𝓜𝓪𝔁𝓲𝓶 𝓯𝓸𝓽𝓸𝔀𝓸𝓵𝓽𝓪𝓲𝓴𝓪

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Maxim's Pov

Aby nie było, wkurwiła mnie.

Jednakże jest w niej coś co mocno pociąga. Oczywiście nie jestem jedyny... Pozostali też są pod jej urokiem.

Trudno nie być.

Ale, podoba mi się ta mała rywalizacja.

Jeśli mam być szczery to stałem pod jej drzwiami 4 godziny dopóki nie na stał wieczór.

Wtedy dałem sobie spokój.

No... nie do końca.

Właśnie szkicowałem sobie jej twarz gdy nagle do głowy wpadł mi pewien zły pomysł.

Widziałem dużo takich żartów w internecie... dlaczego nie?

Teraz trzeba tylko poczekać na idealny moment...

Isabelle's Pov

Wstałam na spokojnie z uśmiechem na twarzy. Niedziela.

Jestem z siebie piekielnie dumna.

Niech wie, że nie zadarł z byle kim.

Ogarnęłam się w jakieś 20 minut i kolejne co zrobiłam to sprawdzenie wiadomości w telefonie.

Lecz na widok ilości powiadomień miałam ochotę umrzeć.

Maxim fotowoltaika - 257 wiadomości.

Nie pytajcie dlaczego zapisałam go jako fotowoltaika. No cóż jest tak samo wkurwiający.

Kliknęłam na ikonkę czatu i zobaczyłam jego wiadomości.

Przewróciłam oczami gdy okazało się że to same kropki i tyle.

Ha ha ha... Bardzo śmieszne Maxim - pomyślałam

Wykasowałam wszystko po czym rzuciłam się na łóżko.

Boże dlaczego oni tacy są?

Gdy miałam już dosyć użalania się nad sobą postanowiłam zejść na dół i zjeść coś pożądnego.

Podeszłam do szafki, wyjęłam szklankę i nalałam sobie soku pomarańczowego.

Jeszcze zaspana podeszłam do wyspy i usiadłam na hokerze. Powoli delektowałam się moim jeszcze zimnym napojem.

Na chwilkę zamknęłam oczy. Boże... Było mi tak przyjemnie. W kuchni mieliśmy klimatyzację więc głównie dlatego.

Otworzyłam leniwie prawe oko, po to by za chwilę otworzyć lewe.

Ubrana byłam w czarny T-shirt oraz białe krótkie spodenki.

To co zobaczyłam prawie zrzuciło mnie z wysokiego krzesła.

Luc. Który. Robi. Śniadanie.

Widok nie codzienny zaznaczę.

Prawie udusiłam się moim sokiem.

— Isabelle – usłyszałam jego zmartwiony głos – Wszystko dobrze?

Potrzebowałam chwili na to by odkaszlnąć.

Jednak miałam z tym mały problem.

Wystraszyłam się jeszcze bardziej gdy Luc klepał mnie po plecach.

— Dzięki... - powiedziałam z mocną chrypką

— Nie ma za co – powiedział swoim zwykłym zimnym tonem po czym wrocił do pracy.

Okej... pewnie jestem naiwna bo myślałam że coś się zmieniło podczas ostatniej rozmowy. Jak widać się pomyliłam.

Nadal jestem traktowana z chłodem. Nie szkodzi. Przyzwyczaiłam się.

Po chwili zobaczyłam przed sobą małe placuszki polane małą ilością karmelu

( Pancake ale nie wiem jak to odmienić ;–; )

Zdziwiłam się. Nie wiedziałam że Luc umie tak dobrze gotować.

Cała moja nadzeja się rozpadła gdy przekroiłam jedzenie.

Całe przypalone w środku.

Chciałam to zjeść ale... to było nie jadalne.

Spojrzałam na Luc'a. Odwzajemnił moje spojrzenie.

Jak widać nie wie o co mi chodzi bo pochłonął swoje w minutę.

Ponownie spojrzałam na swój talerz.

Ledwo je w siebie wmusiłam.

— P-pyszne – uśmiechnęłam się słabo i pokazałam Luc'owi kciuk w górę

Zero reakcji. Jedynie kiwnął głową i zaczął przeglądać telefon. Całe moje starania tylko po to by zbył mnie skinieniem głowy.

Poszłam więc do salonu I usiadłam pomiędzy chłopakami.

Wszyscy byli w telefonach.

Gdy tylko przechylałam się w ich stronę by zobaczyć co robią, uporczywie się zasłaniali.

Nawet John. Smutne.

Po chwili do salonu wszedł Luc i stanął na środku.

— Jadę do Paryża z Johnem – zaczął poważnie – Niektórzy wiedzą po co...
– zamyślił się na chwilę – Alex I Henry, jedziecie z nami.

Alex i Henry jednocześnie gwałtownie spojrzeli na Luc'a niedowierzając.

— Nie przyjmuję sprzeciwu – po czym swoim dostojnym krokiem wyszedł z salonu.

Jedyne co mnie przeraziło to wzrok Nathana na Maxima I odwrotnie.

Szykuje się coś wielkiego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro