𝓣𝓸 𝓷𝓲𝓮𝓶𝓸𝔃̇𝓵𝓲𝔀𝓮...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kartkę chwyciłam jak coś naprawdę cennego. Bo w sumie dla mnie taka była. W tym momencie nikt nie powinien mi przeszkodzić, bo Alex opowiada całej reszcie wydarzenia z porwania.

Ogólnie to kartka... robiła wrażenie nie tak starej.

Poprawiłam to jak siedzę, usadowiłam się wygodniej, nabrałam więcej powietrza do płuc i jednym ruchem otworzyłam kartkę. 

Zlecenie 307

Mark i Polly Williams 

Misja powiodła się prawidłowo.

Poczułam jak od twarzy odpływają mi wszystkie kolory.

Może... może to jednak nie tak?

Moi rodzice... 

Nerwowo przejrzałam okładkę dziennika której tytuł jeszcze bardziej mnie dobijał

"Kronika mafii Roy'ów"

To niemożliwe. 

Cała w nerwach poczułam jak do oczu napływają mi łzy. To naprawdę nie mogło się tak potoczyć...

Co więcej czułam się przywiązana do tych chłopaków, ale... nie wyobrażam sobie tego, że mogliby zrobić komuś innemu takie świństwo.

Z oczu, ciurkiem pociekły mi łzy.

Odebrali mi dzieciństwo. Zrobili mi nadzieję, a teraz udają że wszystko jest w pożądku?

Przez te ostatnie akcje nawet nie miałam czasu zająć się moimi urodzinami. Minęły i już nie wrócą. Alex jest... albo był dla mnie ważniejszy. 

Mogłam mieć rodziców...

Potrząsnęłam lekko głową i otarłam twarz rękawem bluzy.

I ja głupia zdążyłam się do nich przywiązać. Do morderców. Do ludzi którzy odebrali mi wszystko. 

Najbardziej rani mnie to że nic mi o tym nie powiedzieli. 

Teraz gdy już o tym wiem zostało mi tylko jedno.

Ucieczka.

Dziennik odrzuciłam gdzieś na podłogę. Nie miał dla mnie już żadnej wartości. 

To co najważniejsze w tym, czyli kartkę wsadziłam do czarnego plecaka Pumy.

Powoli przejrzałam zawartość plecaka.

Latarka, Zapasowe ciuchy, Pieniądze, ładowarkę i telefon.

No i oczywiście czarna karta kredytowa Nathana.

Ja to jestem mądra 

Plecak zarzuciłam na ramię i po cichu otworzyłam drzwi. 

Istniały tylko 2 wyjścia z domu.

Główne, czyli zaraz obok salonu gdzie obecnie przesiadywali chłopcy, i drugie wyjście, tak zwane "Zapasowe" czy "Awaryjne".

Które... znajdowały się przy wejściu do garażu, mianowicie w drugiej części domu.

Najciszej jak umiałam skradałam się po schodach i zadowolona ze swoich starań stanęłam przy drzwiach.

Czułam dziwne kłucie w klatce piersiowej.

Przede wszystkim czułam wyrzuty sumienia, smutek, żal oraz wściekłość. 

Byłam raczej napędzana tym trzecim, ale chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce.

Powoli otworzyłam drzwi i szybkim krokiem wsiadłam na motor Maxima który stał przed bramą, i używając do tego dowodu osobistego Nathana wyjechałam poza teren ich posiadłości. 

Nie było specjalnie zimno, ale dało się wyczuć że nadchodziła jesień.

Gdzie teraz...?

Mój cel?

Jak najdalej stąd. 

=========

Hejka kochani sorki, że dzisiaj tak krótko.

Mam nadzieję że rozdziały nie idą w złym kierunku, bo przyznam że wszystko mam już mniej więcej zaplanowane. 

Tak czyś jak mam nadzieję, że rozdział się podobał <33

Miłego dnia/wieczorku/nocy życzę ^^





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro