13. Sekretny plan

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W nocy zgromadziliśmy się w małym gronie w moim pokoju. Jedynie ja, Gąsienica, Kot i Damian. Cała nasza czwórka sądziła, że mój pomysł z wykorzystaniem Alicji był godny rozpatrzenia. Tym bardziej, że nie mieliśmy żadnego innego, wobec czego musieliśmy rozpatrzeć cokolwiek co było pod ręką. A to było, mimo wszystko dobre rozwiązanie problemu i wykorzystaniem do czegoś bezużytecznej dziewczyny, która dalej nie rozumiała, że ten świat jest inny od tego jej. Przyznać mogłam, że było to też pewnego rodzaju satysfakcja, że mogłam udowodnić Alicji jak brutalny ten świat jest. I pewnego rodzaju zemsta za jej ciągły płacz, lament i wszystko co robiła.

Oczywiście nie zamierzałam mówić tego na głos, niemniej takie myśli krążyły mi po głowie, kiedy decydowaliśmy się rozważyć wszystkie za i przeciw naszego planu. Głównym było niebezpieczeństwo utraty któregokolwiek z nas. Zaś najważniejszym plusem - po pozbyciu się Czarownicy z Północy, również zdobycie jej różdżki, która mogła posłużyć do eksperymentów Gąsienicy.

- Jesteś pewna, że ją wyciągniesz? - spytał Kot pochylając się w moją stronę.

Siedzieliśmy w małym kręgu na dywanie przed łóżkiem. Było to miejsce oddalone od drzwi i w miarę zasłonięte przed widokiem z dziurki od klucza, a także okna. Dlatego było idealne. Nikt nie odkryje naszych planów dopóki nie będzie za późno.

- Tu pojawia się haczyk - przyznałam niechętnie. Ułożyłam ręce za siebie, podpierając się. Zerknęłam na Gąsienicę, który od razu spostrzegł moje spojrzenie.

- Nie wiemy czy Czarownica ze Wschodu czegoś jednak nie powiedziała. Jest samolubna, ale mogła wygadać - rzucił wzdychając. Lekko się przygarbił. - Niemniej każdy plan niesie ze sobą jakieś ryzyko.

- Może nie bierzmy Alicji? - spytał Damian marszcząc usta. - Ona może pokrzyżować nasze plany, albo zrobić coś, co... raczej nam nie pomoże. Wiecie jaka jest. Ona żyje iluzją, że wszystko jest piękne i niegroźne.

- Hmm, w tym możesz mieć rację - zgodził się Kot, stukając rytmicznie palcami w kolana.

- To prawda - jęknęłam. - I tu pojawia się kolejny i ostatni haczyk. Nie możemy wziąć kogoś innego... znaczy możemy, lecz wtedy ryzykujemy czyjeś życie - zignorowałam fakt, że tak czy siak ryzykujemy czyjeś życie. - Nie wiemy, czy przed utratą różdżki nie rzuciła jakiegoś zaklęcia wykrywającego "złodziejską magię".

- "Złodziejską magię"? - dopytywał Damian.

- Magię kamuflażu - wyjaśnił Gąsienica. - To rzadki dar, który posiada Afra. Jej matka zazdrościła jej tej zdolności bo jest niezwykle użyteczna.

- Och - chłopak pokiwał głową z zaintrygowaniem. - Niesamowite. Tak ukryłaś Jacka, mnie i Gąsienicę? - dopytywał - W zamku Czarownicy ze Wschodu?

- Dokładnie - przytaknęłam pstrykając na niego palcami. - Jeśli zdecydujesz się z nami zostać, dowiesz się znacznie więcej.

Zielone oczy nastolatka zabłysły ciekawsko. Wydawał się całkowicie przekonany co do pozostania w naszym gronie. To mi się z kolei podobało. Jego ciekawska natura i chęć zdobywania wiedzy, nie pozostając tym samym w miejscu - była zupełnie inna od tej Alicji, która tkwiła tam, gdzie zawsze. Nie chciała się rozwijać, by dopasować do miejsca, w którym się znalazła. Bo wolała komfort. Dlatego obydwoje byli swoimi przeciwieństwami.

I zamierzałam to wykorzystać.

- To czego nie wiem, to jak dostać się do Czarownicy z Północy - wyznałam. - Jeśli od razu po znokautowaniu Alicji, przetransportowaniu nas do jej miejsca, Galla, Kapelusznik lub Czarnoksiężnik Oz, odkryją moje plany.

- I spróbują nam przeszkodzić - dodał Gąsienica. - Czego nie chcemy. Jeśli plan ma wypalić, musi pójść gładko.

- A nie pójdzie, gdy nas za szybko odkryją - zgadł Damian, garbiąc się w zamyśleniu. Zerknął na Gąsienicę - Potrafisz teleportować osoby z miejsca na miejsce, jak Czerwona Królowa?

- Nie - mężczyzna pokręcił przecząco głową. - Ta magia może mnie wyniszczyć.

- A ty? - zapytał Kota.

- Pewnie! - Kot wypiął dumnie pierś.

- Cudownie!

- Co chodzi ci po głowie? - spytałam wpatrując się w Damiana. Wreszcie odkrywałam jego kolejną, przydatną zdolność.

- Zmylmy ich - pochylił się do mnie ze złośliwym uśmiechem na wargach. Zaczął emocjonalnie gestykulować. - Co jeśli wyciągniemy Alicję gdzieś indziej, tam się teleportujecie, a w tym samym czasie Kot w jej pokoju? Przeniosą się tam, gdzie Kot, który nawet jeśli zdradzi nasz plan, to nic się nie stanie. Bo będzie za późno. Alicja i Czerwona Królowa będą poza zasięgiem Kapelusznika, Białej Królowej i Oz'a.

Zaczęłam kiwać głową. To był dobry plan, z tych które lubiłam najbardziej. Podstępny, chytry i całkowicie poskładany do kupy. Należało go tylko wykonać po obmyśleniu, jak dostać się do pokoju Alicji, który Galla kazała strzec. Jako, że nastolatka bała się wszystkiego, a w tym mnie. Mogła też podejrzewać, że pomimo braku zgody, zrobię dokładnie to, co chcę. W końcu odkryła, że byłam samotna przy naszej pierwszej wizycie. Zaś to było całkiem groźne.

Z tego też powodu strażnicy nie wpuszczą mnie do niej - bo znają moje możliwości - bez zgody ze strony Galli. Okien i balkonu zapewne też pilnują. Najpewniej zostały również rzucone zaklęcia na każde wejście do pokoju Alicji i jedynie strażnik mógł je zneutralizować, by dostać się do środka.

Cóż za irytująca przeszkoda!

Taka, którą Kot również zauważył. Mogłam to wyczytać z jego twarzy, kiedy tak mi się przyglądał. Z tym niewątpliwie będzie większy problem niż z samym porwaniem i rozmową z Czarownicą z Północy. Jasne, musiałam się jeszcze jakoś do niej zbliżyć, ale... o tym mogłam pomyśleć przed drzwiami do jej pałacu. Wtedy będę mieć najlepsze pomysły i na pewno się nie zestresuję, jeśli coś nie pójdzie po mojej myśli.

- Damian - szepnęłam, gwałtownie unosząc wzrok. - Ty otworzysz nam drzwi. Ja w tym czasie zajmę się strażnikami. To nie będzie takie ciężkie.

- No tak, w końcu wszyscy lecą na niegrzeczne dziewczynki o ładnym ciele - parsknął kpiąco Gąsienica. Zaraz potem zmarszczył brwi, wpatrując się we mnie. - Nie mówisz poważnie!

- Mówię. Zajmę ich, a wtedy Damian otworzy drzwi. W tym samym czasie ich znokautuję, Kot się pojawi i zajmiemy się resztą planu. To najlepsze co możemy zrobić.

- Jeszcze żeby! - zbulwersował się - Nie lubisz używać tej zdolności, więc może lepiej będzie znaleźć coś innego? Możemy przecież się nad tym zastanawiać! Mamy czas.

- Niekoniecznie - wtrącił Kot. Przegryzł wargę, nim kontynuował: - Z każdą minutą, wszyscy mogą nabrać wątpliwości, że coś jest nie tak. Przy pokoju Alicji nie będziemy mieć dużo czasu. Jestem pewien, że Galla dokładnie wie kto, kiedy i jak wchodzi do sypialni Alicji, więc zjawi się z prędkością światła. Zaś po tym, jak uda nam się lub nie uda pozbyć Czarownicy z Północy, cała nasza czwórka będzie zawsze podejrzana.

- I pilnowana - przytaknął Damian, krzywiąc się. - Dlatego musimy zadecydować jeszcze dziś.

- A jutro wdrożyć plan w życie - dokończył Kot. - Potem będziemy mieć związane ręce.

- To mi się zaczyna nie podobać - stęknął Gąsienica zakrywając oczy dłonią. - Ale nie mamy większego wyjścia, jak sądzę. Dobrze, niech wam będzie.

- Twoje zadanie będzie kluczowe - oznajmiłam oblizując wargi. W końcu westchnęłam kontynuując - Będziesz musiał udawać, że nic nie wiesz lub wiesz, siedząc w pokoju. Zwal winę na mnie czy coś, żeby Galla się na ciebie nie boczyła.

- Afra...

- Mówię poważnie. Siedzisz w pokoju, może związany i nie wtrącasz się w to, co będzie się działo w sypialni Alicji. Twój udział ograniczony jest do wymyślania tego planu.

- Czerwona Królowa ma rację - zgodził się Damian, w mig łapiąc kontekst. - Dzięki temu będziesz najmniej sprawdzany, wobec czego będziesz mógł nam pomóc w razie jakichś późniejszych komplikacji. No i będziemy mieć kartę przetargową w negocjacjach z Białą Królową, która z pewnością będzie chciała nas uziemić.

- Racja - Kot zaczął kołysać się to do przodu, to do tyłu. - To będzie przydatne na przyszłość.

- Widzisz? Zawsze mam rację - parsknęłam z wyższością. Odrzuciłam włosy za plecy. - Musisz tu walczyć, żeby mi nie zabrano kart - dodałam prędko.

- Jeśli na szali nie będzie mojej fajki, to nie masz się czego martwić - prychnął.

- Nawet wtedy! - zbulwersowałam się.

- Moja fajka jest najważniejsza! - zapieklił się.

- Nie! Moje karty!

- Moja fajka może ocalić nas oboje, więc co nam po kartach - zauważył złośliwie. - Musisz je jeszcze całować, potem wypowiedzieć zaklęcie lub pomyśleć czego chcesz. Z fajką tak nie ma, także to chyba jasne co wygrywa.

Wykrzywiłam usta w grymasie, nie mogąc się z tym nie zgodzić w tym akurat celnym argumencie. Nasze życie mogło od tego zależeć. Choć nigdy nie wiadomo co może zdążyć się w przyszłości. Mogliśmy zostać rozdzieleni lub... mogło stać się coś, co powstrzyma nas przed złączeniem się ze sobą. Oczywiście Gąsienica nigdy nie brał tego pod uwagę. Nie chciał za bardzo obawiać się możliwych zakończeń. Ja, zaś myślałam realistycznie. On z fajką, ja z kartami - mieliśmy o wiele większe szanse na przeżycie, jeśli nie bylibyśmy razem. Nasze życie zależało od naszych mocnych stron.

Dlatego też Alicja miała tak małe szanse na przeżycie w tym świecie. Nie miała w sobie nic, co by jej pomogło, zaś płacz, lament i niezgoda z tym co widzi, w niczym jej nie pomoże. Jeśli, jakimś cudem przeżyje, to będę w szoku. Chociaż wtedy pewnie cała planeta oszaleje.

Ale możliwe, że już oszalała skoro ją do nas przysłała. Ściągnięcie kogoś takiego to istne szaleństwo, lecz kim ja byłam, żeby kwestionować decyzje istoty kierującej magią planety.

- Nieważne - przegrana, zamachałam ręką.

Moje ciemne oczy padły na drzwi. Zupełnie jakby ktoś tam był. Przekrzywiłam głowę, sięgając po kartę leżącą na stoliku nocnym.

- Schylcie głowy - syknęłam do Kota i Damiana. - Ktoś chyba tam jest.

- Hm? - Kot padł na ziemię wąchając powietrze. - Hm? - zamrugał ponownie zerkając w stronę drzwi ze zdziwieniem na twarzy. - Jack? To Jack stoi przed drzwiami.

- Czego on tu chce? - warknął Gąsienica gwałtownie wstając. Ruszył gniewnie w stronę drzwi. - Będzie nam dupę zawracać jakby miał do tego największe prawo.

- Gąsienico, zaczekaj! - zwołałam za nim z paniką w głosie.

Nie miałam siły mierzyć się z Kapelusznikiem, który niewątpliwie chciał poruszyć temat naszej rozmowy. Tym bardziej, ze miał rację. Czasami grałam, udając matkę, która zawsze wiedziała jak się zachować i jak pozbyć się natręta. Ja, zaś... nie chciałam zostać skrzywdzona, a on mógł to zrobić, jeśli dalej będzie zachowywać się tak, jak teraz.

Damian ukrył się pod łóżkiem i pociągnął za sobą Kota, który wrócił do swojej zwierzęcej formy. Tak skuleni wpatrywali się we mnie, niemal roześmiała się na ich widok. W tym samym czasie Gąsienica otworzył drzwi strasząc mnie, Damiana, Kota i stojącego na korytarzu Jacka z uniesioną ręką.

Zaskoczony mężczyzna wpatrywał się w Gąsienicę. Jego szare oczy przesunęły się po moim pokoju, aż wypatrzyły mnie siedzącą na dywanie za łóżkiem. Nie zamierzałam wstawać ani udawać, że tam nie siedziałam. Zresztą nie mógł widzieć nikogo innego przez dużą narzutę na łóżku, wobec czego wydawać by się mogło, że grałam samotnie z Gąsienicą w karty. To było miejsce, gdzie to robiliśmy i każdy to wiedział. Był to drugi powód, dla którego nalegałam, żebyśmy to właśnie tam się ulokowali.

- Czego chcesz? - warknął Gąsienica stając tak, aby zakryć mnie przed wzrokiem Kapelusznika. Byłam mu wyjątkowo wdzięczna. - Masz coś szczególnie ważnego do powiedzenia? Czy chcesz oberwać za to, co zrobiłeś popołudniu?

- Nie będę przepraszać za to czego nie żałuję - zapieklił się Jack. - Afra już ze mną rozmawiała, ale sądzę, że...

- Skoro rozmawiała to był to koniec dyskusji - przerwał mu mężczyzna. - Jeśli masz coś przeciwko złóż petycję, którą rozpatrzę negatywnie. A teraz - wskazał korytarz podbródkiem - spieprzaj. Przeszkadzasz nam.

- To nie zajmie...

- Wydaje mi się, że skończyliśmy naszą rozmowę - wtrąciłam pozostając na swoim miejscu.

Gąsienica obrócił się do mnie z pytaniem w oczach. Widząc, jednak moją minę, nad którą nie udało mi się zapanować, zacisnął szczękę i znów spojrzał na Jacka.

- Słyszysz? Więc spadaj.

Nie czekając na odpowiedz zatrzasnął drzwi przed nosem Kapelusznika, rzucając szybkie zaklęcie. Nerwowo, gniewnie zaczął bawić się fajką. Zdawał się rozumieć więcej niż udało mi się powiedzieć. Była to świetna, godna pochwały strona Gąsienicy. Znał mnie tak dobrze... Mimo to jego gniew, który kierował na kogoś w zamian za mnie wydawał się... nieokiełznany.

- Wróćmy do planu - rzuciłam bawiąc się kartą. - Omówmy go jeszcze raz, aby zapamiętać. I ustalmy godzinę.

- Tak - zgodził się Damian wpatrując we mnie. Dalej pozostawał pod łóżkiem. - To bardzo istotne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro