Rozdział 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

< Mike >

Wszedłem razem z mamą do domu. Wziąłem jej walizkę i po chwili byliśmy już w przed pokoju. Mama zostawiła tam swoją torebkę a ja postawiłem torbę obok ściany. Mama uśmiechnęła się do mnie i wspólnie weszliśmy do salonu w którym byli moi przyjaciele z Luną. Moja rodzicielka zilustrowała ją wzrokiem i momentalnie zbladła.
-Wszystko w porządku? - zapytałem na co ona tylko pokiwała głową na tak
-Jesteś Luna tak?- zapytała mama Luny. Po zadanym pytaniu Luna momentalnie zbladła i złapała się za głowę. Podtrzymywała się ściany i po niej zsunęła. Wszyscy zaczęliśmy zadawać jej pytania czy wszystko w porządku? Przez chwilę nie reagowała a w jej oczy zebrały się łzy. Po chwili zemdlała.
-Luke dzwoń na pogotowie.- rozkazałem co momentalnie wykonał -Luna trzymaj się za niedługo będzie pomoc.- Między czasie chłopaki otworzyli okna, żeby był dostęp do świeżego powietrza. Na szczęście po niedługiej chwili przyjechała karetka. Zabrali ją do szpitala a ja wraz z chłopakami i mamą szybko pojechaliśmy do szpitala do którego zabrali Lunę. Byłem tak roztrzęsiony, że nie mogłem prowadzić dlatego prowadził Cal.

Po kilku minutach dojechaliśmy. Wybiegłem z auta jak z procy i już po minucie byłem w recepcji. Jak się dowiedziałem Luna jest na sali nr. 13. Lekarz zajmujący się nią powiedział, że wszystko z nią w porządku i za niedługo powinna się obudzić. Gd tylko to usłyszałem kamień spadł mi z serca.

********
Trochę nudny rozdział ale jest <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro