𝓣𝔀𝓸𝓳𝓪 𝓶𝓪𝓽𝓴𝓪 𝓷𝓲𝓮 𝔃̇𝔂𝓳𝓮

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

PRZESZŁOŚĆ PART 1.5/2

Lionel's Pov...

Minęło już trochę czasu, a dziewczyna zniknęła całkowicie z mojego pola widzenia. Przynajmniej jestem blisko restauracji gdzie miałem spotkać się z Lisą. 

Wszedłem do środka, a mój nos uderzyły zapachy jedzenia. Naprawdę zaczynało mi się tu podobać. Lokal był w stylu boho, ale widać było też trochę charakteru.

Powoli rozejrzałem się po pomieszczeniu i nigdzie nie widziałem Lisy. Pewnie zaraz się pojawi. Tak czy owak postanowiłem usiąść sobie przy jednym z wolnych stolików. 

Na plecach poczułem czyjeś spojrzenie, więc odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem nikogo innego jak dziewczynę od torebki. Stalkerka.

Nagle poczułem w kieszeni wibracje co oznaczało, że ktoś do mnie dzwonił. 

Spojrzałem na ekran. Jedyne co mi się wyświetliło to: Numer nieznany.

No dobra. Raz się żyje. 

- Halo? - usłyszałem z drugiej strony słuchawki. Lisa.

- Hej, gdzie jesteś? - zapytałem a tajemnicza dziewczyna cały czas się we mnie wpatrywała.

- Nie pojawię się dzisiaj.

Co mogło być powodem? Niezręcznie pytać, ale może mi odpowie.

- Dlaczego?

- Uważam że jesteś do dupy - zaczęła się śmiać - Mega naiwny w dodatku. Kochany, znalazłam wreszcie kogoś lepszego niż ty. Spierdalaj i nie odzwaniaj.

Rozłączyła się. Dlaczego mi to zrobiła? Naprawdę jestem naiwny? To moja wina, że wybrała jego? Te pytania sprawiały, że od razu miałem dosyć.

Schowałem telefon do kieszeni a kapturek nie dawał spokoju i nadal się we mnie wpatrywał.

- Kurwa mać! - wrzasnąłem w jej kierunku i rzuciłem na podłogę bukiet róż - Czy możesz się we mnie tak nie wpatrywać do kurwy nędzy?!

Spojrzała na mnie jak na idiotę, a jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.

- Em... - powiedziała do mnie - Patrzyłam na kartę dań która wisi przy twoim stoliku.

Aha. Właśnie zrobiłem z siebie idiotę po całości. No po prostu idealnie. Jeszcze tego mi brakowało.

Mój telefon znowu zaczął wibrować. Wyciągnąłem go wściekle z kieszeni i kliknąłem zieloną słuchawkę. 

- Panie Rodriguez - usłyszałem głos sekretarza ojca - Twoja matka miała dziś wypadek.

Po usłyszeniu tych słów miałem ochotę paść na ziemię i wylać wszystkie łzy które zbierałem przez lata.

Z moich oczu pociekły łzy, a ja nic nie mogłem z tym zrobić.

- Przykro mi to mówić ale... Jej stan był krytyczny.

Straciłem jedyną osobę która bezwarunkowo się mną interesowała. Gdybym wiedział, że będzie miała wypadek powstrzymałbym ją przed wyjazdem w delegację.

- Twoja matka nie żyje.

Dlaczego kurwa ten gościu chce mnie jeszcze dobić?

- Mam tego kurwa dość! - krzyknąłem i rzuciłem telefonem w szklaną witrynę restauracji.

Rozpadła się na miliony kawałków tak jak ja teraz.

Nagle ziemia zaczęła osuwać się spod moich nóg, a mi zaczynało robić się coraz gorzej. Zaczynałem trafić świadomość. Nie zorientowałem się nawet kiedy całego mnie spowiła ciemność.


Isabelle's Pov...


Byłam aktualne w galerii ponieważ miałam dzisiaj jedyny dzień gdzie mogłam sobie tak pochodzić. Moje 16 urodziny.

Nagle zobaczyłam jakiegoś mężczyznę próbującego uciec po kradzieży wyraźnie różowej torebki. Nie musiałam się długo zastanawiać i ruszyłam w pogoń.

Gdy byłam już blisko złodzieja zdołałam chwycić torebkę co nie obeszło się bez jego wiązanki przekleństw.

- Puść to ty suko! - kopnął mnie z całej siły w piszczel na co zawyłam cicho z bólu.

Po tym jak mnie nazwał wiedziałam już że nie odpuszczę. 

Chwyciłam torebkę mocniej i wykorzystując moment jego nieuwagi zbliżyłam się na tyle blisko, że moja pięść ze spokojem spotkała się z jego nosem.

- Kurwa! - uderzył mnie w twarz i odsunął jeszcze dalej ode mnie.

- Zostaw tą torebkę. - powiedziałam najpewniej jak umiałam - Inaczej będziesz pamiętał mnie już na zawsze - dałam mu mój najbardziej fałszywy uśmiech na jaki było mnie stać.

- Chciałabyś - zbliżył się niebezpiecznie blisko i złapał mnie za kołnierz mojej bluzy.

Wywinęłam się szybko i uderzyłam z całej siły w ramię.

- Ty szmato... - z zaciśniętymi zębami pomasował swoje ramię.

Nie mogłam przegapić takiej okazji na atak.

Jednym ruchem podcięłam go tak mocno, jak tylko mogłam. Mężczyzna upadł na ziemię z hukiem, który usłyszała chyba cała galeria handlowa.

- Na przyszłość pomyśl nim zrobisz coś czego będziesz żałował.- powiedziałam do niego po raz ostatni, podniosłam torebkę z ziemi i odwróciłam się w stronę wystraszonych dziewczyn wręczając im ich własność.

Spojrzałam w prawo i zobaczyłam jakiegoś dziwaka. Wpatrywał się we mnie jakbym była Obamą.

Zaciągnęłam kaptur na głowę i ruszyłam w swoją stronę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro