𝓢𝓷𝓲𝓪𝓭𝓪𝓷𝓲𝓮 𝓭𝓸 𝓵𝓸𝔃𝓴𝓪
Poczułam na mojej twarzy pierwsze promyki słońca i otworzyłam leniwie oczy przeciągając się.
Niestety, nagle zadzwonił mój budzik więc wściekle go wyłączyłam.
Jeszcze tylko 5 minut...
Już prawie odpłynęłam gdy do mojego pokoju wpadł Maxim.
Skąd wiem że to on? Intuicja... oraz to, że tylko on chodzi jak słoń.
— Isabelle – szturchnął mnie lekko w ramię – Wstawaj... mam dla ciebie niespodziankę...
Nic mi to tych jego niespodziankach, ale ciekawość wygrała z lenistwem.
Odwróciłam się powoli do niego I poprawiłam kołdrę.
— Śniadanie do łóżka specjalnie dla ciebie – skinął głową na drzwi, klasnął w ręce 2 razy, a do mojego pokoju wszedł Alex I Henry trzymający razem wielką tacę.
Na ten widok otworzyłam oczy szerzej.
Oni... zrobili to specjalnie dla mnie.
Wpatrywałam się tak w nich chyba za długo bo Alex chrząknął i odwrócił głowę.
— Przepraszam... – powiedziałam zdumiona ‐ Nie spodziewałam się...
— Właśnie o to chodzi w niespodziankach – mrugnął do mnie Henry.
Spojrzałam na Maxima który się nieco speszył.
— Ja... – oglądał czubki swoich butów – Przepraszam cię.
Udałam że się namyślam, przygryzłam wargę i się roześmiałam.
— Wybaczam Ci – nagle zmieniłam ton na jeden z groźniejszych – Ale... Jeszcze raz tak zrób, a zobaczysz wściekłą mnie.
Usiadłam w łóżku, a chłopacy położyli mi tacę na kolanach.
Wyglądało bardzo pysznie. Trochę sernika, kanapki, dużo małych naleśniczków oraz sok.
Chłopacy zbierali się do wyjścia gdy nagle Henry obrócił się do mnie.
— O I jak zjesz to Luc chce cię widzieć w salonie.
Skinęłam głową na znak że zrozumiałam i zabrałam się za śniadanie.
Gdy ogarnęłam wszystkie poranne czynności zeszłam na dół I usiadłam na kanapie, zaś Luc był na jednym z foteli.
— Wracasz do szkoły ‐ spojrzał na mnie uważnie
— Ale...
— Nie ma żadnych ale i tyle – pokręcił głową ze znudzeniem – Jutro wracasz i tyle.
Wbiłam spojrzenie w ziemię i poczułam łzy które stają mi w oczach.
Miałam wracać do... tych wspomnień czy do ludzi którzy mi je zafundowali?
Nie ma mowy. Jakoś... to załatwię.
— Scott od jutra przestanie Ci przeszkadzać – tłumaczył mi jak dziecku – A ty... dzisiaj w nocy będziesz nam pomagała.
— Nie...
— Otóż tak Isabelle – pstryknął palcami jakby do głowy wpadł mu nowy pomysł – Za parę lat możliwe, że albo będziesz jedną z nas. Albo... ‐ przerwał na chwilę – Albo będziesz szefową.
— Luc, ja nie chcę – co mi szkodzi spróbować się postawić
— Nie masz tu nic do gadania. – machnął ręką i wstał z fotela – O 21⁴⁵ masz być na dole w garażu.
Postanowiłam milczeć lecz gdy on to zauważył postanowił się upewnić:
— Zrozumiano?
— Tak Luc...
Wstałam z kanapy i ruszyłam do siebie.
Póki mam czas, rozgryzę wreszcie o co chodzi z tajemniczym papierkiem...
O ile nie jest jeszcze za późno...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro