06

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lilly

Kolejne trzy dni, które spędziłam w domu były istną katorgą. Odkąd widziałam się z Justinem, cały czas płakałam. Nie chciałam kończyć naszej znajomości, ale przecież to on wcześniej to zrobił! Jedyne na czym mi zależało, to żeby nie cierpieć. I co? I tak się nie udało. Miałam już po dziurki w nosie tego wszystkiego. Dlaczego przy tym pieprzonym losowaniu padło na niego?! I po jakiego grzyba chciałam go poznać?! Powinnam wiedzieć od początku, że z nim jest coś nie tak. Brian i jego twarz tamtego dnia powinna dać mi wiele do myślenia. Ale teraz już za późno. Mam za swoje.

Nadszedł dzień, by wreszcie wrócić do szkoły. Czy byłam na to gotowa? Zdecydowanie nie, ale nie było innego wyjścia. Musiałam stawić czoło przeszkodom i żyć dalej. W końcu bez sensu byłoby zawracać sobie głowę kimś, kto jest totalnym dupkiem.

Ledwie przekroczyłam próg szkoły, a moje przyjaciółki się na mnie rzuciły. Doskonale wiedziały o mojej sytuacji. Były dla mnie jak siostry, więc nie wyobrażałam sobie nie powiedzieć im o wszystkim.

- Nadal nie potrafię zrozumieć, dlaczego on do ciebie przyszedł. Skoro ma cię gdzieś, to lepiej niech ci nie daje dwuznacznych sygnałów. Mało tego, ma dziewczynę. Jak on z tym żyje? - powiedziała Amanda.

Ostatnio częściej do mnie pisała, co mnie bardzo ucieszyło, ponieważ bałam się, że odłączy się od naszej paczki. Okazało się, że ona i Jack bardzo mocno ze sobą flirtują i spędzają dosłownie każdą wolną chwile razem. Trochę było to chore, ale wiedziałam ile znaczyło dla Carter. Zasługiwała na miłość. Chyba moja zazdrość nieco wpłynęła na brak kontaktu z mojej strony.

- Ja już nic nie rozumiem, Amanda. Chciałabym wreszcie o tym zapomnieć - wyznałam, łapiąc obie przyjaciółki za ręce.

Przerwa niestety chwilę potem się zakończyła i musiałyśmy pójść na lekcje. Zdawałam sobie sprawę, że nie byłam w stanie się skupić na niczym, więc postanowiłam chociaż otworzyć podręcznik na odpowiedniej stronie. W końcu stwarzanie pozorów jest częścią funkcjonowania w szkole, czyż nie?

Po zakończonych zajęciach udałam się do biblioteki miejskiej. Musiałam pouczyć się do testu na historię, a biorąc pod uwagę fakt, że w domu rodzice siedzieliby mi nad głową - była to najlepsza opcja. Wybrałam kilka niezbędnych książek i szłam alejką do działu czytelniczego. W międzyczasie zaczęłam czytać tył jednej z lektur. Materiału było dużo, ale wydawał się całkiem ciekawy.

Nagle poczułam jak zderzam się z kimś i upadam z hukiem na podłogę. Książki rozsypały się na podłodze, a z mojej torby wypadły wszystkie kosmetyki, łącznie z podpaskami. Było mi cholernie wstyd, mimo, że to normalna sprawa. Zawsze jeśli chodziło o tego typu rzeczy, nie potrafiłam się przełamać. Może i było to dziwne, ale to właśnie ja.

- Przepraszam. Nic ci nie jest? - odezwał się ktoś nade mną.

Uniosłam wzrok ku tej osobie i zaniemówiłam.

- Harry?

- Cześć, Lilly - uśmiechnął się pogodnie. - Bardzo cię przepraszam. Chyba się trochę zaczytałem i nie spojrzałem dokąd idę.

- To tak samo jak ja - przyznałam, podnosząc się z podłogi.

Chłopak podał mi swoją rękę i wreszcie stanęłam na własnych nogach. Niestety bałagan wokół mnie zobowiązywał do szybkiego ogarnięcia, więc schyliłam się i zaczęłam wkładać rzeczy do torebki. Ku mojemu zdziwieniu, Harry pomógł mi z książkami, nie pytając nawet czy tego potrzebuje.

- Dziękuję - mruknęłam, zakładając włosy za ucho.

Czułam się lekko speszona, biorąc pod uwagę fakt, że Harry widział wszystkie moje rzeczy. Staliśmy chwilkę w milczeniu i patrzyliśmy na siebie. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, szybko odwróciłam wzrok. Nie wiedzieć czemu, onieśmielał mnie.

- Może masz ochotę wyskoczyć na kawę? - zapytał po chwili, uśmiechając się do mnie szeroko.

Nie ukrywam - zaskoczył mnie. Czy powinnam się zgodzić? Z jednej strony cały czas myślałam o Justinie. To zdecydowanie byłoby nie w porządku względem niego. Ale przecież nasze relacje padły. Chyba takie sprawy nie należały do jego interesów. I ja nie powinnam się przejmować. W końcu to moje życie i nikt inny nie będzie decydował o nim.

Dlatego też postanowiłam spróbować. Harry nie wydawał się złym człowiekiem. Jakby nie patrzeć, to dwukrotnie pomógł mi i oba nasze spotkania zaczynały się od upadku. 

- Chętnie - odparłam, kiwając ochoczo głową.

(2 godziny później)

- Nie wiedziałem, że jesteś tak zabawna - powiedział, łapczywie biorąc powietrze w płuca.

Śmialiśmy się do rozpuku, ponieważ opowiedziałam Stylesowi historię z mojego dzieciństwa, jak czekając na mamę przed sklepem zobaczyłam uroczego pieska, który wyglądał na bardzo smutnego. Nie myśląc wiele wypięłam go ze smyczy i puściłam wolno. Kiedy przyszła jego właścicielka udałam, że nic nie widziałam i jak najszybciej poszłam z mamą do domu. Byłam dziwnym dzieckiem. Zdecydowanie.

- A co? Spodziewałeś się sztywniaczki? - powiedziałam, próbując powstrzymać śmiech.

Harry okazał się naprawdę świetną osobą. Był ode mnie trzy lata starszy i studiował historię i sztukę. Mimo nazwy kierunku, był niesamowicie zakręcony, miał poczucie humoru oraz nie bał się flirtować. Nie nadążałam za falą komplementów z jego strony. Ewidentnie wiedział, jak dogodzić dziewczynie. Oczywiście bez żadnych podtekstów.

- Szczerze? Tak.

Spoważniał, patrząc na mnie nieobecnym wzrokiem, po czym obydwoje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. Czułam się niesamowicie komfortowo w jego towarzystwie. Brakowało mi tego. Być może to właśnie był ten ktoś, na kogo tyle czekałam. W końcu nigdy nie da się przewidzieć, kiedy pozna się właściwą osobę na swojej drodze. Ja chciałam mocno wierzyć, że dla mnie był to Harry.

- Nie chcę nic mówić, ale będę musiała się zbierać - odparłam, próbując się uspokoić.

Miałam się uczyć, a tymczasem całe popołudnie spędziłam z nowym znajomym. Zdecydowanie będę musiała poświęcić nadchodzący weekend na naukę. Inaczej nie zaliczę testu i mogę mieć poważne kłopoty. Może nie wspominałam wcześniej, ale zależało mi na dobrych ocenach. Chciałam dostać się na dobre studia.

- Odwiozę cię - zaproponował, jednocześnie wzywając kelnera.

Kolejną bardzo miłą rzeczą z jego strony było to, że zapłacił również za mnie. Wcale nie musiał i nie oczekiwałam tego od niego, ale mimo wszystko to zrobił. 

Kiedy podjechaliśmy pod mój dom nie wiedziałam jak się z nim pożegnać. Przez to zaczęłam nerwowo skubać materiał moich spodni i błądziłam wzrokiem po otoczeniu.

- W takim razie do zobaczenia - westchnęłam po chwili, sięgając po klamkę od drzwi.

- Do zobaczenia - powiedział z szerokim uśmiechem.

Odwzajemniłam ten gest i po prostu wysiadłam z pojazdu. Ten dzień zdecydowanie był dla mnie tym, czego obecnie najbardziej potrzebowałam.

***

Hejka, skarby ♥

Dajcie znać w komentarzach co myślicie o rozdziale! Przypominam, że KOMENTARZE są dla mnie BARDZO WAŻNE, więc po daniu gwiazdki wejdźcie na dół, by coś napisać. Może to być nawet samo serduszko. Chce mieć pewność, że czytacie również to, co piszę pod rozdziałem.

W kolejnym rozdziale będzie niezła akcja, także przygotujcie popcorn ;)

Paaa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro