𝓕𝓪𝓳𝓷𝓮 𝓲𝓶𝓲𝓮

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy Maxim zatrzymał się na miejscu parkingowym, chciało mi się wymiotować. Wsiadłam z auta na drżących nogach.

Gdy chłopcy zauważyli w jakim jestem stanie, Nathan podszedł do mnie I objął mnie w talii.

Poczułam stado motyli w brzuchu oraz to że robię się czerwona.

Szybko zrzuciłam z siebie jego ręce.

- Dzięki... - powiedziałam drżącym głosem - Dam radę sama

By potwierdzić wiarygodność moich słów uśmiechnęłam się słabo, na co on odwzajemnił mój gest.

Podeszłam do prawego lusterka od samochodu i spojrzałam na swoje odbicie.

Wyglądałam jak kupka nieszczęścia.
Kosmyki włosów odstawały na wszystkie boki.

Najlepsze jest to, że na rano używałam jeszcze prostownicy, a teraz moje włosy wyglądają jak po przejściu tornada.

Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Maxim.

- Sorki - powiedział z udawaną skruchą po czym wybuchł nie pohamowanym śmiechem. - Ale... wyglądasz... Tak... śmiesznie... - próbował wykrztusić przez śmiech.

- Mhm - mrukłam pod nosem.

- Dobra chodźcie dzieci - Alex też już nie mógł wytrzymać na mój widok.

- Dziękuję wam - odparłam ze sarkazmem - Nie ma to jak opiekuńczy bracia którzy zawsze będą patrzyli na potrzebę kobiety

- Nie przejmuj się - Nathan objął mnie ramieniem. - Chodźmy bo się spóźnimy.

Tak więc całą grupą ruszyliśmy przez parking.

Nie obyło się bez spojrzeń jakichś lasek, które wyglądały jakby chciały mnie zabić, oraz strasznej ciszy na nasz widok.

- Nathan... - szepłam do niego - Dlaczego oni się tak na nas patrzą?

- Zazdroszczą - zaprezentował mi swój perfekcyjny uśmiech.

Mimo tego co powiedział Nathan, nie było mi  komfortowo z tymi wszystkimi spojrzeniami.

Dla nich to pewnie była codzienność.

Nie byli najgorsi, Alex zaprowadził mnie do sekretariatu, a Maxim pod salę.

Gdy już wiedziałam gdzie jest moja sala, mogłam ze spokojem iść sobie na przerwę.

Usiadłam na ławce pod dębem.

Piękna miejscówka.

Gdy oglądałam sobie Tik Toki na ławce, nagle ktoś usiadł obok mnie.

- Hejka. - usłyszałam głos ciemnookiego blondyna - Jestem Tim.

- Em... Hej... - odparłam nie śmiało. - Ja jestem Isabelle Williams.

- Fajne imię.

- Dzięki twoje też jest niczego sobie - uśmiecham się do niego.

- Widziałaś tamtych kolesi? - wskazał na Maxima i Nathana siłujących się na ręce przy stoliku. Jakieś 15 metrów dalej.

- To moi... - nobo niby jak miałam ich określić? Bracia? Przyjaciele? Rodzina? - To moi Bracia.

- Oh... - powiedział speszony po czym szybko zerwał się z ławki. Widać był wystraszony. - To ja już... miło było się poznać.

- Pa... - nawet nie skończyłam się pożegnać a on już uciekł. Wróciłam do Tik Toka.

Po chwili znowu poczułam jak ktoś siada obok mnie.

- Co znowu?! - powiedziałam gwałtownie po czym zorientowałam się, że to jakaś dziewczyna. - Przepraszam...

- Nie szkodzi - uśmiechnęła się śmiało - Lisa Twick. Miło mi. Jesteś nowa?

- Tak... do jakiej klasy Chodzisz?

- 3A.

- O. Czyli chodzimy ze sobą do klasy -  uśmiechnęłam się do niej. - Ja jestem Isabelle Williams.

- Nareszcie ktoś normalny - zaśmiała się pod nosem.

Lisa była blondynką o piwnych oczach. Na lekko zadartym nosie widniały złote okrągłe okulary.

Gdy usłyszałyśmy dzwonek Lisa wstała z ławki I zarzuciła swoją torebkę na ramię. Zrobiłam to samo, po czym ruszyłyśmy razem do klasy.

Pierwszy dzień a ja już zdobywam przyjaciół. Dziwnie.

Przynajmniej nie jestem sama.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro