𝒦𝒾ℯ𝓇ℴ𝓌𝒸𝒶 ℳ𝒶𝓍𝒾𝓂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy się obudziłam, była 5 nad ranem. Większość ludzi ma tak że ze stresu budzi się wcześniej. Tak więc, że nie miałam nic do roboty, ubrałam na siebie mundurek.

Przyznam. Jest piękny.

Granatowa spódnica w szarą delikatną kratkę, białe zakolanówki z czerwonym paseczkiem do góry, biała ładna koszula oraz czerwony krawat. Mimo że już niedługo jest koniec roku szkolnego, ja i tak musiałam iść do tego liceum.

Na twarz nałożyłam leciutki makijaż. By nie rzucać się za bardzo w oczy. Mundurki I inne gadżety są dla mnie nowością. W Domu Dziecka nie było rządnych mundurków ani tabletów.

Tak więc, gdy do torebki (nie miałam nic innego oprócz tego tabletu i dołączonego w zestawie specjalnego długopisu) wpakowałam tablet byłam gotowa.

Gdy usiadłam na łóżku I spojrzałam w moją prawą stronę zobaczyłam drzwi z białą kryształową klamka (w stylu amerykańskim)

Jak to możliwe że dopiero teraz zobaczyłam ten pokój?

No tak. Przez te akcje i stres nawet nie miałam czasu rozejrzeć się do końca.

Podeszłam do drzwi i przekręciłam klamkę.

Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie zobaczyłam.

Garderoba. Mam własną garderobę.

Myślałam że mam tylko tą szafę z ubraniami. A tu proszę. Garderoba.

Było tu pełno najpiękniejszych ciuchów jakie kiedykolwiek widziałam.

Gdy tak przeglądałam ubrania, nagle zobaczyłam kątem oka coś błyszczącego.

Przesyłam po małym dywaniku do dużej białej toaletki i otworzyłam szkatułkę.

Ale mega. Mam własną biżuterię!

Teraz mogłam stwierdzić że nie jestem jak większość dziewczyn w moim wieku. Zamiast zakładać jakieś duże złote kolczyki z rubinem, ja zdecydowałam się na skromne, małe złote kółeczka oraz mały złoty zegarek. Po wybraniu błyskotek zamknęłam starannie wieko szkatułki a gdy chciałam ją odłożyć

Najzwyczajniej wypadła mi z rąk na podłogę. Zamiast usłyszeć huk, usłyszałam pusty dźwięk.

Czy to możliwe że coś jest pod dywanem?

Z ciekawością uklękłam na kolanach i odsunęłam dywanik.

Pod spodem widniał wyraźnie zaznaczony luźny panel.

Nie wiedziałam czy chcę wiedzieć co jest w środku.

Lecz ciekawość wygrała.

Gdy miałam podnosić panel, nagle do mojego pokoju wpadł Maxim.

- Isabelle! - zawołał, na co ja szybko położyłam dywan, ukrywając miejsce zbrodni.

Jeszcze tam wrócę.

- Tak? - zapytałam lekko trząsącym się głosem z emocji.

- Śniadanie już gotowe. - powiedział do mnie zaglądając do garderoby.

- Wow - szepł ze zachwytem. - Piękna jesteś malutka. Tylko... - spojrzał na moją spódnicę. - Trzeba ci zamówić dłuższą i mniej obcisłą w talii

- Maxim! - podniosłam głos zażenowana.

Zarzuciłam na ramię moją czarną torebkę którą znalazłam w garderobie. Oczywiście Gucci. Po czym ruszyłam za Maximem do jadalni.

- Cześć - przywitałam się ze wszystkimi przy stole, który był bardzo wielki.

- Tejka - powiedział niewyraźnie Nathan przeżuwając płatki. Zapewne chodziło mu o "hejka".

- Weź nie mów z pełną buzią - wzdrygnął się Alex.

- Mhmmm - zaczął specjalnie rzuć płatki głośniej.

- Chłopcy - upomniał ich Luc który nie wiadomo jak pojawił się przy stole. - Isabelle, jedziesz z nimi jednym autem.

- Okej - powiedziałam jedząc kanapkę przyszykowaną przez jedną z kucharek.

W dzień praktycznie nie dało się ich zauważyć. Pewnie na polecenie Luc'a.

Gdy chłopcy zjedli poszli razem ze mną do ich fioletowego Lamborghini. Niezła fura.

Oczywiście nigdy bym nie wsiadła do jednego auta z nimi gdybym wiedziała że są takimi piratami drogowymi.

Ledwo co wyjechali z posiadłości a już naginali 200 na godzinę.

Jak pewnie zgadniecie, kierował Maxim.

- Maxim!!! - krzyczałam chyba na całe gardło.

Albo mnie nie słyszeli bo silnik był za głośny, albo udawali że nie słyszą

No cóż. Nici ze spokojnego dnia...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro