Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Jak wy się bić nie potraficie w przeciwieństwie do mnie- powiedział dumny Lucas

-Święty się odezwał- żucił Cris przewracając oczami

-Ja święty

-I tani- dorzucił Asher

-A ty darmowy- odpyskował mu

-Cichać tam, dyra idzie

Na moje słowa każdy ucichł i w ciszy czekaliśmy na dyre

-Dzień dobry- usłyszałam za sobą głos

-Dzień dobry- odpowiedziała reszta

-Chyba jednak dzień nie dobry jak takie coś się stało

Chciałam powiedzieć: ale o czym pani mówi ale wyszłoby że jestem głupią. (A nie jestem)

-Liamora zapraszam cię do gabinetu- powiedziała, a ja przewróciłam oczami i udałam się za panią.

Weszli do małego ale przytulnego pokoju, w którym w rogu stała szara kanapa i mały stolik na kawę na przeciw było duże okno z widokiem na boisko i na małą łąkę. Przed oknem stało biurko z czarnym fotelem a po drugiej stronie dwa białe fotele na którym się rozłożyłam a dyra obeszła biurko i usiadła na przeciw.

-Pierwszy dzień i takie coś

-Mhy

-Pobiłaś wszystkich innych uczniów

-Mhy

-Jeszcze bym zrozumiała że chłopak ale że dziewczyna- teraz mnie wkurzyła

-A co dziewczyny to święte i nie mogą tak robić- podniosłam się

-Nie podnoś na mnie głosu i usiądź bo powiem twojemu tacie Liamoro- powiedziała a ja nie chciałam bardziej podpaść tacię więc uspokoiłam się, choć i tak już trzymałam emocje na wodzy.

Wysłuchałam wszystkiego co miała mi do powiedzenia i odpowiedzenia i wyszłam trzaskając drzwiami za co powiedziałam ciche przepraszam. Wróciłam do stolika i opowiedziałam wszystko.

-Pierwszego dnia chłopie

-Tak- odpowiedziałam

Pogadaliśmy i gdy zadzwonił dzwonek udałam się pod klase gegry gdzie czekali na mnie Aiden, Athan i Matteo.

-Siema ponownie- powiedziałam na co oni odeszli bez słowa, what the fuck- okej- powiedziałam do siebie- ich strata

Dzwonek zadzwonił a ja weszłam do pomieszczenia. Usiadłam w drugiej ławce od okna i zaczełam się rozpakowywać do poki do sali nie wbiłam pani dyrektor.

-Dzień-do-bry -powiedziała klasa

-Dzień dobry- odpowiedziała- Liamoro ze mną

Oczy wszystkich skupiły się na mnie. Spakowałam to co wpakowałam i udałam się za dyrą do gabinetu. Już drugi dziś raz.

-Dzień dobry- powiedziałam do pana siedzącego przy biurku z jakimś chłopakiem. O kur to był chłopak którego pobiłam, z tatą. Ja to mam farta

-Dzień dobry- powiedział tata tego ciamajdy- chciałem z tobą pogadać o tym jak pobiłaś i zniszczyłaś reputacje mojemu synowi

-Dobrze- powiedział znany mi głos który należał do... moje ojca

Wzdrygnełam się na ten głos

-Cześć- powiedziałam do ojca nadal spoglądając w dół na swoje piękne Jordany

-Witaj Liamoro- powiedział używając mego okropnego imienia. Tfu

-Myślę że pańska córka powinna dostać nauczkę za to że okrutnie pobiła mojego syna- wtrącił się, a ja przewróciłam oczami

- a ja myślę że nie ładnie tak wtrącać się i zaczynać z moją rodziną- powiedział w mojej obronie obojętnie mój tata

-Bardzo przepraszam

Ojciec podszedł do niego i wystawił mu dłoń

-Tylor

-Morris- powiedział ale gdy przetrawił informacje związaną z słowem "Tylor"- dodał- Myślę że jednak nie będzie konieczna rozmowa

-Tak myślałem, do widzenia- powiedział Ojciec a ja poszłam za nim

Wsiedliśmy do złotego ferali i ruszyliśmy do domu pod którym byliśmy już 10 minut później bo ojcu się spieszyło. Wysiadłam z auta i ruszyłam do domu. Przypomniało mi się że zapomniałam plecaka z szkoły zabrać. MASAKRA, no ale trudno kupi się. następny. Weszłam do pokoju i zaczełam sobie rozmyślać jak tu go urządzić.

I wymyśliłam to:

Aktualnie myślę jeszcze nad białym biurkiem, szarym fotelem i kilkoma moimi plakatami które leżą na podłodze ( Messi, Ronaldo i takie tam ).

Po południu wrócili chlopacy więc udałam się do salonu gdzie siedzieli na kanapie grając na konsoli. Oczywiście zamiast jak normalny człowiek obejść kanapy musiałam przez nią przeskoczyć przez co wskoczyłam przypadkowo na Chrisa, który nie był widoczny z tego zadowolony.

-Ciebie już do reszty powaliło

-Nie porównuj mnie do reszty dzbanie...

Chciałam jeszcze coś dodać ale zostałam bezczelnie zrzucona z kolan dzbana.

-I dobrze ci tak- powiedział Lucas

-Dla tego dobrze jej tam bo tam jej miejsce- dodał Cris

Bolało... W huj bolało

Wstałam z podłogi. Nawet nie miałam siły pokazania im fucka (co do mnie jest nie podobne, kompletnie). Wyszłam z domu zabierając przy tym piłkę. Udałam się na bojsko na którym nie dawno grałam z chłopakami i ojcem. Bojsko okazało się puste więc plus dla mnie, zrobiłam krótką rozgrzewkę i zaczełam grać. Kopałam piłkę z całej siły bo jedynie tak mogłam się uspokojić i zrelaksować. Za chwilę zaczełam waliś w poprzeczkę i sypki, później w okienka i od słubka strzelać gole.
Po około 2 godzinach ciężkiej pracy zamierzałam przejść się gdzieś. Poszłam na północny - zachód i to był strzał w dziesiątkę, trafiłam na trening piłkarski na oko chłopaki w wieku 13/14. Bym nie była sobą gdybym nie podeszła do nich o bym się nie zapytała trenera czy mogę się przyłaczyć do meczu. Co tu dużo mówić zaczełam grać strzeliłam gdzieś z 15 goli.

Z bambikami ŁATWO ,sory musiałam"

Po ukończeniu "czyjegoś" treningu udałam się w stronę domu. Przynajmniej mi się tak wydawało. Wylądowałam na zadupiu. Jak bym miała telefon to bym zadzwoniła tylko jest jeden problem - nie wziełam go.

Bo czemu by nie zostawić go w domu.

Wsumie zostawiłam plecak w szkole, czyli jak i plecak tak i telefon. Gamoń ze mnie do prostokontu •2. W oddali zobaczyłam las, świadczący chyba dobrze skoro Willa jest w lesie. Podbiegłam już wykończona z pilką pod pachą pod ten las. Zamierzałam postawić krok ale ktoś był o ode mnie szybszy. Przystawił mi do twarzy szmatkę nasączoną jakąś supstancją. Bez oddy- chania wytrzymam 4 minuty, ale ze stresem 15 sekundy. Myśl Liamoro myśl. Bingo... Mam... .

Napastnik stał za mną
Był starszy
Miał krocze

No jak by to powiedzieć... dostał kolanem w krocze i to trochę mocna... trochę bardzo mocno. No ale proszę państwa nie przesadzajmy, ja lekko kopie. Chyba

Jednej zeczy nie przemyślałam. Może być napastników więcej.

Obruciłam się do tyłu przez co dostałam z liścia w twarz. Na pięść lecącą w moim kierunku już zrobiłam unik...

Ale czy wystarczający...?

-----------------------------------------

Liczba słów: 1056
Czas napisania: 8 godziny
Ocana: 9/10

Kilka słów od autorki:

•Kocham miłe komentarze.

•Byłabym wdzięczna gdybyście zostawili gwiazdki.

•Rozdziały będą się pojawiać 1 w tygodniu.

•Myślę że się rozdział się podobał jak tak to możecie go ocenić.

Pod koniec książka będę wszystkie błędy poprawiać oraz dopisywać i usuwać słowa żebym mogła dać 10/10 i żeby wam się ją lepiej czytało.

Miłego dnia/nocy :)
💗🌅🌠💗

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro