𝓩𝓲𝓰𝓷𝓸𝓻𝓸𝔀𝓪𝓷𝓪

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Isabelle's Pov

Wyglądałam pewnie smutnie, stojąc sama na parkingu czekając na Henry'ego.

To i tak lepsze niż to co szykowało się w łazience.

Po jakichś 5 może 6 minutach zobaczyłam czarne Lamborgini.

Było wiadomo, że to Henry.

Postanowiłam udawać twardą. Nie mam zamiaru rozklejać się przy chłopaku.

- Isabelle! - usłyszałam zmartwiony głos Henry'ego. - Co się stało?

Wiesz co Henry? Zostałam przytrzymana w kabinie, i patrzyłam bezsilnie jak jakieś suki wrzucają moje rzeczy do klozetu.

Oczywiście nie powiem mu tak. Nie zasłużył na takie coś. Przyjechał po mnie. Byłabym poprostu chamska gdybym się teraz tak sachowała.

Starałam się ukryć moje pięści, jeszcze trochę od krwi. Niestety, są też poobijane.

Jak można się domyślić, nie miałam czasu na zadbanie o swój wygląd.

- N-Nic... - odparłam starając się uśmiechnąć. - Jedźmy do domu...

- Jasne malutka. - uśmiechnął się do mnie - Wsiadaj.

Normalnie to bym się trochę wściekła za to "malutka".

Tylko John mógł mnie tak nazywać.

Bez wątpienia mogę stwierdzić że John jest w pierwszej trójce moich ulubionych chłopaków w moim domu.

Gdy wsiadłam do auta, zmierzył mnie wzrokiem. Zapewne zauważył że nie mam torebki, ale wołał milczeć.

Jestem mu bardzo wdzięczna za to milczenie. Gdyby coś o tym wspomniał chyba bym się popłakała.

Nagle jakoś w połowie trasy, do Henry'ego zadzwonił telefon.

Przyznam, ma bardzo fajny dzwonek.

Próbowałam podsłuchać rozmowę, ale jedyne co dało się usłyszeć to odpowiedzi szatyna.

- Ale... - wyczułam w głosie Henry'ego jakieś rozczarowanie i znudzenie. - Okej...

Gdy usłyszałam to ostatnie słowo, odłożył telefon i zmarszczył nos przez co wyglądało to bardzo słodko. Fajnie obserwowało się to jak jego piegi poruszają się po jego nosie.

W końcu zauważył mój uważny wzrok i poprostu mnie zignorował.

Aha. Fajnie.

- Em... Henry? - rzuciłam byleby zagłuszyć tą ciszę która panowała w aucie.

- No...? - jak widać nie był zainteresowany rozmową.

- A nic... - lecz zanim zdarzyłam dokończyć usłyszałam jego opryskliwe...

- Jeśli masz zamiar - spojrzał na mnie uważnie - tracić mój czas, to daj sobie spokój.

Tak więc, smutna, zignorowana i teraz delikatnie zła ja, miałam ochotę przywalić Henry'emu.

Fajnie wiedzieć że mam wsparcie.

Henry naprawdę wyglądał na zmartwionego. Tak więc postanowiłam dać mu spokój.

Przynajmniej teraz...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro