24.06.1987

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

》Alishia《

Obudziłam się w... napewno nie moim domu.

Wstałam z łóżka i wyszłam z sypialni

Zapukałam do ostatnich drzwi w korytarzu

- Proszę - usłyszałam odpowiedź

Weszłam do środka... w pokoju był Michael

- Co masz minę, jakbyś ducha zobaczyła?

- Nic... nie pamiętam jak się znalazłam jednej z twoich sypialni

- Zasnęłaś w salonie. Przeniosłem cię tam... chyba nie masz mi tego za złe?

- Nie... Słuchaj... nie zdążę przed pracą wrócić do domu się przebrać

- No racja. Trzeba raport złożyć... wiesz co? Powinienem coś mieć... co prawda od 7 lat nie jest modne, ale...

- Nie ubiorę ubrań twojej żony. Wybacz, ale... nie zręcznie bym się czuła

- Spoko... mam pomysł... - wyciągnął z szafy swoją koszulę i pasek - ubierz jako sukienkę.

- Dzięki... mogę się u Ciebie umyć, co nie?

- Tak... - wyszedł do łazienki należącej do jego sypialni.

Wziął ręcznik, jeszcze zapakowaną szczoteczkę do zębów i pastę.

- Masz, łazienkę masz w każdym pokoju i na drugim końcu korytarza.

- Mam być szczera? - zapytałam

- Dobrze by było

- Nie wierzyłam w te historie o bielectwie, aż do teraz... ale jeśli mam być szczera, to słodko wyglądasz z tymi plamami

- Dzięki... co chcesz na śniadanie?

- Może tosty... nie wiem... zdam się na Ciebie

- Ty idź się ogarnij...A właśnie, apropo... skorzystaj z tej łazienki, co do makijażu, to na półce nad umywalką masz mój podkład i kredkę do oczu, w kosmetyczce w szafce pod umywalką są jeszcze kosmetyki Isabelli... zobacz co się jeszcze nadaję i użyj...

- Zobaczę, dzięki...

Weszłam do łazienki i zamknęłam się od środka...

W zasadzie nie wiedziałam, czy się cieszyć czy płakać... spędziłam wczorajsze popołudnie i noc u faceta, w którym kochała się ⅓ planety, ale jednocześnie wiedziałam, jak mój obecny facet zareaguje...

Zostawiłabym go, ale nie miałam gdzie się podziać... mama mieszkała w domu spokojnej starości, ojca nie znałam, a mieszkałam u mojego faceta...

Rozebrałam się i weszłam do wanny...musiałam się odstresować po tym wszystkim

Wyszłam z wanny, wytarłam się ręcznikiem, który dał mi Michael... ręcznik okazał się tak mięciutki, jak kocyk, który miałam jako dziecko

Zgodnie z radą Michaela makijaż zrobiłam kosmetykami jego i jego nieżyjącej żony...

Założyłam jego koszulę, która była na mnie za duża i sięgała mi do połowy uda, więc miał rację, że będę z niej miała sukienkę...zeszłam na śniadanie... jak się okazało Mia już nie spała

- Ładnie wyglądasz. To koszula taty? - zapytała

- Tak... nie miałam co ubrać...

***

Zjadłam z nimi śniadanie po czym pojechałam z Michaelem do biura dokończyć raport ze sprawy.

***

- Odwiozę Cię - zaoferował

- Nie, dzięki... Mój chłopak się wścieknie, jeśli Cię zobaczy...

- Masz chłopaka?

- Tak...

- Dobrze wiedzieć... - wydał mi się smutny

***

Gdy wracałam do domu, wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi... czułam czyiś wzrok na sobie...

Weszłam do domu Joe...

Michael za żadne skarby nie mógł wiedzieć, że jego ojciec zdradza żonę ze mną... nie chciałam z nim być, ale wiedziałam, że ma takie kontakty, że dopadną mnie wszędzie...

Gdy weszłam do domu Joe spojrzał na mnie morderczym wzrokiem

- Gdzie byłaś w nocy?

- W pracy... długo nam zeszło z raportem ze sprawy

- Kłamiesz. Czekałem na Ciebie. Z kim sypiasz?!

- Tylko z Tobą

- Zapominasz się... coś ci na ten temat mówiłem... resztę dnia będziesz mieć karę

- Błagam, nie...

- Trzeba było nie dawać dupy innemu

Szarpnął mnie w stronę sypialni, gdzie stanął przede mną nago

- Wiesz już jak wygląda kara...nie będę robić wszystkiego za Ciebie

- Tak... - znów byłam mu uległa

Zdjęłam z siebie koszulę Michaela i bieliznę, po czym stanęłam przed Joe nago

- Wyjąkowo grzeczna jesteś... Boisz się, że znajdę Twojego kochanka, tak?

- To nie mój kochanek, ale tak. Boję się, że coś mu zrobisz

- Mu... czyli facet

- Tak. Mój partner z pracy. Powtórzę Z PRACY

- Już nie gadaj tylko rób swoje

- Zawsze Ty decydujesz, jak mnie ukarać

- Alishia!

- Jesteś moim panem, wiem...

Z całej siły pchnął mnie na łóżko, po czym przywiązał mi ręce liną do zagłówka

- Będziesz ze mną, aż mi się znudzisz... inaczej dopadnę Cię wszędzie! - wbił się we mnie

- Zostaw mnie! Błagam! Ratunku!

- Zamknij się... nikt Cię nie usłyszy... jesteśmy tu tylko my dwoje...

》Michael《

Śledziłem Alishię aż do jej domu...

Nagle usłyszałem jej krzyki o pomoc...

Odbezpieczyłem swoją broń i wszedłem do budynku

- Błagam nie... - płakała - Boli!

- Zamknij się! - odparł... no właśnie. Znałem ten głos. Joseph.

Wszedłem do sypialni i wycelowałem w Josepha

- Spieprzaj od niej! - krzyknąłem

- Co, strzelisz do mnie z zabawki? - zakpił i kontynuował gwałt na Alishii

- To nie zabawka. - strzeliłem w ziemię - odsuń się od niej.

- U niego byłaś dziwko?! - wydarł się na Alishię

- Mówiłem odsuń się!

- Myślisz, że będę się Ciebie bał?

- Zostaw ją, a nikomu nic się nie stanie.

Miałem opór przed strzeleniem do niego... w końcu był moim ojcem...

- Jeśli Ty wyjdziesz, to tobie nic się nie stanie - odparł, po czym szarpnął Alishię w swoją stronę... usłyszałem trzask łamanych kości

Alishia zaczęła krzyczeć...

Wszelki opór jaki miałem zniknął. Strzeliłem do Josepha i trafiłem go w ramię...

On pobiegł opatrzyć sobie rękę, a ja wykorzystałem okazję i zabarykadowałem drzwi.

Uwolniłem Alishię

- Michael pomóż mi... - szepnęła przez łzy

- Już... spokojnie...

Zadzwoniłem pod 112... to było jedyne co mogłem zrobić...

Alishia trafiła do szpitala, a Josepha po załatwianiu sprawy powtarzału aresztowali... mnie z resztą też...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro