22. Podejrzane

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. Podniosłam jedną powiekę i zobaczyłam pochylającego się nade mną Jaspera, który szczerzy się jak idiota, ponownie zamknęłam oko. Znowu mnie dzgnął.

-Idź sobie.- burknęłam przekręcając się na bok.

-Podobno byłaś gdzieś z Danielem.

-Odwal się Jasper!- wykrzyknęłam podnosząc się do siadu i wręcz wbijając wściekłe spojrzenie w szatyna. Cofnął się zaskoczony moim wybuchem.

-Przepraszam, niepowinnam na ciebie krzyczeć.- powiedziałam z skruchą, a złość od razu mi przeszła.

-W porządku. Aż tak źle było?- zapytał siadając obok mnie na łóżku.

-Nie, było miło ale ... tak nie powinno być.- powiedziałam przybita. Opadłam na plecy i przycisnęłam sobie do twarzy poduszkę.- Jestem beznadziejna.

-Przestań gadać takie głupoty. Jesteś najlepsza, jesteś niezwykła i mówię to szczerze.- mimo że nie widzę go to na pewno uśmiecha się teraz w ten swój jasperowy sposób.

-Lepiej uduszę się tą poduszką.-jęknęłam przeciągle i mocniej przycisnęłam ją do twarzy, ale po chwili mój przyjaciel mi ją zabrał.

-Ej, oddaj.- podniosłam się do siadu żeby wyrwać mu ją z rąk, ale mi na to nie pozwolił. Spojrzał na mnie wymownie abym powiedziała co się stało. Przekręciłam głowę w bok.

-Chodzi o Bellamy'ego?- dopytał, choć niepotrzebnie bo to zawsze chodzi o niego.

-Ta. On i reszta naszych przyjaciół jest na zewnątrz. Niewiadomo co z nimi, czy w ogóle żyją? To nie daje mi spokoju, martwię się.

-A najbardziej o niego.

-Nie powinnam, przecież mnie zranił. Ale nie potrafię przestać czuć tego do niego choć pewnie on nie odwzajemnia moich uczuć. Dał nawet dowód idąc do łóżka z Raven.- zacisnęłam mocno pięści, a w oczach zaczęły się zbierać łzy. Zamrugałam kilka razy aby odgonić niechciane łzy.

-A ty przywaliłaś jej w twarz, to było całkiem zabawne.- posłałam mu wściekłe spojrzenie.- Wybacz - podniósł ręce w obronnym geście.- chciałem jakoś cię rozweselić.

-Bellamy powinien oberwać. Mógł odmówić Raven ale nie zrobił tego. To świadczy, że tylko mi się wydawało że coś mogło być między nami, to była tylko iluzja. Jestem idiotką ubzdurałam sobie nie stworzone rzeczy. Niby jak ktoś taki jak Bellamy mógłby kiedykolwiek spojrzeć na kogoś takiego jak ja.- powiedziałam ze wstrętem.

-Gadasz bzdury, jesteś wyjątkowa. Jeśli tego nie widzi to nie zasługuje na ciebie. A wracając do zdrady, jesteś pewna że to zrobili?

-Tak, Raven przyznała się!- podniosłam głos, a niektórzy spojrzeli się na nas.

-Dobra, tylko ciszej. Więc jak spotkasz Bellamy'ego przywalisz mu, a ja ci w tym pomogę. Zgoda.- zaśmiałam się krótko.-Ej co cię tak bawi? Myślisz że nie dam mu rady? Że taki chudzielec nie da rady z bicepsami Bellamy'ego. Czuję się urażony.- złapał się za serce robiąc urażoną minę. Zaśmiałam się, a on razem ze mną.

-Dzięki, trochę mi lepiej.- uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił gest, a do tego rozłożył ręce.

-No dawaj, przytulas. Wiem że tego potrzebujesz.- pokręciłam głową na boki rozbawiona. On zawsze wie jak mnie pocieszyć. A następnie przytaknęłam na zgodę. Po chwili Jasper zamknął mnie w szczelnym uścisku, który odwzajemniłam.

-Dziękuję.- szepnęłam czując że smutek powoli ustępuję.

-Od tego są przyjaciele.- odsuneliśmy się od siebie.

-Zmieniając temat, to co z tobą i Mayą?- zapytałam przenosząc zaciekawione spojrzenie na Jaspera, który podrapał się po karku i chyba trochę zarumienił.- Ooo, widzę że coś się dzieje, no dawaj mów. Może tobie się powiedzie w miłości.- uśmiechnęłam się zachęcająco.

-A co ma się niby dziać?- gdy to powiedział posłałam mu minę "Ty tak na poważnie?".

-To widać gołym okiem, te ukradkowe spojrzenia, uśmiechy. Nie mów że nie dzieje się nic.

-Może coś się dzieje. Podoba mi się, bardzo, ma ładny uśmiech i w ogóle jest bardzo ładna.- powiedział z rozmarzonym uśmiechem.

-Bierz ją tygrysie.- uderzyłam go lekko w ramię.- Albo ja ci w tym pomogę.

-O nie, jeszcze powiesz jej jakiś mój wstydliwy sekret. Nie ma mowy.- zaprotestował. Ma rację, znam go na wylot.

~

Podeszłam do dwópiętrowego łóżka gdzie na górnej części siedzi Clarke i chyba coś rysuje.

-Co tam rysujesz?- zagadałam. Blondynka przestała kreślić coś ołówkiem, spojrzała na mnie i podsunęła pod nos plan bunkra, który w niektórych miejscach jest porysowany.

-Próbuję znaleźć wyjście.- zabrała plan i ponownie zaczęła coś kreślić. Oparłam się bokiem o metalową framugę łóżka.

-Czyli że chcesz stąd uciec.- Clarke przytaknęła głową.-Hm.- zaczęłam zastanawiać się czy razem z nią spróbować wydostać się z tej betonowej puszki.

-Nie będziesz próbować mnie przekonać żebym tego nie robiła bo tu jest idealnie i po co to psuć?- przerwała rysowanie i spojrzała na mnie zdziwiona.

-Nie, Jasper jest od tego. Mam inny zamiar.

-Czyli że też uważasz, że jest coś tu nie tak?- przytaknęłam.

-Jest zbyt dobrze ale nie o to chodzi. Na zewnątrz są nasi przyjaciele, a jak narazie nie dostaliśmy wiadomości czy patrole Mount Weather kogoś znalazły.

-Pierwszy patrol już wrócił i prezydent twierdzi, że nikogo nie znaleźli. Jestem pewna, że coś ukrywają, muszę tylko to odkryć.

-Pomogę ci, mam dosyć siedzenia, czuję się tutaj trochę jak więzień. Więc jaki mamy plan?

-Najważniejsze, na początku musimy zdobyć jak najwięcej informacji, a później coś wykombinujemy.

-Czyli trzeba powęszyć, da się zrobić.

-Jesteś pewna? Jasper i Monty nie będą raczej tym zadowoleni.

-I co z tego, to moja decyzja i muszą się z tym pogodzić.

-Chcesz znaleźć Bellamy'ego, prawda?- zapytała uśmiechając się dwuznacznie.

-Może.- powiedziałam udając obojętność ale po minie Clarke wnioskuję, że mi nie wierzy.-Niby czemu to zawsze ma chodzić o niego?

...


Mam nadzieję że się wam podoba. 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro