ℰ𝒿 ℐ𝓈, ℴ𝒸𝓀𝓃𝒾𝒿 𝓈𝒾ℯ̨

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Wychodzimy - powiedział Luc otwierając drzwi naszej czarnej Tesli - Na miejscu spotykamy się z jednym z naszych sprzymierzeńców. To wspólna akcja.

Tak więc wszyscy wyszli bez problemu, ale ja nie byłam przyzwyczajona do tego że drzwi są tak nisko. 

Potknęłam się i wpadłam w chłopaków, którzy ledwo utrzymali równowagę.

- Isabelle! - Maxim powiedział cicho widocznie oburzony. - Brakowało dosłownie tyle - pokazał palcami jakieś 5 cm - Bym wpadł do tej kałuży. 

John tylko pokręcił głową.

- Później będzie czas na te wasze szczeniackie zabawy. - pokręcił głową - Teraz za mną i Luc'em.

Było już bardzo ciemno, wokół nas przy chodniku znajdowało się kilka drzew ale nie były jakoś najpiękniej zadbane. Wszędzie lśniły neony które nieznośnie raziły mnie w oczy. Wszyscy mieli takie poważne miny, że gdyby to była normalna sprawa to bym się zaśmiała. Lecz teraz zapewne niedługo mieli dokonać tak zwanego morderstwa. 

Ból w podbrzuszu tylko się nasilał lecz mimo to dzielnie podążałam za chłopakami. Było to nie lada wyzwanie bo zapierdalali jak wyścigówki. Naprawdę nie chciałam tu być. Lecz gdy powiedziałam o tym chłopakom ich odpowiedź była krótka:

"- To twoja pierwsza misja, każdy taką miał. Więc dlaczego?"

Chłopcy szeptali między sobą podczas gdy ja prowadziłam pogawędkę z Lucasem. Odpowiedziałam im wtedy to co czułam.

"- Bo moich rodziców też zamordowano..."

Wtedy jak na zawołanie umilkli co sprawiło mi jeszcze więcej podejrzeń oraz zmartwień. Możliwe że coś o tym wiedzą? Czy może to oni...? Naprawdę teraz mój brzuch wybuchał ze stresu i emocji. Nawet jeśli June traktowała mnie jak śmiecia nie chciałam by ktokolwiek inny doświadczył tego bólu. Tych koszmarów... Oraz tej niepewności.

Naprawdę nie życzyłam tego nikomu. Każdy, nawet ci najgorsi zasługują na miłość i na życie w spokoju. 

- Ej Is, ocknij się - ktoś szturchnął mnie w ramię, lecz potrzebowałam chwili by wyjść z transu w jakim się znajdowałam.

Byliśmy pod klubem "Summer Tequila". Z dworu słychać było dudniącą muzykę oraz wszelkiego rodzaju hałasy. John wskazał by iść za nim. Zdziwiłam się gdy zamiast iść do klubu, poszliśmy w boczną uliczkę obok. 

- Siema Lucas - usłyszałam męski głos, który dochodził z końca zaułka.

Nigdy nie słyszałam by ktokolwiek oprócz nas odważył się go nazwać pełnym imieniem.

- Witaj Lionelu - Luc przybił z mężczyzną męski uścisk dłoni i odwrócił się do nas. - Oto nasz sprzymierzeniec 

Gdy wyszedł z cienia zobaczyłam, że nie jest on mężczyzną tylko jak już chłopakiem we wieku Nathana czy Maxima.

Miał zielone kocie oczy oraz bardzo przystojną twarz. Nos idealnego rozmiaru, trochę piegów które dodawały mu uroku. Jego spojrzenie sprawiały że miękły mi nogi. Co wyraźnie nie spodobało się mojej trójcy. Oczywiście był brunetem. Bardzo przystojnym brunetem.

- Cześć - podszedł do mnie i mnie uściskał - Jestem Lionel, miło mi cię poznać.

Ubrany był zresztą jak my bo cały na czarno. 

- Is... Isabelle - odwzajemniłam uścisk i uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. 

- Gotowi? 

- Jak zawsze - Nathan oparł się o ścianę zaułka.

- Nasz cel znajduje się w klubie obok - Lionel wyjął z plecaka mapkę i otworzył ją przed nami - Nasze pomocnice zajmują go w tym miejscu - wskazał palcem na parkiet. - Wywabią go właśnie w tą uliczkę, i wtedy go mamy. 

- A my co mamy zrobić? - zapytał Henry poprawiając swoje okulary.

- Wy musicie dopilnować by znalazł się tutaj w uliczce, i ewentualnie wywabić go do auta. Wtedy wy waszą Teslą go złapiecie, ja z Isabelle go tak zwanie "dobijemy". 

Wszyscy zastanawiali się nad tym co mają zrobić podczas gdy ja stałam prawie zgięta z bólu. Powiem im o tym, ale po akcji. Nie mam zamiaru im przeszkadzać.

- Czyli tak, John będzie tu w zaułku, Luc będzie w Tesli, Nathan i Maxim pójdą do klubu - przerwał i spojrzał na nich - Ale tylko go wywabić nie chcę byście tak zostali dłużej niż musicie - posłał im spojrzenie pełne aprobaty - A ja i Isabelle poczekamy w moim Lexusie.

Chłopakom nie podobał się ten pomysł jedynie w jednym aspekcie mianowicie nie chcą bym wsiadała z nim do auta. To nawet słodkie.

- Jak wam się nie podoba to śmiało czekam na wasze pomysły

Nikt się nie odezwał więc Lionel uznał to za potwierdzenie i powiedział:

- W takim razie akcję oficjalnie możemy uznać za rozpoczętą.

-------

Tak wiem dawno mnie nie było akurat na tej książce :)

 Więc postarałam się wam to wynagrodzić i mam nadzeję że rozdzialik wam się spodobał 

❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro