𝓣𝔂 𝓹𝓪𝓵𝓪𝓷𝓬𝓲𝓮

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alex's Pov...

Dotarłem wreszcie pod bramę i zacząłem się po niej dziko wspinać. Już prawie... 

Za sobą słyszałem głos dziewczyny, ale była daleko w tyle. Opłacało się chodzić na siłownię. Przeskoczyłem przez płot i udałem się w głąb czyjegoś ogrodu. 

Pewnie bym się już schował, gdyby nie to że na mojej drodze leżał dość spory kamień. Ścięło mnie na ziemię, i przypadkowo wcisnąłem guzik na pilocie. 

Nagle poczułem straszliwy ból. Poraziło mnie prądem. 

Syknąłem cierpiąc i zgiąłem się wpół. 

Bolało jak skurwysyn ale nie mogę się poddać. Nie kiedy jestem już tak blisko.  Wstałem chwiejnie na nogi i ruszyłem szybkim krokiem, bo nie byłem zdolny do biegu.

- Alex! - schowałem się za wielkim krzakiem i usłyszałem głos wariatki. - Wracaj tu ty śmieciu!

O kurw...

Isabelle's Pov...

- Uczcijmy jego pamięć czymś co kochał... - Ava spojrzała na obraz chłopaka - Ciastem o smaku karmelowym. 

Przyznam, że wyszedł cudownie, ale nie byłam głodna. Zwłaszcza gdy moich uszu dobiegł jakiś... głos?

- Em... - szturchnęłam Lionela w ramię - Też to słyszałeś?

- Nie...? 

Czyli to ze mną jest coś nie tak. Może to przez tęsknotę. 

- Słyszeliście to? - Nathan wstał od stołu i spojrzał na nas wszystkich uważnie. 

- Co niby? - Henry jak był cicho tak raczył się odezwać. - Nie gadaj głupot i usiądź wreszcie.

Henry'ego dotknęło to chyba najbardziej... Biedny. 

Poszłam w ślady Nathana i wstałam od stołu. Podeszłam do chłopaka i objęłam go od tyłu.

- Dzięki... - Henry wyszeptał cicho odwzajemniając uścisk - Naprawdę dużo to dla mnie znaczy...

Po jego twarzy zaczęły spływać pojedyncze łzy by po chwili zamieniły się w ich wodospad. Tak bardzo cierpiał...

- Kurw...

Znowu ten głos. Znajomy, ale jakiś... inny?

Potrząsnęłam głową, usiadłam na moim miejscu i nałożyłam sobie na talerz kawałek placka. 

Alex's Pov...

Jeszcze trochę... Już prawie jestem. 

Kulejąc byłem już przy małym ogrodzeniu. Przeskoczyłem go pomimo wielkiego bólu i biegłem przed siebie na oślep. Miałem już dosyć. Totalnie dosyć. 

Westchnąłem w biegu i usłyszałem jakieś głosy. Pewnie kolejni ludzie którzy chcą mnie porwać. 

Dlaczego wiecznie ja...?

Poczułem coś twardego przy moich kostkach i nie minęła chwila zanim wpadłem twarzą w coś... miękkiego, trochę znajomo słodkiego i kremowego. 

Henry's Pov...

Nagle zobaczyłem znajomą sylwetkę pędzącą prosto w stół. 

Prosto mówiąc... Chciałem ją zatrzymać, ale to co zobaczyłem sprawiło mi jakby zaskoczenie i jednocześnie dziwne wrażenie. 

Nie zdążyłem nic zrobić, bo postać wyrżnęła prosto w ciasto.

Co do...

Isabelle's Pov...

Co do chu...

Postać powoli podniosła głowę a ja prawie spadłam z krzesła. 

Alex...

- Bracie - Henry podbiegł do niego i objął go z całej siły - Ty gówniarzu...

- Odejdź - Luc odepchnął na chwilę Henry'ego i podniósł rękę Alexa na której widniała szara bransoleta. John podszedł i zerwał ją jednym ruchem dłoni.

Wszyscy przy stole byli za bardzo zszokowani by zadawać jakiekolwiek pytania.

Wszystko powie się w domu.

W moich oczach pojawiły się łzy, gdy chłopak spojrzał prosto na mnie. 

Podeszłam do niego, chwyciłam chusteczkę i starłam kawałki tortu z jego twarzy. Biedaczek nie miał siły mówić i zwyczajnie na mnie patrzył z troską w oczach.

- Ty palancie - przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam ostatecznie wybuchając łzami w jego biały T-shirt. - Ty idioto...

- Wyzywasz kalekę? - Alex uśmiechnął się do mnie delikatnie z przekąsem.

- Tak, tego kalekę który przed chwilą przeleciał przez płot. - przewróciłam oczami - Jak dobrze że jesteś ty mój idioto - objęłam go mocniej i przycisnęłam twarz do jego klatki piersiowej. 

Do dzisiaj nie potrafię sobie wyobrazić, że mógłby do nas nie wrócić. 

- Ej ale inni też chcą przywitać się z naszym kaleką - Nathan odsunął mnie od Alexa jednym ruchem i przybili męską piątkę - Witaj z powrotem stary.

Maxim i reszta też nie kryli radości. Ava była szczęśliwa, bo my byliśmy. 

Spojrzałam obok mnie i zorientowałam się, że Lio też jest z Alexem. 

I dobrze... - pomyślałam - Niech nadrobią ten stracony czas

Nareszcie wszystko było na miejscu...

A mi został do odkrycia tylko dziennik...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro