02

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lilly

Każdy kolejny dzień był dla mnie katorgą. Nie umiałam poradzić sobie z tym, że cała znajomość z Justinem tak szybko się skończyła... W głowie cały czas miałam nasze pierwsze spotkanie, wypad na łyżwy, pocałunek... Nie chciałam pamiętać o wypadku. Wolałam zachować same pozytywne wspomnienia. Było mi jednak ciężko, ponieważ na każdej przerwie musiałam znosić widok tej przylepy wokół sylwetki Biebera. Momentami miałam wrażenie, jakby Justin robił to wszystko specjalnie. Tak, abym była zazdrosna.

Sorry, ale to tak nie działa.

Byłam zawiedziona, smutna i zraniona. Dlaczego nie powiedział mi o tym wcześniej? Dlaczego zaczął ciągnąć naszą znajomość i napisał taki list, skoro miał dziewczynę? Nie potrafiłam tego zrozumieć.

Resztkami sił próbowałam podtrzymać się na duchu i skupić na nauce. Niedługo miały ukazać się wyniki testów, więc wolałam trzymać rękę na pulsie.

Wyjęłam wszystkie potrzebne mi książki na kolejną lekcję z szafki i na chwilę się zatrzymałam. Na moich drzwiczkach przyczepione było zdjęcie, które podarował mi Justin. To, na którym trzymał mnie za rękę, gdy uczyłam się jeździć. Brakowało mi go. Cholernie.

Zamknęłam z hukiem szafkę i pobiegłam do klasy, gdzie czekały już na mnie Gwen i Amanda. Zamieniłyśmy jeszcze kilka słów, po czym weszłyśmy do środka. Jak już wiecie, nie pałałam do historii jakąś wielką miłością, a to właśnie ten przedmiot miał mnie zająć na tej godzinie.

Usiadłam jak zwykle między przyjaciółkami i otworzyłam podręcznik na wskazanej przez nauczyciela stronie. Próbowałam trochę czytać, ale temat nie bardzo mnie zaciekawił. Wyciągnęłam telefon i otworzyłam grupę, na której byłam ja, Amanda i Gwen.

Lilly: Może wyskoczymy gdzieś dzisiaj po lekcjach?

Gwen: Co się stało, że Lilly Johnson chce wyjść gdzieś po szkole?

Lilly: Muszę się wyluzować ;)

Amanda: Co z was za przykładne uczennice. Jest lekcja, a wy siedzicie na telefonach lol.

Lilly: Ty wcale nie lepsza, skoro odpisujesz!

Gwen: Dokładnie.

Lilly: To jak będzie?

Amanda: Ja odpadam. Mam dzisiaj randkę z Jackiem.

Gwen: Ja bardzo chętnie :)

Lilly: To świetnie!

Jak widzicie Amandzie losowanie wyszło na dobre. Z tego, co wiedziałam, to sprawa między nią a Jackiem wyglądała bardzo ciekawie. Okazało się, że dziewczyna również podobała się naszemu szkolnemu gwiazdorowi i tak zaczęli wspólnie spędzać czas. Nawet na sylwestra przyszła z nim, co oznaczało, że ich związek był już na odpowiednio wysokim etapie.

Schowałyśmy szybko telefony, zanim ktokolwiek mógłby zauważyć, że nie zajmujemy się lekcją i wróciłyśmy do obranego tematu. Na szczęście dzisiaj popołudniu miałam wreszcie odpocząć...

(5 godzin później)

Nałożyłam jeszcze ostatnie poprawki makijażowe i przejrzałam się w lustrze. Nie wyglądałam najgorzej. Miałam na sobie czarne rurki z wysokim stanem i dziurami oraz czerwony kosmaty sweterek. Postanowiłam podkreślić usta pod kolor ubrania i zrobić delikatne kreski. Na nogi i tak musiałam włożyć kozaki, ale tym razem zamiast ocieplanej kurki zdecydowałam się założyć czarny płaszcz. Może nie była to jakaś niesamowicie ważna okazja, ale chciałam ładnie wyglądać. 

Razem z Gwen planowałyśmy pójść na kręgle. W sumie dawno nie wychodziłyśmy same, a korzystając z okazji, że Amanda ma randkę, stwierdziłyśmy, że to dobry pomysł.

Popatrzyłam szybko na zegarek. 15:50. O kurcze! Za dziesięć minut muszę być na miejscu!

Nie tracąc czasu ubrałam się do końca i, zgarniając po drodze torebkę z niezbędnymi rzeczami, wybiegłam z domu. Niby kręgielnia nie była tak daleko mojego mieszkania, ale i tak droga na piechotę zajmuje około piętnastu minut. Musiałam pobiec tam naprawdę szybko i tak też zrobiłam. Łapałam powietrze bardzo szybko i starałam się przebierać nogami tak błyskawicznie, jak jest to tylko możliwe. W pewnym momencie noga mi się poślizgnęła, a ja z hukiem upadłam na twardy beton. Jęknęłam z bólu i próbowałam podnieść się chociaż do pozycji siedzącej. Było to okropnie trudne.

Nagle poczułam parę silnych rąk na swojej talii i nim się obejrzałam, stałam na nogach. Zdziwiona spojrzałam na mojego wybawcę. Okazało się, że był nim naprawdę przystojny mężczyzna. Miał urocze loczki, piękne zielone oczy i cudowne dołeczki, które pięknie komponowały się z jego śnieżnobiałym uśmiechem. Wyglądał jak anioł...

- Nic ci nie jest? - odezwał się po chwili.

Oszołomiona nie potrafiłam wydać z siebie żadnego dźwięku, a moje próby kończyły się na totalnie niezrozumiałym bełkocie. Dlatego też tylko przytaknęłam i zaczęłam otrzepywać się ze śniegu.

- Jestem Harry - powiedział, wyciągając w moją stronę dłoń.

Nie zastanawiając się długo, odpowiedziałam na gest i uśmiechnęłam się szeroko.

- Lilly.

- Gdzieś się spieszysz, że tak biegłaś? - zapytał, posyłając mi rozbawione spojrzenie.

-T-tak. Jestem umówiona z przyjaciółką. Tutaj niedaleko - odparłam, próbując brzmieć pewnie. Niestety nie do końca mi to wyszło, ponieważ chłopak bardzo mnie onieśmielał.

- Może cię podwieźć? - zaproponował.

Chłopak nie wyglądał, jakby nie było można mu zaufać, więc nie wiele myśląc - zgodziłam się.

Kilka kroków dalej stał jego samochód. Było to jedne z najzwyklejszych ale i eleganckich czarnych audi. Wsiedliśmy do środka, a ja wyjaśniłam, gdzie konkretnie zmierzałam. Chłopak doskonale orientował się w okolicy, więc bez problemu zawiózł mnie na miejsce.

- Dziękuję bardzo - powiedziałam, uśmiechając się do Harry'ego.

- Nie masz za co. Wolałem upewnić się, że nie upadniesz drugi raz. Poza tym było mi bardzo miło cię poznać - odpowiedział, posyłając mi po raz kolejny ten zabójczy uśmiech.

Skłamałabym jeśli powiedziałabym, że nie jest w moim typie. Był ubrany w elegancki, szary płaszcz i gustowny czarny szalik. Wydawało mi się, że jest na oko starszy ode mnie, ale głupio było mi o to pytać.

- Mnie również. Jeszcze raz, dziękuję - westchnęłam, odpinając pas.

- Może dasz mi swój numer, w razie, gdybyś potrzebowała podwózki? - zaoferował, zanim zdążyłam wysiąść z auta.

Z początku niepewnie podeszłam do sytuacji, ale po chwili zmieniłam zdanie. W końcu może warto spróbować?

Wymieniliśmy się kontaktem i pożegnaliśmy. Szybko weszłam do budynku i zaczęłam szukać swojej przyjaciółki. Nie musiałam się wiele trudzić, bo ta czekała na mnie blisko wejścia.

- Nareszcie! - jęknęła, wyrzucając ręce w powietrze.

- Przepraszam, ale po drodze się wywaliłam.

- No już dobrze. Nie traćmy czasu. Chodźmy - powiedziała szybko, po czym ciągnąc mnie za rękaw, zaciągnęła do zajętego wcześniej toru.

***

Witam!

I mamy kolejny rozdział. Cieszycie się?

Mam w planach rozwinąć to opowiadanie, więc wyczekujcie naprawdę wielu rozdziałów. W porównaniu do Christmas Gift będzie to na pewno więcej niż dwadzieścia! Mam szczegółowy plan co do fabuły i bohaterów. Będzie się dużo działo, więc mam nadzieję, że się nie znudzicie.

Zachęcam oczywiście do gwiazdkowania i pisania komentarzy, ponieważ one baaardzo motywują.

W wolnej chwili zobaczcie sobie również obsadę. Doszło nam nieco osób, ale jest to silnie związane z całokształtem After Christmas.

Koniecznie dajcie znać co myślicie!

Paa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro