41. Rebecka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez następne parę dni można powiedzieć, że przekonywałam do siebie tutejszych. Na początku nie byli zachwyceni moją obecnością, nieufność i nawet w pewnych momentach pogarda, ale z czasem ich nastawienie się zmieniło. Jako że nie lubię siedzieć w miejscu zaoferowałam swoją pomoc, na tyle ile mogłam i wtedy gdy Nyko nie kazał mi leżeć w łóżku.
Większość mieszkańców tej wioski to dzieci i starsi ludzie, brakuje rąk do pracy. A bardzo przydałby się remont domków, w których mieszkają.
I tak właśnie się zaczęło, pewnego dnia podeszłam do dwóch kobiet i staruszka, którzy próbowali naprawić zniszczony dach i nie wychodziło im to zbyt dobrze. Zaoferowałam swoją pomoc, niezbyt cieszyli się z tego, ale gdy zobaczyli w jak prosty sposób naprawiłam dach zmienili zdanie. Właśnie wtedy zaczęłam im pomagać. Naprawy chatek, zrobiłam też kilka prostych narzędzi by ułatwić im pracę. Mają tu też nieduże pole uprawne, wykonałam im maszynę do orania by nie musieli robić tego ręcznie, wystarczy podpiąć do niej konia. Większość ich zapasów pożywienia to ryby, które i tak nie jest łatwo wyłowić bo nurt rzeki jest zbyt niebezpieczny, oraz warzywa, które są tylko okresowo. Mają kłopoty z zdobyciem jedzenia, którego często brakuje dlatego musiałam coś z tym zrobić. Pokazałam im jak wykonać pułapki na zwierzynę oraz niektórych nauczyłam strzelać z łuku. Uczyłam ich tego co potrafię, a oni w zamian też to robili, a zwłaszcza swojego języka i tradycji.
W te parę dni zmienili do mnie diametralnie nastawienie, powstała między nami wyjątkowa więź, nawet się tego nie spodziewałam.
W ciągu dnia pracowałam na tyle ile mogłam i gdy Nyko nie posyłał mi tych swoich spojrzeń W takim tępie nigdy nie wyzdrowiejesz. Ale co ja poradzę, że gdy widzę że nie potrafię obojętnie przejść obok kogoś kto potrzebuje pomocy. A wieczorami przeważnie siedząc przy ognisku spędzałam czas z dziećmi, zwłaszcza z Kaylo, który nie odstąpywał mnie na krok. Mogę się szczerze przyznać, że mimo tak krótkiego czasu zdążyłam go pokochać, jest dla mnie jak młodszy brak, którego nigdy nie miałam. Właściwie to wszystkie te dzieciaki stały się dla mnie bardzo bliskie, tak samo jak reszta wioski.

Jest już wieczór. Właśnie skończyłam opowiadać kolejną już historyjkę. Pochyliłam się delikatnie do tyłu siedząc na pnie drzewa by ogrzać plecy przy ognisku.

-Monel odpowiedź jeszcze raz o ich miłości.- powiedziała blondynka trzymając na kolanach trzyletnią Ozzę. Tak musiałam wymyślać im przeróżne historyjki, a większość z nich ma cząstkę wspólną z przygodami jakie ja przeżyłam.

-Mirra daj spokój, niech teraz będzie coś o niebezpecznych przygodach.- powiedział blond włosy Mike. Mirrs wypięła mu język.

-Spokojnie czasu starczy nam na obie historyjki.- powiedziałam by nie dopuścić do kolejnej kłótni. To wspaniałe dzieci, ale potrafią też zajść za skórę. A najgorsze jest to, że ja chodzę przy pomocy kija więc nawet nie ma mowy żebym mogła ich dogonić gdy zaczną się ganiać, wtedy pomaga mi Kaylo.

-Wystarczy na dzisiaj. Monel musi odpocząć.- rozkazał Nyko podchodząc w naszą stronę, dzieci jęknęły niezadowolone.- No już uciekajcie.- z niechęcią wykonały polecenie mężczyzny i życząc mi dobrej nocy poszły do swoich domków.

-Ty też Kaylo.- Nyko zwrócił się do siedzącego obok mnie bruneta.

-Niech zostanie.- powiedziałam wiedząc, że i tak chłopiec nie ruszy się z miejsca dopóki sama nie powiem by sobie poszedł, Kaylo jest bardzo uparty.

-No dobrze. Jak się czujesz?- zapytał Nyko zwracając się do mnie.

-Mam ochotę paść na twarz i po prostu zasnąć.- powiedziałam żartobliwie, mężczyzna przekręcił oczami.- Rana już mniej boli.- goi się dość wolno. Nyko twierdzi, że to przez to że zamiast odpoczywać pracuję, ale nie byłabym sobą gdybym siedziała bezczynnie.

-To dobrze.

W oddali za Nyko zauważyłam jak ktoś wjeżdża do wioski na koniu. To blond włosa kobieta na około przed czterdziestką, jest uczesana w długi warkocz. Wygląda jakby dopiero co wróciła z miejsca bitwy. Zsiadła z wierzchowca. Ludzie zaczęli się z nią radośnie witać. Zauważyłam, że jej prawa ręka jest w temblaku zawinięty z szarego materiału.

-Co to za kobieta?- zapytałam wskazując głową kierunek gdzie się ona znajduje. Nyko spojrzał tam i nagle wstał prostując się. Spojrzał na mnie przesuwając się tak jakby swoim ciałem chciał zasłonić widok na mnie.

-To Rebecka. Nie sądziłem, że tak wcześnie wróci, przez kilka dobrych lat była w armii.- wyjaśnił szybko czymś poddenerwowany.

-O co chodzi?- zapytałam.

Blond włosa zauważyła nas i z niezadowolona miną ruszyła w naszą stronę, co ja mówię ona jest wściekła.

-Bądź cicho i nie odzywaj się w ogóle jeśli ma cię nie zabić.- powiedział poważnie Nyko, a mnie zmroziło.

-Co ona tu do cholery robi?!- wykrzyknęła wściekle od razu gdy podeszła do nas.

-Była ranna...- Nyko nie było dane dokończyć bo kobieta wyskoczyła z pretensjami.

-To wróg. Przez jej ludzi zginęło 300 naszych. Zapomniałem jak spalili ich żywcem?- zapytała z wyrzutem, Nyko spuścił wzrok. Przecież to ja nacisnęłam ten przycisk, to ja pomogłam Raven, jestem odpowiedzialna za śmierć tych ludzi. Ale gdybym tego nie zrobiła moi ludzie by zginęli, przecież tylko się broniliśmy przed nimi.
Wstałam przy pomocy kija przez co zwróciłam na siebie uwagę. Rebecka przestała naskakiwać na Nyko i spojrzała na mnie z pogardą, wstrętem i wyższością.

-Przykro mi, tylko się broniliśmy. Odejdę jeśli tego...

Rebecka nie dała mi dokończyć ponieważ z rozmachem kopnęła mnie w brzuch i to prosto w ranę. Poleciałam do tyłu z hukem upadając na plecy. Syknęłam czując ostry ból. Kobieta wyjęła z pochwy mieczy i skierowała nim w moją stronę.

-Rebecko stój!- wykrzyknął Nyko próbując ją powstrzymać, ale ta go odepchnęła.

-Wrogów się zabija.- wysyczała podchodząc do mnie by przebić mnie swoim ostrzem.

-Zostaw ją.- Kaylo ukucnął przede mną odgradzając mnie od ostrza wściekłej wojowniczki.

-Odsuń się.- rozkazała, ale chłopiec nie ruszył się mówiąc twarde i zdecydowane Nie. Kobieta sfrustrowała się jeszcze bardziej i ponownie nakazała mu odsunąć się. Kilka osób z tłumu, który zdążył się już zabrać stanęło po mojej stronie, a reszta po prostu milczała.

-Bratacie się z wrogiem?- zapytała z wyrzutem i nie dowierzając schowała miecz i odeszła w jakimś kierunku.

-Nyko ona krwawi.- powiedział Kaylo patrząc na moją ranę, krew przesiąknęła bluzkę. Nawet tego nie odczułam. Mężczyzna ukucnął przy mnie i wziął mnie na ręce.

-Dam radę.- powiedziałam słabo.

-Nie.- odpuściłam wiedząc, że ma rację i pozwoliłam mu zanieść się do mojego tymczasowego legowiska.

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro