08

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zostawiam popcorn i zapraszam do czytania. Tak. Notatki pod rozdziałem również!

Lilly

Kiedy do mnie dotarło, co właśnie odgrywało się przed moimi oczami było już za późno. Gdy tylko Harry zwrócił Justinowi uwagę rozpętało się istne piekło. Loczek dostał z całej siły w nos od Biebera. Byłam tak zszokowana, że nie byłam w stanie się ruszyć. Dlaczego on mieszał się w moje życie? Co chciał tym osiągnąć? Skoro lepiej nam bez siebie, to czemu ciągle wraca? To dla mnie było totalnie nie logiczne.

- Harry, wszystko okay? - spytałam, łapiąc go za ramię i badając wzrokiem jego zakrwawioną już twarz.

Chłopak nic mi nie odpowiedział. Jedynie spojrzał na mnie z troską i lekko przesunął. Nie do końca zrozumiałam, co chciał tym mi tym przekazać, dopóki nie ruszył się z miejsca. Moje oczy rozszerzyły się, gdy tylko ten rzucił się ze złością na Justina. Co oni do kurwy wyprawiali? Wszyscy w kawiarni nie wiedzieli, co zrobić. Stali tak jak ja - totalnie osłupieni.

- Nie obchodzi mnie kim jesteś, ale masz dać spokój Lilly, rozumiesz?! - krzyknął Styles, próbując obezwładnić przeciwnika.

Trzymając się za ramiona zrobili kilka obrotów, po czym przewrócili kilka stolików, przy których siedziało kilka osób. Byli jak tornado.

- Nie masz prawa jej tknąć. Ona jest moja! - warknął blondyn, przerzucając bruneta za siebie, prosto na podłogę.

Obydwoje z hukiem wylądowali na ziemi i kontynuowali swoje sprzeczki.

Lilly! Rusz się!

Moja podświadomość miała rację.

Pospiesznie doszłam do obojga i chwyciłam Justina za ramiona. Może i byłam dość drobna, ale przypływ adrenaliny spowodował, że czułam się jak kulturystka. Zaparłam się i pociągnęłam chłopaka do tyłu. Nie mogłam pozwolić na to, by obydwoje się zakatowali na śmierć, a właśnie na to się zapowiadało.

- Zostaw! - wrzasnął, odwracając się w moją stronę.

Jego szczęka była mocno zarysowana, a spojrzenie ostre i ciemne. Włosy miał potargane, a na twarzy malowała się totalna wściekłość. Przerażona cofnęłam się o krok. Wiedziałam, że nie jest do końca bezpiecznie. Czy bałam się, że mnie skrzywdzi? Tak. Zdecydowanie nie ufałam mu. Nigdy nie zasłużył sobie na to. Zawsze robił wszystko wbrew mojej woli. Nie to co Styles. On dbał o mnie i chciał wszystkiego, co najlepsze.

- Przestańcie! - krzyknęłam, patrząc na ich bójkę.

Mimo przewagi we wzroście i wieku, Harry'emu nie szło tak dobrze. Podejrzewam, że to również dlatego, że był raczej łagodny i nie chciał zabić Justina. Niestety Bieber wręcz przeciwnie. Miał świetnie umięśnione ciało i doskonale wiedział jak walczyć. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że to nie pierwszy raz, gdy to robił. Oprócz tego bił mojego towarzysza bez przerwy.

W pewnym momencie Styles przestał atakować i bronić się. Już wtedy wiedziałam, że Justin przesadził. Zachowywał się jak jakieś zwierzę, a nie człowiek. Totalnie go nie poznawałam. Albo wręcz przeciwnie. Zobaczyłam coś, co już kiedyś ujrzałam. Jego ciałem zawładnęła wściekłość.

Na szczęście ktoś z obsługi kawiarni zadzwonił po policję, która była już w drodze. Musiałam to przerwać przed ich przyjazdem.

- Odejdź od niego! - wybełkotałam, szarpiąc blondyna jak najmocniej się da.

- Nie! Zasłużył sobie! - odpowiedział, wyrywając się z moich objęć.

Bałam się. Cholernie się go bałam.

- Zabijesz go! Nie rozumiesz?! - powiedziałam błagalnym tonem.

- Odsuń się! - wrzeszczał, dalej bijąc nieprzytomnego już loczka.

- Przestań! - dalej próbowałam.

- Powiedziałem, odsuń się! - splunął, odpychając mnie najmocniej jak tylko umiał, przez co wpadłam na stolik, a następnie upadłam z hukiem na ziemię. Dalej już wszystko było ciemne, a hałas wokół mnie ucichł.

Justin

(Kilka godzin później)

- Czy zna pan mężczyznę, którego pan pobił?

- Nie, nie znam - westchnąłem odpowiadając na pytanie, które zostało mi zadane już po raz setny tego dnia.

- Skoro go pan nie zna, to dlaczego wszczął pan bójkę? - zapytał komendant.

Ci ludzie mnie irytowali. Nie dość, że siedziałem tu już ponad trzy godziny, to jeszcze ci zasrańce nie chcieli mi powiedzieć, co się stało z Lilly! To wszystko zdecydowanie wydarzyło się za szybko. Jedyne, co pamiętam, to to, że gdy nakrzyczałem na brunetkę, to usłyszałem ogromny huk, a następnie wyprowadzono mnie z kawiarni. Zdawałem sobie doskonale sprawę z tego, że rodzice nie będą zadowoleni moim pobytem tutaj, ale chuj z tym. Na chwilę obecną najbardziej liczyła się dla mnie informacja dotycząca Johnson.

Jak ona w ogóle mogła spotykać się z kimś? Czy ona myśli, że jeśli mnie okłamała i zerwała kontakt dla takiego lalusia, to może tak spokojnie się z nim widywać? O nie. Ja do tego więcej nie dopuszczę. Albo ja albo nikt.

Zdenerwowany podrapałem się po nadgarstkach, na których został jeszcze czerwony ślad po kajdankach. Trzymali mnie tu jak jakiegoś mordercę, a przecież nic wielkiego się nie stało! Chłopak sam się prosił o łomot. Gdyby nie tykał czyiś panienek, to nie skończyłby tak jak dziś. Z pewnością nie było mi go szkoda.

- Nie muszę odpowiadać na wasze pytania - prychnąłem z drwiną.

W końcu prawda jest taka, że jako obywatel miałem prawo do porozumienia się z prawnikiem przed jakimkolwiek wywiadem z policją.

- Masz rację, ale jeśli chce pan dzisiaj stąd wyjść, to radzimy współpracować - odparł pracownik komendy, patrząc na mnie jak najspokojniej tylko mógł.

Westchnąłem głośno i założyłem ręce na piersi. Jeśli myśleli, że cokolwiek ze mnie wyciągną, to grubo się mylili. Równie dobrze mogę powiedzieć, że działałem w samoobronie. Nikt nie nagrał bójki, więc nie mieli dowodów. Tak czy inaczej będą musieli mnie stąd puścić do domu.

W pomieszczeniu rozległo się głośne pukanie. Komisarz krzyknął, by ta osoba weszła do  środka i od razu tego pożałowałem. Spotkanie z moją matką w takich okolicznościach nie należało do tych przyjemniejszych.

- Justin Drew Bieber, masz poważne kłopoty! - warknęła, przechodząc obok mnie i siadając na krześle przy biurku policjanta.

No to się teraz zacznie...

***

No i mamy :D

Mam nadzieję, że ten rozdział was zaciekawił i, że popcorn smakował haha. Na chwilę obecną nie jestem w stanie przewidzieć ile rozdziałów wyjdzie w tej części, ale jak już wspominałam - będzie ich naprawdę sporo.

Proszę, by na prawdę każdy kto czyta ZOSTAWIAŁ KOMENTARZ! To dla mnie największa motywacja ♥

Zobaczyłam dzisiaj na statystyki Christmas Gift i chciałabym wam ogromnie podziękować za 1 tysiąc wyświetleń! To jest niesamowite! Oby i ta część was na tyle zainteresowała, że przybędą tu nowe osóbki i przebijemy ten rekord kilkukrotnie!

Dajcie znać co myślicie!

Paa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro