka likwidacja?! Jaki Scott?! Gdzie ja jestem?!

- Chętnie

- Masz być gotowy za tydzień. - Znowu usłyszałam kroki ale bliżej drzwi

- Zrozumiano.

Czułam się jakby ktoś wyrwał mi żołądek, przejechał go i wsadził z powrotem.

Gdy usłyszałam że ktoś już chwyta klamkę nie wiedziałam co zrobić.

Najszybciej jak umiałam rzuciłam się za wielką i gęstą Sterlicję ( jak chcecie to wygooglujcie tak jakby co to taki kwiat czy coś )

- W takim razie do zobaczenia - chyba w tym momencie zrobili fachowy uścisk dłoni. Przynajmniej tak słyszałam.

Gdy myślałam że to koniec postanowiłam ułożyć się wygodniej a wtedy przypadkowo kliknęłam w ikonkę latarki.

To było dosłownie jak wybuch jakiejś bomby. Wyobraźcie to sobie. W Wielkiej ciemności nagle zza rośliny widać latarkę w telefonie nastawioną na maksymalną moc.

Byłabym głupia gdybym myślała że nie zauważyli.

======

Szczerze to tą torebkę jakąś marną dałam, ale mi się w necie szukać nie chciało ;__;

Tak czyś jak serio, dotarliście i tak daleko więc szacun dla was <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro