Kilka miesięcy później

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W sierocińcu jestem od jakiś trzech miesięcy. Ciągle nie mogę uwierzyć, że moja rodzina nie żyje. To głupie, ale mam wrażenie, że mój brat żyje. Czuje to. Raz powiedziałam o tym jednej z opiekunek, a ta mnie wyśmiała. Powiedziała o tym swoim koleżanką, a inna opiekunka zapisała mnie do psychologa. Od tamtego momentu ciągle się psycholożce wyżalam. Nie mam za wielu przyjaciół. Wszyscy uważają mnie za dziwną ponieważ pochodzę z Meksyku. Australia uważa Meksyk za wrogów. Przez pewien czas miałam jedną znajomą, ale kilka dni temu została adoptowana. Teraz zostałam sama. 

- Isla przyjdź proszę na dół. Ktoś chce cię poznać - powiedziała pani Julia, jedna z opiekunek sierocińca.

- Już schodzę - odpowiedziałam z miłym uśmiechem i wyszłam z pokoju.

Na dole czekał pewien mężczyzna. Gdy mnie zauważył na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Witaj, ty pewnie jesteś Isla - skinęłam głową - jestem Rob Gregori. Słyszałaś może o mnie?

Przecząco pokręciłam głową. Dlaczego miałabym niby o nim słyszeć?

- Nie słyszałaś? No to może ci trochę o mnie opowiem. Jestem Rob Gregori. Mężczyzna, który adoptował już sześcioro dzieci. Jak się pewnie domyślasz jestem tu po to by adoptować i ciebie - zakończył swoją przemowę, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.

- Naprawdę chce pan mnie adoptować? - powtórzyłam po nim.

Pan Gregori nie odpowiedział tylko skinął głową. Pani Julia, która stała z boku poleciła mi się spakować. Kilka minut później jechałam do mojego nowego domu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro